Читать книгу Niszcz powiedziała - Piotr Rogoża - Страница 18
I
CZARNY ANIOŁEK
15
ОглавлениеPrzed miliardami lat dochodzi do podziału pierwszej komórki i odtąd jest już tylko gorzej. Ani się obejrzeć, a życie rozlewa się w ciepłych wodach praoceanu. Któreś z tych nieświadomych żyjątek, mieszkańców młodej Ziemi, to mój praprzodek. Widzę go, przysięgam, że widzę, jak prowadzi swój nieskomplikowany żywot prokarionta. Wyobrażam sobie, ile wysiłku kosztuje go przekształcanie w mitochondrium pokarmu w energię. Doceniam brawurę, gdy za wszelką cenę dąży do podziału, bo gatunek musi trwać – to przecież nadrzędny cel organizmu, jedyny sens jego istnienia. Praprzodek ewoluuje, może się wydawać, że dopiero co wykształcił najprostsze organelle, a tu proszę, już ma strunę, już kręgosłup. Odradza się w coraz to bardziej złożonej formie. Sztafeta pokoleń wychodzi cało z kosmicznych katastrof. O, patrzcie go tylko, skurczybyka, już wypełza na ląd. Nie każdy dotarł tak daleko. Nie zliczę, ilu dramatów udaje się uniknąć, jak wiele razy ciągłość naszego rodu staje pod poważnym znakiem zapytania – zawsze jednak samiec znajduje odpowiednią samicę i zapładnia ją w porę, zanim odejdzie w nicość. Rodzą się kolejne młode. Wokół wybuchają wulkany, asteroidy kaleczą skórę Ziemi. Przodkowie porastają włosiem, wreszcie przyjmują postawę wyprostowaną. Planetę skuwa lód. Świszczą rzucone kamienie, śmigają strzały i włócznie. Ile pocisków mierzy w serca moich przodków? Ale chybiają, jakimś cudem. Aż trudno sobie wyobrazić takie nagromadzenie szczęśliwych przypadków, wydaje się nieprawdopodobne, aby wychodzić z takich opresji – a jednak. Teraz śmiga ołów, płonie ziemia i niebo płonie. A sztafeta trwa, nieprzerwanie od setek milionów pokoleń. Aż tu nagle, nie wiadomo kiedy – pałeczka trafia w moją dłoń.
Gdyby przodkowie, zaczynając od moich rodziców, a kończąc na czcigodnym pradziadku pierwotniaku, ustawili się kolejno pod oknem, końca tego szeregu nie dostrzegłbym nawet z wysokości dwunastego piętra.
Widzę ich, jak tak stoją, nieruchomi w ciemności. Wpatrują się w moje okno. Kiwam głową.
– I na chuj wam to było?
Piwo się kończy. Wszystko się kończy. Ruszyłbym się do sklepu po więcej, ale skrajnie nie chce mi się wychodzić z mieszkania. To mój prywatny test na uzależnienie. Gdybym pisał autobiografię, mógłbym ją zatytułować Zbyt leniwy na alkoholika.
Siadam do komputera, przeglądam newsy. Na świecie ani w kraju nie wydarzyło się nic godnego większej uwagi, więc internet wciąż żyje zaginięciami Joli Kaczmarek i Eweliny. Praktycznie nie pojawiają się żadne nowe fakty. Rzecznik policji rzuca tylko mediom zdawkowe zdania, rodziny nie chcą w ogóle wypowiadać się publicznie. Ale ludziom to nie przeszkadza, prowadzą własne dochodzenie, sugerują rozmaite wątki. Zawsze mnie fascynowało, skąd biorą na to czas i energię. Jak bardzo beznadziejny trzeba wieść żywot, żeby wklepywać komentarze pod artykułami online, angażować się w jakieś piętrowe polemiki? Po spotkaniu z Jankiem powinienem zająć się czymś innym, ale nie mogę przestać czytać komentarzy. Dla internautów to oczywiste, że sprawy łączą się ze sobą. Ktoś rzekomo widział Jolę w Berlinie, ktoś inny Ewelinę na dworcu kolejowym w Gdyni. Dziewczyny mogły zostać porwane i sprzedane do luksusowych burdeli. Ktoś podaje link do artykułu z norweskiego portalu, tam również niedawno zaginęła młoda dziewczyna. To nie może być przypadek. Typ o nicku iamtheonewhoknocks79 w bardzo obszernym, za to ubogim w znaki interpunkcyjne komentarzu sugeruje, że za wieloma niewyjaśnionymi zaginięciami młodych ludzi w ostatnich latach stoją Rothschildowie, to na ich polecenie wynajęci siepacze porywają zdrową młodzież, aby stale uzupełniać prywatne banki organów na przeszczepy. Ktoś inny jest pewien, że nieraz widywał Ewelinę w Luzztrach, w towarzystwie mocno szemranym.
Przecież to widać na pierwszy rzut oka że takie jak ona najmocniej to lubią hajs i koks :) no a jak się lubi hajs i koks i ma się ładną buźkę to się czasem znika. Jakoś zawsze znikają takie lale z klubów dla bogatych a nie normalne dziewczyny.
Patrzę na to jej zdjęcie, próbuję wejrzeć głęboko w martwe piksele oczu. Może i racja. Widzisz, Ewelinko, mieszkałem z tobą, budziłem się obok, śniadania razem jedliśmy, a cię nie poznałem. To anonim z internetu od razu się na tobie poznał.
Skrolluję dalej.
A może warto przyjrzeć się ich chłopakom, obecnym, byłym? Czemu nikt o tym nie wspomina? W 90% zabójstw sprawcami są bliskie osoby.
Z jakiegoś powodu tę wypowiedź czyta w mojej głowie kretyn Pietruszyński. Kimkolwiek jesteś, adriano.wlkp, grzecznie proszę: wy-pier-da-laj. Łatwo, zbyt łatwo przychodzi mi wyobrażenie sobie newsa o konieczności zbadania nowego wątku, wątku tajemniczego Szymona P., byłego chłopaka zaginionej. Rozstali się niedawno, to ona odeszła od niego. Detektyw Rutkowski podczas zwołanej naprędce konferencji ogłasza, że to wyłącznie jego starania doprowadziły do aresztowania podejrzanego. Z zeznań świadków, w tym Jana Pietruszyńskiego, kolegi z pracy zaginionej, wynika, że Szymon P. niejednokrotnie twierdził pod wpływem alkoholu, iż zamorduje Ewelinę Kuliczkę. ZABÓJSTWO Z MIŁOŚCI? – pyta „Super Express”. ZABIŁ, BO ODESZŁA! – wyrokuje „Fakt”. Zatrzymany nie przyznaje się do winy, ale też nie ma żadnego mocnego alibi: twierdzi, że feralnej nocy pił piwo i grał na konsoli.
Stop. Wystarczy. Odruchowo otwieram systemowy kalendarz, liczę dni. Jeśli się nie mylę, Ewelina zaginęła tej nocy, gdy z ludźmi z Cremè de la Creation robiliśmy chlew w Fortyfikacji. Śmieję się sam z siebie, ale skłamałbym, twierdząc, że w ogóle nie poczułem ulgi.
W kolejnym komentarzu ktoś nawołuje, żeby przestać ferować wyroki, a zamiast tego pomodlić się w intencji szczęśliwego odnalezienia się zaginionych.
To musi być straszna próba także dla bliskich tych biednych dziewczyn, ludzie, miejcie chociaż trochę przyzwoitości.
O, temu apelowi mogę przyklasnąć.
Jest jeszcze dość wcześnie. Wstaję od komputera, idę do przedpokoju, wiążę buty, zakładam kurtkę. Pieprzyć to wszystko. Jednak potrzebuję więcej alkoholu.
Zjeżdżam windą. Niedaleko jest Żabka, ruszam w jej stronę, przypominam sobie, że trwa promocja na whisky. Ciąży mi to milczące spojrzenie niezliczonych przodków; muszą być mną straszliwie rozczarowani.