Читать книгу Czas dobiega końca - Przemysław Słowiński - Страница 17

Wanda Malczewska (1872)

Оглавление

Katolicy na całym świecie rozczytują się w objawieniach niemieckiej stygmatyczki i wizjonerki Anny Katarzyny Emmerich, beatyfikowanej 3 października 2004 roku przez papieża Jana Pawła II. Pasja, którą po sobie zostawiła, okazała się jednym z najpopularniejszych dzieł chrześcijańskiego piśmiennictwa w dziejach. Dla wielu była nawet źródłem inspiracji, jak chociażby dla Mela Gibsona przy kręceniu jego głośnego filmu pod tym samym tytułem. W zbliżonym okresie żyła polska mistyczka Wanda Malczewska, która doświadczyła między innymi siedmiu widzeń Męki Pana Jezusa – i także pozostawiła interesujące dzienniki. Ojciec Święty Jan Paweł II w homilii, którą wygłosił 13 czerwca 1987 roku w Łodzi, postawił ją Polakom za wzór świeckiego apostoła, mówiąc między innymi: „Wanda Malczewska zmarła w opinii świętości pod koniec zeszłego wieku. Przez całe życie odznaczała się czcią do Najświętszego Sakramentu. Jest wspaniałym wzorem apostołowania dla osób świeckich”. „Apostołowała w czasach szczególnie trudnych, gdy Naród i Kościół, gnębiony przez zaborców, był jeszcze na drodze do uzyskania niepodległości” – napisał również.

O Wandzie Malczewskiej świat jednak nie słyszał, grono odbiorców jej objawień zostało zawężone do polskiego kręgu kulturowego, głównie z uwagi na ich mesjanistyczny rys. Niemniej spełnienie proroctw dotyczących przyszłych losów Polski rozsławiło jej imię w okresie międzywojennym, gdy rozpoczął się proces beatyfikacyjny wizjonerki. Przepowiedziała dokładnie przyszłe losy Polski. Jej wizje wiele razy opisywano w najróżniejszych mediach, a ona sama stała się wręcz legendą wśród osób zajmujących się przewidywaniem przyszłości naszego kraju. Mistyczka poświęciła się Bogu, dlatego też większość jej przepowiedni związana jest z religią.

Przeplatanie się w wizjach Malczewskiej treści religijnych z treściami patriotycznymi, męki Jezusa z cierpieniami Polaków w niewoli trzech mocarstw, odzwierciedlało stan ducha i umysłu Wandy, dla której na pierwszym miejscu był Bóg i ojczyzna. Podobnie jak dla tysięcy Polaków, którym w owym czasie bliska była idea mesjanistyczna.

Wanda Malczewska jest więc postacią, z której historią warto się zapoznać, podobnie jak ze spisanymi treściami jej wizji, ponieważ mogą one całkowicie odmienić pogląd na temat tego, co obecnie dzieje się w Polsce.

* * *

Wanda Justyna Nepomucena Malczewska herbu Tarnawa pochodziła ze słynnego rodu Malczewskich. Jej krewnymi byli poeta Antoni, malarz Jacek i minister spraw wojskowych w rządzie Wincentego Witosa, generał dywizji Juliusz Tadeusz. Pojawiła się na tym świecie jako córka Stanisława Malczewskiego i Marii Julii z domu Żurawskiej 15 maja 1822 roku w Radomiu. Tam spędziła pierwsze 24 lata swego życia, z tego pierwsze 10 za życia matki, a następne 14 u boku macochy Karoliny z Bukowieckich.

Siostra Serafina Czermińska OSU we wspomnieniach o Malczewskiej napisała: „Na rok powtórnego małżeństwa ojca wypadła wycieczka Wandy do Krakowa. Przy tej sposobności Wanda w czasie rozmowy na kopcu potępiła ucieczkę od życia legendarnej królewny i wyraziła potrzebę szukania w każdej sytuacji jakiegoś zadania do spełnienia. ...Po co się było topić… Trzeba było Niemców pozyskać dla Polski”.

Wanda była świecką mistyczką, czynną na polu społeczno-charytatywnym, prekursorką świeckich katechetów i pracownic charytatywnych na terenie Klimontowa i Zagórza, obecnych dzielnic Sosnowca. W swojej posłudze niosła zarówno świadectwo i naukę wiary, jak i często wypraszała wsparcie materialne dla najbiedniejszych na tym terenie. Jej wychowankiem w obu tych znaczeniach był późniejszy Apostoł Robotników Zagłębia, ksiądz Grzegorz Augustynik.

Uczyła chłopów pisania, czytania i religii, pomagała chorym i ubogim. Podczas powstania styczniowego organizowała szpitale. Po upadku powstania, gdy w cudowny sposób został uzdrowiony jej cioteczny brat Jacek Siemieński (1826–1872), zgodnie z otrzymanym przez nią widzeniem, cała rodzina opuściła teren zaboru rosyjskiego i udała się w okolice Krakowa. Stamtąd trafiła do majątku Siemieńskich w Żytnie, gdzie niosła posługę bliźnim i prowadziła życie mistyczne. Mieszkała tam kilkanaście lat – od 1870 do 1884 roku. Był to czas jej bardzo intensywnych przeżyć mistycznych.

Ewa K. Czaczkowska opisuje w książce Mistyczki. Historie kobiet wybranych pewne wydarzenie, które miało miejsce podczas jej pobytu w tej miejscowości:

„Był rok 1875, gdy dwór Siemieńskich w Żytnie, niedaleko Radomska, najechali rosyjscy żandarmi. Jacek Siemieński, powstaniec styczniowy, żarliwy patriota i społecznik, od trzech lat już nie żył, więc nie o niego chodziło. Carscy wysłannicy mieli rozgonić tłum, który w Wielkim Poście trzy razy w tygodniu zbierał się we dworze z powodu widzeń niejakiej panny Wandy Malczewskiej, krewnej Siemieńskich, i ostrzec ją, aby więcej nie dawała ku temu powodów.

Gdy Rosjanie stanęli przed frontem okazałego dworu, na zewnątrz i w przedpokojach kłębił się tłum wieśniaków, dalej, na schodach prowadzących na piętro stali właściciele okolicznych majątków, a miejsce wyżej, na piętrze zajmowali Siemieńscy i ich krewni. W pokoju, na łóżku, w oderwaniu od zmysłów i ciała, leżała Wanda Malczewska – mistyczka, o której wieść dotarła do carskich urzędów w Radomiu, i dalej – Warszawy. Moskali niepokoiły ekstazy Malczewskiej nie z powodu treści religijnych, które wówczas otrzymywała, ale proroctw dotyczących odrodzenia niepodległej Polski. Mistyczce Bóg objawił, iż niewola zaborców się skończy i Polacy odzyskają wolność. Ta zapowiedź, podawana z ust do ust, dodawała rodakom, od stulecia pozbawionym własnego państwa, otuchy i nadziei. W ocenie Rosjan natomiast mogła się stać zarzewiem groźnych niepokojów. Kiedy zatem mieszkańcy Żytna i okolic, modląc się, czekali w dworze Siemieńskich na kolejne prorocze słowa Wandy, rosyjscy żandarmi groźbą wywiezienia na Sybir chcieli zamknąć jej usta. Gdy jednak jeden z nich wszedł na piętro i zobaczył mistyczkę w ekstazie, padł na kolana. Był tak silnie poruszony tym widokiem, że nieustannie żegnał się i bił pokłony”.

Najazd rosyjskich żandarmów zakończył się więc bez konsekwencji, przy czym nie był ani pierwszym, ani ostatnim. Jeszcze przed październikiem 1872 roku, czyli przed śmiercią Jacka Siemieńskiego, ciotecznego brata Wandy i jej wielkiego opiekuna, carscy wysłannicy rozpytywali we wsi o treść proroctw Malczewskiej. Nikt jej wtedy nie wydał. Nawet Żyd „namawiał wieśniaków, żeby jeżeli coś wiedzą – nic nie mówili”. Jacek Siemieński zaś umiejętnie manewrował – „jednych żandarmów przekupywał, innym opowiadał, że stan Wandy jest wynikiem osłabienia i rozstroju nerwowego”. W ten również sposób w 1876 roku Wincenty Teofil Popiel-Chościak, biskup diecezji kujawsko-kaliskiej, do której należało wówczas Żytno, nakazał proboszczowi, księdzu Wojciechowi Olkowiczowi, tłumaczyć parafianom nadprzyrodzone stany Wandy Malczewskiej po to, by uspokoić nastroje i zapobiegać gromadzeniu się ludzi.

„Od tamtych wydarzeń, wydaje się bardzo odległych, minęło ledwie sto pięćdziesiąt lat. Dwór Siemieńskich w Żytnie stoi nadal, przechowując pamięć nie tylko o mistyczce zapowiadającej niepodległość ojczyzny, ale także o tajnych spotkaniach powstańców styczniowych, o akowcach z czasów II wojny światowej, o zaręczynach, choć z czasem zerwanych, Henryka Sienkiewicza z Marią Gryf-Kellerówną, o zjazdach Związku Ziemian w II RP, którym prezesował poseł Jacek Siemieński, wnuk Jacka, brata ciotecznego Wandy Malczewskiej (…)”.

Jak podał ksiądz Tomasz Olkowicz, spowiednik i kierownik duchowy Wandy Malczewskiej, otrzymała ona od Boga dar widzenia przyszłych wydarzeń, głównie dotyczących losów ojczyzny i Kościoła. Jej intensywne życie mistyczne łączyło się z nabożeństwem adoracyjnym oraz ekstazami, wizjami i przeżywaniem Męki Chrystusa na Drodze Krzyżowej. Kobieta na własnym ciele przeżywała mękę Chrystusa, nieustannie krwawiła i była naznaczona stygmatami.

Po śmierci owego kuzyna Jacka oraz jego matki, a swojej ciotki Konstancji Siemieńskiej, przeniosła się najpierw do klasztoru Dominikanek u św. Anny pod Przyrowem, następnie zaś do Parzna, gdzie zmarła 25 września 1896 roku.

Od 1996 roku trwa jej proces beatyfikacyjny. 21 lutego 2006 roku w Watykanie promulgowano dekret o heroiczności cnót Wandy Malczewskiej. Odtąd przysługuje jej tytuł Czcigodnej Sługi Bożej. Jej grób znajduje się w krypcie pod półkolistym prezbiterium kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Parznie, niewielkiej wsi położonej osiem kilometrów na północny zachód od Bełchatowa. Dlatego właśnie Parzno jest celem pielgrzymek, a nawet centralnych spotkań modlitewnych.

* * *

Najważniejsze objawienia Jezusa Wanda Malczewska otrzymała – jak wspomniano – w Żytnie jako kobieta już pięćdziesięcioletnia. Pierwsze jednak, które określiły kierunek jej życia, miała jako siedmioletnia dziewczynka. Wówczas po raz pierwszy doświadczyła rozmowy serca z Jezusem. Było to w czasie, gdy dekorowała kwiatami ołtarzyk w pokoju matki, w którym stał wysoki na dwa metry krzyż, obecnie umieszczony w radomskim kościele Bernardynów. Jezus powiedział jej: „Dziecko Moje, ty będziesz Moja zawsze”.

Na prośbę Wandy, żeby Jezus zabrał ją do siebie choćby dziś, Zbawiciel odpowiedział, „że jeszcze za wcześnie”. „Kto się chce dostać do nieba, musi dużo cierpieć i dużo spełniać uczynków dobrych w pokorze, bez rozgłosu wśród ludzi, a tylko z miłości ku Mnie! Tą drogą cię poprowadzę”.

Podobne słowa Wanda usłyszała rok później, 22 maja 1830 roku, po przyjęciu w ósmym roku życia Pierwszej Komunii Świętej: „Od tej chwili jesteś Moja. Będziesz żyć długo na świecie, ale nie dla świata, tylko dla Mnie. Światowe zabawy ani choroby i bieda nie oderwą cię ode Mnie. Jak Ja nie miałem własności, gdzie bym głowę schronił, tak i ty mieć jej nie będziesz. U obcych oczy zamkniesz i tam spoczną kości twoje”. Wanda na te słowa odpowiedziała: „Przyrzekam Ci, mój Jezu, i ślubuję Ci, że Twoja pozostanę na wieki”.

O tych rozmowach z Jezusem – które mocno zapadły w jej serce – Wanda opowiadała matce Marii Julii Malczewskiej z Żurawskich, a po latach także swojemu wychowankowi i pierwszemu biografowi księdzu Grzegorzowi Augustynikowi.

Dokładnie w drugi piątek Wielkiego Postu roku 1852 ukazał się jej Pan Jezus w Ogrójcu i tak przemówił do niej: „Ojczyzna twoja i Kościół w tej Ojczyźnie (…) przez krwawą pracę i jedność bratnią dojdą do upragnionej wolności. Niech tylko naród tej wolności nie obróci w swawolę”. W piąty piątek Wielkiego Postu Wanda ujrzała Zbawiciela dźwigającego krzyż na Kalwarię. Jezus zasygnalizował jej zagrożenia dla bytu Polski już po odzyskaniu niepodległości:

„Zbliżają się czasy przewrotne. Ojczyzna wasza będzie wolna od ucisku wrogów zewnętrznych, ale ją opanują wrogowie wewnętrzni. Przede wszystkim starać się będą wziąć w swe ręce młodzież szkolną i dowodzić będą, że religia w szkołach niepotrzebna, że można ją zastąpić innymi naukami. Spowiedź i inne praktyki religijne, kontrola Kościoła nad szkołami zbyteczna, bo ścieśnia myślenia ucznia. Krzyże i obrazy religijne ze sal szkolnych będą chcieli usunąć, aby te wizerunki chrześcijańskie nie drażniły Żydów. Przez młodzież pozbawioną wiary zechcą w całym narodzie wprowadzić niedowiarstwo. Jeżeli naród uwierzy temu i pozbędzie się wiary, straci przywróconą Ojczyznę” – zanotowała w swoim dzienniku.

Widzenie to jest jednym z najpopularniejszych widzeń Wandy Malczewskiej. Warto zastanowić się nad jednym z fragmentów. Wiele osób uważa, że jest on odzwierciedleniem rządów komunistycznych. Niewątpliwie ma jednak związek również z obecną sytuacją, w której to trwa spór o religię w szkołach oraz krzyż wiszący w różnych miejscach. Wielu ekspertów zwraca również uwagę na obecną sytuację młodzieży, która coraz częściej nie przywiązuje wagi do wiary, a często nawet neguje nauki Kościoła.

W dzień Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, 15 sierpnia 1873 roku po nieszporach pozostała Wanda przed ołtarzem Matki Bożej. Wtedy to przemówiła do niej Królowa Polski:

„Uroczystość dzisiejsza niezadługo stanie się świętem waszym narodowym, bo w tym dniu odniesiecie zwycięstwo świetne nad wrogami dążącymi do waszej zagłady. To święto powinniście obchodzić ze szczególniejszą okazałością. Moją stolicę na Jasnej Górze powinniście otaczać szczególniejszą opieką i przypominać sobie dobrodziejstwa, jakie od Boga za moją przyczyną odebraliście i jeszcze odbierać będziecie, jeżeli się wierze św. katolickiej i cnotom chrześcijańskim i prawdziwej miłości Ojczyzny opartej na jedności i braterstwie wszystkich klas nie sprzeniewierzycie”.

Na „cud nad Wisłą” przyszło czekać prawie pięćdziesiąt lat…

„Rosja rozsypie się, a klasztory przetrwają burze – brzmiały inne proroctwa Wandy. – Rosję spotka kara Boska za krew przez nią przelaną, wołającą o pomstę do nieba. Straszne klęski spadną na Polskę, ale jej nie zgniotą (…). Polska się ostanie – o ile sobie nie da wiary odebrać i będzie zawsze przedmurzem Kościoła”.

Innym razem, w roku 1896, w dniu Bożego Ciała rzekł Pan Jezus do Wandy:

„O jakże mnie to boli, że dawna wiara i pobożność coraz bardziej słabnie w tym narodzie, że oświeceni psują prostaczków zamiast dawać im dobry przykład. Ach, jak mi żal tego narodu. Pocieszam się tem, że w ostatnich czasach zaczęły się tworzyć wśród was stowarzyszenia eucharystyczne, mające na celu adoracje, częste komunie święte, lecz niestety należą do nich same niewiasty starsze. A gdzież młodzież, gdzież mężczyźni, gdzie inteligencja? Czyż im nie jest potrzebna wiara i praktyki religijne? Mów komu tylko możesz, iż odrodzenie się waszej Ojczyzny, jej rozkwit, utrzymanie się w niezależności, zależy od zjednoczenia się ze mną przez życie eucharystyczne”.

Szczególną popularnością cieszyła się przepowiednia Wandy Malczewskiej o hrabim Pawle Andriejewiczu Szuwałowie, od 1894 roku generale gubernatorze Warszawy, któremu car powierzył misję zniszczenia klasztorów w Królestwie Polskim. Wanda stwierdziła, że nie warto się tym przejmować, gdyż „Szuwałow nie będzie długo rządził w Warszawie (…). Rząd carski upadnie, Rosja rozsypie się, a klasztory przetrwają burze i wrócą do dawnej świetności, jeżeli reguła zakonna będzie ściśle przestrzegana. Rosję spotka kara Boska za krew unitów przez nią przelaną, wołającą o pomstę do Nieba, za prześladowanie nabożeństwa do Serca Jezusowego i zakaz wzywania Matki Boskiej jako Królowej Korony Polskiej”.

Dwa lata później Szuwałow zakończył karierę dyplomatyczną w niełasce i został oddelegowany do Jałty31.

Kościół unicki w I Rzeczypospolitej (Ruski Kościół Unicki, Kościół grekokatolicki w Polsce) to katolicki Kościół wschodni działający na terenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów, uznający władzę i autorytet papieża, zarządzany przez metropolitę kijowskiego. Powstał w wyniku unii brzeskiej, a jego rozwój znacząco zahamowały rozbiory Rzeczypospolitej. Obecnie traktowany jest zazwyczaj jako fragment historii Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Większość struktur Kościoła unickiego znalazła się w granicach Rosji po trzech rozbiorach Polski. Przed I rozbiorem Polski Kościół Unicki był jednym z największych związków wyznaniowych w Rzeczypospolitej, z ośmioma diecezjami. Łącznie unici dysponowali 9452 budynkami sakralnymi. Około 60 proc. tego stanu posiadania znalazło się po trzech rozbiorach Polski w granicach Cesarstwa Rosyjskiego.

Szczególne prześladowanie unitów miało miejsce pod zaborem rosyjskim, gdyż Rosja uważała unię za zawartą nieprawnie i traktowała unitów jako odłączonych przemocą od Kościoła prawosławnego, którzy również pod przymusem przyjęli jurysdykcję papieża i przy pierwszej okazji z niej wystąpią. Największa akcja nawracania na prawosławie rozpoczęła się po drugim rozbiorze Polski. Prześladowania unitów dokonywały się według scenariusza wypracowanego w Petersburgu. Najpierw, z cerkwi unickich usuwano wszystko, co się łączyło z liturgią łacińską, zatem organy, konfesjonały, monstrancje, dzwonki itp. – To kojarzyło się im z polskością. Urzędnicy carscy namawiali, aby unici dobrowolnie przyjęli prawosławie. Potem stosowano groźby i nakładano bardzo wysokie kontrybucje. A gdy to nie przynosiło oczekiwanych rezultatów, więziono lub zsyłano ich na Sybir. Wreszcie uciekano się do użycia broni i morderstw. Antyunicka polityka kolejnych carów łączyła się z polityką rusyfikacji ziem zagarniętych w wyniku rozbiorów Polski. Administracyjną likwidację Kościoła unickiego poprzedziła długofalowa kampania upodabniania obrzędów unickich do prawosławnych koordynowana przez biskupa litewskiego Józefa Siemaszkę. W 1839 roku na synodzie w Połocku ogłoszono zniesienie unii na Litwie i Białorusi; przetrwała jedynie (do 1875 r.) diecezja chełmska.

Mimo administracyjnego uznania wszystkich byłych unitów za wyznawców prawosławia ok. 100 tysięcy osób nigdy nie podporządkowało się carskim zarządzeniom, bojkotując parafie Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Unici byli gotowi poświęcić swój majątek w obronie katolickiej wiary. Umieli za nią cierpieć, a nawet byli gotowi za wiarę przelać krew. W Pratulinie i Drelowie starcia unitów z wojskiem rosyjskim przyniosły ofiary śmiertelne. 6 października 1996 roku Jan Paweł II ogłosił błogosławionymi 12 męczenników, którzy zginęli broniąc swojej unickiej świątyni przed przekształceniem w prawosławną cerkiew. Męstwo i odwaga oraz duch chrześcijańskiej miłości obecny w ich życiu sprawiały, że wielu prześladowców nawracało się na katolicyzm. Dlatego załogi wojskowe były tu wymieniane co dwa miesiące.

Rodzaj kary dla Rosji za jej niegodziwości objawił się natomiast Wandzie 14 listopada 1893 roku. W dzień św. Jozafata Kuncewicza32, biskupa połockiego, zamordowanego w Witebsku przez Rosjan, ujrzała, jak Jozafat skarży się u stóp Jezusa i Maryi na przemoc wobec unitów, którzy „nie chcieli przyjąć prawosławnej schizmy. Nasze katolickie świątynie zabrali na prawosławne cerkwie, krzyże połamali. Część ludu broniącego swojej wiary zamrozili w śniegach, część zagłodzili w więzieniach, część rozstrzelali i batami zabili, część wysłali do Rosji do ciężkich więzień, gdzie umierają bez sakramentów. Nawet starcom i dzieciom nie przebaczono”.

Gdy Jozafat pożalił się na prześladowania z rozkazu cara Aleksandra III Romanowa, Pan Jezus odpowiedział: „(…) Zbliża się dzień mojej sprawiedliwości; ten, co wydał rozkaz wymordowania was, niedługo gospodarować będzie; jego dzieci i wnuki sromotnie wymordowani będą przez jego własnych poddanych, wrogów mojego krzyża; jego dziedzictwo będzie poszarpane. Wasi polegli bracia co pomarli ze słowami przebaczenia wrogom, otrzymali już zapłatę w niebie. Przyjdzie chwila, że mój namiestnik wyznaczy jeden dzień na uczczenie pamięci waszych braci męczenników i wyznawców. A wy, żyjący, jeszcze wytrwajcie”.

Podczas petersburskich białych nocy, bezsennych i lubieżnych, szampan i wódka lały się strumieniami. Zielone stoły i szmer złota, muzyka, kręcące się za oknami pary, wściekłe trojki, Cyganie i nieustanne parady wojskowe przed wzbudzającym przerażenie spojrzeniem bizantyńskich oczu imperatora. Z kryształu i cementu budowano banki, music-halle, wrotniska, kluby karciane, domy schadzek, teatry, kinematografy, lunaparki i wspaniałe restauracje, gdzie ludzie oszałamiali się muzyką, odbiciem luster, półnagimi kobietami, światłem i szampanem. Pijane kuligi mknęły po zaśnieżonych ulicach. Pijane kobiety obwieszone brylantami rozchylały podczas wyuzdanych orgii kolana przed równie pijanymi amantami we frakach. Ból i rozkosz, płacz i śmiech, euforia i znudzenie. Wszystko wolno. Hulaj dusza, piekła nie ma. I rozrywające serce dźwięki bałałajki. I pojedynki o świcie – przy wyciu lodowatego wichru. I narastająca plaga samobójstw, ogarniająca ten skazany na zagładę świat: Job takuju żizń! Aż nadszedł ów rok, tragiczny rok oznaczony straszną dla Romanowów liczbą – 17. Rok, w którym przyszło zapłacić rachunek za to wspaniałe, beztroskie życie. Panował dotkliwy ziąb, mróz sięgał 38 stopni. Słońce przesłaniała mroźna mgiełka. Śnieg w Carskim Siole lśnił niczym powleczony rtęcią...

Mikołaj II Romanow, urodzony 6 maja 1868 roku w Carskim Siole, był cesarzem Rosji w latach 1894–1917. Na początku panowania kontynuował linię autokratyczną swoich poprzedników. Po klęsce w wojnie z Japonią w 1905 roku i w następstwie pierwszej rewolucji rosyjskiej obiecał nadanie ludności podstawowych praw i ustanowienie parlamentu, którego uprawnienia zostały jednak silnie ograniczone. 15 marca 1917 roku, w obliczu tzw. rewolucji lutowej, Mikołaj II mianował przewodniczącym Rady Ministrów księcia Gieorgija Lwowa, człowieka o zdecydowanie liberalnych poglądach. Jednocześnie abdykował na rzecz swojego brata Michała. Wielki książę Michał, nie widząc żadnej możliwości przywrócenia porządku, natychmiast zrezygnował z tronu. Władza przeszła w ręce Komitetu Wykonawczego Dumy. Po abdykacji Mikołaj Romanow wraz ze swoją rodziną umieszczony został w areszcie domowym w Carskim Siole. Nowy rząd demokratyczny nie zgadzał się na wyjazd cara z Rosji. Car zamierzał wyemigrować do Anglii, ale po brytyjskiej odmowie udzielenia azylu carska rodzina została przewieziona na Syberię i uwięziona przez bolszewików.

Decyzję o egzekucji więzionej w domu Nikołaja Ipatiewa w Jekaterynburgu rodziny carskiej kierownictwo bolszewików podjęło prawdopodobnie już na początku lipca 1918 roku. 16 lipca cała rodzina położyła się spać około godziny 23. Krótko po północy wyznaczony na dowódcę akcji przez Lenina i Swierdłowa Jankiel (Jakow) Jurowski obudził wszystkich i kazał im zejść do piwnicy, rzekomo z powodu grożącego im niebezpieczeństwa. Byli tam: car, jego żona i pięcioro dzieci – Aleksy, Olga, Tatiana, Maria oraz prawdopodobnie Anastazja, a także przyboczny lekarz, doktor Jewgienij Botkin i trzy osoby z dobrowolnej służby. Po odczytaniu przez Jurowskiego uzgodnionego wcześniej tekstu wyroku, wszystkie zgromadzone osoby zostały zastrzelone i dobite bagnetami.

Ciała ofiar zostały następnie załadowane na samochód ciężarowy i wywiezione do lasu, na uroczysko. Tam oprawcy rozebrali zwłoki (znajdując przy okazji zaszyte w ubraniach drogocenne kamienie), poćwiartowali je, oblali dla zatarcia śladów kwasem siarkowym i wrzucili do nieczynnego szybu kopalnianego.

Przez dziesiątki lat bolszewicy przyznawali się jedynie do egzekucji Mikołaja II. Dopiero przeprowadzona pod koniec XX stulecia ekshumacja doprowadziła do wydobycia na światło dzienne szczegółów tej przerażającej zbrodni. Wśród ekshumowanych szczątków nie znaleziono jednakże fragmentów kości należących do księcia Aleksego oraz Anastazji i Marii – najmłodszych potomków cara. Ciała Aleksego i Marii zostały znalezione dopiero w roku 2007, co potwierdziły zrobione w Stanach Zjednoczonych testy DNA. Los księżniczki Anastazji pozostaje nieznany do dnia dzisiejszego. Od roku 1918 krążyły po świecie pogłoski mówiące, że najmłodszej córce Romanowów udało się zbiec, co skrzętnie wykorzystywali rozmaici oszuści.

W któryś z Wielkich Piątków Wanda doznała kolejnego objawienia. Była świadkiem ukrzyżowania Chrystusa i widziała, jak Pan Jezus oddawał Matkę Najświętszą w opiekę św. Janowi. Zbawiciel wyrzekł przy tym następujące słowa: „Im więcej który naród ukocha Ją, tym więcej ode Mnie łask otrzyma i choćby przez wrogów skazany był na zagładę, nie zginie, ale odradzać się będzie”.

Gdy po tym zdaniu zwróciła się Wanda do Matki Bożej i przypomniała Jej, jakiej to czci od wieków doznaje w Polsce, wtedy to Matka Najświętsza odpowiedziała:

„Tak, Polska niegdyś wyróżniała się nabożeństwem do mnie – toteż serdecznie ją kocham. Pod moją opieką wzrastała. Nieprzyjaciół, nawet silniejszych, zwyciężała. Jej oręż wsławił się wobec całego chrześcijaństwa, gdy szła do boju pod moim hasłem. Skoro otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni gnębiciele, aby ją zdusić. Ale moja młoda armia, w Imię moje walcząca, pokona ich i odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę. Dostaliście się do niewoli wskutek niezgody wewnętrznej i sprzedajności wielu waszych rodaków. – Rozebrali was na kawałki, ale Pan Bóg na moją prośbę tego rozbioru nie zatwierdził. Zbliża się czas, że sprawiedliwość Boska upokorzy chciwość zaborców waszych, tępicieli wiary katolickiej i nabożeństwa do Serca mojego Syna. Oni upadną, a Polska na moją prośbę będzie wskrzeszoną i wszystkie jej części będą złączone. Ale (…) niech strzeże wiary i nie dopuszcza niedowiarstwa (…), zdrady (…), niezgody i lenistwa, bo te wady mogą ją na powrót zgubić i to (…) na zawsze! Pragnę widzieć Polskę szczęśliwą, ale niech też Polacy do tego rękę przykładają (…). Modlę się za Polskę, za jej nabożeństwo do mnie. Modlę się za wszystkie stany (…), aby miłość, zalecona przez mojego Syna, zakwitła wśród was (…). Módlcie się wszyscy – i postępujcie drogą wskazaną wam przez mojego Syna”.

Podczas uroczystych obchodów święta Trzech Króli 6 stycznia 1877 roku, w czasie wotywy, pod koniec pierwszej Ewangelii, ukazał się Wandzie Malczewskiej Pan Jezus jako Dziecina na jasnym obłoku stojący. W ręce trzymał kulę ziemską, nad nią świeciła nadzwyczajna gwiazda, a na kuli ziemskiej wyrysowane były różne kraje, pomiędzy nimi Polska z morzem i napisem: „Królestwo Marii”. Podczas komunii kapłana w trakcie tejże mszy św. widziała Wanda u stóp Pana Jezusa klęczących przedstawicieli różnych narodów, a pomiędzy nimi królów polskich: Mieczysława [Mieszka I] z żoną Dąbrówką [Dobrawą], Jagiełłę z Jadwigą, Kunegundę [Czeską] z Bolesławem [II Mazowieckim] i Sobieskiego. Wtedy Pan Jezus pobłogosławił zebranych i Wanda usłyszała głos wychodzący z ust Pana Jezusa: „Błogosławiony Naród, którego Panem jest Bóg”.

Dnia 5 października 1873 roku wyrzekł Pan Jezus do Wandy następujące słowa:

„Zatknąłem pośród was krzyż jako godło wiary, triumfu i chwały. Dałem wam Matkę moją za Opiekunkę i czegóż się boicie? – Dlaczego tak słaba wasza ufność? Pamiętajcie, że Maria, Matka moja, wszystko wam wyjednać może”.

W 1872 roku bratanek Wandy, Jacek Malczewski, namalował dla niej obrazek Matki Bożej. Wanda często modliła się przed nim w tej intencji, aby Jacek „swego talentu na szkodę duszy i Ojczyzny nie użył, tak jak wielu malarzy, rzeźbiarzy czy powieściopisarzy, którzy swoimi bezwstydnymi utworami psują tysiące dusz i do piekła prowadzą”. Matka Boża miała jej obiecać, że Jacek zostanie malarzem „sławnym o kierunku czysto religijnym, narodowym i historycznym”. Wkrótce powstał tryptyk patriotyczny Prawo, Ojczyzna, Sztuka, następnie zaś Jacek Malczewski został lokomotywą symbolizmu. „Pokorna modlitwa ciotki została wysłuchana” – jak ocenił ksiądz Grzegorz Augustynik, jeden z wychowanków Wandy oraz jej pierwszy biograf, autor publikacji Miłość Boga i Ojczyzny okazana w czynach, czyli żywot (…) Wandy Justyny Nepomuceny Malczewskiej, jej objawienia i przepowiednie dotyczące Kościoła i Polski, wydanej w Częstochowie w 1926 roku.

Wśród wielu mistycznych darów Wanda Malczewska otrzymała także zdolność rozeznawania stanu dusz, szczególnie osób przyjmujących komunię świętą. Widziała, czy dana osoba jest w stanie łaski, czy przyjmuje Eucharystię świętokradczo. Kiedy mszę świętą odprawiał kapłan w stanie grzechu, ona przy ołtarzu widziała Jezusa biczowanego, broczącego krwią. Podczas wizji biczowania Chrystusa Wanda usłyszała, że „ile razy kapłan odprawia mszę św. w grzechu śmiertelnym, a szczególnie w grzechu nieczystości lub pijaństwa”, tyle razy Jezus znosi katusze. Od tej pory regularnie modliła się w intencji nawrócenia kapłanów. Wiedziała też, który kapłan i kto z wiernych niegodnie przystępuje do ołtarza.

Czas dobiega końca

Подняться наверх