Читать книгу Przedsmak zła - Alex Kava - Страница 12

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Оглавление

Hrabstwo Warren, Wirginia


– W życiu nie widziałem tyle krwi – przestrzegł ich szeryf Geller. – Tam jest jak w rzeźni.

Maggie wiedziała, że mówił o przyczepie, która stała na środku terenu.

– I śmierdzi jak w rzeźni – dodał szeryf.

Trudno było w to uwierzyć. Ten kawałek zabudowanej wiejskiej ziemi nieodparcie kojarzył się z sielską i malowniczą Wirginią, a nie z budzącym grozę miejscem zbrodni. Z jednej strony długiego podjazdu rósł las. Dorodne sosny porastały wzgórze, stojąc tak blisko jedna przy drugiej, że trudno było cokolwiek między nimi dojrzeć. Niespełna trzydzieści metrów dalej Maggie zobaczyła brzeg rzeki i połyskującą wodę.

Innymi słowy, cisza i spokój, miejsce, gdzie ludzie szukają ucieczki od trudów dnia codziennego.

– Pańscy ludzie niczego nie ruszali? – spytał Cunningham.

– Nie, niczego. – Geller pokręcił głową. – W ogóle nie wchodziliśmy do środka. Wystarczyło nam to, co zobaczyliśmy, stojąc w drzwiach.

Patrząc na wyraz twarzy szeryfa, odgadli, że teraz też nie wejdzie z nimi do środka.

Maggie starała się objąć wszystko wzrokiem i zapisać w pamięci. Na podwórzu były dwie zadbane grządki kwitnących kwiatów i kilka ceramicznych krasnali. Do frontowych drzwi przyczepy prowadziła brukowana ścieżka. Na tyłach dojrzała wiszącą na sznurze i poruszaną podmuchami wiatru pościel. Dobiegł ją delikatny i cichy dźwięk dzwonków wietrznych. Ktoś urządził tu sobie dom. Teraz to było miejsce zbrodni otoczone żółtą taśmą od drzew aż do kijków, na których był umocowany sznur na pranie.

Szeryf i jego zastępca Steele zaparkowali w bezpiecznej odległości, czekając na zastępcę dyrektora Cunninghama i trójkę jego agentów. Turner i Delaney byli weteranami, więc ostrzeżenie Gellera nie zrobiło na nich wrażenia. Pewnie widzieli już gorsze rzeczy. Maggie dotąd oglądała takie sceny na zdjęciach albo, jeśli miała szczęście, na taśmach wideo. Autopsje się nie liczyły, to miejsce było jej pierwszym prawdziwym miejscem zbrodni.

Oczywiście dość szybko zrozumiała, że oglądanie miejsc zbrodni na zdjęciach ma swoje plusy.

Pierwsze, co zwróciło jej uwagę, to zapach. Potem gorąco.

Kiedy agent Delaney otworzył drzwi przyczepy, uderzyła w nich fala upiornie rozgrzanego i cuchnącego powietrza. Na coś takiego nie przygotowały Maggie żadne studia. Walczyła z odruchem wymiotnym. Nie chciała, żeby mężczyźni to zauważyli. Nie chciała im przypominać, że to jej pierwsze miejsce zbrodni.

– A niech to…! – Delaney gwałtownie zamknął drzwi i cofnął się o krok, opóźniając wejście.

Maggie usiłowała się skupić, wdzięczna za jego wahanie i stworzenie okazji na wciągnięcie kilka haustów świeżego powietrza.

Da sobie radę. Musi.

Cunningham postukał ją po ramieniu. Natychmiast pomyślała, że popychał ją naprzód, mobilizował, chciał zobaczyć jej pierwszą reakcję. Ale kiedy się obejrzała, wciąż trzymał wyciągniętą rękę. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, że podawał jej ochraniacze na buty, lateksowe rękawiczki i mały słoiczek maści Vicks VapoRub.

Wzięła od niego ochraniacze i rękawiczki, ale chciała zrezygnować z maści. Ostatnia rzecz, jakiej sobie życzyła, to żeby traktowali ją wyjątkowo. Potem wciągnęła powietrze, a nad górną wargą Cunninghama zobaczyła tłustą maść. Turner też się posmarował, kątem oka Maggie widziała, że Delaney czekał na swoją kolej. Posmarowała się maścią i podała dalej.

Kiedy Delaney po raz drugi otworzył drzwi przyczepy, mentolowa maść pod nosem nie robiła żadnej różnicy.

Przedsmak zła

Подняться наверх