Читать книгу Zapomniani - Ellen Sandberg - Страница 6
Prolog
ОглавлениеKrew kleiła mu się do rąk, do ubrania. Strach gotował się w piersi do skoku niczym zwierzę zapędzone w róg. Bez tchu przebiegł przez podwórze, rozejrzał się. Gdzie mógł się ukryć?
Tam! Drzwi do olejarni stały otworem. Wbiegł do środka. Drogę zagrodził mu stos mat do wyciskania. Wspiął się na drugą stronę, skulił w szparze za nimi, poczuł zimny kamień za plecami i szorstki sizal tłustych mat na policzku. Skulił się, chciał być malutki, niewidzialny, musiał uspokoić rozszalałe zwierzę strachu, zapanować nad oddechem. Dyszenie by go zdradziło! Składał się już tylko z drżącego, sapiącego, dudniącego strachu, który rozpraszał wszelką myśl, aż uświadomił sobie, że czaszkę wypełnia mu szum i czuje już tylko jedno: pierwotną wolę przetrwania.
Znajomy zapach oliwek unosił się z mat, budził wspomnienie suchej ziemi, przestronnego nieba i delikatnego wiatru, który ciągnął z północy ponad górami ku morzu. Widział to wszystko, czego być może nigdy już nie ujrzy, przez krótką, pełną pociechy chwilę, która przyniosła mu spokój i pewność. Nie znajdą go.
Lecz potem znów ogarnęła go panika i chciał zawołać mamę, ale ona przecież leżała w obórce, we własnej krwi, która kleiła mu się teraz do rąk i ubrania. Krzyki sióstr w kuchni umilkły i ta cisza budziła w nim lęk większy niż wszystko inne.
Drgnął, słysząc jakiś dźwięk. Gdzieś ponad nim, w pułapie. Ciche szuranie. Myszy. To na pewno tylko myszy, uspokoił się.
Gdzie są jego ojciec i brat? I gdzie są mordercy?
Ostrożnie wystawił głowę ponad stos mat, powiódł wzrokiem po olejarni, po młyńskich kamieniach, które tkwiły nieruchomo w krążniku, przesunął spojrzenie aż do okna, przez które wpadało lśniące popołudniowe słońce. I wtedy zobaczył, jak wychodzą z domu w ubraniach przesiąkniętych krwią. Jeden przystanął, zapiął rozporek i zapalił papierosa. Drugi uniósł dłoń, w której błysnął nóż, i wskazał na olejarnię, prosto na niego.
===bFRiUWJRYld4SX9Nfkt/THtJcF8zRzVqUmtZalNjUGRSch5qGEd/RnRHfk59SX8=