Читать книгу Krew za krew - Victoria Selman - Страница 15

ROZDZIAŁ 8

Оглавление

Raguel z początku ma mroczki przed oczami. Kiedy odzyskuje przytomność, leży krzyżem na podłodze pociągu, z szeroko rozrzuconymi rękami i wyprostowanymi nogami.

Później dopatrzy się w tym znaku. Teraz po prostu cieszy się z tego, że przeżył, chociaż początkowo, w miarę jak odzyskuje przytomność, zastanawia się, czy w rzeczywistości nie żyje. Oślepiająca jasność, potem ciemność. Równie dobrze mogłaby to być droga do życia po śmierci.

Wszystko płonie. Ten skwar jest nie do wytrzymania. Ludzie krzyczą, wołają o pomoc. Może to jednak Piekło? Płonące paleniska, torturowane dusze. Wszystko się zgadza.

Ale przecież Stwórca nigdy nie strąciłby go do świata Podziemi. Raguel jest sługą Pana. Zajmie miejsce przy boku swojego mistrza w Niebie. Po pracy, którą wykonał, wezwaniu, na które odpowiedział, Pan nie skazałby go na to, by cierpiał męczarnie z rąk Szatana.

Stara się otworzyć oczy. Rzęsy ma sklejone pyłem. Bez chwili zastanowienia przeciera je opuszkami długich białych palców. Błąd. Ma brudne dłonie i teraz pieką go oczy. Mruga nimi, żeby pozbyć się drobinek pyłu i bólu, po czym nadal leżąc na wznak, uważnie obserwuje wagon.

Zapadła ciemność, a powietrze jest gęste od dymu. Zasłaniając nos rękawem koszuli, patrzy spod przymkniętych powiek w ten mrok. Najpierw dostrzega tylko kształty, ciała, z których część się porusza, a część nie. Wzrok przyzwyczaja się do ciemności. Dym zaczyna się rozwiewać.

Z trudem wstaje, rozglądając się gorączkowo dookoła. Gdzie jest jego anioł, jego ukochana? Czy została ranna?

Nie zważając na ryzyko, rusza na poszukiwania. Zataczając się, przechodzi nad szczątkami i ludźmi oszalałymi z rozpaczy, jak zwykle czując wstręt, kiedy ktoś go dotyka, ale tłumi go w sobie wiedziony nagłą potrzebą chwili. Musi ją odnaleźć. Musi wiedzieć, że jest bezpieczna.

Dym zaciera rysy twarzy. Wagon zmienił się w poskręcany wrak. Wszędzie leżą ludzie. Ludzie, kamienie, kawałki złomu i rozbitego szkła. Jak ma ją odnaleźć w tym chaosie?

Klęka, chcąc się pomodlić, ale wtedy odkrywa, że spojrzenie z innej perspektywy przynosi lepsze efekty. Ona tam leży i właśnie ktoś się nad nią pochyla.

Raguel skrada się bliżej. Wrak stanowi doskonałą zasłonę. Nie był tak blisko niej od wielu lat. Jeszcze kilkadziesiąt centymetrów i zdoła jej dotknąć. Na samą myśl jego ciało przenika słodki dreszcz.

Kobieta, która przy niej była, wstaje i odchodzi. Jego anioł leży nieruchomo. Ma zamknięte oczy.

Podekscytowanie sprzed chwili ustępuje miejsca przerażeniu. Mija kilka sekund, zanim zbiera się na odwagę, żeby pokonać tę odległość, jaka ich dzieli, i jej dotknąć.

Trzy, dwa, jeden, a potem, wstrzymując oddech, Raguel pochyla się i umieszcza palce środkowy i wskazujący na szyi swojego anioła. Nie wyczuwa pulsu. Nie czuje jeszcze chłodu skóry, ale wystarczająco dużo naoglądał się śmierci, żeby ją rozpoznać.

Rozlega się przeraźliwy, piskliwy dźwięk, przenikliwy i żałosny. Niczym szarpnięcie struny E na skrzypcach. Niczym nocny skowyt lisów albo napalonych kocurów. Ten dźwięk wydobywa się z niego, chociaż Raguel nie ma świadomości, że krzyczy.

Wymiotuje. Żółć podchodzi mu do gardła. Zaczyna się trząść.

Kładzie głowę na jej klatce piersiowej, na wciąż ciepłych piersiach, miękkich niczym poduszka. Przywiera do niej, wbija palce w jej ciało, w głębi duszy nie dowierzając, że to naprawdę ona.

Po tym wyczekiwaniu i długich latach, kiedy obserwował ją z daleka, w końcu trzyma ją w ramionach, tylko że to już bez znaczenia, ponieważ ona nie może odwzajemnić jego uścisku. Ukradziono mu tę chwilę zjednoczenia, której tak gorąco pragnął. Czuje się oszukany, samotny.

Wyje. Rozdzierający szloch wstrząsa jego ciałem, pozostawiając go bez tchu.

Jego anioł odszedł. Porzucił go.

Czas się kurczy. Jego palce sięgają po kawałek metalu. Zaciska je mocno. Krawędzie wpijają się w dłoń, kalecząc skórę. Ale Raguel tego nie czuje. Nie czuje niczego poza ostrą jak brzytwa udręką z powodu tej straty.

Krew za krew

Подняться наверх