Читать книгу Przedsmak zła - Alex Kava - Страница 15

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Оглавление

Kyle Cunningham zaczął żałować, że wziął ze sobą O’Dell, gdy tylko poczuł smród we wnętrzu przyczepy. Nie miał jej za złe, że zrobiło jej się niedobrze, zwłaszcza w tym wypadku. Poza tym O’Dell miała znakomity instynkt, wyjątkowy, po prostu niepowtarzalny talent. Podobało mu się również, że tak szybko się pozbierała. Może nawet odrobinę za szybko, ze zbyt dużą pewnością siebie, ale był w stanie to kontrolować. Najbardziej żałował, że przywiózł ją na miejsce zbrodni, które okazało się niebezpieczne.

Turner i Delaney byli zawodowcami. Szeryf Geller i jego zastępca? Cunningham podejrzewał, że niekoniecznie. Za nic nie zaryzykuje życia swoich agentów, pozwalając Gellerowi i jego zastępcy na wątpliwości czy zawahania.

Prawdę mówiąc, nie ufał szeryfowi. Ten człowiek coś przed nimi ukrywał. Cunningham nie był pewien, o co chodzi, ale nie podobało mu się, że w takiej sytuacji miejscowi funkcjonariusze zatajają przed nim informacje. Wiedza na temat tego, czy w przyczepie doszło do przejęcia narkotyków przez policję, które zakończyło się tragedią, czy może do kłótni rodzinnej lub zemsty kochanka, mogła okazać się kluczowa, zwłaszcza teraz, kiedy Cunningham musiał zgadywać, jakie zagrożenie kryje się w schronie.

A ponieważ nie ufał szeryfowi, wolał się go pozbyć.

Radiowóz szeryfa był zaparkowany obok suva Cunninghama, jakieś trzydzieści metrów od głównych drzwi przyczepy. Cunningham szedł do policjantów swobodnym krokiem, tyłem do schronu. O’Dell miała go kryć. Nie obawiał się, bo już widział ją na strzelnicy. Gdyby zza drzwi schronu wychyliła się lufa, wiedział, że O’Dell w przeciągu paru sekund wypełni drzwi z desek ołowiem.

– Niezła masakra, co? – spytał Geller, kręcąc głową, zanim Cunningham zdążył się odezwać.

– Ekipa techników już tu jedzie – odparł Cunningham. – Mam nadzieję, że pan i pański zastępca możecie wyjechać im na spotkanie przy zjeździe z międzystanowej, żeby trafili na miejsce.

– Jasne. Pojedziemy tam.

Szeryf nie krył ulgi. Cunningham zauważył, że jego zastępca wyglądał niemal na zawiedzionego, jakby spodziewał się usłyszeć od niego więcej informacji.

Patrzył na oddalający się radiowóz, powstrzymując chęć obejrzenia się przez ramię. Wcześniej zauważył, że między deskami drzwi do schronu były szpary. Oni nie mogli przez nie niczego zobaczyć, bo w środku było ciemno, za to ten, kto się tam znajdował i patrzył na zewnątrz, mógł całkiem sporo dostrzec z tego, co się tu działo. Taką przynajmniej miał nadzieję. Chciał, żeby ten ktoś uznał, że wszyscy zamierzają się stąd wynieść.

Cunningham ruszył w stronę czarnego suva, po chwili otworzył drzwi od strony pasażera i pomachał do O’Dell. Potem obszedł samochód i otworzył drzwi od strony kierowcy. To mogło odwrócić uwagę osoby w schronie. Chciał też, żeby samochód chronił ich na wypadek, gdyby sprawca był uzbrojony w coś więcej niż kuchenny nóż.

Kiedy O’Dell dotarła do suva, Turner ruszył podwórkiem na tyłach. Schron wyglądał jak ziemianka. Drewniane drzwi znajdowały się z tej właśnie strony. Choć ktoś w środku mógł coś widzieć przez wąskie szpary między deskami, nie mógł dostrzec skradającego się Turnera. Kiedy już Turner ustawi się za drzwiami, intruz nadal go nie zobaczy. Z tej pozycji ciężko będzie otworzyć drzwi, ale Turner był wystarczająco silny, żeby wyrwać je z zawiasów, nie mówiąc o otwarciu.

Zająwszy pozycję, Turner czekał w milczeniu na znak Cunninghama. Zastępca dyrektora zdjął marynarkę, żeby mieć łatwiejszy dostęp do broni, a potem wrzucił marynarkę do suva. To był sygnał.

Turner chwycił brzeg drewnianych drzwi i dźwignął je. Cunningham nawet z daleka widział, że zrobił to błyskawicznie.

– FBI! – krzyknął Turner.

Za szybko. Ktoś cofnął się w dół.

Cunningham pognał w stronę wejścia do schronu, ściskając broń w dłoniach. Za nim biegła O’Dell, także z bronią. Dogonili Delaneya, który wybiegł z przyczepy. Cunningham był już dość blisko, widział betonowe schody, które znikały w ciemności.

– FBI! Jesteś otoczony! – krzyknął. – Lepiej stamtąd wyjdź, bo użyjemy gazu łzawiącego!

Czekali.

Cunningham nie śmiał odwrócić wzroku choćby na sekundę. Pod zapiętą koszulą T-shirt przylepił się do pleców jak druga skóra. Powściągnął chęć otarcia potu z czoła.

Nagle wszystko ucichło. Nie było żadnego ruchu.

Poczuł, że stojący za nim agenci znieruchomieli z wyciągniętą bronią.

Powoli się wyłaniając, z ciemności wyjrzała dziewczynka, patrząc na nich spod gęstych pukli potarganych włosów.

– Nie zastrzelcie mnie, proszę.

Przedsmak zła

Подняться наверх