Читать книгу Time Out - Andreas Eschbach - Страница 15
Оглавление11 | − Nie rozumiem, dlaczego musisz jechać w tym celu aż do Los Angeles! − wybuchnęła Serenity.
Christopher stał właśnie przed swoją szafką i pakował się. Miał straszny bałagan, ale wydawało się, że znajduje wszystko, czego szuka.
− Nie jedziemy do samego Los Angeles. Jedziemy tylko na jego najdalsze peryferie. To nam zaoszczędzi ze czterech godzin stania w korku.
− To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
Trzymał w rękach dwa czarne podkoszulki wyglądające dokładnie tak samo.
− Odpowiedź jest przecież prosta: jeśli Koherencja mnie zauważy, będzie mogła się dowiedzieć i dowie się, przez które węzły sieci dostałem się do Pola. − Wybrał jeden z podkoszulków, kierując się jakimiś nieodgadnionymi kryteriami, po czym wepchnął do swojego podróżnego worka, zawieszanego na ramieniu. − Dlatego będzie lepiej, jeśli znajdę się w takim miejscu Pola, w którym jest wiele węzłów sieci. Gdzie wokół mieszka dużo ludzi. I możliwie jak najbardziej oddalonym od Hideout.
− Ale Los Angeles to…
− To sześć godzin jazdy. Wyjeżdżamy około drugiej, kiedy zaczyna się ślepa faza, jesteśmy tam około ósmej i możemy być z powrotem tak około drugiej w nocy. – Wepchnął jeszcze bieliznę i piżamę. − Akurat wtedy będziemy znowu mieli ślepą fazę.
− To po co pakujesz te rzeczy?
− Na wszelki wypadek − oznajmił krótko Cristopher i wyszedł z pokoju.
Serenity ruszyła za nim. Wszedł do męskiej łazienki. Została pod drzwiami.
− A uważasz, że to dobrze, że za kierownicą będzie siedział ktoś taki jak Clive Tucker? Myślę, że jest miły, ale..
− Tak, wiem − powiedział Christopher i wyłowił ze szklanki szczoteczkę do zębów oraz tubkę pasty. − Clive, hm… trochę rzuca się w oczy.
Serenity nie mogła powstrzymać uśmiechu.
− Delikatnie mówiąc.
− Zgłosił się na ochotnika. − Chłopak złapał grzebień i najwyraźniej po chwili był już gotów do drogi. Typowy facet.
− A co Kylem? On mógłby prowadzić.
− Kyle’a szuka FBI. A Clive’a nie. Twój brat zresztą też raczej rzuca się w oczy.
Serenity musiała przyznać, że to prawda. Kyle był wysoki, barczysty, a włosy, równie niesforne jak u siostry, ściągał w monstrualny koński ogon. Łatwo też dawało się dostrzec bliznę, którą miał na głowie. Dziewczyny nieustannie się za nim oglądały.
Christopher był już w połowie drogi do dzielonego z ojcem pokoju. Serenity pobiegła za nim.