Читать книгу Czas dobiega końca - Przemysław Słowiński - Страница 16

Ksiądz Bronisław Markiewicz (1863)? (1908)

Оглавление

Wiek XIX był dla Polski stuleciem niewoli. Na zagarniętych przez Austrię ziemiach Rzeczypospolitej Polacy stykali się na co dzień z twardą, urzędowo organizowaną germanizacją24. Znacznego rozgłosu nabrała w tym czasie sprawa prześladowań na terenie Wielkopolski w mieście Września25. Zaborca posługiwał się różnymi formami nacisku, nie pozwalał nawet modlić się w języku ojczystym, celowo nie troszczył się o rozwój gospodarczy i społeczny. Nic więc dziwnego, że Galicja (do nadania jej autonomii w roku 1867) i Lodomeria (nazwy nadane przez zaborcę) stały się wkrótce najuboższą prowincją monarchii Habsburgów, otrzymując ironiczny przydomek Golicja i Głodomeria. W Galicji umierało rocznie około 50 tysięcy ludzi. Żebractwo stało się istną plagą.

Tam właśnie, a konkretnie w miejscowości Pruchnik koło Jarosławia, 13 lipca 1842 roku przyszedł na świat (jako szóste z jedenastu dzieci burmistrza miasta Jana Markiewicza) Bronisław Bonawentura Markiewicz. Kiedy miał cztery lata, w 1846 roku, w Galicji wybuchło powstanie chłopskie nazywane rzezią galicyjską. Być może niektóre tragiczne obrazy i opowiadania o tych zdarzeniach zapadły w jego dziecięcą pamięć. Na pewno jednak zapamiętał biedę w domu. Przez długi czas, z powodu klęski nieurodzaju, panował taki głód, że – jak sam opowiadał: „Mama przygotowywała do jedzenia placki z perzu”.

Młodość spędził w Przemyślu, gdzie w 1863 roku zdał z wyróżnieniem egzamin dojrzałości w c.k. gimnazjum. Już wtedy odznaczał się wielką wrażliwością na potrzeby innych. Kiedyś wrócił ze szkoły zapłakany z... głodu. Według relacji jego siostry, mama zapytała go: „Czy nie dałam ci pieniędzy na bułkę?”. „Tak, dałaś – odpowiedział – ale spotkałem biednego i dałem mu wszystko, co miałem, bo on też był głodny”...

Mimo otrzymania porządnego i dogłębnego wychowania katolickiego pod wpływem „lektury niechrześcijańskiej” oraz nauczycieli, którzy głosili racjonalizm i wyśmiewali religię, przeżył kryzys wiary. W późniejszych latach tak o tym opowiadał:

„Ja sam, kształcony od dziecka na Skardze i Krasickim, czytając w 18. roku mego życia dzieła wielce poważne z dziedziny historii i nauk przyrodniczych w języku niemieckim, a obok nich – autorów greckich i łacińskich w całości, nie zadowalając się szkolnymi podręcznikami; wkrótce straciłem wiarę w Boga i harmonię wewnętrzną, których brak odebrał mi pogodę i spokój duszy. Niezadługo potem, tęskniąc za nimi, zabrałem się znowu do czytania dzieł najcelniejszych pisarzy polskich, którzy powoli zaczęli koić rozstrój w duszy mojej, aż wreszcie przy czytaniu kolejnej noweli, napisanej przez Józefa Korzeniowskiego („Narożna kamienica”), upadłem na kolana i zacząłem się modlić: Jeśli istniejesz, Boże, daj mi się poznać, a wszystko dla Ciebie gotowym uczynić!... I w tej chwili napełnił mię Pan wielką światłością wewnętrzną, która sprawiła, iż uwierzyłem we wszystko, co Kościół święty do wierzenia podaje, i tegoż jeszcze dnia wyspowiadałem się z całego życia. I odtąd 41 lat minęło, jak panuje stały pokój i pogoda niezmącona w sercu moim”.

Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne i 15 września 1867 roku został wyświęcony na kapłana. Przez sześć lat pracował jako wikariusz w Harcie koło Dynowa i w katedrze w Przemyślu. Następne dwa lata studiował pedagogikę, filozofię i historię na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W roku 1875 został mianowany proboszczem w miejscowości Gać. Głównym problemem było tam pijaństwo. Ksiądz Markiewicz na początku swojej pracy nieustannie modlił się o nawrócenie parafian, ale nie zaniedbywał również środków czysto ludzkich, aby temu zaradzić. Stopniowo zainteresował młodzież i mężczyzn grą w szachy: zakupił większą liczbę szachownic, zbierał młodzież u siebie i uczył gry. Te i inne zabiegi sprawiły, że niedługo potem karczma zaczęła świecić pustkami.

Dwa lata później został proboszczem w Błażowej, gdzie był inicjatorem rozwoju przemysłu tkackiego. Od początku swego kapłaństwa wykazywał się szczególną wrażliwością na religijne, moralne i materialne zaniedbanie dzieci i młodzieży, a także niedolę prostego ludu. Wypowiedział ostrą walkę wadom narodowym Polaków. Rozwiązanie problemów społecznych widział w dobrym wychowaniu dzieci i młodzieży oraz podniesieniu moralnym całego społeczeństwa.

O piątej rano czekał już w konfesjonale na penitentów: „Kapłan, czekający w konfesjonale – mawiał – jest wołającym głosem dobrego Pasterza. Na niejedną duszę więcej działa widok oczekującego spowiednika niż kazanie”. Pracował wśród więźniów jako kapelan. W wolnych chwilach, swoim zwyczajem, udawał się do pobliskich wiosek, aby katechizować dzieci, które pasły krowy. Dzieciaki początkowo były nieufne. Potem już na sam jego widok biegły ku niemu.

W roku 1885 wyjechał do Włoch, gdzie został uczniem świętego Jana Bosko i salezjaninem.

Towarzystwo Salezjańskie (Towarzystwo św. Franciszka Salezego; nazwa łacińska: Societas Sancti Francisci Salesii; skrót zakonny SDB) – zostało założone w 1859 roku przez księdza Jana Bosko (1815–1888) w celu kontynuowania jego pracy z młodzieżą i dziećmi. Ksiądz Jan Bosko swoje życie poświęcił młodzieży i dzieciom, organizując dla nich oratoria (miejsca nauki, zabawy, modlitwy i pracy), a także szkoły dające zawód i szanse dalszej nauki. W 1876 roku ta nowa wspólnota zakonna liczyła już 330 członków. W 1887 roku (tzn. na rok przed śmiercią ks. Bosko) zgromadzenie liczyło 1049 zakonników. Salezjanie w dalszym ciągu pracują z młodzieżą w szkołach, oratoriach, świetlicach, domach poprawczych, prowadzą parafie i wyjeżdżają na misje.

Po powrocie do Polski w roku 1892 objął parafię w Miejscu Piastowym, gdzie zajmował się w utworzonych przez siebie zakładach wychowawczych młodzieżą opuszczoną i zaniedbaną, prowadził też działalność wydawniczą, m.in. zapoczątkował wydawanie miesięcznika „Powściągliwość i Praca”. W 1897 roku skierował do biskupa przemyskiego i do papieża Piusa IX prośbę o pozwolenie na założenie Zgromadzenia Michała Archanioła, opartego na duchowości i statutach opracowanych przez św. Jana Bosko. Mimo usilnych starań nie doczekał się chwili zatwierdzenia zgromadzenia. Stało się to dopiero po jego śmierci (gałąź męską zatwierdzono w 1921, a gałąź żeńską w 1928 r.). Naśladując działalność Jana Bosko w ramach Towarzystwa Powściągliwość i Praca do 1907 roku założył trzy przytułki wychowawcze w Galicji.

O tym, że ksiądz Marek był wielkim wychowawcą, patriotą i społecznikiem, wie wiele osób. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że był nie tylko wspaniałym duchownym, który postrzegał swoje kapłaństwo jako misję, ale także posiadł dar widzenia tego, co nieodgadnione. Był zarazem jasnowidzem i prorokiem, autorem i wydawcą wielu publikacji oraz dramatu pt. Bój bezkrwawy, w którym przepowiedział wybuch II wojny światowej, a także wybór naszego rodaka na papieża…

* * *

Był rok 1863. Dzień 3 maja – 73. rocznica uchwalenia przez Sejm Czteroletni sławnej konstytucji, która wprowadziła ład do zanarchizowanych rządów magnaterii26. Od 22 stycznia na terenie zaboru rosyjskiego trwało powstanie, ogłoszone Manifestem wydanym w Warszawie przez Tymczasowy Rząd Narodowy. (1 lutego wybuchło na Litwie). Wielu młodych Polaków zaciągało się w powstańcze szeregi. Przekraczali graniczne kordony, by walczyć o wolność Ojczyzny. Mijały kolejne tygodnie, a później miesiące walk z wojskami rosyjskimi. W wielu szkołach Galicji setki gimnazjalistów porzucało naukę, narażając własne życie, skazując swoich najbliższych na szykany ze strony władz zaborczych i przyłączało się do powstańców. Inni tę trudną decyzję odkładali na czas po zdaniu matury, wierząc w zwycięstwo oddziałów polskich.

Z podobnym zamiarem nosił się także młody Bronisław Markiewicz. I zapewne poszedłby za głosem serca, gdyby nie wydarzenie, pod wpływem którego zdecydował się wstąpić do seminarium duchownego. Zamiast podzielić losy swoich rówieśników, podjął inną walkę o dobro – „bój bezkrwawy” o ludzkie dusze.

W miesięczniku „Powściągliwość i Praca” z maja 1932 roku ksiądz Stanisław Szpetnar zamieścił obszerne fragmenty rozmowy, którą przeprowadził z bohaterem opisywanej właśnie historii:

„Było to 3 maja 1863 roku – wspominał ksiądz Markiewicz. – Właśnie wtedy zdawałem maturę gimnazjalną w Przemyślu. Tegoż dnia kolega mój Józef Dąbrowski, zdyszany i cały blady wpada do mej izby i ze wzruszeniem opowiada mi, że z całym gronem kolegów spotkał na ulicy jakiegoś niezwykłego młodzieńca wiejskiego lat 16. Był ubrany w białą siermięgę przepasaną pasem, z różańcem w ręku, z obliczem rozpromienionym, z wielkim przejęciem i uniesieniem ducha opowiadał dziwne rzeczy dotyczące Polski i świata. Mówił o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Polski, o księciu Żelaznym, o sławnych mężach naszego Narodu, o wszechświatowej wojnie, o zmartwychwstaniu Polski i wielkiej przyszłości naszej Ojczyzny.

Tajemniczy młodzieniec opowiadał o jakimś polskim kapłanie, który z całym zaparciem się siebie i poświęceniem odda się duszpasterstwu wśród ludu i który uda się na południe do wielkiego męża Bożego, a wróciwszy po latach założy pod Karpatami zgromadzenie zakonne oddane wychowaniu opuszczonej i bezdomnej młodzieży, którego zakłady rozszerzą się na całą Polskę i na cały świat, wydadzą uczonych i świętych... Znamienne było to, że ten prosty na pozór młodzieniec przemawiał językiem człowieka wysoce uczonego.

Gdy zaś Józef Dąbrowski zagadnął owego młodzieńca, jakie ma na to dowody i znaki, że się ziści to, co przepowiada, młodzieniec rzekł: – Dowody? Zaraz ci dam. – I wziąwszy Dąbrowskiego ze sobą, odkrył mu tajniki jego duszy, dodając, że jeśli się nie nawróci, marnie zginie (…).

Pod wrażeniem tych proroczych słów Dąbrowski przystąpił niezwłocznie do Świętych Sakramentów, odprawił spowiedź z całego życia, a potem razem z ks. Markiewiczem wstąpił do seminarium duchownego w Przemyślu”.

Ów młodzieniec zapowiedział między innymi posłannictwo polskiego księdza, który najpierw pojedzie na południe Europy, aby spotkać się z mężem Bożym i zaczerpnąć z jego charyzmatu, a potem wróci do Polski i podejmie działalność wychowawczą wśród biednej, opuszczonej młodzieży. Ta część przepowiedni zrobiła szczególne wrażenie na młodym Markiewiczu, który postanowił ideał księdza, zapowiedzianego przez młodzieńca, zrealizować we własnym życiu.

„Ks. Markiewicz od pierwszej chwili miał przekonanie, że tym dziwnym młodzieńcem był nie kto inny, tylko Anioł Boży posłany narodowi polskiemu, zgnębionemu nową klęską i na duchu złamanemu, na pociechę i podniesienie serca” – napisał ksiądz Sylwester Łącki.

Bartłomiej Groch, były wychowanek księdza Markiewicza, w swojej pracy Ks. Bronisław Markiewicz, a sprawa odrodzenia Polski nawiązał do swoich dawnych wspomnień w sposób następujący:

„O tym dziwnym pojawieniu się wiejskiego młodzieńca (…) rozmawiałem ostatni raz z ks. Markiewiczem w roku 1911, kiedy przyjechałem jako nauczyciel gimnazjalny do Miejsca Piastowego prosić go o pozwolenie przemawiania w jego sprawie na Kongresie Mariańskim w Przemyślu. Podczas rozmowy poruszyliśmy sprawy związane z opowiadaniem owego młodzieńca, a nawet Mickiewiczowe Widzenie ks. Piotra, które oceniał z politycznej strony bardzo poważnie. Wspominał także o koledze Dąbrowskim jako świadku rozmowy z tajemniczym młodzieńcem, bolejąc nad nim, że nie wytrwał w seminarium duchownym i że umarł tragicznie. Wówczas przyszła mi do głowy myśl, czy przypadkiem z Józefem Dąbrowskim i innymi kolegami także i ks. Markiewicz nie widział owego 16-letniego młodzieńca. Jednakowoż nie śmiałem go o to zapytać. Do takiego zaś przypuszczenia skłaniały mnie silna jego wiara w to widzenie, dokładna znajomość szczegółów opowiadania młodzieńca, wielka gorliwość, z jaką spełniał swój urząd wychowawczo-kapłański, a przede wszystkim żar patriotyczny”.

* * *

Po latach ksiądz Markiewicz sam potwierdził, że prorocze słowa odmieniły jego życie. Od momentu spotkania z „Bożym posłańcem” wiedział, że to on właśnie będzie realizował cele i ideały wypowiedziane przez obcego przybysza w chłopskim ubraniu. Był już wtedy przekonany, że „tajemniczy młodzieniec” to sam Anioł – Stróż Polski, a że rolę aniołów stróżów narodów pełnią tylko archaniołowie, był to sam Archanioł Michał.

Na cztery lata przed śmiercią w roku 1908 ksiądz Markiewicz napisał i wydał drukiem dramat w siedmiu odsłonach Bój bezkrwawy, opowiadający o prześladowaniach Polaków w zaborze pruskim, w dobie kulturkampfu. Pierwotny tekst opatrzył roboczym tytułem Ucisk Polaków pod zaborem pruskim. Potem dopiero tytuł zmienił na wspomniany.

Najważniejszą częścią Boju bezkrwawego jest odsłona siódma, zawierająca przepowiednie Anioła Polski, w których dominują akcenty wielkiej nadziei co do przyszłych losów Polski i świata, usłyszane w młodości w Przemyślu.

W liście do biskupa przemyskiego Józefa Sebastiana Pelczara, zwracając się o kościelną aprobatę, napisał w uzasadnieniu: „Szczegóły zawarte w siódmej odsłonie wziąłem z widzenia, jakie wydarzyło się 3 maja w Przemyślu roku 1863 między 5 a 7 godziną rano, i które zdecydowało o moim powołaniu kapłańskim i o jego kierunku od początku aż dotąd. To, co się ziściło, jest rękojmią, że i reszta się ziści”.

Poniżej prezentujemy fragment odsłony siódmej dramatu księdza Bronisława, w którym znajduje się papieskie proroctwo:

Postać nadludzka (zjawia się od ołtarza jako młodzieniec 16-letni ubrany w płótniankę zgrabnie skrojoną, z modlitewnikiem i różańcem w ręku, z jego oczu wychodzą jakby iskry):

Pokój wam, słudzy i służebnice Pańscy! Ponieważ Pan najwyższy was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z waszych grzechów, stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej „w zupełności grzechów swoich” (por. 2 Mch 6,16). Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku, straszliwie morderczą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, iż naród położony na południu Polski wyginie wśród niej zupełnie. Groza będzie tak wielka, że wielu ze strachu postrada rozum. Za nią przyjdą następstwa jej: głód, mór na bydło i dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną aniżeli sama wojna. Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba.

W końcu wojna stanie się religijna. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz niewierzących w Niego. Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem i nawrócą się, pomiędzy nimi wielu Żydów. Wojnę powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie popełnione na całym świecie. Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim. I tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Języka waszego będą się uczyć na uczelniach na całym świecie. Cześć Maryi i Najśw. Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża27. Ufajcie przeto w Panu, bo dobry jest, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy. On pokornych podwyższa i daje im łaskę, a pysznych poniża i odrzuca na wieki. Szukajcie przede wszystkim Królestwa niebieskiego, dóbr duchowych, które trwają na wieki, bo co nie trwa na wieki, nie jest dobrem prawdziwym. Tym sposobem zapełnicie niebo, a na tej ziemi znajdziecie szczęście, jakiego świat dać nie może.

Polacy, Bóg żąda od was nie walki, jaką staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitew w chwilach stanowczych, ale bojowania cichego, pokornego i znojnego na każdy dzień, szczególnie przeciw nieprzyjaciołom waszych dusz; żąda od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Jego Świętych. On chce od was, abyście każdy na swoim stanowisku, wiedli przede wszystkim na każdy dzień bój bezkrwawy. Tylko pod tym warunkiem dostaniecie się do nieba, a w dodatku zajmiecie już na tej ziemi święte stanowisko pomiędzy narodami. Pokój wam!”.

Próba objaśnienia symboli:

Ksiądz Markiewicz gloryfikował niewątpliwie Austrię, przy pomocy której miała powstać Polska oraz federacja narodów wolnych. Zdania mówiące o straszliwych bitwach dotyczą przebiegu I wojny światowej na ziemiach polskich i oblężenia Przemyśla oraz Krakowa przez Rosjan. Ksiądz Markiewicz przewidział, że panować będzie głód i zaraza, co sprawdziło się dokładnie podczas epidemii tzw. hiszpanki, która pochłonęła życie 25 milionów ludzi.

Hiszpanka to pandemia grypy28, która ponad 100 lat temu przetoczyła się przez świat i pochłonęła więcej ofiar niż zginęło na frontach I wojny światowej. Tę pandemię wywołał wirus pochodzenia ptasiego podtypu AH1N1. W latach 1918–1919 przyczynił się on do zgonu ok. 50–100 mln osób na wszystkich kontynentach. Hiszpanka pojawiła się nagle i przebiegała falami. Pierwsza fala grypy hiszpanki przyszła wiosną 1918 roku. Liczba zachorowań była umiarkowana, a śmiertelność z powodu powikłań niewysoka. Większość chorych stanowili ludzie starsi. Druga fala nadeszła jesienią 1918 roku. Choroba zebrała niezwykle bogate żniwo. Wirus atakował przede wszystkim osoby między 20. a 40. rokiem życia. Zgony chorych z tej grupy wiekowej stanowiły prawie połowę zmarłych z powodu grypy w czasie pandemii. Trzecia fala przypadła na początek 1919 roku. Była łagodniejsza, ale i tak niezwykle groźna. Najliczniejszą grupą chorych były osoby w wieku 5–14 lat. Najwyższą śmiertelność i zapadalność na zapalenie płuc odnotowano wśród osób w wieku 25–40 lat.

W okresie pandemii liczba zgonów w poszczególnych krajach świata była różna. W USA z powodu komplikacji pogrypowych zmarło ok. 700 tys. osób. W Anglii hiszpanka uśmierciła 200 tys. osób, a w Indiach 5 mln osób. Choroba nie ominęła nawet Alaski. W Nome zmarło 176 Eskimosów na 300 tam zamieszkałych. Nie ma danych, które pokazałyby, jakie żniwo hiszpanka zebrała w Polsce.

Pandemia hiszpanki jest uznawana za najgroźniejszą w historii, ponieważ charakteryzowała ją niezwykle wysoka śmiertelność wśród osób dorosłych. Choroba spowodowała także niewyobrażalne straty społeczne i ekonomiczne. Ale pandemia sprawiła także, że rozpoczęły się badania nad poznaniem etiologii grypy. Rozszyfrowanie hiszpanki stało się możliwe dopiero w erze biologii molekularnej. Na Alaskę ruszyły ekspedycje naukowe, aby pobrać próbki tkanki płucnej z zamrożonych i przechowywanych ciał ofiar grypy. Badania dotyczące patologii molekularnej wirusa grypy hiszpanki zapoczątkował dr Jeffery Taubenberger wraz ze swoim zespołem z Zakładu Patologii Molekularnej Sił Zbrojnych Instytutu Patologii w Waszyngtonie. Jedną z cech charakterystycznych dla pandemii z 1918 roku była jej niezwykła wirulencja, czyli zjadliwość drobnoustrojów, zdolność wnikania, namnażania się i uszkadzania tkanek organizmu. Przez to przebieg choroby był cięższy i dawał więcej powikłań w postaci ciężkiego zapalenia płuc. Badania nad hiszpanką były prowadzone w wielu krajach na świecie. Dowiodły one, że szczepy wirusa, który atakował w Londynie i na Alasce są w 99 proc. do siebie podobne (www.poradnikzdrowie.pl)

Mowa o wielkich wynalazkach dotyczy II wojny światowej, zaś „wyniesienie Austrii przez Polaków” zwiastuje neutralność tego państwa. Była to także w dużej części „wojna religijna”, gdyż spora liczba ludzi walczyła jako programowi ateiści (niechętny stosunek Hitlera do katolicyzmu i wybitnie ateistyczne nastawienie sowieckiej Rosji).

Na przekór wszystkim faktom niektóre dzisiejsze „autorytety” usiłują fałszywie doszukiwać się źródeł nazizmu wprost w chrześcijaństwie, nazywając Hitlera katolikiem i argumentując, że przecież był on ochrzczony w kościele katolickim. Niektórzy, jak prof. Yehuda Bauer, posuwają się nawet do nazwania żydowskiego Holocaustu „największą zbrodnią chrześcijaństwa”. Żydowski autor Daniel Jonah Goldhagen w swojej książce Moralny rozrachunek poszedł w szkalowaniu Kościoła katolickiego i generalnie chrześcijaństwa jeszcze dalej, twierdząc między innymi, że „Kościół jest odpowiedzialny za Holocaust, a chrześcijaństwo legło u podstaw nazizmu”, zagłada Żydów zaś, jaka dokonała się w Europie ponad pół wieku temu, była po prostu „wojną religijną chrześcijaństwa z judaizmem” i „erupcją tego, co pod powierzchnią europejskiej kultury gotowało się od dawna za sprawą chrześcijaństwa”. Niestety tak to już jest, że często najgłośniej krzyczą i rzucają oszczerstwa ci, którzy albo nie wiedzą co mówią, albo kierują się zwykłą nienawiścią do chrześcijaństwa, zresztą taką samą, jaką okazywał mu Hitler. Fakty bowiem wskazują na coś zupełnie przeciwnego, gdyż nazizm nie miał nic wspólnego z chrześcijaństwem, a jego rasistowska ideologia stanowiła wręcz zagrożenie dla niego.

Hitler w ostry sposób szykanował Kościół i jego instytucje, zamykał religijne szkoły i gazety, przy pomocy gestapo inwigilował kler. Gdy w rezultacie tych działań papież Pius XI wydał w 1937 roku antyhitlerowską encyklikę Mit brennender Sorge (Z palącą troską), Führer wpadł w furię. Prześladowania Kościoła przyjęły skalę wręcz olbrzymią. Księżom zaczęto wytaczać procesy za rzekomą pedofilię, wielu duchownych wtrącono do więzień i obozów.

Jedno z haseł hitlerowskiej propagandy głosiło: „Kościół musi upaść, aby Niemcy mogły żyć”. W refrenie jednej z pieśni hitlerowskich oddziałów szturmowych SA powtarzano: „Towarzysze z oddziałów szturmowych wieszajcie Żydów, stawiajcie księży pod ścianę”. Z kolei młodzież z Hitlerjugend śpiewała podczas zlotu norymberskiego w 1934 roku: „Żaden podły ksiądz nie wydrze z nas uczucia, że jesteśmy dziećmi Hitlera. Czcimy nie Chrystusa, lecz Horsta Wessela. Precz z kadzidłami i wodą święconą. Kościół nie rozumie, co dla nas jest cenne. Ta swastyka przynosi zbawienie światu, chcę podążyć za nią krok w krok”. Sam Hitler wypowiedział zresztą następujące zdanie: „Gdy dojdę do władzy, Kościół katolicki nie będzie w Niemczech miał głosu, lecz by cel swój osiągnąć, nie mogę się bez niego obejść”. Rzeczywisty, pełen pogardy stosunek do chrześcijaństwa wyraźnie ukazują też następujące słowa Hitlera: „Najcięższym ciosem, jaki kiedykolwiek spadł na ludzkość, było chrześcijaństwo (...). Jest ono wynalazkiem chorych umysłowo (...), plagą podobną do syfilisu”. Organizacje katolickie pozamykano już w 1933 roku, zaś w 1935 roku zlikwidowano modlitwę w szkołach. Konsekwentnie usuwano także księży ze szkół, tak że już w 1935 roku około 700 duchownych pozbawiono prawa nauczania religii. Wykorzystując sfabrykowane oskarżenia, stawiano pod sądy setki duchownych i katolików świeckich. Jak pisze Andrzej Solak w książce Wojownicy Chrystusa: „W 1937 r. Stolica Apostolska potępiła niemiecki narodowy socjalizm w encyklice Mit brennender Sorge (zaś włoski faszyzm – w 1931 r. w encyklice Non abbiamo bisogno). Watykan umieścił na indeksie ksiąg zakazanych sztandarowe dzieło głównego ideologa nazizmu Alfreda Rosenberga – Mit XX wieku (Rosenberg propagował tam wizję heretyckiego, podbudowanego neopoganizmem «chrześcijaństwa pozytywnego»). Za rządów Hitlera dla niemieckiego Kościoła nastały ciężkie dni. Rozwiązano katolickie partie i stowarzyszenia. Zamknięto większość religijnych gazet, zniesiono szkoły wyznaniowe. Mnożyły się napady bojówek. Duchownym wytaczano procesy, często pod wydumanymi zarzutami nadużyć finansowych i przestępstw seksualnych. Prześladowania dotknęły 12 tysięcy niemieckich księży; setki z nich poniosły męczeńską śmierć. Jeszcze gorzej przedstawiała się sytuacja na terenach państw zniewolonych. W jednej tylko Polsce z rąk niemieckich narodowych socjalistów zginęło sześciu biskupów, 1923 księży diecezjalnych, 63 kleryków, 580 zakonników, 289 zakonnic. Symbolem męczeństwa duchowieństwa okupowanej Europy stał się obóz koncentracyjny w Dachau; więziono w nim 2720 duchownych (w tym 2597 katolickich) z 20 krajów – 1780 Polaków, 447 Niemców, 156 Francuzów, 109 Czechów i Słowaków, 63 Holendrów, 50 Jugosłowian, 46 Belgów, 28 Włochów, 16 Luksemburczyków, 5 Duńczyków, 3 Litwinów, 3 Węgrów, 2 Albańczyków, 2 Anglików, 2 Greków, 2 Szwajcarów, 1 Norwega, 1 Rumuna, 1 Hiszpana oraz 3 bezpaństwowców” (www.kki.pl).

Jeżeli przyjmiemy, że Bój bezkrwawy ukazał się drukiem w roku 1908, to ksiądz Markiewicz przewidział wyniesienie na Stolicę Piotrową polskiego papieża 70 lat wcześniej. Jeśli jednak założymy, że widzenie miało miejsce w roku 1863, to jest ono wizją wcześniejszą od słów medium z Tęgoborza o „Pomazańcu z Krakowa”. Wtedy byłaby to bezsprzecznie pierwsza zapowiedź wyboru kardynała Wojtyły zawarta w świadomie i całościowo skonstruowanej przepowiedni.

* * *

Zainteresowanie sztuką było duże (nakład książeczki szybko został wyczerpany), chociaż budziła liczne kontrowersje. Wznowiono ją przed wybuchem I wojny światowej, rok po śmierci księdza Bronisława. Wydawca nie zamieścił żadnego omówienia, powtórzył jedynie tekst utworu.

Krytyczne opinie i wątpliwości na temat wizji Anioła Polski nie znalazłyby może nigdy zadowalającego wyjaśnienia, gdyby nie źródłowy dokument, o którym mówi ks. Jan Górecki, redaktor miesięcznika „Powściągliwość i Praca” w styczniowym numerze tego periodyku z 1933 roku:

„Przez dłuższy czas byliśmy przekonani, że sami jedynie jesteśmy posiadaczami tego widzenia. Niespodziewanie całkiem w sierpniu 1930 roku otrzymałem od jednej z Sióstr Niepokalanek z Jazłowca list, a w nim opis tego samego widzenia, pozostawiony przez drugiego świadka – Józefa Dąbrowskiego. Obie wersje są prawie zupełnie ze sobą zgodne. Fakt ten stwierdza ponad wszelką wątpliwość prawdziwość tego widzenia, gdyż obie wersje istniały od kilkudziesięciu lat zupełnie od siebie niezależnie, przy czym według naszej wersji jednym ze świadków widzenia był Józef Dąbrowski, zaś według wersji z Jazłowca jednym z świadków widzenia był niejaki młodzieniec Bronisław Markiewicz. W Jazłowcu zachował się opis pozostawiony przez Józefa Dąbrowskiego, a u nas przez ks. Bronisława Markiewicza (…).

Ksiądz Markiewicz, konstruując utwór, w finałowej odsłonie zamieścił pełny tekst przepowiedni, tak aby zabrzmiała potężnym akordem. Okoliczności i ekspresja wizji robią ogromne wrażenie. Uderza plastyczność i dramatyczne napięcie obrazu. Odbiorcy tej przepowiedni reagowali różnie. Nie było jednak obojętnych. Na początku sztuka ta oddziaływała na małą grupę ludzi. Czas i fakty historyczne robiły swoje. Z czasem prorocze słowa ks. Markiewicza nabrały barw i mocy”.

„Smaku całej historii dodaje polemika prof. Wincentego Lutosławskiego z prof. Bartłomiejem Grochem, która ukazała się w podwójnym numerze «Powściągliwości i Pracy» (X i XI) w 1925 roku – pisze ksiądz Sylwester Łącki. – Wynika z niej, że prof. Groch uważał za spełnienie proroctwa ks. Markiewicza pontyfikat papieża Piusa XI (przypadał on na lata 1922–1939), który wcześniej, jeszcze jako Achille Ratti, był Nuncjuszem Apostolskim w Polsce. Jednak prof. Lutosławski tak się do tego odnosi:

„Zdaje się, że prof. Bartłomiej Groch niesłusznie za spełnienie tego proroctwa uważa obiór pierwszego nuncjusza w Polsce ks. Ratti na papieża. Wielki papież, którego Polska ma dać światu, a który także był zapowiedziany przez Słowackiego, nie może być cudzoziemcem i nawet gdybyśmy uznali, że pobyt w Polsce księdza Ratti, który u nas otrzymał godność biskupa, przyczynił się do wyniesienia go później na stanowisko papieża, to nie można by twierdzić, że Polska go dała światu, ani że jest on tym oczekiwanym wielkim papieżem polskim, o którym Słowacki pisał: on rozda miłość, jak dziś mocarze rozdają broń, ... wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość, zdrowie przyniesie, rozpali miłość i zbawi świat: wnętrze kościołów on powymiata, oczyści sień, Boga pokaże w twórczości świata, jasno, jak w dzień...”.

„Jak się wydaje to właśnie jego [księdza Markiewicza] wizje przyszłości wzbudzały zaufanie dzięki odwadze głoszenia często niewygodnej i niepopularnej, bezkompromisowej prawdy oraz dzięki świadectwu życia bardzo skromnego, bogobojnego i pełnego poświęcenia dla bliskich i Ojczyzny – napisał Damian Narański. – Oczywiście, gdy proroctwa były głoszone, mało kto w nie wierzył. Jednak z czasem – szczególnie gdy część się spełniała – stawały się zapewne naturalną inspiracją do tworzenia większości innych tego typu utworów. Sądzić można, że również wykorzystywano pewne fragmenty «widzeń» Markiewicza i wplatano je do innych znanych proroctw. Przepowiednie wydają się wiarygodne z tego względu, że nie są, jak większość z nich, anonimowe. Poza tym trzeba podkreślić, że sam ks. Markiewicz traktował je raczej jako zwyczajne prognozy, o czym świadczą: lektura jego pism i wypowiedzi osób, z którymi się spotykał. Przy okazji często twierdził, że większość przyszłych wydarzeń daje się przewidywać w sposób bardzo racjonalny poprzez właściwe odczytywanie wyraźnych «znaków czasu», obserwację zachowań ludzi, narodów, zasad, jakimi się kierują. Szczególnym złem prowadzącym do wojen i nieszczęść był wg niego upadek moralności, religijności i wzrost niesprawiedliwości społecznej, wyzysku, połączony z brakiem miłosierdzia, które winno charakteryzować chrześcijaństwo”.

* * *

Ksiądz Bronisław Markiewicz zmarł w Miejscu Piastowym29 28 lub 29 stycznia 1912 roku. Został pochowany na tamtejszym cmentarzu, stamtąd w 1990 roku jego szczątki przeniesiono do kościoła Matki Bożej Królowej Polski w tej samej miejscowości.

Prymas Tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński tak mówił o założycielu michalitów, michalitek i miesięcznika „Powściągliwość i Praca”:

„Dzisiaj wiemy, że trzeba być bardzo powściągliwym i pracowitym. Powściągliwym – aby nie czynić nikomu nic złego, a pracowitym – aby zdobywać to, co jest potrzebne dla utrzymania rodziny i Narodu, aby ratować dzieci przez uczciwą pracę i oszczędność, nie zaś niszczyć je dla wygodnictwa, samolubstwa i egoizmu. Wierzę, że taki program narodowy, jaki dał swemu Zgromadzeniu ksiądz Markiewicz, może poruszyć nasze sumienia”.

Przejmujące świadectwo o ks. Markiewiczu dał jego uczeń z seminarium duchownego, ksiądz kanonik Władysław Sarna, podczas mszy żałobnej po śmierci ks. Bronisława w 1912 roku:

„Odbywał ks. Markiewicz w Harcie pieszo długie podróże do oddalonych wiosek i przysiółków, aby uczyć dzieci katechizmu; w czasie takich «przechadzek» porą zimową odmrażał nogi i ręce; po powrocie zaspokajał głód kawałkiem chleba i wodą; sypiał na desce; po całodziennej pracy wstępował do kościoła na długie rozmowy z Panem Jezusem w Przenajświętszym Sakramencie, a gdy kościół zastał zamknięty, klękał przed drzwiami, często na śniegu i tak odprawiał swoją dzienną adorację”.

Z jego inicjatywy proboszcz wybudował kaplice w miejscowościach: Szklary, Lipnik i Bachorzec. Dziś są tam parafie.

Po wielu latach postawa życiowa księdza Bronisława, jego pobożność i zasługi zostały docenione. 19 czerwca 2005 roku w Warszawie Bronisław Markiewicz został beatyfikowany przez prymasa Polski kardynała Józefa Glempa, z upoważnienia papieża Benedykta XVI30.

Za swojego patrona obrała Sługę Bożego Markiewicza Państwowa Wyższa Szkoła Techniczno-Ekonomiczna w Jarosławiu. Od 12 marca 1993 roku jego imię nosi także Podkarpacki Ośrodek Onkologiczny w Brzozowie oraz najludniejsze osiedle w Krośnie.

Czas dobiega końca

Подняться наверх