Читать книгу Czas dobiega końca - Przemysław Słowiński - Страница 12
Ksiądz Marek Jandowicz (rok 1767)
ОглавлениеChyba żadne z proroctw dotyczących naszego kraju nie wywołało tylu polemik, co Wieszczba dla Polski księdza Marka Jandowicza. Zgodnie z ustaleniami profesora Emanuela Rostworowskiego pochodzi ona z roku 1767. Postać księdza stała się natchnieniem dla literatury romantycznej – dość wymienić tutaj tylko Proroctwo ks. Marka Seweryna Goszczyńskiego (1833) i dramat mistyczny Juliusza Słowackiego Ksiądz Marek (1843). Postać duchownego pojawia się także w poemacie Słowackiego Beniowski:
Gdy padł rąk własnych sczerwieniony łzami, Xiądz Marek z krzyżem do niego przyskoczył: Lecz zdrajca za krzyż ukąsił zębami, A potem ręką odepchnął i zbroczył. Szmer zgrozy zachwiał w pokoju światłami. Xiądz wyjął brewiarz, ustami namoczył Palec, i karty przewracał z pokorą, Wiedząc że duszę tę – już diabli biorą.
W duchu Słowackiego przedstawił księdza Marka Adam Mickiewicz w dramacie Konfederaci barscy. Charakterystykę zakonnika włożył tam w usta lekarza rosyjskiego, który takie oto robi uwagi:
Mnich to szczególny: egzaminowałem, Znalazłem rękę prawą o dwa cale Dłuższą od lewej i mięsistszą: dowód, Że szabla dobrze ręce tej znajoma. Szabla to rękę tak hypertroficznie U szlachty polskiej wzmacnia i przedłuża. Jest więc szlachcicem i żołnierzem starym. Do tego blizny pewne ma na czole, Które niecałkiem są seraficznemi: Od cięcia szabli zdają się pochodzić I widać na nich świeżość zagojenia.
Wielki znawca epoki romantyzmu, profesor Stanisław Pigoń11 uważał Wieszczbę księdza Marka za „nasienie całej naszej poezji mesjanistycznej”. Właśnie między nim a wybitnym znawcą epoki konfederacji barskiej, profesorem Władysławem Konopczyńskim12, wywiązała się na temat pochodzenia tego utworu zaciekła polemika na łamach „Myśli Narodowej” w roku 1934. Konopczyński skłonny był przypisać autorstwo utworu wiersza księdzu Tomaszowi Garlickiemu, żyjącemu w tym samym czasie, co ksiądz Marek, kapelanowi konfederatów w Krakowie w 1768 roku.
Dlaczego kwestionowano autorstwo księdza Marka? Otóż ten pobożny karmelita w swoich przepowiedniach i „ordynansach” – „jakby glejtach niebieskich, zabezpieczających ich posiadacza przed działaniem złych mocy – wykazuje cechy stylu dość prostackiego i rubasznego”. Michałowi Krasińskiemu, marszałkowi konfederacji barskiej i pradziadowi wieszcza Zygmunta w prostej linii, wydał ordynans, w którym znajdujemy taki oto fragment:
„Wszelkim zaś chorobom, zarazom, impetycjom, zdradom, natarczywością, niebezpieczeństwom, nieprzyjacielskim odwagom etc. krwią Jezusową ordynans daję: won, precz, na ustęp każę i przymuszam…”.
Emanuel Rostworowski udowadnia z kolei, że nie we wszystkich tworach swego pióra był ksiądz Marek tak rubaszny. Na dowód przytacza piękny fragment Modlitwy przez księdza Marka złożonej dla konfederatów, odnalezionej w papierach Stanisława Augusta Poniatowskiego, pisanej stylem niezwykle podniosłym, w której męczeństwo Polski połączone jest z ofiarą Chrystusa. Tekst tej modlitwy zachował się u o. Jana Rutkowskiego, karmelity z klasztoru warszawskiego:
„Wielka, Najświętsza Królowo Polska, Marjo, Pani polskiej nacji, patrz co się wżdy przydarzyło Koronie polskiej. Jakże ona jest srodze utrapiona i znękana, jako w niej nijakiej nie-masz władzy, jak bardzo opuszczone jest twoje Dominium. Marjo! Patrz, o Clementissima, jak nad Ojczyzną naszą schizma i luteranizm panują i użal się dzieci swoich i mej boleści. Wiem, z relacyj Twoich, Marjo Dziewico, że to uczynił Bóg, dla grzechów, dla rozpusty i sprośności, dla uciemiężania ubogich i maluczkich, jakie w Rzeczypospolitej naszej się dzieją! Ależ przecie i dobrych jest siła! Wejrzyj na nich Domina advocata nostra. Jeśli karać potrzeba, a potrzeba, to na mnie grzesznego niech spuści Bóg Syn Twój karanie, bicze i chłosty, a narodowi memu, jeśli nie przepuści, bo sprawiedliwości stać się musi zadość, to niech mu choć ostatecznej sromoty oszczędzi. Mnie niech nie przepuści, ale narodowi polskiemu, którego Tyś jest, Panienko Marjo, Królową zawołana, niech daruje, niech go zachowa i odrodzi. O jakże długie lata ma on być uśmiercony. Przyspiesz mu powstanie i odrodzenie dla wielkich zasług Świętych i męczeńskich Polaków. Zachowaj to plemię polskie, na Twoim stojące ordynansie, a z niem i Zakon mój, który przecie jest Twoim i cześć Twoją gorliwie promowuje, o Ty wielka Consolatrix afflictorum i moja. Amen”.
„Jeżeli ten sam człowiek, który prostacko pokrzykiwał w ordynansach, ułożył tę piękną modlitwę, to chyba mógłby być i autorem Wieszczby – bronił autorstwa Jandowicza Rostworowski.
* * *
Karmelita ojciec Marek Jandowicz jest postacią w Polsce stosunkowo mało znaną. Odnośnie do jego nazwiska należy zauważyć, że w literaturze przedmiotu często nazywany był Jandołowiczem. Wyczerpujące wyjaśnienie tej nieścisłości podaje Jan Wołyniak w swojej książce Z przeszłości karmelitów na Litwie i Rusi. Czytamy tam, że w księgach chrztu kościoła śnitkowieckiego istnieje metryka bliżej nieznanej Katarzyny Artyńskiej, ochrzczonej 21 lipca 1782 roku przez ojca Marka. W rubryce szafarza chrztu świętego widnieje podpis: Frater Marcus Jandołowicz, prior residentiae Barensis, Carm. an. obser. Stąd przywołany autor doszedł do wniosku, że ojciec Marek nazywał się Jandołowicz. Jednak w aktach kapituł prowincjalnych i kongregacji definitorów, do których przez pewien czas należał ojciec Marek, zawsze nazywany był Jandowiczem. Takie też nazwisko widnieje w aktach dokonanego przez niego poświęcenia kościoła karmelitańskiego w Uszomierzu. W księdze Vitae Fratrum et Sororum również widnieje zarówno on, jak i jego bratanek o tym samym imieniu, będący w tym samym zakonie karmelitańskim, pod nazwiskiem Jandowicz.
Marek Jandowicz urodził się w roku 1713 we Lwowie, w mieszczańskiej rodzinie. W 1734 roku wstąpił do zakonu karmelitów trzewiczkowych w Horodyszczu, a w 1744 przyjął święcenia kapłańskie. Wzrastał duchowo w klasztorze w Berdyczowie, gdzie został kaznodzieją, po czym rozpoczął pracę wśród dyzunitów13 na Białorusi. Wyjątkowe zdolności kaznodziejskie, umiejętność leczenia i sposób obcowania z wiernymi sprawiły, że na Podolu zaczął być uważany za cudotwórcę i świętego, co z kolei ściągnęło na niego niechęć prawosławnego duchowieństwa do tego stopnia, że postanowili go zabić. W związku z tym księdza Marka wycofano z misji.
W 1759 roku od księcia Antoniego Lubomirskiego uzyskał plac pod klasztor w Barze i przystąpił do gromadzenia funduszy na budowę. Zbierając je po dworach, zyskał ojciec Jandowicz uznanie swymi walorami towarzyskimi, ascetycznym życiem, posługami duchownymi i umiejętnością leczenia. Tu świątobliwy karmelita rozwinął swoją szeroką działalność apostolską i patriotyczną tak, że stał się znany na Podolu i Wołyniu. Działał na polu publicznym, pisał sporo i ogłaszał swoje prorocze myśli. Właśnie w Barze powstała owa Wieszczba dla Polski, w której przepowiedział upadek króla Stanisława Augusta, a konfederatom torował drogę do władzy. Głosił porywające, patriotyczne kazania. Miał wiele trudności, ale zawsze wychodził z nich „jako tako...”. Jak piszą niektórzy: „był w okresie konfederacji wysokiej miary autorytetem, stworzył ideowy grunt pod ten ruch, dał pewne gwarancje na powodzenie całego przedsięwzięcia”. Uważano go za proroka tamtych czasów.
Wraz z Józefem Pułaskim przygotowywał konfederację barską, stając się jej przywódcą duchowym. Założył też w Barze Zakon Rycerski Kawalerów Krzyża Świętego, którego głównym celem była obrona wiary katolickiej.
W 1768 roku z krzyżem w ręku stał na szańcach, zagrzewając do walki z Rosjanami podczas oblężenia Baru, podnosząc tym samym morale miasta.
W wydanej przed osiemdziesięciu laty książce Konfederacja barska znakomity historyk Władysław Konopczyński pisał: „Aż dziw dzisiaj, jak mało ciepłych wspomnień zostało po Barze w sercach ludzkich. Gdzież te relikwie, ryngrafy, mundury, święcone szable, sztandary? Gdzie wizerunki wojaków konfederatów? Jakże znikoma zachowała się ich garstka! Gdzie pieśni, gdzie melodie? A przecież żaden kataklizm szwedzki ani tatarski nie niszczył po 1772 r. pamiątek narodowych, tych pamiątek po prostu nie pielęgnowano!”. (Gdy Konopczyński pisał te słowa, żyli jeszcze weterani powstania styczniowego, otoczeni powszechnym szacunkiem). „Rok 1863, a także powstania listopadowe i kościuszkowskie, zepchnęły w cień pamięć o konfederatach barskich – pisze z kolei na łamach «Do Rzeczy» Tomasz Stańczyk. – A jak jest dziś? Przez etykiety piwa, produkowanego w miejscu jego urodzenia, przemknął jakiś czas temu Kazimierz Pułaski, bardziej jednak chyba znany jako bohater amerykańskiej walki o niepodległość. Jacek Kaczmarski śpiewał pieśń konfederatów. I to chyba wszystko... Ilu z nas potrafi podać nazwiska przywódców konfederacji, choć jedną bitwę stoczoną przez barzan?”.
Król Stanisław August Poniatowski, właściwie narzucony Rzeczypospolitej przez Rosję, rozpoczął w 1764 roku rewolucyjne zmiany ustrojowe. Praktycznie całkowicie zrywały one z dotychczasowym systemem demokracji szlacheckiej. De facto Rzeczpospolita stała się protektoratem carskim dużo wcześniej, co widoczne było zwłaszcza w czasie elekcji 1733 roku, kiedy wojska carskie narzuciły Augusta III. W 1767 roku na tereny Rzeczypospolitej wkroczyły oddziały wojsk rosyjskich liczące 40 tysięcy żołnierzy. 20 marca tego roku poseł rosyjski Mikołaj Repnin zawiązał dwie konfederacje różnowiercze na terenie Polski. W reakcji na te wydarzenia 23 czerwca katolicka szlachta zawiązała konfederację radomską skierowaną przeciwko Stanisławowi Augustowi. Poseł rosyjski Nikołaj Repnin sterroryzował sejm, który zebrał się w Warszawie w celu zrewidowania uchwał z 1764 roku. Rosjanin porwał biskupów Kajetana Sołtyka, Józefa Andrzeja Załuskiego oraz hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego wraz z jego synem Sewerynem. W wyniku tych działań posłowie spełnili żądania Repnina i podpisali z Rosją 24 lutego 1768 roku Traktat o wieczystej przyjaźni, na mocy którego Polska stawała się protektoratem rosyjskim. Caryca Katarzyna II zagwarantowała nienaruszalność granic i ustroju wewnętrznego naszego państwa.
W podolskim miasteczku Bar, w obronie niepodległości Rzeczypospolitej, 28 lutego 1768 roku zawiązała się konfederacja przeciw rosyjskiej dominacji w Polsce i przeciw Stanisławowi Augustowi, której był uległym – bywało jednak – że również nieposłusznym narzędziem. Konfederacja barska uważana jest przez niektórych historyków za pierwsze polskie powstanie narodowe. Naczelne hasło konfederatów brzmiało: Wiara i wolność, w kwestiach ustrojowych zaś połączyli się w ich szeregach konserwatyści z reformatorami. Celem konfederacji było również zniesienie wszystkich ustaw od 1764 roku (zwłaszcza narzuconego przez Rosję na sejmie 1767–1768 równouprawnienia dysydentów 14) oraz obalenie Stanisława Augusta i wprowadzenie na tron Wettinów. „Podniesiona przez Rosję sprawa dysydentów służyła jeszcze większemu podporządkowaniu Rzeczypospolitej – pisze Tomasz Stańczyk. – Kierownik rosyjskiej polityki zagranicznej Nikita Panin instruował ambasadora Rosji w Warszawie Nikołaja Repnina, że ma być ona jedynie «dźwignią gwoli pozyskania sobie za pomocą naszych jednowierców i protestantów silnego i przyjaznego stronnictwa z prawem uczestnictwa we wszystkich polskich sprawach». Była jednak w akcji narzucania prawa dla dysydentów, prowadzonej przez ambasadora Repnina większa jeszcze idea. «Jedna tylko siła w społeczeństwie polskim sprawiała Repninowi niepokój – pisał Konopczyński. – Była nią wiara katolicka. Repnin nie był fanatykiem prawosławia: swoim popom gotów był przycierać rogów, jeśli zanadto mieszali się do polityki. Jednak właśnie jako syn swej epoki, jako fanatyk świeckiej filozofii tym bardziej pragnął zdeptać obmierzłą Moskwie ideę katolicyzmu». Niepokoje Repnina dręczą także i dziś fanatyków świeckiej «filozofii»”.
W akcie założenia konfederacji nie padło jednak ani słowo o królu i o Rosji. „Wiary św. katolickiej rzymskiej własnem życiem i krwią obligowany każdy bronić” – tak brzmiał pierwszy punkt deklaracji. Postanawiała ona, że na chorągwiach znajdzie się „Pan Jezus ukrzyżowany” i „Najświętsza Matka”, hasłem zaś będzie: „Jezus Maryja!”. Inicjatorami powstania byli: Adam Stanisław Krasiński, Jerzy August Mniszech, a związek zbrojny zorganizowali: Michał Hieronim Krasiński, Joachim Potocki, Michał Jan Pac, Józef Sapieha oraz Józef Pułaski. Wszczynając wojnę domową, konfederaci wypowiedzieli również wojnę Rosji i zaatakowali jej garnizony znajdujące się na terenie Rzeczypospolitej od czasu bezkrólewia w 1763 roku.
19 czerwca 1768 roku Rosjanie, wspierani przez wojska Korony, zdobyli Bar. Wtedy też szlachta polska przeniosła walki na Ukrainę, licząc na pomoc pobliskiej Turcji, Francji, Saksonii, Austrii, a nawet Prus. I pomoc tę rzeczywiście otrzymała. Turcja 25 września 1768 roku wypowiedziała wojnę Rosji, żądając wycofania jej wojsk z terenów Rzeczypospolitej. Francja płaciła niewielkie subsydia i przysłała grupę oficerów, Austria zaś pozwalała tworzyć bazy na swoim terytorium. Konfederaci walczyli z wojskami rosyjskimi, a także królewskimi; ruch konfederacki na południowo-wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej został zahamowany przez antyszlacheckie powstanie chłopskie (koliszczyzna). W roku 1768 konfederacja barska objęła Małopolskę i Wielkopolskę, w 1769 – Litwę. W tym samym roku powstała naczelna władza konfederacji barskiej – tzw. Generalność (z siedzibą w Preszowie na Słowacji, potem w Cieszynie). Rok później Generalność ogłosiła akt bezkrólewia, a w 1771 konfederaci dokonali próby porwania Stanisława Augusta Poniatowskiego. Historycy są zgodni co do tego, że konfederacja barska miała poparcie większości szlachty. Bez społecznego poparcia konfederaci nie mogliby prowadzić swojej partyzanckiej wojny aż tak długo. Przez szeregi konfederatów przewinęło się około 150 tysięcy ludzi.
W czteroletnich walkach konfederatów z wojskami rosyjskimi przeważały klęski, sukcesy były nieliczne (obrona Częstochowy, Tyńca, Lanckorony). Ostatnią stoczoną bitwą w tym powstaniu była obrona klasztoru w Zagórzu 29 listopada 1772 roku. Największymi bohaterami konfederacji barskiej stali się: Kazimierz Pułaski, Józef Sawa-Caliński oraz Józef Zaremba. Konfederaci pozostawili po sobie bardzo bogaty zbiór pieśni. Po upadku konfederacji na Sybir zesłano ponad 14 tysięcy jej uczestników, resztę wcielono do armii rosyjskiej. Mocarstwa sąsiednie wykorzystały konfederację barską, aby oskarżyć Polskę o anarchię i dokonać jej I rozbioru. Konfederacja barska, jako masowy ruch, zaktywizowała niewątpliwie szlachtę i rozbudziła patriotyzm, zaowocowała również bardzo obfitą okolicznościową poezją polityczną, liryką pieśniową (zwłaszcza religijno-patriotyczną). Literatura romantyczna stworzyła wyidealizowany obraz konfederacji barskiej, a jej ocena do czasów obecnych wywołuje spory.
Po upadku twierdzy barskiej, 19 czerwca 1768 roku, najeźdźcy zastali ojca Jandowicza „pogrążonego w modlitwie i tak modlącego się zabrali do niewoli”. Został pobity przez kozaków i odesłany jako wyjątkowo niebezpieczny do więzienia w Kijowie. W ciasnej, ciemnej celi więzienia kijowskiego, pod stałą strażą żołnierzy, w zupełnej samotności, nie mogąc ani mówić, ani pisać do kogokolwiek, spędził przeszło sześć lat.
We wrześniu 1773 roku, mimo trudności stawianych przez gubernatora kijowskiego, dzięki interwencji księżnej Sanguszkowej został zwolniony na mocy amnestii. Ponownie powierzono mu stanowisko przeora w Barze. Następnie był przeorem klasztorów w Annopolu i Uszomierzu. W skuteczność modlitw ojca Marka wierzono do tego stopnia, że błogosławieństwo jego uważano za swoistego rodzaju talizman, chroniący od różnego rodzaju niebezpieczeństw. Wiele osób też, jak podaje tradycja, dzięki jego modlitwom powróciło do pełni zdrowia.
W 1786 roku przebywał w Warszawie, w klasztorze oo. Karmelitów na Lesznie. Podczas spotkania z nuncjuszem apostolskim Giuseppe Garampim, czy to pod wpływem niedawnych przeżyć w więzieniu twierdzy kijowskiej, czy może raczej nie mając zaufania do przedstawiciela Watykanu, wyparł się udziału w konfederacji, tłumacząc, że jako kapłan nawet odradzał powstanie zbrojne. Zaprzeczył również, aby udzielał konfederatom błogosławieństwa, i zapewniał, że żywność z konwentu wydawał im pod przymusem.
Zaangażowanie patriotyczne ojca Marka Jandowicza po upadku konfederacji barskiej nie zostało jednak uśpione ani zmniejszone. Błogosławił tych, którzy walczyli o wolną Ojczyznę i modlił się do Boga, prowadząc jednocześnie życie surowe i umartwione. Jego postawa dobitnie świadczyła o tym, że nie był w stanie wymazać z pamięci swojej patriotycznej przeszłości. Karmelita o dostojnej, łagodnej twarzy i głębokim spojrzeniu, jak go przedstawia jedyny zachowany autoportret, był bezsprzecznie gorącym, uduchowionym patriotą, który poświęcił młodość i swoje umiejętności na służbę Bogu w zakonie karmelitańskim, wybierając równocześnie służbę Ojczyźnie. W czasie insurekcji kościuszkowskiej, w Uszomierzu na Polesiu wołyńskim, zdążył jeszcze pobłogosławić przedzierającą się z Ukrainy brygadę generała Józefa Kopcia.
* * *
Przepowiednia księdza Marka (Wieszczba dla Polski, 1767 r.).
Pewnego razu zamiast kazania wypowiedział ksiądz Marek karmelita następujące słowa o Polsce:
Dotąd jest Polska berło nie kwitnące,
Dotąd nie będzie wstępne działające.
Ale jak tylko na wstępnym zostanie:
Dygną strachem lutrzy, Moskwa i poganie.
Pierwsi dwaj swojej krnąbrności przypłacą.
A drudzy prawo wraz z państwem utracą.
Kościół na skale stanie się wspaniały,
Dwugłowy kolor zamieni swój w biały,
Jednogłowy piersi czarnego osiądzie,
Z którym złączony cuda czynić będzie.
Natenczas pielgrzym wielkie swoje śluby
Złoży przy grobie – Bogu trybut luby.
Niewolnik wolny będzie od okupu,
Strzelec pozbędzie łakomego łupu.
Róża natury chłód w ciepło zamieni,
Kogut z chytrości – jak wąż – się wyleni.
Tak nasze rano znowu w swoje wieki
Wieszcz opowiada: już czas nie daleki!
A ty, o Polsko! po czasu niewiele
W smutnym się musisz wprzód pogrześć popiele.
Chytre sąsiedzi twoi ciebie zdradzą
I z wielkim ciebie mocarzem powadzą.
Z tak strasznych wojen będzie tortur wiele
Miecz krwi niewinnej obficie wyleje.
Wiele niewinnych marnie zginie braci,
Wstyd poświęcony Bogu panna straci.
Kapłan z ofiarą przy ołtarzu leże
W toż licho z mnichem zakonnika sprzęże.
Cna góra złotem otoczona kołem
Niech ufa Bogu, nisko bije czołem.
Bowiem najbliższą będzie strasznej burzy.
Dym ją z innymi zarówno okurzy.
Kościoły z ozdób odarte zostaną
Dni zgoła wszystkie płaczliwe się staną.
Lecz się najwyższy tej krzywdy użali,
Na nich się samo to nieszczęście zwali.
Więc czyń twojemu wieczne dzięki Bogu,
Bo on im przytrze wyniosłego rogu.
A ty – jak Feniks – z popiołów powstaniesz
Całej Europy ozdobą się staniesz.
Sam profesor Emanuel Roztworowski, który zajmował się przepowiedniami twierdzi, „że proroctwo księdza Marka odegrało w ogóle wielką rolę w wytworzeniu mistycznej atmosfery, w której doszło do zawiązania się konfederacji barskiej”.
Różnie w różnym czasie interpretowano jego Wieszczby. Zdaniem części badaczy proroctwo księdza Marka Jandowicza odnosiło się bezpośrednio jedynie do czasów konfederacji barskiej, w czasach której karmelita był głównym prorokiem i stworzył mistyczny grunt dla jej wybuchu. Adam Mickiewicz w tej wieszczbie dla Polski widział proroctwo dla całego XIX wieku i powstań narodowych. Można sądzić, że podobnie myślało wielu innych romantyków, stąd zapewne właśnie to proroctwo, jak żadne inne dotyczące losów Polski, zyskało ogromny rozgłos w literaturze. Zapewne również ta wieszczba inspirowała naszych narodowych wieszczów, poetów, do tworzenia lub raczej odtwarzania i przelewania na papier własnych wewnętrznych, duchowych wizji losów Ojczyzny, odczuć, wskazówek postępowania dla Narodu, by ten mógł w pełni odrodzić się z Ducha i zajaśnieć na nowo w Europie.
„Apokaliptyczna wizja przyszłych wojen, cierpień i wynaturzeń jest tak ogólnikowa, że trudno w zasadzie odnieść ją wprost do wydarzeń historycznych” – napisał J.N. Olizarowski. Kiedy jednak wczytać się wnikliwiej…
Trzy pierwsze wiersze dotyczą braku aktywności Polski, a dalsze ożywienia działalności politycznej na tle starań Rosji, Prus i Turcji o tron Polski. Wiersze o orle dwugłowym, jednogłowym i czarnym profesor Władysław Konopczyński tłumaczy jako zapowiedź związku dynastycznego Polski z Austrią, co miało nastąpić na skutek wstąpienia na tron Alberta z Cieszyna, syna Augusta III, ożenionego z córką cesarzowej Marii Teresy. Właśnie jego chcieli wprowadzić na tron Polski ci, którzy przygotowywali konfederację barską. Przepowiednię, że „chytrzy sąsiedzi ciebie twoi zdradzą i z wielkim sąsiadem skłócą” należy rozumieć jako inspirację powstania w Barze konfederatów, co niewątpliwie nastąpiło na skutek podjudzania przez państwo niesąsiadujące z Polską. Można by się domyślać, że chodzi o Szwecję: Góra złotym otoczona kołem” – to zdanie dotyczy Jasnej Góry i Częstochowy, która odegrała ważną rolę w walkach podczas najazdu szwedzkiego, a w późniejszym czasie, zdobyta przez Kazimierza Pułaskiego w ostatnim okresie konfederacji barskiej.
„Zapowiedź dziejowej burzy należy przecie do obiegowych elementów przepowiedni i rzadko kiedy mija się z prawdą, bo w tamtej epoce prędzej czy później jakaś wojna w Europie zdarzyć się musiała – pisze Jacek Kowalski. – Z kolei jakby z Biblii wyjął xiądz Marek zapowiedź szczęśliwości powszechnej, która kiedyś, kiedyś, kiedyś da wolność niewolnikowi, po której «wyleni się» kogut (Francja), a orzeł cuda czynić będzie, pielgrzym ziści swoje śluby, no i «drgną strachem lutrzy, schizma i poganie», zaś «strzelec pozbędzie łakomego łupu», «róża naturę zimną w ciepłą zmieni» i nastaną znowu «złote wieki».
Tu jeszcze nic takiego. Dopiero następna część przepowiedni jest jakoś wielce adekwatna. Polska ma się zagrzebać w popiele – bo rychło, w «czas już niedaleki», spłonie w ogniu nieszczęść. «Chytrzy sąsiedzi twoi ciebie zdradzą | I z jednym wielkim mocarzem powadzą» – jakże prawdziwy to obraz stosunków europejskich: obiecanek rzekomych sojuszników, którzy na koniec wydadzą Polskę w łapska Rosji. Więc wojna, więc ofiary wśród cywilów i żołnierzy. I owa «Góra» – bez wątpienia Jasna Góra, która «najbliższą będzie strasznej burzy, | Dym ją zarówno z innymi okurzy». Skąd to Marek wiedział? Żył na Kresach, znał oczywiście wagę częstochowskiego sanktuarium i fortecy, ale bliżej mu było do maryjnej fortalicji w Berdyczowie. Też się broniła bohatersko. Jak więc zdołał przewidzieć, że to właśnie wokół Jasnej Góry, a nie na Podolu toczyć się będą najcięższe boje i że wróg Jej nie zdobędzie, a tylko «okurzy»?”.
O przepowiedni księdza Marka, ciekawej w swojej tajemniczości, z całą mglistością wizji apokaliptycznej powiedzieć można, że znaczna jej część została potwierdzona w życiu. Nie ulega wątpliwości, że fragment końcowy jest wieloznaczny i może odnosić się zarówno do okresu odzyskania niepodległości w 1918 roku jak i do lat następnych. Czy więc nadal stoimy przed szansą stania się „ozdobą Europy”?
* * *
Ostatnie lata życia spędził ksiądz Marek Jandowicz w Berezówce pod Lubarem, miasteczku nad Słuczą, położonym w najżyźniejszej okolicy Wołynia, gdzie w dniach 14–27 września 1660 roku, podczas wojny polsko-rosyjskiej 1654–1667 rozegrała się wielka i zwycięska dla Polaków bitwa15. Mieszkał w majątku Tadeusza Cieleckiego, łowczego bydgoskiego. Tam schorowany, prowadząc ascetyczne życie, zmarł 11 września 1799 roku.
Zgodnie ze swoim pragnieniem pochowany został w podziemiach kościoła karmelitańskiego w Horodyszczu. „Współcześni (...) nie mogli się pogodzić z jego śmiercią, sądzili, że ojciec Marek nie umrze, bo «tacy święci nie umierają» – mówiono”. Grób ten okoliczna ludność otoczyła kultem, zaś atmosfera kultu karmelity nie ustała nawet po jego śmierci. Do zwłok, które nie uległy rozkładowi, lecz w sposób naturalny się zmumifikowały, potęgując wiarę w cudowność tego zjawiska, przybywały pielgrzymki. Po powstaniu listopadowym władze rosyjskie skasowały klasztor. Jego kościół został zaadaptowany na prawosławną cerkiew parafialną. W 1858 roku powstał tam żeński monaster Narodzenia Matki Bożej. Wejście do podziemi wówczas zamurowano.
Krótko przed swoim zgonem ksiądz Marek zakończył jedno z kazań takimi oto słowy:
„Wielu będzie męczenników na tej [polskiej] ziemi. Widzę całe pokolenie męczeńskie. Widzę wielkich i maluczkich przelewających krew swoją. Widzę całą Polskę naszą rozpiętą na krzyżu, ale panowanie szatana stłumione będzie. A wtenczas gdy się to stanie: Cała nasza Ojczyzna wolną będzie od morza do morza, oswobodzoną na zawsze od wroga, co ją wiek cały będzie uciskał. I w Ojczyźnie naszej będzie wówczas swoboda i wszystkie dzieci tej ziemi żyć będą w zgodzie na tej drogiej ziemi ojczystej. Tak się stanie, bo taka jest wola Boga! Amen”.
W czasach, gdy podważa się wszelkie autorytety, „nikt jednak – na szczęście – nie odarł go jeszcze ze słonecznej aureoli pierwszego polskiego powstańca i pierwszego wieszcza narodowego”. Jego postać, wydobyta z mroku historii, powinna być szerzej rozpropagowana nie tylko wśród karmelitów, duchowych współbraci ojca Marka, lecz również wobec współczesnego pokolenia, nierzadko dotkniętego kryzysem miłości do Ojczyzny, kryzysem tożsamości i poczucia sensu życia.