Читать книгу Karma - Malwina Chojnacka - Страница 9

Оглавление

OLA

Powroty do domu są trudne, bo nikt na mnie nie czeka. Marzę, żeby mieć psa, ale Patryk pewnego wieczoru przeprowadził dogłębną analizę. On znika codziennie z domu na jakieś dziesięć godzin, mnie nie ma sześć, siedem. Pies by zwariował. „Na spacery możesz chodzić sama, jeśli tak kochasz spacery. Albo z tymi twoimi przyjaciółkami”.

Wcześniej były rozmowy o dziecku. Pomyśli, że chcę dziecko zastąpić psem. Skrytykuje mnie jak zawsze.

Nie wiem, dlaczego wyszłam za mąż za Patryka. Nie jest specjalnie przystojny. Młodszy o kilka lat. Bardzo leniwy i mało pomysłowy jako kochanek. Pracoholik. Poczucie humoru zerowe. Kiedyś chyba go lubiłam, lubiłam, jak z poważną miną tłumaczył mi zawiłe podatkowe i prawne sprawy, gdy podpisywaliśmy rozdzielność majątkową. Gdy dyskutował godzinami z babką z banku, która udzielała nam kredytu na mieszkanie. Wydawał mi się taki błyskotliwy, mądry, inteligentny. Fakt, że nie czytał w ogóle beletrystyki, tylko książki o prawie gospodarczym. Z drugiej strony stwierdził kiedyś, że wszystkie najważniejsze książki przeczytał, jak miał szesnaście lat, i nie widzi powodu, żeby wracać do Dostojewskiego, Prousta, Kafki. A współczesna literatura jest głupia, a on nie ma czasu na takie idiotyzmy. Ponieważ nie miał czasu, nie wyjechaliśmy w ogóle w podróż poślubną. Nie miał czasu pomagać mi w domu ani przytulić mnie przed snem. Śniadania rano nie jadł wcale. Kawę z braku czasu pił na stojąco. Poznałam jego rodziców miesiąc przed ślubem. Nie byli zachwyceni mną i ogólnie całą sytuacją. Siwy jak gołąbek tata, były prokurator. I gadatliwa, obwieszona złotem mama. Imponująca trwała, powiększająca jej głowę o dwa rozmiary. Emerytowana lekarz pediatra. Rodzina z tradycjami z Gdańska. Starsza siostra Patryka w ciągu czterech lat urodziła troje dzieci. Rodzinny rekord. Te pytania w oczach: „A wy kiedy?”. Mam wtedy ochotę krzyczeć: „A my nigdy!”.

Właściwie to nie mam rodziny. Tylko siostrę mojej mamy, która jest chora na alzheimera i przebywa w bardzo dobrym domu opieki opłacanym przez jej syna, który mieszka od lat w Berlinie. Rozmawiam z nim kilka razy w roku na Skypie. Dużo starszy ode mnie. Zapracowany właściciel firmy transportowej.

Moja mama zmarła, gdy miałam piętnaście lat. Choroba szybko ją zabrała. Trzy miesiące, rak płuc. Bardzo dużo paliła. Dlatego nie cierpię papierosów. Kiedyś zrobiłam Patrykowi awanturę, gdy zapalił przy mnie. A ojciec zmarł z przepracowania. Na serce.

– Co ty robisz w tej łazience? – Patryk puka kolejny raz i słyszę, jak kręci się w przedpokoju.

Łazienka to mój azyl, chociaż zaprojektowana i urządzona przez mojego męża. Czyli biało-czarna szachownica na ścianie. Kabina prysznicowa zamiast wanny. Gdy urządzaliśmy mieszkanie, Patryk był bardzo stanowczy: „Żadnych babskich firanek! Żadnych bibelotów!”. Tylko do sypialni przemyciłam figurki porcelanowe. Kolekcja moich rodziców. Kochali prawdziwą, rzadką porcelanę. Gdy pokazałam Patrykowi sygnatury na porcelanie i gdy sprawdził w Internecie, co oznaczają, przestał się czepiać. Chwalił się przed kolegami naszą kolekcją.

– Ja się muszę ogolić! Przez ciebie się spóźnię! – Patryk wali jak szalony w drzwi łazienki.

Otwieram drzwi i mijam go, nie patrząc mu w oczy.

Zamykam się w sypialni. Odpalam laptop. Nie otwieram już stron dla par starających się o dziecko. Po co? Każde słowo, które tam czytam, boli. Czytam plotki o naszych celebrytach. Ścianki, spuchnięte usta, napęczniałe biusty, parada głupoty. Słyszę, jak Patryk bierze prysznic. Goli się. Wychodzi wieczorem. Nawet nie raczył powiedzieć, dokąd. Przecież wszystkie jego spotkania, nawet te wieczorne, to biznes. Czysty biznes. Nawet gdy pije whiskey z jakimś idiotą w hotelowej restauracji do drugiej w nocy. Zawsze, gdy kogoś poznaje, węszy... Tak, to dobre określenie, mój mąż węszy, wypytuje, sprawdza, czy potencjalny znajomy do czegoś się przyda. Potrafi być czarujący, przemiły.

Nie wspomina, o której wróci. Zamyka drzwi. Spoglądam na zegar. Dziewiąta. I znowu samotny wieczór. Idę do przedpokoju. Zamykam drzwi na zasuwę. Czuję teraz zapach jego wody toaletowej. Wyperfumował się. Może ma kogoś? Może jestem ślepa?

Ukrywam przed Patrykiem, że siwieję. Co miesiąc farbuję włosy na ciemny blond. Teraz w oszklonych drzwiach szafy widzę swoje odbicie. Tragedia. Grube uda. Odrosty. W komputerze szukam zdjęć z wakacji. Przecież pół roku temu nie było jeszcze tak źle. W żółtym bikini, w kolorowym pareo.

Przeglądam strony randkowe. Międzynarodowe. Zakładam profil. Odmładzam się o cztery lata. Wrzucam tylko jedno zdjęcie. Zamazane. Z wakacji. Ciemne okulary. Opalone ramiona. Rozczochrane włosy.

Potem wypijam kieliszek wina. Czekam, czy Patryk zadzwoni. Nie dzwoni. Zasypiam.

Karma

Подняться наверх