Читать книгу Time Out - Andreas Eschbach - Страница 9

Оглавление

5 | Znowu trzasnęły drzwi. Tym razem zjawił się tata. Wszedł sprężystym krokiem, pozdrowił wszystkich i nalał sobie kawy. Jak zwykle pił czarną, dlatego nie przeszkadzał mu brak mleka.

− Czy Christopher już wam o wszystkim opowiedział? − zapytał, chuchając na kubek w sposób tak charakterystyczny, że Serenity poznałaby go choćby tylko po tym. Nie czekał na odpowiedź. To również było dla niego typowe.

− Pełny sukces. Zrobiliśmy wielki krok naprzód. Naprawdę, wielki krok.

− Ale po co? Dlaczego ten… Albert Burns jest taki ważny? − zapytała mama.

Tata machnął ręką.

− Tu akurat nie chodzi o samego Burnsa. To tylko całkiem typowa ofiara Koherencji. Wszczepiono mu chip, bo z jakiegoś powodu był potrzebny i to wszystko. Nie, chodzi mi tutaj o metodę! Wystarczy tylko owinąć kogoś w sieć o drobnych oczkach, wykonaną z materiału przewodzącego, aby odciąć go od Koherencji. To przełomowe odkrycie. W ten sposób możemy szybko sprawdzić, czy ktoś jest Upgraderem. Normalny człowiek nie straci przytomności tylko dlatego, że zostanie owinięty siatką. A Upgrader wręcz przeciwnie. − Potarł ogoloną na łyso głowę. − To nam niesamowicie pomoże.

Znowu trzasnęły drzwi. Tym razem wszedł doktor Connery, który ruszył prosto do automatu z kawą. Wyglądał na wyczerpanego, a za uszami, tam gdzie zawiązuje się maseczkę chirurgiczną, miał czerwone odciski.

− Poszło dobrze − rzucił, nalewając sobie kawę. − Przede wszystkim lepiej, niż wtedy z Jamesem. Znacznie lepiej.

James Kidd był ojcem Christophera, pierwszym człowiekiem, którego odebrali Koherencji. Napracowali się wtedy co niemiara, przeżywając śmiertelnie niebezpieczną przygodę.

Doktor Connery pociągnął spory łyk kawy, bez cukru i mleka, a potem otarł wąsy i brodę.

− Gdyby tylko mieć do dyspozycji instrumenty do chirurgii mikroinwazyjnej… − spojrzał na tatę. − Jestem prawie pewien, te iniektory, których używa Koherencja, można tak przerobić, żeby usuwały chipy. Wtedy trwałoby to kilka chwil. Potem środek w spreju tamujący krwawienie i gotowe. Dobra, nie jestem inżynierem, ale tak mi się wydaje.

− Porozmawiam z ludźmi z Hideout − odparł tata. − To przecież nieźli majsterkowicze. Może któryś na coś wpadnie

Serenity poczuła, jak przechodzi ją dreszcz na myśl o zdobycznych iniektorach. Urządzenia wyglądały jak złocone pistolety, tyle że o bardzo długich i wąskich lufach. Taką lufę wsuwało się w nos ofiary, aby wszczepić chip w pobliże nerwu węchowego. Ważne było przy tym, aby przewiercić się przez kość między jamą nosową a mózgiem… O tym, co działo się później, Serenity wolała już nie myśleć.

− Barbara była naprawdę wspaniała. − Doktor Connery uniósł kubek z kawą jak do toastu. − Czapki z głów. Naprawdę, zna się na wszystkim. Trudno uwierzyć, że nauczyła się tego tylko z książek. W każdym razie, nie martwię się już, co się stanie, jeśli trzeba mi będzie wyciąć wyrostek robaczkowy. − Dopił kawę. − Przekazałem jej dyżur, aż Burns nie wybudzi się z narkozy.

− Czyli kiedy? − dopytywał się tata. − Jak oceniasz? Kiedy będziemy mogli z nim porozmawiać?

Doktor Connery spojrzał na zegarek.

− Trudno powiedzieć. Narkoza przestanie działać między drugą a trzecią, ale kiedy on dojdzie do siebie… Wiesz, jak było z Jamesem. To może potrwać całe dnie.

− Ekhm, doktorze Connery − odezwał się nagle Christopher, obejmując się ramionami. − Skoro operacja przebiegła tak dobrze… to może pan wydobędzie i moje chipy?

Doktor Connery spojrzał na niego, szeroko otwierając oczy ze zdumienia.

− Twoje chipy? A po co? Przecież masz je cały czas pod kontrolą, prawda? I żadnych dolegliwości? Myślę o fizycznych.

– Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – od razu wtrącił się tata. – Teraz, dzięki temu drugiemu chipowi i wirusowi w pierwszym, możesz wchodzić do Pola tak, aby nikt cię nie zauważył. To znowu może zdecydować o wszystkim.

– Ale Koherencja wciąż będzie próbowała mnie dopaść – odparł Christopher. – A my nie wiemy, co znowu wymyśli. Po prostu nie jesteśmy w stanie na to wpaść. Serenity przyglądała się ojcu, wstrzymując oddech. Tata był zazwyczaj pokojowo nastawionym człowiekiem, gotowym do dyskusji. Istniał jednak też inny Jeremiah Jones, którego mało kto znał. Widywała również, jak płonął ze wściekłości, niemal eksplodował gniewem, nie biorąc pod uwagę niczyjego zdania.

Zwłaszcza jedno takie wspomnienie było szczególnie wyraźne. Kiedyś wybrała się z rodzicami do lasu. Zdjęła buty i brodziła strumieniem, co w dzieciństwie robiła często i chętnie. Nagle poczuła ból, w wodzie pojawiła się krew. Rozcięła sobie stopę o kawałek szkła, który jak się okazało, wystawał z całego stosu śmieci, bezmyślnie wysypanego do strumyka. Tata cały poczerwieniał, złapał jakiś gruby konar i walnął nim w najbliższe drzewo, dosłownie roztrzaskując w drzazgi. Wrzeszczał przy tym:

– Niektórych ludzi trzeba by uczyć pałką do bejsbola!

A ostatnimi czasy – gdy coraz bardziej zaostrzała się walka z Koherencją, zdawałoby się beznadziejna wojna z przeważającą potęgą – ciągle widywała u ojca przypływy tej nieprzejednanej wściekłości. Czasem myślała, że gotowość taty do zawierania kompromisów należy do przeszłości.

Oczy taty rozbłysły tylko na chwilę, a potem znowu był tym Jeremiahem Jonesem, jakiego większość znała: elokwentnie argumentującym, broniącym swojego zdaniem uparcie i z humorem, dążącym jednak do porozumienia.

– Potrafię zrozumieć, że chcesz się pozbyć tych chipów – powiedział Christopherowi. – Na twoim miejscu pewnie niczego bardziej bym nie pragnął. Ale wciąż jesteś naszą największą nadzieją w tej walce. Nikt nie potrafi obchodzić się z tymi chipami tak jak ty, najlepszy hacker na świecie. I tak mamy niewielkie szanse w walce przeciwko Koherencji. Nie możemy więc sobie pozwolić na to, aby zrezygnować z twojej pomocy.

– Trzy tygodnie temu mało brakowało, a z szansy zmieniłbym się w niebezpieczeństwo – ponuro stwierdził Christopher.

– Ale tak się nie stało. Okazałeś się wystarczająco silny, okazałeś się też wystarczająco odważny. I ostatecznie, czego wcale nie należy lekceważyć, przeznaczenie było po twojej stronie. Gdyby było inaczej – kontynuował tata, obejmując Serenity – moja córka i mój syn padliby ofiarą Koherencji. Nikt poza tobą nie mógł ich uratować.

Christopher spojrzał na Jonesa, a potem na Serenity. Blask jego oczu zelżał.

– Dobra – powiedział w końcu głosem, w którym mieszały się duma i rezygnacja.

Time Out

Подняться наверх