Читать книгу Nowy dom na wyrębach II - Stefan Darda - Страница 10

Część 1. 28 września–16 października 1996
6

Оглавление

Kilka minut przed osiemnastą Hubert uznał, że nie będzie już dłużej czekał. Był rozczarowany, że rozmowę z Mikołajem (a może również z Ewą) musi odłożyć na kiedy indziej, ale cieszył się, że spędził trochę czasu w Wyrębach, próbując poukładać sobie w głowie ostatnie wydarzenia. Nie udało mu się wprawdzie dojść do żadnych konkretnych wniosków związanych z nocnymi wizjami, ale przynajmniej przestały go one niepokoić tak bardzo, jak wcześniej.

„Ostatecznie przecież nic złego nikomu się nie stało – pomyślał, wstając od stołu. – A co do tych koszmarów… Cóż, pewnie z czasem dowiem się więcej. Najwyżej trzeba będzie poszukać jakiejś specjalistycznej pomocy”.

Zanim opuścił dom drogą, którą do niego wszedł, zastanowił się, czy faktycznie powinien pozostawić drzwi od „kominkowego” zamknięte. Ostatecznie uznał, że tak właśnie zrobi. Nie martwił się już o Ewę tak jak wcześniej, ale jej nielojalność ciągle sprawiała mu przykrość.

Gdy zmierzał przez podwórze do swojej terenówki, spojrzał w lewo, w kierunku zachodzącego słońca. Zatrzymał się i podniósł dłoń do oczu, żeby nasycić się widokiem, który aż zapierał dech w piersiach. Ogromna purpurowa kula prawie dotykała czubków brzozowego zagajnika. Nad lekko żółtawą już łąką ścieliła się delikatna mgiełka, nadająca padającemu z ukosa światłu nierzeczywistej miękkości. W powietrzu niespiesznie szybowały nitki babiego lata, poruszane ledwie wyczuwalnymi podmuchami wiatru.

Hubert przypomniał sobie, że zabrał ze sobą aparat i natychmiast poszedł po niego do auta. Pamiętał o tym, że pierwsze klatki filmu wykorzystał Marek, ale przecież on na pewno nie pogniewałby się za próbę uwiecznienia takiego zachodu słońca.

Kiedy Kosmala podnosił aparata do oka, coś zwróciło jego uwagę. Wydawało mu się, że na tle zagajnika widzi stojącą nieruchomo ludzką sylwetkę. Raz jeszcze podniósł dłoń do oczu, ale postać już zdążyła zniknąć. Zanim zaczął robić zdjęcia, przybliżył to miejsce za pomocą obiektywu i wyostrzył obraz, ale w wizjerze widać było tylko białe pnie młodych brzóz.

Po raz kolejny w ciągu kilku dni, stojąc na podwórzu w tym samym miejscu, czuł niepokój związany z tym, że ktoś obserwuje go z ukrycia. Poprzednio, dokładnie tydzień wcześniej, tajemniczy obserwator okazał się Bogu ducha winną sarną.

– Pewnie teraz jest tak samo – mruknął Hubert, po czym wyregulował ustawienia i po raz pierwszy nacisnął spust migawki.

Nowy dom na wyrębach II

Подняться наверх