Читать книгу Puklerz Mohorta - Krzysztof Masłoń - Страница 10
Diabły wołyńskie
ОглавлениеWACŁAW BIERNACKI
W1932 roku w Krakowie, nakładem Domu Książki Polskiej, ukazał się Straszny gość. Nie wiem, niestety, w którym miesiącu to się stało, a jest to o tyle istotne, że wiedzielibyśmy, czy ten tom opowiadań kresowych opublikował urzędujący wojewoda nowogródzki czy poleski. W każdym razie chodzi o tę samą osobę, Wacława Biernackiego, znanego w całej Polsce pod pseudonimem nadanym mu przez Józefa Piłsudskiego — Kostek.
Pisał i wydawał książki już wcześniej. Urodzony w roku 1884, zaczynał od autobiograficznych opowieści eksponujących jego działalność spiskową. Miał o czym pisać, bo jego życiorys był niesłychanie barwny. Ponoć władze rosyjskie domagały się od Austrii wydania tego bojowca PPS, nie bez racji nazywanego terrorystą. Austria wprawdzie odmówiła, ale i pozbawiła niebezpiecznego konspiratora prawa azylu. W 1908 roku Biernacki wyjechał więc do Francji, gdzie wstąpił do Legii Cudzoziemskiej, w której spędził pół roku, po czym uciekł i przez Szwajcarię wrócił do Krakowa.
Pierwsze swoje książki — zbiory opowiadań Jak oni! i Na ulicach Warszawy oraz powieść Szlakami buntu — podpisywał jako Brunon Kostecki. Nie wytrzymały próby czasu. Na uwagę, poza Strasznym gościem, zasługuje może jeszcze wydrukowany w tym samym, 1932 roku, tom opowiadań Diabeł zwycięzca. (Motywy diabelskie w jego utworach nie są ani rzadkie, ani przypadkowe, może więc ma rację Robert Stiller, sugerując satanistyczne zainteresowania autora?). Pozbawione większych wartości były bowiem opublikowane tuż przed wybuchem II wojny światowej wspomnienia Ułan dyżurny, a i znacznie wcześniejszy, wierszowany spektakl Szopka beniaminowska, wystawiony najpierw w obozie internowanych, a później — w 1919 roku w Belwederze, dla Piłsudskiego. Prawdziwą popularność zdobyła natomiast jego legionowa piosenka, powstała ku czci Komendanta: „Jedzie, jedzie na kasztance...". Swoją drogą mało kto wiedział, że to złowrogi „Kostek Wieszatiel" napisał ją podczas walk I Brygady Legionów nad Nidą w 1915 roku.
A skąd wziął się ów, fatalnie brzmiący, „Wieszatiel"? Wacław Kostek Biernacki mianowany został przez Piłsudskiego w Legionach dowódcą żandarmerii polowej, która nie tylko karała chłostą, ale i wykonywała wyroki śmierci na „zdrajcach" i „szpiegach". Kostek utrzymywał, że osobiście nigdy takiego wyroku nie wydał, a jedynie zatwierdzał wyroki sądów polowych, ale jest też prawdą, że sam musiał stawać przed komisją śledczą po tym, jak kazał ciężko pobić Żyda, który odmówił oddania legionistom jednej ze swoich trzech krów.
Po odzyskaniu niepodległości Kostek Biernacki znów służył w wojsku, dowodząc batalionem w Siedlcach. Wiosną 1922 roku został przeniesiony jako zastępca dowódcy 4. Pułku Strzelców Podhalańskich na Wołyń, do Hoszczy nad Horyniem. Stamtąd właśnie wziął swój początek Straszny gość, w 2006 roku wznowiony przez Roberta Stillera w krakowskim wydawnictwie vis-à-vis/ Etiuda pod wymownym nagłówkiem: „Majstersztyk".
Bo też i pięć z sześciu opowiadań składających się na ten tom, których narratorem jest mądry ruski chłop Kostia, to literatura najwyższej próby. Roi się w niej od wiedźm i diabłów, ale swojskie to czarty, po domowemu porządkujące ten, bynajmniej nie egzotyczny, realizm magiczny. Oto fragment opowiadania Zdradliwe żonki, w którym pewna nauczycielka tak pouczała naszego bohatera:
„— Ciemnota mówi w waszych ustach. Duszę wam zatruł Moskal ździerca, a teraz zatruwa Lach, wróg zaklęty Ukrainy. Śpicie po wsiach waszych jak borsuki zimą w jamach, bajkami się karmicie jak małe dzieci, szukacie wrogów i przyjaciół po borach i jarach, w powietrzu i wodzie, a nie widzicie, jak ginie Ukraina pod ciężką łapą polską i batem srogim żydowskim za granicą. Czorta wy znacie z rogami i krowim ogonem, a ten czort przeklęty to Lach i Moskal, chrzczony, z krzyżykiem na piersi chodzi i chwali Chrystusa!
— Kłamiesz, matuszka — przerwał Mitrofan — nie znalazł się jeszcze na ziemi naszej pop, co ochrzciłby czorta. A i to nieprawda, że zawsze ma on rogi i ogon. Bywa i bies inny, piękny, wymyty, jak dziewczyna przed ślubem...
— Prawdę mówi! — pisnęła Naścia".
Miał Wacław Kostek Biernacki fatalny, jak byśmy dziś powiedzieli, „piar". Był komendantem twierdzy brzeskiej, w której w 1930 roku zamknięto i maltretowano posłów Centrolewu. Do dzisiaj jeszcze uchodzi też za twórcę i komendanta obozu w Berezie Kartuskiej, choć obóz wymyślił i zaprojektował Leon Kozłowski, a komendantami byli Greff ner i Kamala-Kurhański. Tyle Kostka, że obóz zlokalizowano w rządzonym przez niego województwie.
We wrześniu 1939 roku mianowany został generalnym komisarzem cywilnym w randze ministra przy Naczelnym Wodzu Wojska Polskiego. To było jedno z najwyższych stanowisk w kraju, cóż z tego jednak, skoro musiał Kostek podążyć za Rydzem-Śmigłym i całą wojnę przeżył w Rumunii. Stamtąd nie wyjechał na Zachód, lecz wrócił do Polski, gdzie na dworcu powitał go... pułkownik Józef Różański z UB. Prawdopodobnie „towarzysze" rumuńscy wydali Kostka Biernackiego. Po tygodniu siedział już w więzieniu mokotowskim. Był torturowany, a żeby go dodatkowo pohańbić, zamknięto go w jednej celi ze zbrodniarzem hitlerowskim Erichem Kochem, do którego nie odezwał się przez ten czas ani razu. Dopiero w 1953 roku, po ośmiu latach, postawiono go przed sądem pod tym zarzutem, że jako wojewoda dławił ruch rewolucyjny Białorusinów i Ukraińców. Czternastego kwietnia skazany został na karę śmierci, zamienioną następnie przez Sąd Najwyższy na 10 lat więzienia z zaliczeniem aresztu śledczego. Dziewiątego listopada 1955 roku jako kaleka wyszedł na wolność. Zmarł 25 lipca 1957 roku.