Читать книгу Wchodzisz do gry - Milena Wybraniec - Страница 12
21 września 2012 roku, piątek, g. 14:30
ОглавлениеChcę już wysiąść. Sięgam do srebrnej klamki, nie patrzę mu w oczy, ale szorstka dłoń powstrzymuje mnie skutecznie. Nie czuję się dobrze, a tym bardziej przygwożdżona jego nachalnym spojrzeniem nawet do tak miękkiej skóry, jaką teraz czuję pod sobą.
– Świetnie sobie poradziłaś. – W tonie Tomasza nie ma ironii.
– Daj spokój. Zmusiłeś mnie do tego. – Mój wyrzut jest wyjątkowo szczery. – Ale to był pierwszy i ostatni raz. Przecież to twoi przyjaciele.
– Tak, Lidio. Dlatego ci nie przerwałem.
– A trzeba było. Teraz nic od ciebie nie kupią.
Zaśmiał się.
– Mylisz się. Właśnie dzięki tobie podpiszę w tym tygodniu jeden w większych kontraktów w tym roku. Ewie bardzo przypadłaś do gustu. Ujęłaś ją swoją szczerością. To rzadkie w tej branży. Teraz ma pewność, że dotrzymam terminów.
– Ewie? – dziwię się. Cały czas sądziłam, że chodziło o Gustawa.
– Tak. Tu nie chodziło o tę głupią motorówkę ani o omegę na mazurach. – Nadal trzyma moją rękę. – Ta kobieta to prezes największego w Niemczech Holdingu Żeglugi na Renie. Chcą nowych podwykonawców. To są miliardowe kontrakty.
– To ile z tego dostanę? – Nie mam skrupułów, ale wystawił mnie na rzeź bez ostrzeżenia.
– To zależy... – Lisi uśmiech na jego wyrazistej twarzy wygląda wyjątkowo pociągająco, chociaż zaprzeczam temu usilnie. – Zaczekaj – prosi i wysiada z samochodu. Otwiera mi drzwi i czeka aż wysiądę. Manipuluje ludźmi równie dobrze, jak kłamie.
– Muszę już jechać. – W rzędzie samochodów na parkingu odszukuję swoją niebieską perełkę. I chociaż trochę robi mi się lżej.
– Lidio... – staje przy mnie, domykając drzwi. – W tym tygodniu mam naprawdę mało czasu. Czeka mnie kilka wyjazdowych spotkań. Ale co powiesz na kolację w następną sobotę – zawisa nade mną i sępim wzrokiem wpatruje się w moje usta.
– Nie.
– Nie wierzę... – nachyla się i bezceremonialnie mnie całuje. Odsuwam się instynktownie i ruszam do swojego samochodu. – To tylko kolacja... w sobotę.
– Nie chcę. Oddałam ci marynarkę. – Sięgam po klucze w kieszeni kurtki. Rusza za mną.
– Może do tego czasu dowiem się czegoś na temat Darii. – Dobrze wie, jak ma mnie podejść. – Poza tym jest jeszcze kwestia twojej prowizji od kontraktu.
– Tomaszu...
– O ósmej. Przyjadę po ciebie.
– Nie wiem.
– Wiesz.