Читать книгу W kręgach władzy Większość bezwzględna Tom 2 - Remigiusz Mróz - Страница 9
CZĘŚĆ 1
Rozdział 7
ОглавлениеW domu wszystko było gotowe. Milena zadbała o to, by po wyjściu ze szpitala Patryk Hauer trafił do mieszkania przystosowanego do jego ograniczeń. Łazienka przy jego sypialni przeszła gruntowny remont, niemal jej nie poznał. Łóżko było sterowane elektrycznie, a uniwersalny pilot leżący na szafce obok kontrolował właściwie wszystkie urządzenia, które znajdowały się w pobliżu.
W domu roznosił się zapach farinaty. Milena przyrządzała liguryjski przysmak z mąki z ciecierzycy tylko wtedy, gdy mieli powód do świętowania. W tym wypadku wydawało się to nieco na wyrost.
Hauer wjechał do kuchni sam, nie chciał pomocy. Ani teraz, ani po drodze do domu. Uznał, że na dobrą sprawę mógłby poprosić o zdemontowanie uchwytów na oparciu wózka.
Chwilę później żona wyjęła placek z piekarnika i postawiła go na stole.
– I jak wrażenia? – zapytała.
– Pachnie dobrze.
– Mam na myśli mieszkanie.
Skierował wzrok w stronę przedpokoju.
– A… – odparł. – Ambiwalentne.
– Coś ci nie odpowiada?
– Nie, wszystko jest tak, jak być powinno. Dziwi mnie po prostu, że to się stało tak szybko.
– Miałam miesiąc.
– No tak – odparł smętnie.
Początkowo sam nie rozumiał, skąd jego rezerwa. Dopiero po chwili wszystko pojął. Do tej pory zakładał, że przez cały ten czas, który spędził w śpiączce, Milena miała nadzieję, że z tego wyjdzie. Wróci do pełni zdrowia. Tymczasem musiała zdawać sobie sprawę, że tak się nie stanie.
Najwyraźniej była tego nawet absolutnie pewna, skoro zdecydowała się na tak zasadniczy remont. Nie wierzyła w swojego męża. Nie dopuszczała możliwości, że uda mu się pokonać przeciwności losu.
Była to dojmująca myśl, ale Patryk szybko odsunął ją na bok. Mil nie drążyła tematu, doskonale wiedząc, do czego może doprowadzić dalsza rozmowa. Zamiast tego obróciła stojącego na stole macbooka w kierunku męża.
– Coś się kroi – zauważyła.
Hauer zmrużył oczy i wbił wzrok w ekran. Naszły go obawy, że Seyda koniec końców okazała się typowym politykierem i kiedy tylko opuściła szpital, ujawniła mediom każdy szczegół rozmowy, którą odbyli.
Patryk długo zastanawiał się nad tym, czy dobrze zrobił. Wydawało się jednak, że nie ma innej możliwości. Daria Seyda była jego wrogiem, to nie ulegało żadnej wątpliwości. Ale Sun Zi pisał, że największe zwycięstwo osiąga się, pokonując go bez podejmowania walki.
I właśnie to Hauer miał zamiar zrobić. Owszem, w myśl zasady, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, wspólnie wystąpią przeciwko Chronowskiemu. Zniszczą go, ale to, co stanie się później z Seydą, nie będzie miało nic wspólnego z triumfem.
Patryk uśmiechnął się w duchu. Wprawdzie słów Napoleona nie przywoływał równie często jak mistrza z Dalekiego Wschodu, nie miał też cytatów Francuza wydrukowanych i oprawionych w antyramy, ale Bonapartemu udało się sformułować kilka zgrabnych myśli. Takich jak ta, by nie przeszkadzać wrogowi, kiedy popełnia błąd.
Seyda właśnie to robiła. Nie mając o tym bladego pojęcia.
– Widzisz? – odezwała się Milena.
Hauer uświadomił sobie, że przebiega wzrokiem po tekście na portalu NSI, ale właściwie robi to zupełnie bezmyślnie.
– Co? – spytał.
– Jest zapowiedziana jakaś konferencja prasowa.
– I?
Skupił się na tekście. Nie było w nim właściwie żadnych konkretów i aż dziw, że artykuł znalazł się na głównej stronie. W dodatku link do niego przewijał się na czerwonym pasku na górze ekranu.
– Nie podają żadnych szczegółów – dodała Mil. – Oprócz tego, że zwołano ją na placu Defilad i czekają już reporterzy wszystkich większych stacji.
– Nie bardzo rozumiem.
– Nie wiadomo nawet, kto wystąpi.
Patryk doczytał artykuł, nie wyławiając z niego żadnych konkretów.
– Co to za bzdura? – spytał.
– Nie wiem. Ale nie wygląda dobrze.
– W ogóle nie wygląda – odparł Hauer, nakładając sobie kawałek farinaty. – To jakiś żart. Nie wiadomo, kto zorganizował konferencję ani dlaczego, a wszyscy zdają się tym interesować?
– Może chodzi o jakiś happening.
Hauer przez moment się zastanawiał.
– Albo o względy bezpieczeństwa – podsunął.
Milena uniosła pytająco brwi.
– Tylko rzucam pomysł – dodał Patryk i wzruszył ramionami. – Wiem, że było posiedzenie RBN-u, rzekomo rutynowe, ale… one właściwie nigdy nie odbywają się rutynowo. Może któremuś z polskich polityków grożono.
– Nie byłby to pierwszy ani ostatni raz – zauważyła Milena. – Ale organizowanie konferencji incognito to już coś nowego.
Miała rację. Dziennikarze jednak najwyraźniej wiedzieli, kto jest inicjatorem, skoro postanowili pokazać się pod Pałacem Kultury i spożytkować czas antenowy na relację.
Nie mógł wykluczyć, że chodzi o Seydę. Nie była w ciemię bita, mogła przejrzeć jego prawdziwe zamiary i postanowić, że lepiej wyprowadzić uderzenie wyprzedzające, niż czekać, aż to Hauer zorganizuje swoją konferencję.
– Włącz NSI – odezwał się.
Żona spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Coś nie w porządku? – zapytał.
W milczeniu podniosła się z krzesła. Nie musiała odpowiadać, by wiedział, co spowodowało jej konsternację. Sięgnął po ton, którego wobec niej nigdy nie używał. Władczy, nieznoszący sprzeciwu, wywyższający się.
Jeśli pobrzmiewał kiedykolwiek w ich relacjach, to tylko kiedy odzywała się ona.
Milena włączyła telewizor w salonie, a Patryk wziął talerz, obrócił wózek i zbliżył się do ekranu. Zdążył odgryźć jedynie niewielki kawałek, zanim pojawiła się informacja, kto zorganizował konferencję przed Pałacem.
Niewielka scena ustawiona przed głównym wejściem była jeszcze pusta, ale na pasku informacyjnym znalazło się wszystko, co było istotne.
Patryk obejrzał się przez ramię. Milena wstała od stołu i podeszła do niego.
– Marek Zwornicki? – jęknęła.
Większą część sceny przesłaniała czarna kotara, w tle słychać było cichą muzykę. Przywodziła na myśl najbardziej klimatyczne utwory Hansa Zimmera, które poprzez stopniowo narastające napięcie sprawiały, że widzom Interstellar czy Gladiatora serce zaczynało mocniej bić.
Przechodnie zatrzymywali się na Marszałkowskiej i placu Defilad. Powoli zaczynali schodzić się pod PKiN, zaciekawieni tym, co się dzieje.
– Ten aktor? – dodała Mil.
– Najwyraźniej.
Prychnęła cicho, jakby nie mogła uwierzyć, że poważne stacje telewizyjne zdecydowały się zrobić tyle szumu tylko dlatego, że Zwornicki zorganizował jakiś event pod Pałacem Kultury.
Spojrzeli na siebie, oboje naraz rozumiejąc, że musi być w tym coś jeszcze. Dziennikarze musieli mieć znacznie więcej informacji.
Niemal nierealne wydawało się jednak to, by wstrzymali się z ujawnianiem ich aż do samej konferencji. Hauer zastanawiał się przez moment. Ostatecznie doszedł do wniosku, że przeważyło to, co zwykle – znajomości.
W trakcie swojej kariery Zwornicki zawsze utrzymywał dobre kontakty z mediami. Był lubianym celebrytą, chętnie fotografowali się z nim nie tylko reporterzy brukowców, ale także poważniejsi dziennikarze.
Musiał wykorzystać kilka przysług.
– Przecież to jakiś żart – odezwała się Mil. – To przecież ten facet, który rzucił publicznie, że każdy mężczyzna choć raz w życiu próbował zawiesić sobie ręcznik na fiucie.
– Ten sam – mruknął Hauer.
– I ten, który twierdził, że zasypianie w przypadku mężczyzn to tylko kwestia odpowiedniego ułożenia jaj.
– Mhm.
– A teraz organizuje konferencję przed PKiN-em, na której stawiają się wszystkie stacje informacyjne? Kompletny absurd.
Niepokój w jej głosie był nader wyraźny. A co gorsze, zdawał się uzasadniony. Do tej pory to Hauer uchodził za najbardziej medialnego polityka w kraju. Jeśli Marek Zwornicki zdecydował się wejść na jego podwórko, mógł zagrozić tej pozycji.
Chyba nikt nie wiedział, jakie ma poglądy polityczne, ale w tym wypadku nie miało to żadnego znaczenia. Podobnie jak fakt, że brakowało mu jakiegokolwiek doświadczenia w sferze publicznej. Liczyło się tylko to, że był rozpoznawalny.
Jeśli zdecydował się wejść do polityki, z pewnością narazi się na kpiny. Ale było to zupełnie normalną reakcją obronną tych, którzy już się w niej znajdowali. Podobnie wyśmiewano drugorzędnego aktora z Hollywood, kiedy ten niegdyś ogłosił, że wystartuje na prezydenta USA.
Teraz Ronald Reagan był jednym z najbardziej poważanych prezydentów w historii.
Milena i Hauer obserwowali, jak rozwija się sytuacja. Przed sceną tłum powoli gęstniał i dla wprawionego oka nie ulegało wątpliwości, że to wszystko to zawczasu przygotowane przedstawienie.
– Lewy górny róg – rzuciła Mil.
Patryk skupił wzrok w miejscu, które wskazała. Niczego podejrzanego nie dostrzegł.
– Wolontariusz – dodała. – Coś rozdaje przechodzącym ludziom. Ale połowa z tych, którzy stoją pod sceną, nie ma żadnych ulotek. Zapewne wcześniej wiedzieli, co i jak.
– Może.
– Nie będzie z tego nic dobrego, Patryk.
Miała rację. Utwierdzili się w tym przekonaniu chwilę później, gdy muzyka sugerująca monumentalny charakter wydarzenia w końcu ucichła. Na scenę wkroczył Zwornicki, unosząc wysoko ręce.
Owacja również musiała być wcześniej zaplanowana. Podobnie jak kolejność, w jakiej znane twarze pojawiały się na scenie.
– O kurwa… – jęknęła Milena.
Znana blogerka modowa. Odsunięty na bok lata temu bohater antykomunistycznej opozycji. Przystojny aktor młodego pokolenia, grający obecnie rolę świeżo upieczonego prawnika w popularnym serialu. Aktorka ikona dla wszystkich, którzy wychowali się na polskiej kinematografii lat siedemdziesiątych.
– Istny panteon popkulturowych bóstw – dodała Mil. – Mają cały pieprzony przekrój społeczny.
Zwornicki rzeczywiście zdawał się mieć w zanadrzu coś dobrego dla każdego. Kiedy drużyna w końcu została skompletowana, wyszedł przed szereg i znów uniósł ręce.
– Nie ma Budzicha – odezwał się Hauer.
– Co?
– Mediafuna. Nie mają jego, nie mają mojego głosu.
– To nie czas, kurwa, na żarty… – Milena stęknęła, jakby poczuła fizyczny ból. – Widzisz, co się dzieje?
Zerknął na żonę, ale ta skupiała całą uwagę na tym, co mówił Zwornicki. Dla Patryka nie miało to żadnego znaczenia. Właściwie nie tylko dla niego. Podobnie do sprawy musieli podchodzić wszyscy zebrani.
Marek mógł sięgać po wyświechtane frazy zarówno lewicy, centrum, jak i prawicy. Jego poglądy, przemowy i merytoryczne przygotowanie nie miały żadnego znaczenia. Liczyły
się wyłącznie świeżość, magnetyzm, charyzma… medialna ponętność.
I antyestablishmentowa narracja, która szybko wysunęła się na pierwszy plan.
Zwornicki zaczął atakować klasę polityczną, uderzając przede wszystkim w Chronowskiego, ale także we wszystkich innych, którzy cementowali obecny układ. I pozwolili, by przez miesiąc nie zrobiono niczego w celu usunięcia skorumpowanego polityka.
Marek rzucił kilka krótkich, zgrabnych zdań, nie rozgadywał się. Wspomniał o tym, że w takiej sytuacji ludzie w Brazylii wyszli na ulicę i obalili prezydenta. To samo zrobiono w Korei Południowej, kiedy okazało się, że tamtejsza głowa państwa uczestniczyła w procesie korupcyjnym.
Wenezuela, Ukraina, Białoruś, Rosja. Rzucał przykładami protestów jak z rękawa, najwyraźniej niespecjalnie przejmując się tym, że część z tych przypadków zakończyła się głośnym fiaskiem demonstrantów.
Nikt nie skupiał się na jego słowach. Zebrani chcieli przede wszystkim okazać swoje niezadowolenie wobec klasy politycznej. Kamerzyści celowali w stojących za Zwornickim celebrytów. Reporterzy analizowali ich reakcje. Serwisy plotkarskie już były rozgrzane do czerwoności.
W pewnym momencie wszyscy na scenie odwrócili się do wyborców tyłem. Przy tradycyjnej kampanii było to właściwie nie do pomyślenia, ta jednak miała rządzić się zupełnie innymi prawami. Osoby na scenie jak jeden mąż wyciągnęły telefony komórkowe, a potem zrobiły sobie selfie na tle tłumu. Ten zareagował wybuchem entuzjazmu.
Media społecznościowe potrzebowały raptem kilkudziesięciu sekund, by eksplodować.
Hauer z Mileną obserwowali to wszystko z niedowierzaniem. W przeciągu pięciu minut nie pisało się na Facebooku już o niczym innym niż o nowej inicjatywie. W ciągu piętnastu słowo „Zjednoczeni” przybrało zupełnie nowe znaczenie.
Nowo powstała partia właśnie przywłaszczyła je sobie jako nazwę.
– Powinniśmy się tego spodziewać – odezwał się Hauer nieobecnym głosem.
– Powinniśmy.
– Sytuacja z Chronowskim od początku była żyznym gruntem dla takich inicjatyw.
Milena przez moment nie odpowiadała, wlepiając wzrok w telewizor.
– Jak pole pełne gnoju dla końskich much – mruknęła w końcu. – Te i tak czekały długo, żeby zebrać się nad tym smrodem.
Patryk skinął lekko głową. Rzeczywiście dziwne wydawało się, że ktoś, kto planował wejście do polityki, nie zrobił tego zaraz po przepadnięciu wniosku o wotum nieufności. Teraz jednak stało się jasne, dlaczego tak było.
Zwornicki gromadził siły. I trzeba było mu oddać, że zebrał ich wystarczająco, by wystartować z niezwykle korzystnej pozycji.
– Zmienia nam się cała narracja, Patryk.
– Wiem.
– Teraz wszyscy będą mieć głęboko w dupie twoją drogę do normalności. Nikogo nie obejdzie nawet, jeśli weźmiesz udział w pieprzonej paraolimpiadzie.
Posłał jej spojrzenie tak wrogie, że zaskoczyło to nawet jego. Żona szczęśliwie tego nie odnotowała, wciąż nie mogąc
oderwać wzroku od telewizora. Hauer również przeniósł spojrzenie na ekran.
Będzie musiał zmienić cały swój obecny paradygmat. Spojrzeć na plany polityczne zupełnie inaczej, dokonać przewartościowania pewnych rzeczy. Milena miała rację, sugerując, że jego success story w starciu z medialnością Zwornickiego okaże się bronią zbyt małego kalibru.
Ale Patryk miał na podorędziu znacznie większy arsenał. Jego przeciwnik wchodził do tej gry z przekonaniem, że obowiązują w niej jakieś zasady. Hauer zamierzał pokazać mu, jak bardzo się myli.