Читать книгу Fantastyka z plusem - Anna Kańtoch - Страница 17

11

Оглавление

Kawiarnia Ośmiornica, której osiem ośmiokątnych sal nieustannie zmieniało położenie, krążąc na trzech pierścieniach mocujących ją wokół metalowego trzpienia, była jednym z najbardziej znanych lokali w Lunapolis. Pomieszczenia różniły się od siebie, aby zaspokoić najróżniejsze potrzeby klientów – tonące w cieniu sofy dla kochanków, pojedyncze, ale dobrze widoczne stoliki dla tych, którzy szukali nowych znajomości, i wielkie okrągłe stoły dla hałaśliwych grup przyjaciół. Człowiek wychodzący na chwilkę do sąsiedniej sali nie wiedział, czy zdoła wrócić do swojego stolika, nie tylko jednak nie odstraszało to gości, lecz wręcz ich przyciągało. Podobnie zresztą jak i rozpowszechniana przez właściciela historia, jakoby to właśnie w Ośmiornicy dokonano jednego z najbardziej znanych art-morderstw w historii Lunapolis.

Dla stałych bywalców ani jedno, ani drugie atrakcją już nie było – oni wiedzieli, że Książę Popieliska zginął rozpłatany na idealne połowy nie w kawiarni, lecz przy wejściu do sąsiadującego z nią dziecięcego teatru. Znali też schemat, według którego poruszały się pomieszczenia. Trzymali jednak tę wiedzę dla siebie, bawiąc się kosztem nowicjuszy.

Ośmiornica słynęła także z ekranów, które od czasu do czasu zjeżdżały z sufitów i powiększały losowo wybraną osobę, tak aby wszyscy w sali mogli dokładnie jej się przyjrzeć (można było tego uniknąć, jeśli dało się właścicielowi solidną łapówkę). W ten sposób wiele par się rozstało, gdy jedna ze stron zobaczyła drugą w ramionach kogoś trzeciego, jednak większość klientów bardzo sobie ten pomysł chwaliła. Widząc zjeżdżający ekran, mężczyźni prężyli mięśnie, a kobiety wdzięczyły się i od czasu do czasu odpinały górne guziki bluzek czy sukni.

Kawiarnia znana była również z niezwykle smacznych – i równie drogich – potraw z psiego mięsa oraz psich futer, kamizelek, butów, czapek i rękawiczek, prezentowanych przez dziewczęta i chłopców, którzy spacerowali po salach, nie mając na sobie nic prócz owych dzieł sztuki kuśnierskiej. Zarówno dziewczęta i chłopców, jak i futra można było nabyć za odpowiednią cenę, w pierwszych dwóch przypadkach niższą, w trzecim zdecydowanie wyższą. W Ośmiornicy bywali zazwyczaj ludzie bogaci, jednak mówiło się szeptem, że właściciel przymyka oko na mniej zasobny portfel, jeśli tylko klient jest odpowiednio dziwaczny, barwny czy po prostu znany.

Na to ostatnie po cichu liczyła Tellis, zbliżając się do zarezerwowanego stolika. Nie była co prawda barwna, ale zdecydowanie czuła się dziwacznie w tłumie wszystkich tych młodych ludzi. Zdjęła rękawiczki, położyła je na blacie i spojrzała na swoje dłonie – brzydkie, pomarszczone, z wyraźnie zaznaczonymi knykciami. Dłonie starej kobiety. Cóż, może to wystarczy, pomyślała z gorzkim uśmiechem. Może.

Złożyła zamówienie (sok pomarańczowy i ciastko z kremem, żadnych ekstrawagancji) i czekała. Już teraz żałowała, że dała się namówić Mahameniemu na spotkanie w Ośmiornicy. Żebyśmy choć raz się zabawili jak bogaci, powiedział z tym swoim wyszczerzonym uśmiechem, który tak ją drażnił. Wiedziała już wcześniej, że będzie żałowała, a mimo to przyszła i teraz siedziała tu, zaczerwieniona z upokorzenia i złości, podczas gdy ludzie przy innych stolikach obmacywali ją zaciekawionymi spojrzeniami.

Dobrze przynajmniej, że na początku od razu uparła się, by każdy płacił za siebie. Mahameniego z pewnością nie stać było na zafundowanie jej wieczoru w takim lokalu. Już posiłek dla jednej osoby mocno nadszarpnie jego budżet. Jej zresztą też, jeśli o tym mowa.

Co z kolei przypomniało, że najwyższy czas zobaczyć się z Brinem Issą.

Na pozór przypadkowym gestem przesunęła ręką po karku, ścierając pot. Napiła się soku. Smakował świeżymi owocami z kawałeczkami lodu, które już zaczynały topnieć w pomarańczowym płynie. Tellis było gorąco i duszno. W powietrzu unosił się zapach kwiatowych perfum, pudru do włosów i haszyszowego dymu, a pod tym wszystkim można było wyczuć charakterystyczną, gorącą i suchą woń pracującej maszyny. Kapitan rozejrzała się dyskretnie.

Za ażurową plecionką jednej ze ścian pracował mechanizm, który poruszał ośmioma salami kawiarni. Tam również znajdowało się wejście do umieszczonych w trzpieniu kuchni, toalet oraz windy. Ludzie siedzący w pobliżu mechanizmu pocili się obficie, ale i tak wyglądali na zadowolonych.

Po prawej i lewej stronie widać było łagodne łuki przejść – gdy następował moment sczepienia, drzwi rozsuwały się automatycznie i długie, przeciągłe buczenie sygnalizowało wolną drogę. Siedząc przy ścianach – przeszklonych od podłogi aż do sufitu – można było podziwiać zmieniającą się panoramę Lunapolis. Tam właśnie rezerwowała stoliki garstka najbogatszych szczęśliwców.

Gdy doszło do połączenia pomieszczeń, wstrząs szarpnął salą, ktoś krzyknął cicho, widać jeszcze nieprzyzwyczajony, ktoś inny wybuchnął śmiechem. Tellis ostrożnie odstawiła szklankę. Pobyt w Ośmiornicy niewątpliwie sprawiał jej przyjemność – legenda miejsca robiła swoje – lecz jednocześnie cicha, rozsądna część jej umysłu podpowiadała, że to doprawdy niemądre płacić tyle pieniędzy za możliwość wypicia soku w miejscu, gdzie w każdej chwili ów sok może człowiekowi wylądować na koszuli.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Fantastyka z plusem

Подняться наверх