Читать книгу Niszcz powiedziała - Piotr Rogoża - Страница 10

I
CZARNY ANIOŁEK
7

Оглавление

Leżę na łóżku w ubraniu. Włączone światło kłuje w oczy, deszcz bębni głośno o uchylone okno. Nabieram do płuc powietrza i powolutku wypuszczam. Czuję w ustach paskudny posmak, do tego okropnie zdrętwiała mi ręka. Zbieram się w sobie i wstaję, omal nie upadam. Chryste, jeszcze jestem pijany.

Muszę się dobrze skupić, żeby sobie przypomnieć, jak dostałem się do mieszkania. Ostatecznie to chyba accountka Monika zamówiła mi taksówkę, na pewno próbowałem zrobić to sam, ale bezskutecznie. Sięgam po telefon, leży na szafce przy łóżku. Ostatnie połączenie wykonywałem przed czwartą. ECO Taxi. Z niepokojem przeglądam listę wybieranych numerów – na szczęście nie próbowałem dzwonić do Eweliny. Nie wysłałem też nikomu esemesów, nie pisałem na Messengerze, nie robiłem żadnych durnych zdjęć.

Przez godzinę doprowadzam się do porządku. Piję wodę, łykam magnez, jem jajecznicę. Żołądek pulsuje bólem, jakbym wczoraj zamiast piwa i wódki wlewał w siebie wrzącą lawę.

Otwieram laptopa, wchodzę na Facebooka. Widzę, że zostałem otagowany na kilku zdjęciach – jak się okazuje, niewyraźnych i zbyt ciemnych. Wczorajsza nasiadówa Cremè de la Creation wygląda jak spotkanie klubu dyskusyjnego, do którego przyjmowani są wyłącznie ludzie nudni i nieciekawi. Fotorelacja z konwersacji prowadzonych w różnym stadium upojenia, najmniej efektowne obrazki w historii mediów społecznościowych. Kurtuazyjnie lajkuję je wszystkie.

Jakby zwabiona moją aktywnością, zaraz odzywa się Dorota.


Jak tam, głowa na swoim miejscu? :)

Bywało lepiej.

No tak. Wczoraj z Dawidem naprawdę popłynęliście, ty to jeszcze, ale szefo zalał się naprawdę do odcięcia.

Tak było.

Na koniec bałam się, czy nic mu się nie stało. Bełkotał już nie jak pijany, tylko jak człowiek po wylewie. Odstawiłam go pod same drzwi, ledwo dałam radę.

Przechodzi trudny czas.

Oj tak. Ty dotarłeś bezpiecznie do domu?

Dzięki, jakoś się udało.


Przez chwilę się waham, ale jednak pytam:


Straszne głupoty wczoraj gadałem?


Emotikonka szczerzy się w radosnym uśmiechu. Po niej pojawia się wiadomość:


No, nasłuchałam się trochę o tej Ewelinie, ale nie narzekam, sama chciałam. Straszna z niej suka. Za to jej siostra musi być super. Gośka, nie?

No, Gośka. Przepraszam.

Spoko, Sajmon, widać, że musiałeś się wygadać.


Nie bardzo pamiętam, co dokładnie mówiłem. No ale co mogłem mówić? Przez chwilę milczymy oboje, wreszcie Dorota zmienia temat.


Kojarzysz newsy o tej zaginionej dziewczynie, Joli Kaczmarek?


Wysyła mi link do artykułu, który czytałem wczoraj.


Kojarzę.

To starsza siostra mojej koleżanki z roku, Beaty. Mieszkały razem od niedawna. Jola dopiero co się rozwiodła, zaczynała życie od nowa.

Masakra.

Beata wariuje, ich rodzice wariują.

Nie dziwię się.


Z ciekawości szukam jej na Facebooku. Znalezienie tej konkretnej Joli Kaczmarek chwilę zajmuje, ale udaje się, rozpoznaję od razu – to jej zdjęcie profilowe wykorzystano w artykule. Profil jest zamknięty, mogę zobaczyć tylko podobne do siebie profilówki i kilka zdjęć w tle: czarno-białych, pseudoartystycznych kadrów. Zdjęcie, które zna już pewnie cała Polska, zostało zamieszczone w lipcu i zebrało osiemdziesiąt dwa lajki.


Mam nadzieję, że odnajdzie się cała i zdrowa.


Jej facebookowy profil nazywa się yolandi.kaczka. Ciekawe, czy ma też konto na Instagramie. Szukam użytkownika o takiej nazwie – i bingo, okazuje się, że yolandi.kaczka prowadzi także insta. Tu dla odmiany profil jest otwarty. Założyła go rok temu, doczekała się niecałej setki followersów, opublikowała sześćdziesiąt zdjęć. Selfie, zdjęcia jedzenia, miejska architektura, standardowa instagramowa zupa, przyprawiona najbardziej oczywistymi hasztagami. Konto, jakich na Instagramie tysiące. Patrzę na ostatnie opublikowane zdjęcie. Jola uśmiecha się melancholijnie do swojego iPhone’a na tle okna, za oknem pada deszcz, filtr oblewa kadr ciepłą sepią. Podpis – Like tears in rain, hasztagi: #jesień, #autumn, #październik, #october, #warszawa, #warsaw, #polishgirl. Opublikowała je tydzień temu, a więc tuż przed zaginięciem.

A jeśli jednak nie odnajdzie się żywa, jeśli jej zwłoki zostaną wyłowione wiosną z Wisły? Pozostaną zdjęcia na Instagramie, zbiór chwil oprawionych w ramki banalnych tagów.

Właśnie tak, dziewczyno. Właśnie tak. Wszystkie te chwile znikną w czasie jak łzy na deszczu.

Dorota znika z Messengera. Sprawdzam pocztę. Na LinkedIn od wczoraj czeka zaproszenie od Anny Zofii Karwińskiej z firmy Regnum Lucidum. Akceptuję w ciemno. Loguję się na portal – jak się okazuje, Karwińska wysłała mi tam również bezpośrednią wiadomość.


Dzień dobry, Szymonie, reprezentuję firmę Regnum Lucidum. Jesteśmy stosunkowo młodą, ale bardzo ambitną agencją marketingową. Aktualnie prowadzimy rekrutację na stanowisko copywritera. Twoje doświadczenie zawodowe pozwala przypuszczać, że szukamy właśnie Ciebie. Jeśli byłbyś zainteresowany zmianą pracy i dołączeniem do zespołu zajmującego się ciekawymi, niestandardowymi projektami, bardzo proszę o przesłanie CV na adres anna@regnumlucidum.com. Super, gdybyś w treści mejla zawarł swoje oczekiwania finansowe. Pozdrawiam serdecznie, Anna Karwińska


Ze zdjęcia profilowego patrzy na mnie poważna kobieta, starsza o kilka lat. Jest senior project managerem, ma tyle pozytywnych referencji, że trzeba przewijać stronę.

Czyżby raz w życiu uśmiechnęło się do mnie szczęście? Jeszcze dobrze nie wytrzeźwiałem po pożegnaniu z Cremè, a tu proszę.

Regnum Lucidum. Nie kojarzę tej agencji, Google też podpowiada niewiele. Ich strona internetowa jest bardzo prosta, wygląda raczej jak tymczasowa makieta. Nie chwalą się żadnym dużym klientem, nie udostępniają portfolio, oferta opisana jest zdawkowo. Adres aleja Niepodległości, więc najpewniej biuro znajduje się w wynajętym mieszkaniu.

Entuzjazm zaraz opada – jeśli zażyczę sobie kwoty zbliżonej do tej, którą zarabiałem teraz u Dawida, prawdopodobnie zrezygnują. Regnum Lucidum raczej nie wygląda na gracza dysponującego dużym budżetem. Dobrze, że od razu pytają o oczekiwania, pewnie oszczędzimy sobie sporo czasu.

Piszę do Doroty:


Słyszałaś kiedyś o agencji Regnum Lucidum? Dostałem od nich ofertę pracy.


Ale Doroty nie ma już przy komputerze.

Postanawiam, że mimo wszystko wyślę CV. Nic nie ryzykuję, może na przykład dogadam się z nimi na stałe zlecenia? Wstaję od komputera.

Odpiszę im jeszcze dzisiaj. Ale najpierw sobie poleżę.

Niszcz powiedziała

Подняться наверх