Читать книгу Czas dobiega końca - Przemysław Słowiński - Страница 11

Wernyhora (rok 1766)?

Оглавление

Wędrowny starzec, legendarny wieszcz kozacki i ukraiński XVIII-wieczny lirnik Wernyhora – choćby poprzez obraz Jana Matejki, na którym w natchnionej pozie, gdzieś na stepie wypowiada wróżby przy księżycu, czy też uwieczniony w Weselu Stanisława Wyspiańskiego – stał się jedną z najbardziej znanych postaci naszej mitologii. Do dziś między naukowcami różnych specjalności trwają polemiki, czy istniał naprawdę, czy był tylko wymysłem poetów.

Tak czy inaczej jego proroctwo jest jednym z najsławniejszych, jakie przekazywano sobie w Polsce z ust do ust, z rąk do rąk, przepisywano skrzętnie w wiekach niewoli. Przepowiednie Wernyhory o rozbiorach Rzeczypospolitej i jej późniejszym odrodzeniu ożywiały wyobraźnię romantycznych poetów, takich jak Juliusz Słowacki (Wernyhora jako „Pan-Dziad z lirą” w Śnie srebrnym Salomei czy Seweryn Goszczyński.

Od dawna krążące liczne wersje przepowiedni wzbudzały – i wzbudzają do dziś – ogromne zainteresowanie historyków. Janusz Tazbir6, omawiając jedną z najstarszych (tak zwaną redakcję krakowską), powstałą przypuszczalnie w 1809 roku, pisze, że jest w niej mowa o konfederacji barskiej i pierwszym rozbiorze, następnie o targowicy, wojnie z Rosją w 1792 roku, o powstaniu kościuszkowskim oraz jego klęsce i trzecim rozbiorze. Nierozpoznany autor uwzględnił również utworzenie w 1807 roku Księstwa Warszawskiego. Zdaniem profesora Tazbira po dziś dzień nie spełniły się końcowe fragmenty „Przepowiedni Mojsjeja Wernyhory z 1766 roku”. A brzmią one następująco: „Przyłączy się do Polaków Turczyn i Anglik, zawalą Dniepr trupami moskiewskimi i zajdą daleko w kraj. Polski kraj cały zostanie w swoich granicach [oczywiście tych z 1772 r.] za pomocą Turka i angielskiego króla”.

Według powszechnych przekonań Wernyhora miał pobić matkę i zamordować dwóch (lub jednego) z braci za popieranie bądź przyłączenie się do hajdamaczyzny. Przywędrował z Zaporoża do Makiedonu w powiecie kaniowskim na prawobrzeżu Dniepru. Jego prawdopodobne imię brzmiało Mosij, czyli Mojżesz. Ścigany przez hajdamaków osiadł na wyspie oblanej wodami rzeki Rosi w pobliżu Korsunia, gdzie zmarł około 1770 roku. Na tych objętych w historii konfederacją barską terenach mogły skonkretyzować się zamiary polskiej szlachty, szukającej w folklorze ratunku dla dotkniętej rozbiorami Polski.

Hajdamaczyzna – zbrojny ruch chłopów i Kozaków oraz chłopów ukraińskich przeciw szlachcie polskiej, Kościołowi rzymskokatolickiemu, mieszczanom i Żydom w XVIII wieku. (Tur. hajdamak – napadać, grabić, rabować). Łączył zwykły bandytyzm z hasłami przywrócenia wolności kozackich, obrony prawosławia oraz usunięcia Polaków i Żydów z ziem ukraińskich. Objął wielkie obszary Ukrainy (kilkunastoosobowe watahy, które, działając w sprzyjających warunkach naturalnych, znikały po napadach bez śladu). Ruch odżywał w okresie niepokojów i wojen; najkrwawszy w okresie koliszczyzny w 1768 roku. Ostatnie wystąpienie miało miejsce w roku 1789. Hajdamaczyzna zajmuje szczególne miejsce w ukraińskiej świadomości narodowej i literaturze (Taras Szewczenko) jako przejaw oporu plebejskiego przeciwko obcemu panowaniu oraz dążenia do stworzenia autonomicznej jednostki organizacyjnej, jednolitej pod względem narodowościowym i religijnym.

„Wernyhora, sławny wieszcz ukraiński, według jednych był chłopem ze wsi Makiedan niedaleko Bohusławia, wedle drugich szlachcicem polskim – twierdzi Zofia Wójcicka. – To pewne, że za młodu opuścił dom rodzicielski i udał się na Zaporoże, a po długich latach, dopiero w roku 1760, wrócił w strony rodzinne i żył bardzo dobrze ze szlachtą. Po zawiązaniu się konfederacji barskiej zachęcał wszystkich, żeby przystępowali do niej; a kiedy we trzy miesiące później, w dzień S. Makoweja 1768 zaczęła się rzeź humańska, najgorliwiej osłaniał szlachtę i wykrywał zdrady moskiewskie. Umarł 1769 czy 1770, we wsi Parchomówce na Ukrainie (…)”.

Drugim, poza folklorem, ważnym źródłem wiedzy o Wernyhorze są zapiski Kajetana Rzepeckiego7, spotykającego w swojej wędrówce po Ukrainie w latach 1818–1820 ślady ludowego wieszcza.

Trzecie świadectwo zainteresowania Wernyhorą na Kresach Wschodnich pochodzi z XX wieku. Jest nim Pamiętnik Marii Bobrzyńskiej oddany 20 lipca 1958 roku na własność Bibliotece Ossolineum we Wrocławiu. Bobrzyńska była córką Kornela Paygerta, ziemianina z Podola, i Emilii z Bohdanów, hospodarów mołdawskich. Za młodu, żyjąc wśród kresowej szlachty, widziała dwory z cennymi archiwami, bibliotekami i galeriami obrazów. Korzystając z różnych przekazów przyswoiła sobie romantyczny mit Wernyhory:

„Wernyhora urodził się w Dmytrykówce, gdzie modlił się w sadzie pod dużą jabłonią i pod tysiącletnim dębem. Był to wieszcz w siermiędze kozaczej. Położenie tej miejscowości było piękne. W środku płynął strumyk, a w stawach poiło się bydło. Wieś miała liczne ogrody warzywne, sady, bydło, konie, owce i świnie, dostatek wszystkiego. Futor był wolny, nie płacił podatków, podlegał tylko atamanowi, a ten sołtysowi i dwom jego zastępcom, którzy znów podlegali assawule, a ten watażce, ten znów hetmanowi, którym był wówczas graf Płatow zwany Kutuzow-Smoleński i władzę miał nad koszami dońskimi i zaporoskimi”.

Rzepecki pisze z kolei, że dotarł do Dmytryjewki i położonej niedaleko tego miasteczka wsi Dmytrykówka, gdzie ludzie pokazywali mu miejsce urodzenia Wernyhory, tysiącletni dąb i ogromną jabłoń, pod którą się modlił.

Stanisław Makowski napisał, że miejscowość o nazwie Dmytrykówka nie została dotąd zlokalizowana, tymczasem w Pamiętniku Bobrzyńskiej czytamy, iż „w Korsuniu przechowywano przepowiednie Wernyhory (…) byłego Kozaka zaporoskiego, rodem ze wsi Dmytrykówki, nad rzeką Samorą [poprawnie Samarą] koło Pawłogorodu”.

„Bobrzyńska nazywa Wernyhorę wieszczem w siermiędze kozaczej lub, jak w wielu źródłach, wprost Kozakiem – pisze Zofia Wójcicka. – Kozak nie miał narodowości ani sygnatury społecznej, nie wpisał się zdecydowanie w wyznanie ani w określony organizm państwowy, uosabiał rycerzy wolności, mógł zatem, stosownie do jej asymilacyjnych wyobrażeń, służyć idei zgodnego współżycia różnych narodów na Kresach, ale także interesom rozbieżnym, tak jak kozactwo, element dyspozycyjny, nieprzewidywalny w sympatiach dla ościennych władców.

Kiedy śledzimy rozmowy Rzepeckiego z popami prawosławnej Cerkwi (wskazywano ich widocznie jako dobrych informatorów), można zauważyć manipulowanie postacią Kozaka Wernyhory. Pop Nehrebecki w Dmytrykówce powiedział: «Wśród zeszłego wieku zjawił się tu właśnie w tym futorze człowiek obdarzony wielkim rozsądkiem, powagą i szlachetnością (…), miał ducha wieszczego, opowiadał różne rzeczy i odgadywał przyszłość». Zwrot «zjawił się» odsyła do przywędrowania nie wiadomo skąd lub do pojawienia się na świecie, czyli faktu urodzenia.

W Daszowie nad Sobem pop Strachota Zawieruszny, w szerokiej opinii przyjaciel Wernyhory i świadek podyktowania proroctwa nieznanemu w historii staroście Korsunia Nikodemowi Suchodolskiemu, dał Rzepeckiemu (…) prognostyk koliszczyzny8 z typowym dla proroków Izraela elementem katastrofizmu. Wymiar kar, jakie z woli Boga spadną na ludzi za przekroczenie przykazania: «Nie zabijaj» jest w nim apokaliptyczny. Popi kreowali Wernyhorę na postać tajemniczą, na natchnionego przez Boga proroka i jednocześnie wiązali z przywłaszczaną Ukrainie tradycją kozackiej wolności.

Nehrebecki opowiada o szanowanych przez niego hetmanach, o Konaszewiczu Sahajdacznym, który kochał Polskę, lecz nie lubił Polaków ani nie słuchał ich Sejmu, umie też zajmująco mówić o Bohdanie Chmielnickim. Pop Bazyli Łuczanowski w Wasylkowie na Zaporożu przypomina dzieje Mazepy, który w pewnym okresie burzliwego życia miał plan utworzenia na Ukrainie samodzielnych rządów pod protektoratem Polski. Wybór hetmanów i dobór treści w opowieściach o nich ilustrują małorosyjską, czyli ukraińską postawę narodotwórczą Cerkwi. Zobowiązania wobec carskiego imperium, a także lojalność wobec sprzyjającego Rosji duchowieństwa, kazały nie ujawniać tych intencji. Gdy w czasach konfederacji barskiej święcono w cerkwiach noże na polskich panów, mogło to znaczyć spełnianie idących od Katarzyny II sugestii czy nawet nakazów, ale i chęć pozbycia się jednej z obcych nacji, Polaków, twórców Kościoła unickiego.

Makowski powtarza za innymi badaczami, że przekazy ludowe nazywające Wernyhorę Smykiem, Mazepenkiem i Orłyczenką oparte są na propolskiej orientacji Kozaków (…) i nie uwzględnia ewentualności, iż mistyfikacje czyniące z Wernyhory kontynuatora idei niektórych hetmanów trafiały do ludu z cerkwi. Określenia, jakimi posługiwał się lud, były wieloznaczne, np. nazywanie proroka Mazepenką odsyła do konieczności związków z Polską, do idei niezawisłości Ukrainy i zerwania z Rosją. Zgodne zaciekawienie popów i Polaków Wernyhorą wynikało z tego, że mieli wspólnego wroga, tzn. Rosję, w rzeczywistości każda ze stron, ukraińska i polska, prezentowała inną opcję polityczną”.

W XIX stuleciu odpisy wieszczby Wernyhory przechowywano, a także kompilowano głównie w kręgu polskiej szlachty na Wołyniu. I rękopis przepowiedni z pieczątką księgozbioru Stanisława Filipa Krzyżanowskiego (1841–1881) z Czerpowodów w powiecie humańskim, od miejsca przechowywania nazywany jest krakowskim. Znany tylko z odpisu II rękopis, zwany młynowskim, pochodzi ze zbiorów Aleksandra Chodkiewicza (1776–1838), właściciela Młynowa nad Ikwą w powiecie dubieńskim. Wymieniony niewysoko jednak cenił chyba tę przepowiednię, skoro zaznaczył na rękopisie, iż „jako pomnik głupstwa” należał do starca Kaweckiego. (Jeśli miał na myśli Józefa Kaweckiego, to jego podpis widzimy na patriotycznym dokumencie z czasów konfederacji targowickiej obok nazwisk Ignacego i Mikołaja Jełowickich – twierdzi Zofia Wójcicka). W notce Chodkiewicza znajduje się jeszcze inna uwaga: „Rozumiem, iż pismo to nowego Nostradama jest zmyślone w r. 1812”. Rękopis III został ogłoszony przez Józefa Siemiradzkiego 23 września 1932 roku w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” Odpis z adnotacją: „Oryginał znajdował się w r. 1916 w Kijowie w archiwum W.P. Michała Sobańskiego”. Rękopis ten nazywany jest powszechnie kijowskim.

Pamięć o Wernyhorze reaktywowano dla celów politycznych kilka lat po powstaniu listopadowym wśród polskich uchodźców w Paryżu. „Przyczyn tego faktu należy szukać w treści przepowiedni, wiążącej odzyskanie niepodległości Polski z Turcją i Anglią, a w ogólnym sensie zdolnej tchnąć nadzieje w emigrantów – pisze Zofia Wójcicka. – Stronnictwo księcia Adama Czartoryskiego już od 1832 roku starało się o wsparcie polskiej sprawy na Wschodzie, na co przychylnie patrzyły mocarstwa Zachodu. W szóstą rocznicę powstania, przemawiając do Polaków w Londynie, Leicester Stanhope sugerował sprzymierzenie się państw europejskich z Turcją, Persją, Gruzją czy Czeczenią, ażeby wyrugować Rosję z zajętych krain. Tę mowę przedrukowało paryskie pismo czartoryszczyków «Kronika Emigracji Polskiej». Ze względów politycznych przyspieszono też druk Wernyhory Czajkowskiego, który wyszedł z zapowiadaną przez Księgarnię Polską datą 1838 w listopadzie 1837 roku”.

Niecałe dwa miesiące po wybuchu powstania listopadowego, 12 grudnia 1830 roku, ludowym wieszczem zajęły się dwa pisma warszawskie, „Sybilla Sarmacka” i „Patryota” „Sybilla” w numerze 2. zamieściła tekst następujący:

„Jeden z Ukraińców przypomina rodakom swoim, co przepowiadał niegdyś Kozak zaporożski Wernyhora, znany w tradycjach całej Ukrainy, żyjący pod panowaniem Stanisława Augusta, a pamiętający jeszcze lepsze czasy; w uniesieniu mówi do nich, ruskim językiem, w te słowa: «wszak zapewne słyszeliście, co przepowiadał wam kiedyś poczciwy Ukrainiec Wernyhora, kiedy jeszcze Poniatowski był naszym królem? Otóż on mówił, że za 50 lat Polska Polską będzie; a mówił to w 1780 roku; a to dobry i mądry Ukrainiec i nigdy w całym życiu kłamstwo nie skalało ust jego. Wierzcie mu tedy zacni ludzie! Tenże sam Wernyhora, w przepowiedniach swoich, kilkakrotnie wspomina o wielkich zaburzeniach w Rosji, które w tymże czasie, to jest w r. 1830 nastąpić mają i Państwo to w gruncie zachwieją»”.

Ogłoszona przez wydawcę „Sybilli” odezwa jest polskim przekładem odezwy ukraińskiej odnalezionej w Bibliotece Dzieduszyckich we Lwowie. Zamiast „Wierzcie mu tedy zacni ludzie!” zawierała zdanie: „Wierzcie mu, gromada Chrześcijanie”.

W przypisie do książki Trzy wieszczby Lucjan Siemieński9 podaje, że „w czasie wojny tureckiej zabronił rząd rosyjski odwiedzać miejsce, gdzie zwłoki jego [tj. Wernyhory] były złożone” oraz informuje, że „kary były bezskuteczne”.

Ukraiński etnograf Erazm Izopolski zanotował w roku 1858 na łamach „Biblioteki Warszawskiej”, że w czasie przeprawy przez rzekę Boh [Bug] bądź też w miejscowości Chaszczowata w 1827 roku słyszał od kozaka Toropiaka o Wernyhorze, którego mianowano pułkownikiem korsuńskim, zwanego też Smykiem lub Mazepenką. „Pasiecznik Jakub pod Tyraspolem opowiadał zaś w roku 1828, że Wernyhorą przezywany był niejaki Bondar Orłyczenko za to, że więcej chciał niż mógł. [Wernyhora w tłumaczeniu na polski znaczy tyle samo co Waligóra].

Doktor Adam Lewak (to prawdziwe nazwisko, a nie określenie opcji politycznej) z Biblioteki Polskiej w Paryżu opublikował w „Warszawiance” (25 marca 1925) list pana A.B. adresowany do Izydora Sobańskiego (1791–1847) herbu Junosza, ziemianina, powstańca z roku 1831, emigranta, przyjaciela Adama Mickiewicza i tak jak on towiańczyka, napisany 27 października 1841 roku w Koblencji. Umieścił w nim kopię rękopisu starosty korsuńskiego Nikodema Suchodolskiego z roku 1805.

Andrzej Tomasz Towiański (1799–1878) – filozof, mesjanista, twórca ruchu religijno-mistycznego znanego jako towianizm albo Koło Sprawy Bożej. Absolwent Wydziału Prawa na Cesarskim Uniwersytecie Wileńskim, pracował jako asesor Sądu Głównego w Wilnie. Dwukrotnie, w 1828 oraz w 1839 roku doznawał objawień religijnych, których owocem była rozprawa teologiczno-historyczna Biesiada. Dwa lata po jej wydaniu, w 1841 roku, ogłosił manifest Sprawa Boża w katedrze Notre Dame w Paryżu oraz założył Koło Sług Sprawy Bożej. Specyfiką ideologii ruchu było łączenie reform religijnych i nauk chrześcijaństwa z kwestiami aktualnej polityki. Do towiańczyków należeli m.in. Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki i Seweryn Goszczyński. W 1842 roku został usunięty z Francji pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Osiadł na stałe w Zurychu, gdzie do końca życia prowadził swoją działalność. Dwukrotnie udawał się do papieża, aby przekonać go do rewolucji chrześcijańskiej, tj. wprowadzenia zasad ewangelicznych w stosunki międzynarodowe. Niewpuszczony przed oblicze papieskie, pisał listy do Grzegorza XVI i Piusa IX, na które nie otrzymał odpowiedzi.

Idee Towiańskiego były połączeniem mistycyzmu z konkretnymi ideami politycznymi odnoszącymi się bezpośrednio do sytuacji w Europie, do losu Polski i Polaków. Towianizm głosił potrzebę autentycznego naśladowania Chrystusa, widzenia bliźniego nawet we wrogu politycznym. Dlatego Towiański był oskarżany o brak patriotyzmu, a nawet szpiegostwo. Jego zdaniem świat jest zespołem rozwijających się moralnie, nieśmiertelnych duchów, uszeregowanych w „kolumny”, jasne i ciemne (reprezentujące dobro i zło), działających poprzez ludzi. Wszystko zmierza ku doskonałości, choć – jak podkreślał – droga ta jest pełna trudów i wyrzeczeń. Uważał, że Bóg chce, aby wszyscy zostali zbawieni, jednak szanuje ludzką wolę. Upomina świat przez swoich wysłanników, z których pierwszym i najważniejszym był Jezus Chrystus. Towiańczycy szczególnym kultem obdarzali Napoleona, ponieważ według nich rozpoczął on demokratyzację świata. Sprzeniewierzył się jednak swej misji, stąd też uważali, że muszą ją kontynuować. Jednym z podstawowych założeń towianizmu było przekonanie, że w proces historyczny włączone są posłannictwa poszczególnych narodów, ze szczególnym uwzględnieniem Polaków, Francuzów i Żydów. W nauce Towiańskiego można dostrzec idee ekumeniczne, rozwinięte później przez Władimira Sołowjowa, w których dopatruje się analogii do idei głoszonych w XX stuleciu przez Jana Pawła II. Towiański jako pierwszy nazwał naród żydowski „starszymi braćmi”. Określenie to utrwalił Mickiewicz w Składzie zasad, skąd – jak twierdzą niektórzy – zaczerpnął je i spopularyzował polski papież. Towiański odrzucał instytucję Kościoła w jej XIX-wiecznym kształcie. Domagał się kościoła wewnętrznego, duchowego. Dla patriotów polskich najbardziej kontrowersyjne były jego idee prymatu Sprawy Bożej nad sprawą niepodległości Narodu.

Początek listu do Sobańskiego brzmiał następująco:

„Suchodolski, starosta korsuński, proszony był do Wernyhory, kiedy ten ostatni, zdjęty chorobą, na śmiertelnym łożu leżał. P. Starosta zastał Wernyhorę samego. Ruch muskułów ukazywał grę uczuć (…), oczy Wernyhory błyszczały ogniem diamentu, oblicze jego posiadało to szczęście niebieskie, które tylko uczucie wyższe nadać może, a głos jego zabrzmiał brzmieniem wieszczem. Podniósł się na łożu i tak zaczął mówić”.

* * *

Najpopularniejszą – chyba – z licznych wersji proroctwa Wernyhory jest ta przekazana jakoby przez niego staroście korsuńskiemu Nikodemowi Suchodolskiemu.

Niestety, zbyt mało wiemy o panu Suchodolskim. Jakieś dokumenty o nim miał Edward Rulikowski, którego artykuł o Korsuniu w Słowniku geograficznym podaje parę wiadomości, ale niezgodnych. W jednym miejscu np. pisze Rulikowski, że podczas napadu hajdamaków na Korsuń w roku 1746 gubernatorem tamtejszym był już Suchodolski, ale później czytamy, że w roku 1746 zajmuje to stanowisko niejaki Błoński, a Suchodolski dopiero w latach 1761–1768. Pisze autor artykułu, że ten ostatni, „ażeby ochronić miasto, starał się utrzymywać dobre stosunki z Siczą. W roku 1761 był nawet tam z wizytą u koszowego i otrzymał piernacz wojskowy; od tego czasu ustały napady na miasto”10.

„Jestem prosty Kozak rodem z Makedon, lecz i Kozak jest Polakiem, i ja służyłem ojczyźnie, jak mogłem – mówił jasnowidz. – Teraz już moja dłoń oręża nie udźwignie, ale żałość ma ostatnia za Polską i myśl ostatnia dla Polski. Pisz panie starosto słowa moje, gdyż przeze mnie nie duch człowieka, ale duch Boży przemawia. Pochowajcie ciało moje na wyspie Rosią oblanej, poniżej młynów korsuńskich, lecz i tam w spoczynku nie będą, bo po mojej śmierci zwłoki po całym świecie się rozproszą”...

„Przybył do kraju polskiego z okolic naddnieprskich w roku 1766 i osiadł we wsi Makiedonów w starostwie kaniowskiem – pisze Zofia Wójcicka. – Tam przepowiadał, iż wkrótce powstanie hajdamaczyzna, że już w Małorossyi lud na to się zmawia, że wielu wyginie, że kraj tamten nie zostanie hetmańszczyzną, ale powróci pod rząd Polski, a za lat kilkanaście potem, będzie w mieście Kaniowie zjazd wielki, z którego umowy złe z czasem dla Polski wynikną skutki. Gdy hajdamaczyzna powstawać zaczęła, i to przepowiedzenie pomiędzy ludem się rozgłosiło, wszędzie hajdamacy starali się schwytać Wernyhorę, lecz nigdzie znaleźć nie mogli, nawet Makiedonowa mieszkańców do ścigania go i do hajdamaczyzny namówili. Wernyhora uciekł i skrył się w domu na wyspie rzeką Rosią (Rosiją) oblanej, na której mieszkali sami młynarze. W owym czasie całe starostwo korsuńskie było w posiadaniu Suchodolskiego, ten mieszkając w Korsuniu, gdy się dowiedział, że Wernyhora ukryty u młynarzów, był u niego sam na wyspie, i gdy go o rozmaite rzeczy wypytywać zaczął, on mu odpowiedział”:

1. Miejsce to przez młynarzów na wyspie zamieszkałe będzie ozdobione kosztownymi murami i wspaniałym pałacem, do którego się zjedzie dwóch monarchów.

2. W kraju polskim niebawem zrobi się wielka wrzawa, brat zmaże krwią brata ręce swoje, będą rabunki, obcy żołnierze wiele złego nabroją i wieże napełnią niewolnikami. Potem z trzech stron wielka część kraju rozerwaną będzie.

3. Polacy w nienawiści ku swemu królowi, długo będą się sprzedawali; na koniec zagorze pożar wojny i wielka część Polski rozebraną będzie na trzy części.

4. Powstanie w kraju człowiek mały, bitny, ale nie takiej siły, aby zwyciężył nieprzyjaciół, ten pojmany będzie, a kraju polskiego reszta rozebraną zostanie. Wisła pod stolicą krwią się zafarbuje, a król jej nie umrze w swej stolicy.

5. Naród jeden daleki zamordowawszy króla powstanie, tak iż wielu królom i książętom strasznym się stanie; zgnębi go jedno królestwo, a na odebranym od niego kraju małym powstanie część Polaków i rząd nowy.

6. W roku trzecim po powstaniu Polaków, będzie w wielkiej części trwała straszna wojna. Posunie się później mocarz z zachodu i na czele narodów pójdzie na wschód i Smoleńsk zdobędzie i Kreml obali; ze szczytu wielkości strącony, wygnany zostanie na wyspę.

7. Będą się zjeżdżać monarchowie i radzić, a ostatni zjazd będzie w Rusi Czerwonej, ale z układu monarchów nic do skutku nie przyjdzie. Będą się kojarzyć związki, aby Polskę utworzyć, ale te zrazu skutku nie wezmą, i nie udadzą się. Przyjdzie do wojny z Turkami, którzy pokonani zostaną, i Rosya jak koń rozhukany pomknie w głąb Turcji, lecz potem się Turcya pokrzepi. Polacy zaczną powstawać, wojownik jeden wielki z narodem bitnym, zwycięży Rossyan, i wtedy naród polski mocniej powstawać zacznie; wpadnie potem na obóz moskiewski pod Konstantynowem, na jarze Honczarycha zwanym. – Moskalów zbije, bić go będzie do Mogił Perepiata i Perepiatychy, gdzie drugi obóz moskiewski stanie, wszędzie ścieląc trupem moskiewskim. Dołączy się do Polaków Turczyn i Anglik, pójdą przez Kijów, zawalając Dniepr trupami moskiewskiemi, zajdą w daleki kraj moskiewski, i w końcu powitają Moskale Polaków jako braci, z nieprzyjaciół zrobią się przyjaciele.

8. Polski kraj zostanie w dawnych granicach za pomocą Turków i Anglików.

9. Mały i mało znany naród wystąpi i zjedna sobie znaczenie w Europie.

10. I Małorossya szczęścia zażyje; lecz nie dojdzie do niej czas, w którym wielkie zajdą rzeczy, mówiłbym o nich, ale się boję, aby Dniepr ze swoich nie wystąpił łożysk.

11. W znacznej części świata odmieni się nabożeństwo; nastaną nowe rządy; stare zmienią się albo upadną i szczęśliwość trwać będzie przez lat wiele.

Nietrudno rozszyfrować pierwszą część proroctwa, dotyczącego zaborów. „Wielki mąż z zachodu” to z pewnością Napoleon Bonaparte, niespełniona „miłość” wielu Polaków z początku XIX wieku. Nie wiadomo, kto jest „człowiekiem złym i zaciętym, który wiele krwi przeleje”. Czy chodzi tu o Stalina, Hitlera, czy też może któregoś z carów rosyjskich, nominalnie królów polskich? (Podczas panowania Mikołaja I wybuchło powstanie listopadowe, podczas rządów Aleksandra II Moskale stłumili powstanie styczniowe). Wydaje się, że „błogie czasy”, o których wspomina Wernyhora jeszcze nie nadeszły, a walki z Rosjanami i chwała Polski dotyczą zdarzeń przyszłych.

* * *

Wróżba Wernyhory mówiąca o przyszłości Rzeczypospolitej stała się głośna w czasach konfederacji barskiej i później w czasach rozbiorów (1772–1795). Oto jej treść:

„Polacy teraz w swoich zamiarach upadną i Polska trzykroć będzie rozszarpana. Różni ludzie kusić się będą o jej odbudowanie, ale nadaremnie. Przyjdzie wielki mąż od zachodu: Polacy oddadzą się jemu na usługi; wiele im przyobieca, a mało uczyni: chociaż nazwą się znowu narodem, będą jęczeli pod jarzmem Niemców i Moskali. Potem zostanie ich królem człowiek zły i zacięty, który wiele krwi przeleje. Polacy powstaną przeciw niemu i jeszcze upadną przez nieład i niezgodę. Długo niewola i ucisk rozciągną się nad nimi; aż na koniec zajaśnieją błogie czasy, kiedy naród bogaty sypnie pieniędzmi, mahometanie w Horyniu napoją swoje konie i Moskale dwa razy na głowę pobici zostaną: raz pod Batowem około Semi-mohił [siedmiu mogił], drugi raz pod Starym Konstantynowem w jarze Hanczarycha zwanym. Od tego czasu Polska zakwitnie od Czarnego do Białego morza i będzie trwała po wieki wieków”.

Jak twierdzą niektórzy, najprawdopodobniej przepowiednia Wernyhory jest mistyfikacją, powstałą już po opisanych wydarzeniach, sporadycznie uaktualnianą w ciągu lat. Zwrot: „Od tego czasu Polska zakwitnie od Czarnego do Białego (Bałtyckiego) morza i będzie trwała po wieki wieków” wyraźnie nawiązuje do czasów, które jeszcze nie miały miejsca, jednak ogólność tej treści i nawiązanie do Polski od morza do morza podaje w wątpliwość autentyczność owych treści. Tymczasem opis wydarzeń historycznych we wcześniejszych frazach jest bardziej dokładny. Jeśli utwór ów rzeczywiście był mistyfikacją, najprawdopodobniej powstawał po rozbiorach, kiedy to romantyczni Polacy wiążący nadzieje z Napoleonem marzyli o powrocie do granic Rzeczypospolitej z czasów jej największej świetności. Za autentycznością utworu przemawia z kolei jego zbieżność z kilkoma innymi proroctwami, m.in. z Przepowiednią z Tęgoborzy (m.in. fragment o Polsce „od morza do morza”).

* * *

W roku 1837 ukazała się w Paryżu powieść Michała Czajkowskiego zatytułowana Wernyhora, która zyskała wielką poczytność. Autor zamieścił w niej tekst przepowiedni tytułowego bohatera, jednakże znów inny, niż przedstawione już wyżej wersje:

„Polsko, ojczyzno moja, biedna twoja dola na teraz. Hojnie się przeleje krew synów twoich, wysokie mogiły wzniosą się z ich kości. Spustoszenie, rozpacz i smutek pociągną się po tej ziemi. Trzy postronne sępy trzy razy ciebie rozszarpią i upadniesz. Na niczym spełzną usiłowania polskich synów. Król twój dzisiejszy jak zaczął tak skończy, płaszcząc się na dworze moskiewskiej carycy. Ojczyzno, długo jeszcze będziesz pod jarzmem obcych, część twoich dzieci rozproszy się na bezludne obszary w niewolę, druga pójdzie w dalekie kraje żebrać pomocy krwią, słowem dla nieszczęsnej matki. Po długich bólach zjawi się olbrzym z zachodu i nadzieja zabłyśnie dla Polski. Polacy na polskiej ziemi walczyć będą ze swoimi wrogami, ale nadzieja ta zajaśnieje i zgaśnie jak spadająca gwiazda z nieba. Jednak ci co ją rozszarpali powiedzą, że jest orzeł, jest królestwo polskie, a ludzie słabi tym się łudzić będą, a nawet błogosławić morderców ojczyzny, ale zły car, chciwy przelewu krwi swoich poddanych, zasiądzie na tronie Jagiellonów i pokaże, że to nie jest prawdą. Naród polski powstanie we wszystkich częściach polskiej ziemi, ale upadnie. Polacy jedni, jak orły po spustoszeniu gniazda, polecą na wędrówkę daleką, drudzy na wygnaniach i w niewolach smutne dni liczyć będą. Polska nasiąknie krwią swoich dzieci, użyźniona ich trupami długo znosić będzie ciężar ciemiężców, ale wreszcie nadejdzie czas, kiedy Anglik sypnie złotem, Francuz też wesprze, muzułmanin konia napoi w Horyniu. Polacy liczni jak drzewa litewskich borów, jak ziemia piasku brzegów Wisły, jak burzany stepu powstaną i walczyć będą z wrogami.

Pierwsze zwycięstwo odniosą w jarze Hańczarychy, drugie koło mogił Perepiata i Perepiatychy, trzecie przy siedmiu mogiłach, czwarte i ostatnie między Ryszczowem a Jańczą. Dniepr całkiem krwią zafarbuje się, połaszczy o porochy roztrącając trupy wrogów, a od Czarnego Morza do Bałtyku, od Karpatów po Niżowe Stepy nie będzie ani Niemca, ani Moskala na polskiej ziemi. I Polska będzie wielka, potężna po wiek wieków.

Skończył, padł na łoże i skonał”.

Objaśnienia podstawowych symboli:

– „W kraju polskim zrobi się niebawem wielka wrzawa” – dotyczy zgromadzenia się szlachty wokół konfederacji barskiej, a dalej „obcy żołnierze wiele złego nabroją” – to niewątpliwa zapowiedź rozbioru Polski.

– „Z braku ładu i człowieka” jest oceną powstania listopadowego, a „męczeństwo wolności” odnosi się do zrywów walecznych Polski, które po wielokroć będą tłumione.

Kto chce, niechaj wierzy, kto nie chce, niech nie wierzy. W każdym razie imieniem Wernyhory nazwano ulice w Krakowie, Łodzi, Przemyślu, Szczecinie i Warszawie.

Czas dobiega końca

Подняться наверх