Читать книгу Przedsmak zła - Alex Kava - Страница 9

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Оглавление

Hrabstwo Warren, Wirginia


Deszcz zaczął się od lekkiej mżawki, ale kiedy zajechali do Ollie’s Bar and Grill, Maggie żałowała, że nie wzięła ze sobą firmowej kurtki. Kto by przypuszczał, że w środku lata zrobi się tak przenikliwie zimno?

Turner namówił ją, żeby poszła z nim i Delaneyem na drinka. Uparcie twierdził, że potrzebuje jej pomocy i chce przegadać szczegóły autopsji.

– Nigdy nie przedstawię mu tego tak, jak trzeba – powiedział.

Wyjście z Turnerem i Delaneyem na drinka po pracy to było coś więcej, niż zaproszenie Maggie do męskiego stolika w bufecie. Co prawda chodziła już z kolegami na drinka, ale zwykle większą grupą, na przykład żeby uczcić czyjeś urodziny. Tym razem było inaczej. Teraz mieli rozmawiać o sprawie, po godzinach, jak koledzy z pracy.

Nagrała Gregowi wiadomość na sekretarce, chociaż nie musiała tego robić. Odkąd Greg został partnerem w firmie prawniczej, pracował do wieczora i w większość weekendów. Nie pamiętała, kiedy ostatnio usiedli razem do kolacji. Żyli jak współlokatorzy, ich ścieżki czasem się krzyżowały, ale coraz częściej po prostu zostawiali sobie wiadomości. Maggie zazwyczaj naprędce połykała coś kupionego na wynos i po sprawie. Tak naprawdę nieobecność Grega wcale jej nie przeszkadzała.

Kogo ona oszukuje? Wolała być sama. To lepsze niż wysłuchiwanie krytykanckich tyrad męża, strofowania i wykładów na temat jej pracy. Ostatnio wyjawił, jak bardzo mu się nie podoba, że jego żona jest agentką FBI, i nie zamierza zatrzymywać tej opinii dla siebie.

Delaney wyglądał na wykończonego, krótkie włosy miał zmierzwione i wilgotne od deszczu. Mimo to uśmiechnął się i pomachał, przywołując ich do jakże pożądanego narożnego boksu, który udało mu się sprytnie zająć. Naprawdę miał szczęście, bo lokal był zatłoczony.

– Wszystko gra? – spytał go Turner.

W tym momencie Maggie sobie przypomniała, że Turner wspominał o pilnej rodzinnej sprawie, którą musi załatwić Delaney. Nie, nie pilnej sprawie. O rodzinnym problemie. Przyjrzawszy się bliżej, dostrzegła, że Delaney ma przekrwione oczy. Kilka razy potarł brodę wnętrzem dłoni, więc kiedy odpowiedział Turnerowi:

– Taa, wszystko dobrze… – to Maggie wiedziała, że nie mówił prawdy.

Szybko zajęła miejsce naprzeciw Delaneya, a Turner wśliznął się obok niej, wzrokiem szukając kelnerki. Maggie nadal przyglądała się Delaneyowi, choć udawała, że jest zainteresowana menu restauracji.

– Nie pożałujesz, jak weźmiesz burgera – poradził jej Delaney.

– A ty go zamówisz?

– Dla mnie tylko piwo. Spotykam się później z Karen.

Karen była jego żoną. Maggie bezskutecznie próbowała wywnioskować, czy „rodzinny problem” został rozwiązany. A może Delaney przerwał coś ważnego tylko po to, żeby się z nimi spotkać w sprawie autopsji.

Przestań, skarciła się w duchu.

Ostatnio ciągle to robiła. Przyglądała się wszystkiemu i wszystkim i wszystko analizowała, jakby jej umysł nie mógł się wyłączyć. Jakby każdy fragment informacji stanowił podstawę do stworzenia profilu psychologicznego. Jakby wciąż musiała ćwiczyć swój umysł. Poprzedniego dnia przyłapała się na tym, że stworzyła pełny profil sprzedawczyni ze sklepu spożywczego. Na swoją obronę mogła tylko powiedzieć, że stała w długiej kolejce, a sprzedawczyni wyjątkowo się guzdrała, no i na domiar złego kiepsko zakamuflowała siniak nad lewym okiem.

Turnerowi udało się przywołać kelnerkę.

– Kochanie, życie nam pani ratuje. – Nagrodził młodą kobietę szerokim uśmiechem.

Maggie już widziała, jak to robił. Może wyglądał na bejsbolistę twardziela, ale potrafił być czarujący. Teraz czarował też Maggie, zwracając się do kelnerki:

– Wygląda na to, że mamy ochotę na kolację. Co wybierasz, Maggie?

Był tak uprzejmy, że pozwolił jej zamówić pierwszej. Zazwyczaj jeżyła się, kiedy agenci traktowali ją zbyt grzecznie, ale zdusiła złość. W końcu Turner ją zaprosił, ponieważ szanował jej wiedzę i umiejętności.

Przypomniała sobie, że na lunch zjadła tylko tłuste frytki i popiła dietetyczną pepsi w drodze do koronera. Zamówiła burgera i sałatkę, a do tego butelkę Sama Adamsa. Kiedy przyniesiono jedzenie, musiała się pilnować, by nie połknąć wszystkiego naraz. Jadła nieśpiesznie małymi kęsami, a między nimi opisywała rany ofiary morderstwa, ignorując przy tym postękiwania Turnera.

– To była naprawdę masakra, człowieku – stwierdził Turner, patrząc na Delaneya. – Jaki wariat strzela w nogę kobiety, a potem odcina jej palec, żeby go zabrać jako łup?

– Czy palec jest łupem? – spytał Delaney.

Kiedy Maggie podniosła wzrok znad sałatki, zdała sobie sprawę, że to ona była adresatką tego pytania.

– Sądząc z tego, jak to wyglądało, palec został odcięty post mortem – odparła, jakby było to odpowiedzią na pytanie. Gdy agenci nadal patrzyli na nią z oczekiwaniem, zrozumiała, że jej słowa są oczywiste tylko dla niej, więc dodała: – Tak, uważam, że wziął to jako łup.

– Pokręcony drań – skomentował Delaney.

Turner potrząsnął głową i odsunął od siebie talerz, a Maggie ugryzła kolejny kęs hamburgera.

– To dość ekstremalne, co? – Turner spojrzał na nią. – To znaczy wiemy, że nie był to przypadek, i raczej możemy odrzucić ewentualność, że zrobił to jakiś facet, który chciał się na niej zemścić, czy wkurzony mąż, tak? – Wypił łyk piwa i czekał na reakcję Maggie, nie spuszczając z niej wzroku.

– Mordercy zabierają jako łupy rozmaite dziwaczne rzeczy: bieliznę, zęby, prawa jazdy. Jeffrey Dahmer trzymał w lodówce kolekcję penisów.

Turner się skrzywił, a Delaney uśmiechnął się na widok jego miny.

Maggie ciągnęła:

– Jerry Brudos przechowywał w zamrażarce odciętą stopę jednej z zamordowanych kobiet. Lubił ją wyjmować i przymierzać swoją kolekcję skradzionych szpilek.

– Czyli jednak palec nie jest aż takim dziwactwem – stwierdził Delaney. – Ale mówisz o seryjnych mordercach. Myślisz, że ten też już zabijał?

Ręka Maggie z widelcem pełnym sałatki zawisła w powietrzu. Agenci znów na nią patrzyli, oczekując na odpowiedź, którą uważała za oczywistą. Ale może jedyną oczywistą rzeczą było to, że spędziła zbyt wiele czasu, studiując seryjnych morderców.

– Nie wiem, czy już wcześniej zabijał, czy nie – oznajmiła. – Ale mogę wam powiedzieć, że ci, którzy zabijają raz, rzadko zabierają łupy.

Przedsmak zła

Подняться наверх