Читать книгу Puklerz Mohorta - Krzysztof Masłoń - Страница 7

Spotkanie w bummelcugu

Оглавление

WŁADYSŁAW BEŁZA

Józef Wittlin w Moim Lwowie opowiada o tym, jak poznał pierwszego w życiu poetę. Zdarzenie to miało miejsce w 1909 roku, w przepełnionym pociągu, tzw. bummelcugu, odwożącym niedzielnych wycieczkowiczów z Brzuchowic do Lwowa.

„Nawet w korytarzu był taki tłok, iż o mało co nie pogniotłem dostojnego staruszka z siwą, lecz pięknie przystrzyżoną brodą. Spojrzał na mnie dobrotliwie i łaskawie jął wypytywać: jak się nazywam, do jakiej szkoły chodzę, czym chciałbym zostać, co czytam itd. »Inspektor jakiś — pomyślałem sobie — radca dworu Dworski, licho go tam wie«. Miałem wówczas trzynaście lat i nie ufałem dobrotliwym starcom, zadającym dziatwie niedyskretne pytania. Nagle staruszek zapytał wręcz: »A wiesz ty, kto ja jestem?«. Nie miałem pojęcia. Lękliwie zaprzeczyłem głową.

»A nie uczyłeś się na pamięć moich wierszy?«.

Ogarnął mnie paniczny strach: a nuż trzeba będzie coś zarecytować. Lecz w okamgnieniu strach ustąpił ciekawości, kto to może być. Myślę, myślę — Maria Konopnicka! — błysnęło mi w mózgu, bo najwięcej wierszy i tzw. »ustępów« w naszych czytankach zawdzięczaliśmy tej poetce. Lecz zdrowy instynkt ostrzegł mnie w porę i powstrzymał od powiedzenia jej nazwiska na głos. Maria Konopnicka bądź co bądź była kobietą, a ten stary pan raczej nie. Więc kto to jest? Myślę, myślę. Oprócz Konopnickiej nie żałowano nam w szkole tasiemcowych poematów Syrokomli.

— Pan Syrokomla? — wybełkotałem rozanielony.

Staruszek spochmurniał. Z jego świętomikołajskich oczu zniknęły ciepłe, dobrotliwe blaski. Tylko jego szkła połyskiwały jak lód.

— Nie! — rzekł surowo. — Zgadnij!

Czułem, że lecę w przepaść, że tonę. Naraz jak deski ratunku uczepiłem się brody, siwej, przystrzyżonej brody i okularów. Już je kiedyś widziałem: widziałem w pismach ilustrowanych, chociaż twarz była bardziej pociągła. To na pewno on!

— Pan Sienkiewicz? — wyszeptałem zaświatowo.

Miły wujaszek przeobraził się teraz w strasznego dziadunia.

— Wstyd coś takiego mówić. Sienkiewicz nie pisze wierszy. A znasz ty wierszyk: Kto ty jesteś? — Polak mały!?

Znam, znam i jednym tchem dopowiadam drugą zwrotkę: »Jaki znak twój? — Orzeł biały«. Jestem uratowany, aczkolwiek w dalszym ciągu nie mam pojęcia, kim jest autor. Lecz on już się udobruchał. Jego próżność, żywo reagująca nawet w tak podeszłym wieku, została już zaspokojona. Nie przypuszczał, iż mogę nie znać jego nazwiska, skoro umiem na pamięć jego sławny utwór.

— Przyjdź do mnie, synku, do Ossolineum — rzekł znów życzliwie — dostaniesz ode mnie książeczkę!

Po przyjeździe do domu natychmiast zajrzałem do wypisów polskich i stwierdziłem, że miałem zaszczyt jechać z Brzuchowic z Władysławem Bełzą. Nigdy go w Ossolineum nie odwiedziłem".

„Straszny dziadunio", który tak wystraszył przyszłego autora Soli ziemi, bynajmniej nie był lwowianinem. Urodził się w Warszawie w 1847 roku. Do Lwowa — przez Pragę — trafił dopiero w 1872 roku, po tym, gdy jako zbyt aktywny polski działacz narodowy wydalony został z zaboru pruskiego.

We Lwowie pracował w redakcji „Gazety Narodowej", redagował też „Towarzysza Pilnych Dzieci". Był współzałożycielem Macierzy Szkolnej i Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza. Zmarł w 1913 roku, pochowano go w alei zasłużonych na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.

Z jego twórczości literackiej najdłużej przetrwały utwory dla dzieci. Rekordy powodzenia pobił Katechizm polskiego dziecka, po raz pierwszy wydany we Lwowie w 1900 roku, potem wielokrotnie wznawiany, a znany również pod tytułem Wyznanie wiary dziecięcia polskiego. Oto on:

— Kto ty jesteś?

— Polak mały.

— Jaki znak twój?

— Orzeł biały.

— Gdzie ty mieszkasz?

— Między swemi.

— W jakim kraju?

— W polskiej ziemi.

— Czem ta ziemia?

— Mą Ojczyzną.

— Czem zdobyta?

— Krwią i blizną.

— Czy ją kochasz?

— Kocham szczerze.

— A w co wierzysz?

— W Polskę wierzę!

— Coś ty dla niej?

— Wdzięczne dziecię.

— Coś jej winien?

— Oddać życie.

Puklerz Mohorta

Подняться наверх