Читать книгу Oddech - Monika Jaruzelska - Страница 15

Oblubieniec

Оглавление

Kiedy byłam mała, czasem mama zabierała mnie do swojej krawcowej. Było to gdzieś w pobliżu centrum. W każdym razie pamiętam dobrze ten szereg starych kamienic łączących się od frontu, z zadbanymi fasadami i paradnymi wejściami dla państwa. Od wewnątrz kamienice prezentowały się już gorzej: podwórka studnie z wejściem dla służby, czyli na tak zwane „kuchenne schody”. Znowu mi się kojarzy to ze słowami piosenki (jakieś natręctwo chyba):

Tu żadnej pory roku oprócz zimy nie ma

obcy mur z obcym murem graniczy

na łodyżce podwórka więdnie lniany kwiatek nieba[9].

W jednej z takich kamienic znajdował się zakład krawiecki pani, której nazwiska już nie pamiętam. Nie przepadałam za wizytami u niej. Ale potrzeba bliskości mamy i uczestnictwa w jej życiu była silniejsza. U krawcowej pachniało tkaninami, pewnie to była naftalina lub suszona roślina nazywana bagnem, która też podobno chroni przed namolnością moli. Krawcowa trzymała szpilki w zaciśniętych zębach i patrzyła na swoje dzieło w lustrze. Mama też patrzyła w lustro, w przymierzanej kreacji odwracając się miękko to w jedną, to w drugą stronę, z baletowo wygiętą szyją. Pewnego razu, gdy przymiarki trwały zbyt długo, znudzona wyszłam na podwórko. W pierwszej chwili poczułam charakterystyczną woń, która kojarzy się z dzikimi kotami i pijakami, do tego stęchliznę murów, do których nigdy nie dociera słońce. Nagle spostrzegłam coś, co niemalże powaliło mnie z nóg. Przy lichym krzaczku bzu na samym środku ciemnego podwórka stała kapliczka. Umajona sztucznymi kwiatami z kolorowej gąbki i drutu, takimi, jakie widywało się dawniej na jarmarcznych strzelnicach. Pomiędzy tymi kwiatami zobaczyłam czyjś portret. Mężczyznę o niezwykłej urodzie, o łagodnym, czułym, niemalże kobiecym spojrzeniu. Tkliwość jego oczu i serce, z którego biły namalowane promienie światła, wywołały we mnie takie wzruszenie, że do dzisiaj nie potrafię go opisać. Stałam tam jak wryta, zapatrzona w kiczowaty obrazek i nie wiedziałam, co zrobić ze swoimi uczuciami. Na wszelki wypadek zakochałam się.


9 Kantata, słowa Jan Zych, muzyka Jan Kanty Pawluśkiewicz, wykonanie Marek Grechuta.

Oddech

Подняться наверх