Читать книгу Niszcz powiedziała - Piotr Rogoża - Страница 13
I
CZARNY ANIOŁEK
10
ОглавлениеSłowa, które właśnie usłyszałem, nie chcą wybrzmieć, odbijają się echem od ścian wnętrza głowy, stają się tylko zwielokrotnionym, pozbawionym sensu rykiem. Muszę przystanąć, nabrać w płuca zimnego powietrza. Ciężar zakupów w plecaku nagle ciągnie ku ziemi, ledwo utrzymuję równowagę. Dobry Boże.
– Jeszcze raz, spokojnie – mówię.
W słuchawce Gośka ledwo powstrzymuje szloch.
– No, mówię ci, Szymek. Ewel zaginęła. Nie ma z nią kontaktu od piątku.
– Nie pokłóciłyście się o nic?
– Proszę cię. Dzwoniłam ja, ojciec dzwonił, matka też wydzwania… Nic, wyłączony telefon, nie oddzwania, nie odpisuje na esemesy.
Podnoszę wzrok ku niebu. Chmury kłębią się coraz gęstsze, za chwilę znowu lunie deszcz. Warszawa pachnie gnijącymi liśćmi.
– Wiesz, że nie mam z nią żadnego kontaktu, nie pomogę, choćbym…
– Choćbyś chciał – kończy za mnie. – Wiem, Szymek. Słuchaj…
Słyszę moment wahania.
– Aha?
– Nie masz pomysłu, do kogo ona mogła się od ciebie wyprowadzić? Z kim zamieszkała?
A więc Gośka nie wie. Nie dziwi mnie to w ogóle.
– Niestety. Nie mam pojęcia, z kim się spotykała. Raz przyprowadziła jakichś kretynów z pracy na imprezę, ale nawet nie pamiętam ich imion. Mogę spróbować podpytać Kamila, to ziomek, który pomógł załatwić dla niej robotę. Tak podejrzewam, ale nie mam pewności. Zresztą rudy sam się do was nie zgłosił?
– Nie. Nie udało nam się dotąd ustalić, kto to jest. Popytaj, Szymek, proszę.
– Pisałaś do niej na fejsie?
– Na fejsie, WhatsAppie, wszędzie. Nawet nie wyświetliła żadnej wiadomości.
– Mnie wszędzie poblokowała.
– Wiem, to znaczy domyślam się… Wiem, jaka ona jest.
W słuchawce zapada cisza.
– Wszystko będzie dobrze – mówię.
Gośka się rozkleja.
– Wszędzie teraz pokazują tę zaginioną dziewczynę z Warszawy – mówi z trudem. – Sam rozumiesz.
– Rozumiem. Tak jak mówię, zadzwonię do Kamila, ale bardziej chyba nie jestem w stanie pomóc. Zobaczysz, ona zaraz się znajdzie. Może nie ma teraz netu w chacie, a telefon jej ukradli i nie pomyślała, żeby się do was odezwać… Siedzą sobie we dwoje i nawet nie wiedzą, że panikujecie.
– To nie w jej stylu, Szymek. – Szlocha. – Zawsze mówiła, gdzie jest.
Gryzę się w język.
– Gosia, jak mówię. Zrobię, co w mojej mocy.
Pociąga nosem.
– Dzięki, Szymek. Kochany jesteś.
– Trzymaj się mocno, młoda. Będzie dobrze.
Rozłącza się. Stoję bez sensu pośrodku chodnika z telefonem w ręce. Ekran gaśnie. Zastanawiam się, co właściwie mogło się stać. Zastanawiam się, co właściwie powinienem poczuć.
Bo nie czuję zupełnie nic.
Do mieszkania mam już dosłownie parę kroków, pokonuję je sam nie wiem kiedy. Odruchowo wklepuję kod do domofonu. Winda czeka na parterze, wsiadam, wybieram piętro, kabina niechętnie rusza. Otwieram drzwi do mojej pustelni, zdejmuję plecak, zdejmuję buty, rozbieram się. Wypakowuję zakupy, chowam jedzenie do lodówki.
Wyjmuję telefon, wybieram numer, pod który dzwoniłem w ostatnich miesiącach niezliczoną ilość razy.
Abonent nie odpowiada albo ma wyłączony telefon, uprzejmie informuje automat.
Kiwam głową. Staję w oknie, patrzę na świat z wysokości dwunastego piętra. Zapada zmierzch.
* * *
Dwa miesiące temu szalałbym, rwał włosy z głowy i dzwonił po znajomych, żeby zorganizowali mi jakieś leki na uspokojenie. Dwa tygodnie temu poczułbym prymitywną, okrutną satysfakcję. A teraz, choć szukam w sobie bardzo głęboko, nie znajduję żadnych emocji.
Włączam laptopa, wchodzę na gazetę.pl. Przewijam stronę główną wiadomości lokalnych. Widzę to, czego się spodziewałem.
Ewelina spogląda ze zdjęcia, które znam doskonale – bo sam je zrobiłem. Nie potrafię robić zdjęć, portretów w szczególności, ale ta fotka mi się udała, jakimś cudem uchwyciłem lekko ironiczny półuśmiech, w którym wiosną zakochałem się bez pamięci. Nie tak dawno na myśl o tym, że będę go widywał codziennie, czułem szczęście. Dopiero co pogodziłem się z myślą, że nie zobaczę go już nigdy.
WIDZIAŁEŚ JĄ? ZAGINĘŁA 27-LETNIA EWELINA KULICZKA, alarmuje nagłówek. Poniżej link prowadzi do artykułu Kolejne zaginięcie młodej kobiety w Warszawie.
Nie klikam w żaden z nich. Nie chcę wiedzieć, skąd wracała, z kim widziano ją po raz ostatni. Nie mam też ochoty czytać chamskich komentarzy, jakie na pewno zdążyły pojawić się pod tekstem.
To zapewne skrajnie małostkowe i mam tego pełną świadomość, ale jakaś część mnie cieszy się, że to już nie moja sprawa, nie mój powód do zmartwienia. Szkoda mi Gośki, nawet nie próbuję sobie wyobrażać, jak mocno młoda musi przeżywać zaginięcie siostry.
Jeszcze przez chwilę patrzę na to zdjęcie. Niedawno miałem je ustawione jako tapetę w telefonie. Oczy Eweliny są ciemne, ciemniejsze niż w rzeczywistości. Martwe piksele, tunele donikąd.
Idę do kuchni, wyjmuję z lodówki piwo. Znów zatrzymuję się w oknie. Warszawa rozbłyska już światłami.
Ciekawe, dokąd pojechała wtedy, tamtego wieczoru, z pociesznym idiotą i rudym cwaniaczkiem. Zamieszkała z nim, od razu to wyczułem, ciekawe tylko gdzie, w której części miasta. Może widzę stąd jego okno? Może gnojek stoi w nim i wypatruje Eweliny, cały oszalały z niepokoju? A może wypatruje kogoś zupełnie innego?
Jeśli nie skontaktował się z rodziną Eweliny do tej pory, teraz nie będzie już miał wyjścia. Pewnie czeka go przesłuchanie. Pewnie nie spał całą noc.
Dobrze ci tak, chujku rudy, jakkolwiek masz na imię. Dobrze ci tak. Może myślisz teraz o mnie i szczerze żałujesz, że to ty stałeś się częścią tej historii?
Unoszę piwo. Mam nadzieję, że twoja dziewczyna jednak się odnajdzie, nie życzę jej źle. Tobie też nie. Ale nie mam nic przeciwko temu, żebyś z nerwów nie przespał kolejnych nocy.
Widzę w szybie swoje odbicie na tle rozedrganego w deszczu miasta. Uśmiecham się.
A jednak coś czuję. Czuję się dobrze, tak po prostu. Wiem, że nie powinienem, ale nie potrafię z tym walczyć, nawet nie zamierzam próbować. Staram się tylko nie napawać tym uczuciem. Nie wypada, Szymon. Nie wolno. Mówię na głos:
– Zachowaj choć trochę godności.