Читать книгу Karma - Malwina Chojnacka - Страница 12

Оглавление

OLA

Pierwsza odpowiedź nadeszła następnego dnia rano. Prawie kompletnie zapomniałam, że założyłam sobie profil na międzynarodowym portalu randkowym. Zaspałam oczywiście. W straszliwym, nerwowym pędzie próbowałam zrobić sobie kawę, bo bez wypicia kawy nie wychodzę do ludzi. Pracuję w prywatnej szkole podstawowej. Pół etatu. Uczę plastyki. No i, pijąc kawę i robiąc sobie oko, przeczytałam kilka wiadomości. Od starszych panów raczej. Od panów szukających erotycznych, szybkich przygód. „Hi baby, hi sweetheart”. Głupoty. Jedna wiadomość była inna. Ciekawsza. Zaczęłam sprawdzać, kto jest autorem, i spóźniłam się na zajęcia. Trzeci raz w tym miesiącu.

Wyleją mnie! To znaczy, nie przedłużą umowy. Jestem tego pewna! Kim jest nauczycielka plastyki w takiej szkole? No bo co to jest za przedmiot, jak stwierdziła pani dyrektor, „michałki” takie jak plastyka, muzyka, WF mają tylko poprawiać średnią ocen. W gabinecie dyrektorki muszę tłumaczyć się z każdej czwórki! Czwórka to potwarz! To absolutny skandal! Akceptowalne są tylko piątki i szóstki. Nienawidzę tej pracy. A dziś rada pedagogiczna!

Siedzę więc na zebraniu i czytam maila od Cleo. Przeszliśmy z czatu na maile. Taki ma pseudonim. Pisze inteligentnie, dowcipnie, lekko flirtuje. Jest inżynierem. Mieszka w Sztokholmie. Prosi o moje zdjęcia i przysyła swoje. Rada pedagogiczna wciąż trwa. Chowam się z telefonem za plecami koleżanki. Wciąż te idiotyczne dywagacje, czy Iksiński powinien mieć dobre czy poprawne zachowanie? Dyrektorka zarządza głosowanie. Otwieram pierwsze zdjęcie Cleo w telefonie. Siedzi przy biurku. Uśmiecha się. Śniada cera. Czarne włosy. Niezbyt przystojny, choć sympatyczny. To Kurd. Urodził się w Iranie. Muzułmanin. Z wrażenia, kompletnie oszołomiona, głosuję i za, i przeciw. Dyrektorka mierzy mnie lodowatym wzrokiem.

– Przepraszam – mówię szybko, gdy wszyscy patrzą na mnie. – Dajmy naszemu uczniowi szansę. Nie skreślajmy go. Nie skreślajmy.

W autobusie cudem udaje mi się znaleźć wolne miejsce. Ludzie stłoczeni jak sardynki. Wyjmuję telefon. Cleo pisze znowu. Wyczuwa moje wahanie. Pyta, czemu nie odpowiadam. Pisze, jak dzięki bardzo, bardzo ciężkiej pracy robi w Szwecji karierę naukową. Nie wiem, czemu mu wierzę?! Jego maile to długie monologi. O życiu w Sztokholmie. O studiach doktoranckich w Anglii. Pisze świetną angielszczyzną. Dowcipnie i ciekawie. Przegapiam swój przystanek.

W domu oczywiście nikt na mnie nie czeka. Prawie pusta lodówka. Na szczęście są jajka. W łazience myję twarz lodowatą wodą. Zastanawiam się, co ja wyprawiam?! Czy tak nisko upadłam, żeby uwodzić facetów w Internecie? Oczywiście nie napisałam Cleo, że mam męża. Przecież nie mam trzynastu lat, tylko czterdzieści. Prawie. I fajne biznesowe plany. Zaoszczędziłam niewielką kwotę dzięki temu, że Patryk płaci za wszystko. Spłaca też kredyt za mieszkanie. Myślałam, że te moje pieniądze będą na in vitro. Teraz wiem, że to nie ma sensu. Właśnie odebrałam wyniki badań. Nie mam rezerwy w jajnikach. Sperma Patryka jest bardzo słaba. Gdybyśmy chcieli zrobić in vitro, to tylko dzięki dawczyni jajeczek i dawcy spermy. I nikłe szanse na donoszenie ciąży. Ta wiadomość spadła na mnie dwa dni temu. Patryk był spokojny. W klinice wciąż patrzył na zegarek. Wciąż gdzieś dzwonił. W samochodzie rzucił na mnie okiem. Zmieniając biegi.

– Mówiłem! – mruknął.

Nie objął mnie. Nie przytulił. Myślę, że był z tego zadowolony Zrobiło mi się zupełnie wszystko jedno, czy mnie zdradza. Podejrzewam, że tak. Klasyczna sytuacja. Młodszy mąż. Robiący karierę. Coraz bardziej obojętny.

Cleo napisał jeszcze raz. Obliczyłam, że w tym tygodniu wysłał mi już dwanaście maili.

Nalewam sobie kieliszek czerwonego wina. Kładę się z laptopem na łóżku. Czytam jego wiadomości. Pisze, że zostawił swoich rodziców i braci w Iranie, że bycie Kurdem nie jest łatwe. Nie mam o tym pojęcia. Nie mam o niczym pojęcia. Czuję, że jest samotny jak ja. Znowu gadamy na czacie. Pyta, czy nie przeszkadza mi, że jest muzułmaninem. Po wypiciu pół butelki wina nie przeszkadza mi absolutnie nic. Prosi, żebym włączyła kamerę w laptopie. O nie! Ostatnie dwie noce przepłakałam. Nie wyglądam dobrze. W szlafroku, rozczochrana, bez makijażu, nie będę nikogo uwodzić przed kamerą. Cleo naprawdę ma na imię Hussain. Siedem lat młodszy. Oczywiście odmładzam się trochę. Świetnie mi się z nim flirtuje. Gdy słyszę zgrzyt klucza w zamku o drugiej w nocy, kończę czat. Gaszę światło.

Cleo pisze od rana. Oczywiście także się nie wyspał. Pracuje w ogromnej, szwedzkiej firmie konstruującej mosty. Dokładnie opisuje, co robi. Sprawdzam go. Wyszukuję profesjonalne portale dla inżynierów. No jest. Jego życiorys. Osiągnięcia zawodowe. I po co mi to?

Dzwoni Wiktoria. Wie, że mam wolny dzień.

– Dziewczyny, wpadnijcie do mnie wieczorem! – zaprasza wesołym głosem. – Wasz pomysł na biznes jest świetny! Wszystko przemyślałam i wchodzę w to!

– Super! – odpowiadam szybko.

Telefon mi wibruje. Cleo się niecierpliwi, bo przerwałam czat.

– Jesteś tam? – upewnia się Wiktoria.

– Jestem! – odpowiadam z udawaną energią.

– O szóstej trzydzieści u mnie! Dziś! Dacie radę? To jedyny dzień, kiedy nie mam zajęć!

– Ja dam radę – potwierdzam i przypominam sobie, że na szóstą umówiłam się z Cleo na czacie. Zwariowałam chyba. Wrzucam telefon do torby. Muszę się ogarnąć. Mam swoje plany! Muszę się skoncentrować, a nie zajmować głupotami!

Karma

Подняться наверх