Читать книгу Puklerz Mohorta - Krzysztof Masłoń - Страница 9
Jóźko w polskim mundurze
ОглавлениеJÓZEF BEZŁUDA
Pod pseudonimem Józef Bezłuda pisał przed wojną swoje lwowskie książki, urodzony w 1898 roku, dziennikarz Ferdynand Neumeuer. W 1932 roku ukazała się jego powieść Akademia Jóźka, a dwa lata później Jóźko żołnierzem polskim. Dopełnić trylogię miała Martyrologia Jóźka, która jednak nigdy nie ujrzała światła dziennego. Autor zmarł w Warszawie w 1946 roku.
Powieściowy Jóźko to chłopak z Łyczakowa, którego poznajemy w czasie I wojny światowej. Dorasta w biednej rodzinie, właściwie wychowuje go ulica, nie wypacza mu jednak charakteru, za to wyposaża w niewspółmierne do wieku doświadczenie życiowe. W powieści Jóźko żołnierzem polskim, jak już sam tytuł wskazuje, po obronie Lwowa w 1918 roku bohater walczy o Polskę i gdzie indziej, dając dowody swego przywiązania do raczej intuicyjnie nabytej niż odziedziczonej czy wyuczonej polskości.
Obszerne fragmenty książek Bezłudy, zwłaszcza dialogi, pisane są gwarą łyczakowską. We wstępie do Akademii... autor twierdzi, że materiał do książki dostarczył mu poznany na statku, powracający z Ameryki, lwowianin — Józef Kulik, który najpierw opowiedział mu swoje życie, a następnie przesłał spisane wspomnienia. Janusz Wasylkowski, znawca i zbieracz leopolitanów, z tekstu którego dowiedziałem się o istnieniu Akademii Jóźka i Jóźka żołnierza polskiego, jest jednak zdania, że Neumeuer zmistyfikował tę historię, gdyż nieprzypadkowo chyba życiorys autora zbieżny jest z biografią powieściowego bohatera.
A oto fragment Jóźka żołnierza polskiego:
„— Servus, głodny akademus! A ty co tu stoisz i wytrzeszczasz gały jak świrk!
— Servus — odpowiadam i zapytuję:
— Czy widziałeś ten samochód z Hryciem?
— No jo! Albo to ty jeszcze nic nie wiesz?!... Dziś w nocy bracie... karaimy zafasowały sobie Lwów! Na ratuszu powiesili swoje fecki i bawią się teraz w wojsko!
— Ta co mówisz? Karaimy?!!!
— Przysięgam Bogu, niech mnie drzwi ścisną!
— A co ten Hryciu z nimi robi, że przed chwilą widziałem go na tym samochodzie, który tędy jechał?
— Jaki z ciebie, Jóźku, jest frajer na zawiasach i wszystko trze ba ci jak łopatą kłaść do głowy. Hryciu jest przecież Rusinem — no, nie wiesz o tym?
— No tak, ale co ma piernik do wiatraków?
— Mówiłem, żeś frajer! Ta kapuj się, do jasnej cholery, jak Rusini zajęli Lembryczek, to i Rusin Hrycio polazł do swoich — taj i po całej paradzie!
— Ale Hryciu przecież nie był żołnierzem i chodzi ze mną do szkoły tak, jak i każdy inny...
— Jo, tylko że on nie należy do tych ruskich skautów, co ich płastem nazywają, a tych wszystkich mikrusów karaimy dziś uzbroiły. Każdy taki Hryciu zafasował karabin i strilaje.
— Acha!!!
— No, jesteś już w domu? Nareszcie!".
Tak właśnie, błyskawicznie, zaczynała się w 1918 roku we Lwowie Ukraina. A dzięki takim jak Jóźko jeszcze szybciej się skończyła.