Читать книгу Karma - Malwina Chojnacka - Страница 13

Оглавление

JUSTYNA

Uwielbiam mieszkanie Wiktorii, urządzone, jak ja to określam, w stylu hippie-bohemian. Kolorowe ściany. Obrazy jej przyjaciół. Pamiątki z podróży. Posążki Buddy. Muszle. Kwiaty w doniczkach. Duże okna. Dużo przestrzeni. I ogromny stół w stylu kolonialnym, a na nim... no, Guido to prawdziwy skarb! Jak ich obserwuję, to skręca mnie z zazdrości. Ale wiem, że Wiktoria długo szukała takiego faceta. Ciepłego, czułego, gotującego wyśmienicie i wpatrzonego w nią jak w najpiękniejsze dzieło sztuki. Wiem, że czasem się kłócą, ale potem, jak on przeprasza...

Dziś też wita mnie, radośnie podśpiewując. Wiktorii jeszcze nie ma. Guido nalewa mi kieliszek chianti. Podsuwa maleńkie przekąski rozpływające się w ustach. Z kuchni słychać rzewne włoskie arie. Wiem, że tam jest okropny bałagan, bo on zawsze bałagani. Jasiek, syn Wiktorii, wita się ze mną pośpiesznie, porywa tacę przekąsek i znika w swoim pokoju. Guido lamentuje w komicznej mieszaninie włoskiego i polskiego.

– No wszystko zabrał! Przecież zaraz będzie kolacja! Ale co tam! – Macha ręką. – Zrobię jeszcze raz!

Wiktoria zjawia się zdyszana, zmęczona, ale roześmiana.

– Moje nogi, cały dzień na nogach, a potem cztery godziny tańca! – Zdejmuje buty i pada na kanapę.

– Nogi... nogi boli, tak? – Guido kręci głową i przynosi jej herbatę. – A mówię, obcasy za długie, za długie!

Siadam obok Wiktorii i pękamy ze śmiechu. Ona kocha obcasy, a potem jęczy, że boli ją kręgosłup, nogi, stopy.

– Gdy obcasy długie, to i nogi długie! – Wiktoria macha nogami i wylewa odrobinę herbaty na kolorowe poduszki. – Czemu Oli jeszcze nie ma? Mamy ważne spotkanie, a ona się spóźnia?

Sprawdzamy telefony. Żadnej wiadomości od naszej wspólniczki. Dzwonię do niej, gdy Guido wnosi talerze z makaronem. Nie odpowiada. Nagrywam się.

– Pewnie utknęła w korkach. – Wiktoria ziewa i wstaje powoli. – Zjedzmy kolację. Guido odgrzeje jej porcję, jak się zjawi. Umieram z głodu.

Ola zjawia się w końcu, spóźniona prawie godzinę. Nie chce nic jeść. Prosi tylko o herbatę.

– A ty co? – Wiktoria kręci głową. – Odchudzasz się? Masz superfigurę! Nie rozumiem, czemu chodzisz w tych szerokich spodniach w kratę! Ile one mają lat?!

– Kto? – Ola odrywa nieprzytomny wzrok od telefonu.

– Spodnie! – Śmieję się. – Kup sobie krótką spódnicę! Takie nogi trzeba pokazywać!

Ola unosi wzrok tylko na moment. Wciąż ten telefon w dłoni.

– Ola! Coś się stało? Z kim tak SMS-ujesz? – Wiktoria unosi brwi.

– Ja was bardzo przepraszam. – Ola robi się czerwona. – To nie SMS-y. To czat. Nic ważnego.

– Na pewno? – Wiktoria kręci głową. – Co się dzieje, Oleńka? Nigdy nie byłaś uzależniona od telefonu.

Ola nagle zaczyna płakać. Robi nam się głupio. Siadamy obok niej.

– Jak nie chcesz, to nie mów! – Wiktoria gładzi dłoń Oli. – Martwimy się.

Uspokaja się powoli.

– Wszystko mi się pieprzy – mówi z trudem. – Wszystko. Te badania... nie mamy szans na dziecko, na in vitro... – Chowa twarz w dłoniach.

– Spokojnie, zawsze są szanse. Polecę ci kilku lekarzy, zajmują się leczeniem par.

Olą wstrząsa szloch. Jej komórka znowu wibruje.

– Odbierz! Może to ważne. – Podaję jej telefon.

– Nie muszę. On poczeka. – Wyciera sobie oczy serwetką.

– Patryk, tak? – upewnia się Wiktoria.

– Nie – odpowiada Ola cicho.

– A kto? – pytamy z Wiktorią jednocześnie.

– Poznałam kogoś... przez Internet. – Jest trochę zawstydzona. – Nie wiem, jak to się stało... taka więź. On naprawdę...

– Zaraz, zaraz! – Wiktoria podskakuje na kanapie. – Poznałaś kogoś przez Internet! Ty?

– Wiem, muszę to skończyć...

Robi się ciekawie. Wiktoria upewnia się, że Guido jest zajęty w kuchni. Nalewa chianti do kieliszków. Chcemy znać każdy szczegół.

Młodszy facet. Inżynier w szwedzkiej firmie. Ale to inna kultura. Inne zwyczaje.

Wiktoria chrząka dyplomatycznie.

– Kurd z Iranu. Ciekawa znajomość.

– Skąd wiesz, że mówi prawdę? – odzywam się cicho.

– A dlaczego mam zakładać, że kłamie? Wydaje mi się, że łączy nas przyjaźń, że mogę mu zaufać, że...

– Ale nie powiedziałaś mu, że masz męża? – Wiktoria kręci głową. – Jaka to przyjaźń, jeżeli kłamiesz. Ola, obudź się, zejdź na ziemię. On szuka żony albo kochanki! Proste. Te miłe słowa na czacie... Miliony facetów tak się zachowują, a wiadomo raczej, czego chcą!

– Ale ty poznałaś Guida w Internecie, tak? I nie był oszustem, seksoholikiem i erotomanem, prawda? – Ola wybucha histerycznie.

– Chcesz mieć kochanka, bo nie układa ci się z mężem? – upewniam się.

– Nie wiem! Nie wiem, czego chcę, i to jest problem!

Przytulamy ją. Guido przynosi tacę z kanapkami. Spogląda na zapłakaną Olę. Kręci głową. O nic nie pyta.

– To ja tiramisu zrobię – szepcze. – Pomaga. Zobaczisz...

Telefon Oli znowu wibruje.

– I on tak codziennie? – Wiktoria kręci głową.

– Codziennie. – Ola wysmarkuje nos w chusteczkę. – Rano życzy mi miłego dnia. Pisze, że pije kawę, że uczy się szwedzkiego, bo chce starać się o szwedzkie obywatelstwo. Że jestem niezwykła, że takiej kobiety nie spotkał, że czeka na moje maile.

– Milutki. Widać ma dużo czasu. A jak wygląda?

– No właśnie! – wykrzykuję. – Zdjęcia! Pokaż zdjęcia!

Ola niezbyt chętnie znajduje jego zdjęcia w telefonie.

– No... sympatyczny – mówię, bo nie za bardzo wiem, co powiedzieć. Nie żeby porażał urodą.

– Wiem, że to wszystko jest potwornie głupie. – Ola wrzuca telefon do torebki. – Przestanę mu odpisywać. Odbija mi.

– A więc pora porozmawiać o naszym biznesie. – Wiktoria otwiera swój laptop. – Moja jedna rada, Oleńka. Bądź ostrożna. Nie znasz go. Nie widziałaś go nigdy w realu, prawda?

Ola jest wyraźnie zawstydzona.

– Nigdy. Nigdy go nie widziałam.

Karma

Подняться наверх