Читать книгу Dziennik - Jerzy Pilch - Страница 24

3 lutego 2010

Оглавление

Bez względu na to, jakie zło i jakie dobro ma na koncie Generał, w jego wydaniu wartości te grzeszą głównie nudą. Nudny był stan wojenny, nudna inwazja na Czechy, nudne całe wojsko polskie, na czele którego stał przez dziesięciolecia. Biuro Polityczne obradowało, za oknami zmieniały się pory roku, Generał za stołem prezydialnym siedział nieruchomo jak skała – w niektórych towarzyszach budziło to lęk, inni przepowiadali mu wielką przyszłość.

Jeśli praktycznie nieograniczona, w najczystszej postaci dyktatorska władza, którą miał przez dekadę, była jego spełnioną wielką przyszłością – to się zgadza. Jeśli słynna jego nieruchomość była figurą przyszłej nieruchawości – to się zgadza tym bardziej. Pisał i pisze w swej obronie książki, w których racje swe wykłada z morderczą pedanterią. Równie pedantyczne, co nudne są to wywody. Zaraźliwe na dodatek – moje wywody też zgrane.

Jeśli tyran – to za mało samowolny, jeśli demokrata – to za bardzo do muru przyparty. W obu wypadkach – mało porywający.

Z dyktatorskiej władzy wielkiego użytku nie zrobił, gdy wybiła godzina, oddał ją bez szemrania. Jedni za to do dziś go chwalą, drudzy żadnej zasługi w oddawaniu władzy przez zapędzonego w kozi róg komucha nie widzą.

– Gdyby nie on, Polska krwią by spłynęła – powiadają pierwsi.

– Krwi i tak było dosyć, a władzę, miast czekać, aż sam ją odda, było mu zabrać od ręki – powiadają drudzy.

– Zabrać mu władzy nie szło, moskiewskie miał gwarancje, Ruscy w jego obronie by weszli!

– Skąd! Ruscy by nie weszli! Co innego mieli na głowie! Nie mieli najmniejszego zamiaru wchodzić!

– A jakby weszli? Z dokumentów wynika, że by weszli.

– Weszliby, jakby ich poprosił.

– Widocznie nie prosił, bo nie weszli.

– Jak nie prosił, jak prosił?

– Nie prosił, a jedynie rzekomym proszeniem wejście im utrudniał, skalę odpowiedzialności uświadamiał, udawał, że prosi, a w istocie nie prosił.

– Ale był gotów do proszenia.

– Skąd to wiadomo?

– Z dokumentów.

– Z innych stenogramów co innego wynika. Breżniew mówił: Nie wajdiom. Ale zaraz dodawał: Nu jesli budiet usłożniatsia, wajdiom.

Wejdą, nie wejdą, białe czy czarne, zdrajca czy bohater – trwa spór wiekuisty. Tym wiekuistszy, że w Polsce każdy ma zdanie w jednakim stopniu wyrobione, co nienaruszalne.

W tym sensie film o Generale jest dziełem nie tylko go nie szkalującym, ale wręcz bezinteresownym – autorzy muszą wszakże zdawać sobie sprawę, że zwolenników Generała film nie tylko nie przekona, ale ich poparcie dlań wzmoże, jego zaś przeciwnikom żadnych nowych argumentów nie dostarczy.

U nas każdy wie swoje i swojej trzyma się wersji, nie przypominam sobie żadnej debaty, w której ktoś by rzekł do swego adwersarza: „Przekonały mnie pańskie argumenty”. Jeśli pada: „Przy swoich odrębnych zdaniach zostajemy” – to jest to znak najwyższego z możliwych poziomu sporu.

Ideologiczne zadowolenie wynikające ze sporządzenia czarnego wizerunku było inspiracją autorów? Każdy ma takie inspiracje, na jakie zasłużył. Miernoty, które wypłynęły na wierzch w stanie wojennym, gloryfikowały Generała wedle identycznych metod co jego obecni pogromcy. To samo to jest plemię. Z natury rzeczy ci, co dziś Jaruzela opluwają, w stanie wojennym z analogiczną gorliwością byliby po jego stronie – nie jest to żadne gdybanie, a chłodna, i szczerze mówiąc, banalna obserwacja skłonnej do łatwizny kondycji ludzkiej. Dzisiejsza – jakże bezkompromisowo miażdżąca – krytyka Generała jest równie łatwa i równie trywialna jak ówczesna adoracja.

Dziennik

Подняться наверх