Читать книгу Immunitet. Joanna Chyłka. Tom 4 - Remigiusz Mróz - Страница 14

Rozdział 1
Wniosek
11
Prasowy, ul. Marszałkowska

Оглавление

Chyłka przez chwilę zawieszała wzrok na podobiźnie Tytusa. Cholerny szympans zdawał się szyderczo uśmiechać, podsumowując wszystko, co wydarzyło się tego dnia. A wydarzyło się sporo.

Joanna liczyła na to, że obejdzie niemożność zrzeczenia się immunitetu poprzez uznanie wniosku strony przeciwnej, srogo się jednak rozczarowała. Sędziowie naradzili się w tej kwestii, ale ostatecznie przedłożyli wykładnię celowościową nad literalne brzmienie przepisów i uznali, że w tej sytuacji złożenie wniosku jest niedopuszczalne.

Sendal pojawił się na sali rozpraw dwadzieścia minut później. Zrobił fatalne wrażenie. Bełkotał na mównicy, zapewniał, że kocha żonę i że żałuje wszystkiego, co zrobił. Miał na tyle rozumu, by nie wspominać o szczegółach.

Nadal utrzymywał, że nie było go w Krakowie, kiedy nad Wisłą zginął Marcin Frankiewicz. Twierdził, że był w Warszawie, ale odmówił odpowiedzi na jakiekolwiek pytania o szczegóły.

Chyłka miała wrażenie, że pogrąża się coraz bardziej za każdym razem, kiedy otwiera usta. Był pod ostrzałem, a największy problem polegał na tym, że sam trzymał broń.

Kiedy rozprawa dobiegła końca, werdykt mógł być tylko jeden. Trybunał Konstytucyjny jednomyślnie opowiedział się za uchyleniem immunitetu. Joanna czym prędzej opuściła budynek, nie mając zamiaru patrzeć na pełen satysfakcji wyraz twarzy prokuratora.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że jej przeciwnik pozostawał zupełnie anonimowy. Pojawił się znikąd, dokopał jej na sali sądowej i miała nigdy więcej go nie spotkać. Był tu, by załatwić sprawę – i zrobił to, specjalnie się przy tym nie przemęczając.

Teraz wszystko przechodziło w ręce Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Chyłka przypuszczała, że będą się starali doprowadzić do tymczasowego aresztowania, argumentując, że Sendal może mataczyć. Joanna nie miała jednak zamiaru pozwolić na zamknięcie jej klienta. Kluczowe było, by odpowiadał z wolnej stopy. Jeśli w ogóle mógł odbudować swoją pozycję w oczach opinii publicznej, to konieczne było, by pozostał na wolności.

Oderwała wzrok od roześmianego szympansa i spojrzała na Sendala. Wraz z Oryńskim sączyli kawę, ona zrezygnowała z picia czegokolwiek, obawiając się, że tym razem zamówienie mogłoby być tylko jedno.

Nad niewielkim stolikiem przy ścianie zdawały się unosić ciemne chmury. Żadne z zebranych nie odzywało się od dobrych kilku minut. W końcu Joanna nabrała tchu.

– Zabiłeś go? – zapytała.

Sebastian powoli podniósł wzrok.

– Nie.

– To ciekawe. Bo wygląda mi na to, że…

– Przysięgam ci, Chyłka. Nigdy nie spotkałem tego człowieka i nie było mnie wtedy w Krakowie.

– Natalia też przysięgała – syknęła. – Dopóki nie okazało się, że okładałeś ją i groziłeś jej śmiercią.

Miała ochotę powiedzieć więcej, obrzucić go kilkoma inwektywami i wyjść z Prasowego, zostawiając za sobą całą tę sprawę. Ostatecznie jednak udało jej się powściągnąć.

Na tym etapie mogła jeszcze odpuścić. Pełnomocnictwo do reprezentowania Sendala przed TK nie rozciągało się na stosunek obrończy w sądach powszechnych. Formalnie nie była jeszcze jego adwokatem, wystarczyło wstać od stolika i wyjść na Marszałkowską.

Doskonale jednak wiedziała, że tego nie zrobi.

Nie chodziło o sympatię do dawnego znajomego, może nawet nie była to kwestia ambicji, bo nie miała żadnych zatargów z krakowską prokuraturą. Wszystko sprowadzało się do ciekawości. Przemożnej, zawodowej, adwokackiej ciekawości.

Chyłka nie miała zamiaru zostawić ot tak sprawy, która potem przez lata nie dawałaby jej spokoju. Chciała być w środku wydarzeń, w oku cyklonu, spokojnie obserwując to, co dzieje się wokół.

A przynajmniej właśnie to powtarzała sobie przez chwilę w głowie. Potem w końcu przyznała przed sobą, że rzuca się w ten wir głównie po to, by dać się pochłonąć pracy. By nie myśleć o alkoholu. By nie mieć czasu ani sposobności do nawalenia się w sztok. Choć na dobrą sprawę jedno i drugie zawsze by się znalazło, gdyby się postarała.

Immunitet. Joanna Chyłka. Tom 4

Подняться наверх