Читать книгу Zapomniani - Ellen Sandberg - Страница 8
2
ОглавлениеManolis wyciągnął komórkę, której numer znało oprócz niego tylko dwoje ludzi. Poczuł lekki niepokój, gdy zobaczył na wyświetlaczu smartfona nazwisko Bernda Köstera. Sprawa z Huthem przebiegła bez zakłóceń. Wszystko to kwestia dobrego przygotowania. Nie pozwolił sobie na żaden błąd. A może jednak?
– Wybaczysz mi na chwilkę? To ważne.
– No pewnie – powiedziała Christina. – Pójdę przodem. Spotkamy się na parkingu.
Patrzył za nią, aż znalazła się poza zasięgiem głosu.
– Cześć, Bernd. Jakiś problem?
– Nie, nie. Wszystko zgodnie z oczekiwaniami. – W barytonie Köstera słychać było lekki frankfurcki akcent. – Oczywiście mają rodzinę Veenów na oku. Ale wszyscy dysponują alibi i z tego, co słychać, nie ma żadnych tropów. Dobra robota.
– Dzięki.
– Miałbym dla ciebie nowe zlecenie, nic wielkiego.
– O co chodzi?
– Trzeba tylko mieć na kogoś oko. Christian Wiesinger. Mieszka w Monachium i szuka dokumentów, które należą do jednego z moich klientów. Gdy je znajdzie, odbierzesz mu je. To wszystko.
– Bułka z masłem. Jest jakiś haczyk?
– Żadnych haczyków. To prosta robota. Wyślę ci jeszcze dziś kurierem niezbędne informacje. Do salonu?
– Lepiej na adres mieszkania.
– Okej. Zadzwoń, jak je otrzymasz.
Manolis schował komórkę i ruszył ku wyjściu z cmentarza.
Nawet jeśli Christina widziała to inaczej, sprawiedliwość bywała ślepa. Na przykład w przypadku zamordowanej Mileny Veen. Zaginięcie bez śladu siedemnastoletniej córki przedsiębiorcy z Düsseldorfu wywołało przed pięcioma laty spore zamieszanie. Jej zwłoki znaleziono w końcu na hałdzie odpadów. Przez wiele dni była torturowana, gwałcona, a w końcu została zamordowana i wyrzucona niczym śmieć. Okrutny czyn, który pozostał niewyjaśniony i którego sprawcy nie ukarano, choć był podejrzany i postawiono go nawet przed sądem.
Peter Huth był znajomym rodziny, wobec którego już kiedyś toczyło się postępowanie. Jego ówczesna partnerka oskarżyła go o ciężkie uszkodzenie ciała. Nie postawiono mu wtedy zarzutów z powodu braku dowodów. Podejrzenie padło na niego, ponieważ jakiś czas wcześniej molestował Milenę na imprezie, a analiza danych od operatora wykazała, że jego komórka łączyła się w tym samym czasie z tą samą bazą co komórka Mileny, zanim została wyłączona. Milena nigdy nie wyłączała telefonu. Huth zaprzeczał i wziął sobie pierwszorzędnego obrońcę. Pod koniec procesu zwątpiono w jego winę, przede wszystkim dlatego, że nie ustalono miejsca zbrodni. Z braku dowodów został zwolniony.
I przyszedł czarny dzień dla sprawiedliwości, przed ośmioma miesiącami bowiem robotnicy budowlani podczas burzenia nieczynnej cegielni natrafili na loch z zakrwawionym materacem i zaginionym naszyjnikiem Mileny z motylem. W końcu znaleziono też miejsce zbrodni. Istotne dla sprawy ślady przypisano co prawda po analizie DNA Peterowi Huthowi, lecz zapadł już prawomocny wyrok, czyli postępowanie karne zostało zakończone. Hutha nie można było postawić przed sądem drugi raz za ten sam czyn. Chyba że by się przyznał, czego nie uczynił. Wręcz przeciwnie. Przedstawiał się jako ofiara kampanii oszczerstw, udzielał wywiadów i zasiadł nawet jako gość w telewizyjnym talk-show, w którym zarzucił śledczym błędy podczas analizy DNA, a na koniec uniósł palce w znaku zwycięstwa. Gest nie do zniesienia dla ojca Mileny, który w swej bezsilności zwrócił się do Köstera. Manolis wcale się Veenowi nie dziwił.
Dotarł do parkingu, gdzie Christina siedziała na ławce, czytając gazetę. Spojrzała na niego, gdy się dosiadł.
– Słyszałeś o tym mordercy dziewczyny, którego musieli wypuścić?
– Pewnie. Mówili na każdej stacji. Ktoś go zastrzelił.
Uniosła brew.
– Brzmi tak, jakbyś uważał, że to w porządku.
Nie miał ochoty kontynuować tej rozmowy.
– Właściwie jest mi to obojętne, choć nie przeczę, że jest to pewien rodzaj zadośćuczynienia.
– Tak. Też tak w pierwszej chwili pomyślałam. Jednak dostał karę, uznałam. Ale kara śmierci mu mimo wszystko nie groziła, przynajmniej nie w Niemczech. Do czego byśmy doszli, gdyby każdy, kto czuje się niesprawiedliwie potraktowany, dokonywał samosądów?
– Huth był winny.
– Nie, dopóki nie został skazany. Do tego momentu obowiązuje domniemanie niewinności.
– Znaleźli na miejscu zbrodni ślady jego DNA. Nie ma wątpliwości, że to on był sprawcą. Ale zostawmy to.
Christina włożyła gazetę z powrotem do torby.
– Mnie się wydaje, że to był ojciec Mileny, chociaż ma alibi. W każdym razie należał do związku strzeleckiego i przeszedł szkolenie snajperskie. Albo komuś to zlecił. Gotówki mu raczej nie brakuje.
– Coś mi się wydaje, że czytasz za dużo kryminałów. – Manolis nie zamierzał pozwolić, by ta rozmowa wymknęła się spod kontroli.
Ale Christina nie dawała się łatwo zbyć.
– Nieważne kto i jak, w każdym razie nie uczynił świata lepszym miejscem, tylko postawił się na równi z Huthem. Jak morderca z mordercą. Prawo silniejszego to nie jest prawo.
– Oczywiście, że jest. Przeżywa silniejszy i lepiej dostosowany. To się nazywa ewolucja.
– I właśnie z tego powodu cywilizowane społeczeństwa uzgadniają reguły, które chronią też słabszych i umożliwiają współżycie. Nie mieszkamy już w jaskiniach.
Jego siostra była w błędzie. Obowiązywało tylko jedno prawo. Prawo silniejszego.
– Tyle że tych reguł się nie przestrzega. W końcu i tak zyskują tylko najpotężniejsi. Wystarczy otworzyć gazetę i już masz potwierdzenie. Dzień za dniem. Naprawdę wolałabyś, żeby Huth chodził sobie wolno i szukał nowej ofiary? To był sadystyczny morderca. Oni nie przestają.
– Gadasz jak z kumplami przy piwie, braciszku.
– A ty, jakbyś siedziała w wieży z kości słoniowej.
– Przyznaję, że ta sprawa potoczyła się źle, wręcz koszmarnie. Ale takie są nasze prawa, a w ekstremalnych przypadkach społeczeństwo musi wytrzymać taką niesprawiedliwość. Nie da się zaprowadzić sprawiedliwości za pomocą kałasznikowa. Niezależnie od tego prawo karne powinno zostać pilnie dostosowane do możliwości nowoczesnych technik kryminalnych. Nawet jeśli to rozwiąże dopiero problemy w przyszłości. Prawa nie można zmieniać wstecz. Będziemy musieli znieść jeszcze kilka takich przypadków.
To nie był kałasznikow, tylko karabin snajperski. A kto wierzy, że świat da się uczynić lepszym miejscem, ten jest albo ślepy, albo śni na jawie. W przypadku Mileny Veen sprawiedliwość miała swoją szansę i zmarnowała ją.
Manolis przytrzymał Christinie drzwi do auta.
– Co z tym Włochem? Spróbujemy?
– Chętnie.
W restauracji Christina dużo opowiadała o swojej pracy w stowarzyszeniu, potem o dzieciach, a na koniec wspomniała o Grecie.
Manolis mieszkał z Gretą przez ponad rok i po raz pierwszy w życiu zastanawiał się, czy nie zweryfikować swojego stosunku do małżeństwa i się nie oświadczyć.
– Spotkałam ją kilka dni temu przypadkiem na ulicy – powiedziała Christina. – Chyba dobrze jej się wiedzie, w każdym razie wygląda na to, że jest solo.
– A po czym to widać?
– Takie odniosłam wrażenie. Nadal pracuje w obsłudze naziemnej na lotnisku. Zadzwoń do niej. Może da się to jeszcze naprawić. Zawsze myślałam, że się pobierzecie.
Nadzieja prysła i wciąż bolało, gdy myślał o Grecie, choć minęło osiem miesięcy, odkąd po wielu tygodniach bezowocnych dyskusji i wątpliwych argumentów spakowała swoje rzeczy i go zostawiła. Nie mogę żyć z człowiekiem, któremu nie ufam, który ma przede mną tajemnice i jeszcze uważa, że ma do tego prawo.
Manolis odłożył widelec.
– Najwyraźniej nie jestem stworzony do małżeństwa.
– A cóż to ma znaczyć? Jesteś kobieciarzem i rzeczywiście ją zdradzałeś, jak przypuszcza?
– To znaczy tylko, że nie jestem fanem całkowitego odsłaniania się w związku. Nie trzeba wszystkiego pokazywać i poddawać analizie. Niektóre sprawy są zbyt intymne i osobiste.
– Nie, gdy ludzie się kochają.
Kochał Gretę. Ale… Zmusił się do uśmiechu. Wszystko ma swoją cenę. Może ta, którą on zapłacił, była jednak zbyt wysoka.
– Romantyczka z ciebie.
– I znowu się wykręcasz. Ale proszę bardzo, ja się nie zamierzam wtrącać. – Wzruszyła ramionami. – W każdym razie saltimbocca jest pyszna.
Po jedzeniu pożegnali się, obejmując się przed lokalem. Christina poszła do metra, a on pojechał z powrotem do Schwabing, do swojego salonu samochodowego.
Podczas jego nieobecności kierownik Max Hillebrand sprzedał jaguara F-type agentowi nieruchomości, który wcześniej wziął go na dwie jazdy próbne i wypożyczył na weekend za symboliczną opłatą. Inwestycja się zwróciła, tak jak przewidział to Max. – Po weekendzie będzie chciał go mieć. – I tak się właśnie stało. Poza tym byli inni zainteresowani jazdami próbnymi, tylko w warsztacie praktykant stwarzał jakieś problemy, ale Max uważał, że dadzą sobie z nim radę. Dobrze zarządzał salonem i Manolis postanowił pójść do domu.
Wkrótce spodziewał się kuriera od Köstera.
===bFRiUWJRYld4SX9Nfkt/THtJcF8zRzVqUmtZalNjUGRSch5qGEd/RnRHfk59SX8=