Читать книгу Fantastyka z plusem - Anna Kańtoch - Страница 14

8

Оглавление

— Jak się czujesz?

Finnen otworzył oczy, gdy wilgotna szmatka dotknęła jego czoła. Nad nim pochylał się Urhel Jayha, człowiek, który kochał morze. Krążące wokół jego głowy świetliki wydobywały z głębokiego mroku zatroskaną twarz i podkreślały cienie pod oczami.

— Nie ruszaj się na razie — poprosił. — Nie masz nic przeciwko, żebym mówił ci po imieniu, prawda? Wydajesz się taki młody… Środek przeciwbólowy przestał już działać, a nie możesz dostać następnej dawki, bo podobno to opóźnia gojenie. Dam ci jednak coś na sen, za moment. Pomoże, bo dzięki temu prześpisz najgorsze chwile. Ze mną też tak było.

Chłopak chciał usiąść i zaraz z jękiem opadł na łóżko. Gdy poruszył głową, miał wrażenie, że ktoś zdziera mu z niej skórę.

— Mówiłem, żebyś leżał spokojnie. — Jayha zanurzył szmatkę w trzymanej na kolanach misce i ponownie przetarł czoło Finnena. Chłód wody przynosił ulgę. — Naruszysz szwy. Chcesz się napić?

— Tak, proszę…

Jayha wstał, a świetliki podążyły za nim, rozjaśniając drogę.

Finnen nie był przyzwyczajony do tak gęstej ciemności. Łuki okien były czarne, przesłona inoszyby zamknięta. Ani odrobiny księżycowego blasku. Jak tam, jak w przeszłości, pomyślał z nagłym przypływem lęku. Oddychał z coraz większym trudem. Mrok usiadł mu na piersi i dławił.

— To pierwsza tak pochmurna noc od wielu miesięcy — oznajmił Jayha, wracając z kubkiem wody. — Nie widać ani jednego księżyca, więc nie ma sensu odsłaniać inoszyby. — Usiadł, świetliki znów się ustabilizowały, tworząc złocistą aureolę wokół jego głowy. Twarz miał pełną współczucia, smutną i zmęczoną. — Będę musiał trochę ci pomóc… Uwaga, zrobimy to ostrożnie.

Wsunął Finnenowi dłoń pod kark i pomógł unieść się do pozycji półsiedzącej. Potem przytknął mu kubek do warg. Każdy z tych ruchów był ostrożny, wielkie dłonie Jayhy potrafiły być delikatne jak u kobiety.

Chłopak zakrztusił się.

— Dlaczego pan… Dlaczego pan się mną zajmuje? I czy…

— Pytasz, czy już jestem mordercą i czy przyszedłem cię zabić? — W oczach Jayhy błysnęła odległa, wesoła iskierka. — Nie, moje zdolności jeszcze się nie ujawniły. Kilka razy dziennie jestem sprawdzany przez telepatę, a kiedy zacznę mieć mordercze myśli, natychmiast zostanę odizolowany i jak najszybciej wypuszczony na zewnątrz. Takie są tu zasady.

— Wiem… — Istotnie, Finnenowi ktoś coś podobnego mówił, gdy został przyjęty do wieży, ale chłopak pamiętał to jak przez mgłę. Myślał wtedy…

O Kairze, oczywiście. I o własnym nieszczęściu.

Napił się wody. Nagle cała sytuacja wydała mu się absurdalna. Przerażająca i zabawna jednocześnie. Teraz Jayha niańczy go jak matka, a gdy znajdą się poza wieżą, być może zechce go zabić. Może obaj będą chcieli się pozabijać, a te wielkie, zaskakująco delikatne ręce okażą się dłońmi mordercy.

Pamiętając, czym grozi każdy ruch, zdusił śmiech.

— A zajmuję się tobą — dodał Jayha, odstawiając kubek — bo o to poprosiłem. Wolałbyś może jedną ze Skadranek? Ja mam sporo czasu i nic do roboty, może oprócz rozmyślania, jak bardzo jestem nieszczęśliwy.

To mamy coś wspólnego, pomyślał Finnen, potem zaś – ponieważ grzeczność tego wymagała, i ponieważ miał już dość rozczulania się nad sobą – zapytał:

— Dlaczego jest pan nieszczęśliwy? Z powodu morza?

Jayha przytaknął.

— Morze odeszło. — Rozpacz wykrzywiła jego twarz, zmieniając ją na kilka ulotnych chwil w tragiczną maskę. — Już nic nie pamiętam.

— Przykro mi… — szepnął chłopak, bo nic innego nie przyszło mu do głowy.

Ale to było oczywiście za mało, o wiele za mało, by pomieścić wszystkie emocje. Współczucie dla człowieka, który okazał mu troskę. A przede wszystkim jego własny ból, wspomnienie zapachu farb oraz napierającej od wewnątrz potrzeby, by zacząć malować. I przekonanie, że jeśli teraz chwyci za pędzel, to wreszcie mu się uda, teraz, właśnie w tej chwili. Uchwycić coś ledwo uchwytnego, stworzyć dzieło, które wytrzyma próbę czasu. Tęsknił za wszystkimi swoimi obrazami – tymi, które namalował, i tymi, które dopiero miały powstać.

Nie rozpłaczę się, postanowił, zaciskając pięści. Bolało go gardło, w oczach wzbierały łzy. To głupie płakać z powodu utraconego talentu.

— Już dobrze. — Jayha ścisnął jego nadgarstek. — Przyzwyczaisz się. Obaj się przyzwyczaimy. W końcu niektórzy ludzie przechodzą genozmiany po kilkanaście razy w życiu, prawda? — Finnen chciał skinąć głową, ale w ostatniej chwili zrezygnował. — A teraz dam ci coś na sen. Potrzebujesz odpoczynku.

Chłopak posłusznie przełknął podaną mu pastylkę. Zamknął oczy.

Wbrew temu, czego się spodziewał, nic mu się nie śniło.

Fantastyka z plusem

Подняться наверх