Читать книгу Kasza jaglana - Beata Pawlikowska - Страница 4
Legenda o Żółtym Cesarzu
ОглавлениеUwielbiam!
W każdej postaci i o każdej porze dnia.
Czasem gotuję cztery łyżki kaszy jaglanej w niecałym kubku wody i zjadam jako przekąskę. Bez żadnych dodatków, bo jest tak smaczna sama w sobie.
Długo też myślałam, że jest to coś tradycyjnie polskiego z naszej dawnej słowiańskiej kuchni. Pewnie z lektur szkolnych zapamiętałam, że na dawnej polskiej wsi mogło brakować wielu przysmaków, ale jagły były zawsze. Czym były te „jagły”? Wtedy nie wiedziałam, ale uznałam, że z całą pewnością jest to polska specjalność.
Bardzo się zdziwiłam wiele lat później, kiedy odkryłam, że „jagły” to po prostu archaiczna nazwa kaszy jaglanej. Nie konkretnej potrawy, tylko po prostu łuskanego ziarna prosa.
Jeszcze bardziej zdumiałam się podczas przygotowywania audycji radiowej, kiedy natrafiłam na legendę o Żółtym Cesarzu i jego kronikarzu.
Żółty Cesarz był jednym z najsłynniejszych chińskich władców, który z boską mocą rządził od 2697 do 2597 roku, stworzył i podarował swoim ludziom wiele ogromnie przydatnych wynalazków.
Pewnego dnia wezwał do siebie wiernego kronikarza i historyka, który miał czworo oczu, żeby lepiej wszystko widzieć.
W imperium właściwie nie brakowało niczego, z wyjątkiem jednej rzeczy. Cesarz był niezadowolony z istniejącego sposobu przekazywania sobie pisemnych informacji. Zgodnie ze zwyczajem robiono supełki na sznurkach. Do odczytania tak zakodowanych informacji wszystko miało znaczenie – wielkość węzełka, sposób jego zawiązania, kolor i długość sznurka, i choć dotychczas ten system spełniał swoje zadanie, nadszedł czas na zmiany.
Żółty Cesarz wezwał do siebie historyka Cangjie, spojrzał mu w cztery oczy i polecił stworzenie nowego systemu pisma.
Cangjie ukłonił się i wyszedł.
Długo krążył po imperium w poszukiwaniu inspiracji, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Wyobraź sobie kogoś, kto nigdy wcześniej nie widział alfabetu. Nagle dostaje zadanie, żeby wymyślić nowe pismo. Ale jak?... Dotychczas wystarczał sznurek i węzełki. A teraz?...
Pewnego popołudnia Cangjie zobaczył na niebie feniksa. Ptak niósł coś w dziobie, ale niespodziewanie otworzył dziób, a przedmiot spadł na ziemię tuż obok stóp kronikarza. Spadł i zostawił dziwny ślad. Wydawało się, że jest podobny do śladów stóp jakiegoś zwierzęcia.
Kronikarz wezwał do siebie myśliwego.
– O tak! – odrzekł myśliwy bez wahania. – To jest ślad pixiu!
– Jesteś pewien? – zapytał kronikarz.
– Absolutnie! Tylko pixiu zostawia takie ślady!
Dodam, że obaj zapewne odetchnęli z ulgą, że dane im było spotkać ślad pixiu, a nie jego samego, ponieważ pixiu to dziewiąte dziecko smoka, które wygląda jak lew ze skrzydłami.
Wtedy kronikarza olśniło.
Uświadomił sobie, że istnieją znaki, które są zawsze jednoznacznie rozpoznawalne dla każdego, kto się z nimi zetknie.
Postanowił stworzyć zestaw graficznych symboli wszystkiego, co istnieje.
I tak powstał pisany język chiński.
I teraz to, co najważniejsze i co najbardziej poruszyło mnie podczas czytania tej historii.
Kiedy bogowie dowiedzieli się o pomyśle czterookiego kronikarza, zaczęli płakać, a ich łzy spadły na ziemię jako deszcz… kaszy jaglanej!!!
– Kaszy jaglanej??? – zdumiałam się. – Jak to? Czy niebo nie powinno raczej płakać ryżem w Chinach?
Owszem, ale dopiero później.
Bo pierwsza była kasza jaglana.
Zanim Chińczycy zaczęli jeść ryż, jedli kaszę jaglaną!
I tak odkryłam, to wcale nie jest nasz słowiański wynalazek.
Kasza jaglana pochodzi z Chin, gdzie rosła dziko dla tamtejszych myśliwych pierwszych rzemieślników epoki żelaza, czyli działo się to dawniej niż dwa i pół tysiąca lat temu. Proso było też znane w starożytnych Indiach i Korei.
Dla ówczesnych ludzi odkrycie kaszy jaglanej musiało być prawdziwym cudem. Tym bardziej że jest to roślina, która chętnie rośnie nawet w trudnych warunkach. Nawet tam, gdzie jest zbyt sucho, zbyt ciepło albo zbyt zimno i gdzie inne zboża ginęły.
Podobnie było w Afryce, gdzie rosły dziko miejscowe odmiany prosa, udomowione około 4500 r. p.n.e. Stamtąd proso trafiło później nad Nil, gdzie starożytni Egipcjanie robili z niego placki jaglane!
Proso jest jedną z najdawniej uprawianych roślin, ale musiało przewędrować daleką drogę, żeby z egzotycznych okolic dotrzeć wreszcie do Polski.