Читать книгу Time Out - Andreas Eschbach - Страница 12
MOBILIZACJA
Оглавление8 | Słowa Burnsa były dla Jeremiaha prawdziwym szokiem. Lilian Jones to wyczuwała. Pozostali przypuszczalnie niczego nie zauważyli – jej mąż osiągnął mistrzostwo w ukrywaniu własnych wątpliwości. Jednak nikt nie znał go tak długo jak właśnie ona. I niczego nie zmieniły lata spędzone osobno.
Lilian wiedziała, że Jeremiah wiązał z tym projektem wszystkie swoje nadzieje. Ujawnienie opinii publicznej istnienia Koherencji stanowiło jedyną szansę, jaka jeszcze mu pozostała. Zrobił wszystko, aby utrzymać to w tajemnicy… A jednak druga strona już wiedziała. Jak to możliwe?
A przede wszystkim, co Koherencja będzie chciała zrobić?
− Musimy to sprawdzić − oznajmił Jeremiah, kiedy wyszli z izby chorych. − Kiedy zaczyna się najbliższa ślepa faza?
Nie skierował tego pytania do nikogo konkretnego. Zdawało się, że nie liczy też na odpowiedź. Zamiast na nią czekać, szybkim krokiem ruszył w stronę kuchni, gdzie stał jeden z monitorów, na których wyświetlały się informacje, ślepe fazy.
Od 10.22 do 10.49 − oznajmił Jeremiah. − Krótko. A potem dopiero jutro rano. Hmm, to znaczy, że trzeba się spieszyć. − Uniósł głowę. − Na szczęście musimy się spakować tylko na jeden nocleg. Kto ze mną ruszy? Rus, może Finn…
Lilian już zrozumiała, co planuje.
− Chcesz pojechać osobiście?
− Jasne – odparł. − Ludzie z redakcji do tej pory rozmawiali tylko ze mną. Teraz, w obliczu sytuacji kryzysowej, nie mogę wysłać kogoś innego.
Znowu był sobą, nieugiętym rycerzem walczącym w dobrej sprawie. Człowiekiem, który nigdy nie uznawał kompromisów, nawet jeśli chodziło o własną rodzinę. Nagle Lilian zrozumiała, dlaczego nie potrafiła dłużej wytrzymać z Jeremiahem Jonesem
− Przepraszam bardzo − nagle, za ich plecami rozległ się młody głos – ale to nie jest dobry pomysł. – Ach, to Christopher. − Pan nie może jechać. Nie teraz.
Jeremiah przyjrzał się chłopakowi. Lilian pomyślała, że przypuszczalnie jest jedyną osobą, która dostrzega, jak Jones teraz dławi złość, wywołaną tym wtrąceniem.
– Ach tak? − odparł. − Skąd taki wniosek?
− Koherencja jest pewna, że pan Burns zdradził nam, o czym wie. I będzie się liczyła właśnie z taką reakcją z pana strony.
Jeremiah zmarszczył brwi.
− Możliwe, ale co można na to poradzić? Przecież nie wie, gdzie jesteśmy. Gdzie ja jestem.
− Wzmoże poszukiwania prowadzone za pośrednictwem FBI i policji.
− Nie wiem, co tu jeszcze można wzmóc.
– Ja wiem – odparł Christopher.
Lilian prawie się uśmiechnęła, widząc, że taka odpowiedź odbiera Jeremiahowi mowę. Potrafiła sobie przypomnieć tylko kilka podobnych chwil. Wciąż nie wiedziała, z czym jeszcze może wyskoczyć ten wątły, ciemnowłosy chłopak. Uznawano go za najlepszego hackera komputerowego na świecie i nazywano „Computer Kid”. Jednak kiedy się na niego spojrzało, trudno było uwierzyć, że właśnie ta niepozorna osoba w wieku trzynastu lat wpędziła świat w największy kryzys finansowy wszech czasów – tylko dlatego, że włamała się do systemu bankowego i każdemu posiadaczowi konta przelała wzięty z powietrza miliard dolarów. Po dziś dzień tylko kilku specjalistów wiedziało, jak dokładnie Christopher zdołał to zrobić, a ci specjaliści z wiadomych względów milczeli.
Potem spojrzała na córkę i śmiech uwiązł jej w gardle. To, jak Serenity patrzyła na Christophera… Lilian nie miała wątpliwości, że zakochała się w tym chudym chłopaku, dało się to zauważyć. Ale dlaczego? Co, do licha, widziała w komputerowym maniaku, względem którego określenie „dziwak” stanowiło wręcz komplement?
Jeremiah się otrząsnął.
− A co proponujesz w zamian? – zapytał Christophera, rozgniewany.
− Żeby pojechał ktoś inny.
− A jaką to zrobi różnicę? Większość osób wchodzących w rachubę też jest poszukiwanych.
− Tak, ale w pana przypadku chodzi o to, że znają pana miliony ludzi, z wystąpień w telewizji, z plakatów reklamujących książki, z wywiadów i tak dalej.
− To jest dla mnie jasne. Właśnie dlatego zgoliłem krzaczastą brodę, którą do tej pory nosiłem, a do tego jeszcze ściąłem włosy – odparł Jeremiah i pogładził się po skąpo owłosionej głowie.
− Ludzi można łatwo rozpoznać po sposobie poruszania. Tego nie potrafi pan zmienić.
Jones zaśmiał się kpiąco.
− Doceniam twoją troskę, ale sądzę, że za bardzo się martwisz. Będę na siebie uważał. Nie pierwszy raz ruszam w teren.
− Tego nie można z niczym porównywać − upierał się Christopher. Lilian miała wrażenie, że chłopak w ogóle nie zauważył, jak bardzo rozwścieczył Jonesa. − Tak jak mówiłem, Koherencja liczy się z taką reakcją. Będzie pilnowała telefonów, śledziła połączenia… A inaczej niż do tej pory, nie ma już obozu, który można przenosić co kilka dni. Jeśli teraz Koherencja pana dopadnie, to wszczepi panu chip, a potem będzie wiedziała o Hideout wszystko, co pan wie. I co wtedy?
Jeremiah przez chwilę się wahał. Jedną króciutką chwilę, której przypuszczalnie nie dostrzegł nikt oprócz Lilian. A następnie potrząsnął głową.
− Nie ma innego wyjścia. Muszę rozmawiać z ludźmi, słyszeć dźwięk ich głosów, nawet jeśli tylko przez telefon. Muszę wiedzieć, co dzieje się tam, na zewnątrz. Nie mogę wysłać nikogo innego. Po prostu będziemy uważać. − Klasnął. − Koniec dyskusji, pora się pakować.