Читать книгу Kuchnia Obcej - Theresa Carle Sanders - Страница 9

Wprowadzenie

Оглавление

Zawsze byłam czytelniczką. I kucharką.

Moja mama czytała mi od kołyski, przygotowując mnie do życia pełnego przygód – tych książkowych i tych prawdziwych. Mój tata znał się na świeżych, lokalnych produktach, zanim ktokolwiek wpadł na pomysł diety stu mil. Ciągle się za nim włóczyłam – czy to do chińskiej dzielnicy po żywe krewetki z kutra, czy pod Vancouver, gdzie można było dostać świeżo zerwane owoce i warzywa, czy do sąsiedniej piekarni po chleb w weekendowe poranki. Dopóki mieszkałam w domu, pomagałam mu przy śniadaniach prawie co niedzielę.

Tuż po liceum zgłosiłam się do szkoły gotowania, ale w ostatniej chwili posłuchałam głosu serca i wybrałam się w pięcioletnią podróż po Europie i Azji, od czasu do czasu robiąc przerwy na pracę i naukę. Kiedy wróciłam z ostatniej wyprawy, byłam już zaręczona z Anglikiem, a dawne marzenia o szkole gotowania dawno wyparowały mi z głowy. Wszyscy naokoło powtarzali, że czas dorosnąć i znaleźć sobie zawód.

Nikt, a już na pewno nie ja, nie pamięta, jak to się stało, ale siedem lat później, kiedy miałam trzydzieści lat, pracowałam jako menedżerka w międzynarodowej firmie transportowej. To była dobra, a nawet bardzo dobra praca – miałam świetnego szefa i świetnych podwładnych. Dostałam konkurencyjną pensję, pakiet świadczeń, a nawet własne, upragnione przez wielu miejsce parkingowe w samym centrum Vancouver.


Nie potrafię opisać, jak bardzo nie nadawałam się do tej pracy. Bezustanny, szalony wyścig mający zagwarantować dostarczenie przesyłki na czas w ogóle mnie nie kręcił, a moje niezadowolenie przekładało się na życie osobiste. Ze szczęśliwego, dość otwartego na innych mola książkowego zmieniłam się w nerwową, siwiejącą, trzydziestoparoletnią kobietę, która zaszywa się w domu w przerwach między pracą i nie czerpie już nawet radości z lektury.

Pewnego dnia, po dramatycznym starciu z niezadowolonym klientem, czara goryczy się przelała. Zachęcona przez swojego męża Howarda, zebrałam się na odwagę i rzuciłam pracę, a razem z nią stres, żal i służbowy telefon. Wypłaciłam gromadzone na emeryturę oszczędności, żeby obyć się przez jakiś czas bez pensji, zaczęłam ćwiczyć jogę, przypomniałam sobie o głębokim oddechu i po raz pierwszy od lat weszłam do księgarni. To właśnie tam odkryłam Obcą i jej twórczynię Dianę Gabaldon.

Od tamtej pory Fraserowie towarzyszyli mi na każdym kroku niezwykłej drogi, którą wybrałam z Howardem. Zdecydowaliśmy się na spontaniczną przeprowadzkę na wyspę Pender, która leży na morzu Salish między Vancouver a Victorią, i harowaliśmy jak niewolnicy, żeby się tu urządzić. Potem przyszła nagła śmierć mojego ojca. Wyjechałam na tydzień do ośrodka medytacji w Maine, gdzie usiadłam na pagórku na pustej łące i patrzyłam na połacie trawy w zachodzącym słońcu. To tam znalaz­łam brakujący element układanki.

Obca i kolejne części sagi pojechały ze mną także do Vancouver, do domu mojej matki, gdzie przeprowadziłam się zaledwie trzy tygodnie po powrocie z Maine. Po dwudziestu latach od złożenia podania wreszcie zapisałam się do szkoły gotowania.

Minęło parę lat. Wybrałam się na spacer z psem do lasu, a Claire i Jamie z pewnością szli obok mnie. To tam pomyślałam o półmisku pasztecików z mięsem gołębia i truflami madame Jeanne. Kiedy wróciłam do domu, miałam już w głowie połowę przepisu i pomysł na wywiad kulinarny z Dianą. Wysłałam jej kanadyjskiemu wydawcy pytania i prośbę dotyczącą fragmentu z Podróżniczki, w którym jest mowa o zrazach. Wspaniała odpowiedź Diany, która przyszła nazajutrz, spowodowała, że narodziła się Kuchnia Obcej.

Życie nabrało jeszcze więcej kolorów w 2013 roku, kiedy kanał STARZ zapowiedział serialową adaptację sagi Obca. Pojechałam na Comic-Con w San Diego i pokazałam pięć wersji jadłospisu na telewizyjną premierę. STARZ zaproponowało, żebym dostarczała przepisy na każdy odcinek. Moje przepisy trafiły do mediów społecznościowych i nagle miałam na Facebooku i Twitterze tysiące nowych fanów – czasem w jeden dzień.

Dzięki internetowi poznałam setki fanów Obcej, a kilkudziesięciu z nich spotkałam osobiście. Nawiązałam kontakt z czytelnikami na całym świecie i wielu uważam dziś za moich bliskich przyjaciół. Przepisy z Kuchni Obcej przetłumaczono na hiszpański, niemiecki, włoski, a nawet japoński!

Mam najlepszą pracę na świecie. Pracuję w domu, robię to, co kocham, a u moich stóp, czy to pod biurkiem, czy pod piekarnikiem, siedzi pies. Mój mąż Howard jest wspaniałym degustatorem o wrażliwym podniebieniu, który nie boi się zmywania naczyń. Codziennie chodzę po lesie i ciągle uczę się czegoś nowego o jedzeniu w różnych epokach.

Nie opuszczają mnie też wymowne spojrzenia ludzi, którzy pytają mnie, co robię.

– Szkocka książka kucharska z osiemnastego wieku oparta na powieści o podróżach w czasie? Hmm… To świetny pomysł (oczy wędrują na sufit).

Zawsze odpowiadam, że Kuchnia Obcej nie jest ani szkocką, ani historyczną książką kucharską. To książka o Obcej – o potrawach z dwóch stuleci, z kilku różnych krajów, a także o różnorodnych postaciach, którym zdarza się dosłownie wyskoczyć z książek Diany i wykrzyczeć w moją stronę pomysł na nowe danie.

Jestem molem książkowym i żyję w dwudziestym pierwszym wieku. Wolę to niż tradycyjny przepis na zupę powsowdie, która stoi na bufetowym stole, gdy Flora MacDonald przybywa do River Run w Tchnieniu śniegu i popiołu. Zaczyna się tak jak większość przepisów z epoki, ale potem przychodzi czas na wyparzenie we wrzątku świeżo obciętej owczej głowy i wyskrobanie z jej nozdrzy włosków.

To oczywiście ekstremalny przykład kuchni historycznej. Niektóre dania przetrwały próbę czasu – na przykład zupa cock-a-leekie (strona 74) podana na polach ziemniaków w Lallybroch czy kotlety cielęce w sosie winnym (strona 115) z paryskiego domu Jareda. Te potrawy robimy na podstawie lekko zmodyfikowanych przepisów z osiemnastowiecznych książek kucharskich.

Część wiernych realiom przepisów to moje własne dzieła. Bażant z Ardsmuir z sałatką z gorzkich liści (strona 125) zawiera na przykład składniki, które lord John mógł odnaleźć bez trudu. Przepis wykorzystuje tradycyjne francuskie techniki kulinarne, które szkoccy kucharze przejęli najprawdopodobniej w okresie starego przymierza Szkocji z Francją. Sojusz trwał prawie czterysta lat i wywarł trwały wpływ na szkocką kuchnię i kulturę.

Ale możliwości współczesnej książki kucharskiej, która chce być wierna epoce historycznej, nie są nieograniczone. Książka ma trafić na kuchenny blat, a nie na półkę w salonie. Chodzi o to, żeby było miło, prawda? A zjeść tak jak Jamie jest miło raz, ale codziennie? Uwierz mi, że nie chcesz tego robić. Z tego powodu większość historycznych przepisów w tej książce jest trochę (lub znacznie) przerobiona na współczesny styl.

Jeśli chodzi o zupę żółwiową z Podróżniczki, najpopularniejszą bodaj spośród potraw Kuchni Obcej, to zdecydowałam się na wiktoriańską fałszywą zupę żółwiową, bo większość ludzi – włącznie ze mną – nie wie, skąd wziąć żółwia. Kiedy jednak zaczęłam poszukiwać składników zastępczych, odkryłam, że będziemy kupować łby cielęce i świńskie nóżki. (Groteskowe rysunki Fałszywego Żółwia z Alicji w Krainie Czarów powinny były wzbudzić moje podejrzenia).

Co ma zrobić kucharz w dwudziestym pierwszym wieku? No cóż, to wymagało trzech prób, ale muszę powiedzieć, że pijana fałszywa zupa żółwiowa (strona 77) jest moim faworytem. Powstała na kanwie mieszanki historycznych przepisów na prawdziwą zupę z żółwia z Nowego Orleanu i Filadelfii. Są w niej ogony wołowe, cała butelka sherry, a także wietnamski sos rybny, któremu zupa zawdzięcza to, że fotografka tej książki – Rebecca Wellman, zdolna kucharka i stylistka jedzenia – uznała ją za „pyszną, europejską wersję zupy ostro-kwaśnej”.

Jest sporo dań bezglutenowych, niektóre zaś można łatwo przystosować. Owies rósł w surowej górskiej ziemi chętniej niż pszenica, a kukurydza była pierwszym zbożem uprawianym w koloniach na szeroką skalę. Nie będę ukrywać, że w przepisach jest sporo masła i śmietany, szczególnie jak na czasy modnych diet alternatywnych. Jest jednak również sporo potraw dla wegetarian. Trudno było je znaleźć na zapadłych prowincjach osiemnastowiecznego południa, gdzie rządziła wieprzowina i wieprzowy tłuszcz (przypomnij sobie białą maciorę).

Przepisy się zmieniają, tak jak nasze upodobania. Zrobiłam, co w mojej mocy, żeby zrównoważyć stare przepisy i współczesne smaki, składniki oraz wymogi czasowe. Mało kto ma dziś tyle czasu, ile spędzały w kuchniach nasze babki. Dodałam kilka bezwstydnie współczesnych przepisów, takich jak smażony kurczak w słodkiej herbacie (strona 128), który bije na głowę większość przepisów z Południa. To pyszne, chrupiące i soczyste mięso, którego przygotowanie nie sprawia większego kłopotu. Używam też sody oczyszczonej i proszku do pieczenia, wynalazków dziewiętnastego wieku, żeby nadać objętości i lekkości plackom i ciasteczkom, które w przeciwnym wypadku byłyby tak twarde, że dla większości współczesnych niejadalne.

Witaj w Kuchni Obcej. Usiądź przy kominku, nalej sobie szkockiej, dotknij starego kamienia i ruszaj ze mną w kulinarną wyprawę z Lallybroch do Fraser’s Ridge i z powrotem. Rozbudź zmysły nad miską aromatycznej pieprznej potrawki z ostryg (strona 180), nawiąż kontakt z ulubionymi bohaterami nad talerzem porów w maśle starego Iana (strona 218) i przejdź przez własną kuchnię Obcej, by wybrać się w podróż w czasie.

Ith do leòr! (Jedz do syta!).

Kuchnia Obcej

Подняться наверх