Читать книгу Dziennik - Jerzy Pilch - Страница 32
20 lutego 2010
ОглавлениеZamiast w niedzielne dopołudnie pójść do kościoła, ukorzyć się przed Panem, roztrzęsione ręce do modlitwy złożyć – siedzę przy kuchennym oknie, gapię się na Pałac Kultury i słucham Śniadania z Radiem Zet. Nie jestem w stanie nie słuchać. Tysiąc razy obiecywałem sobie definitywny odwrót od polityki, nietrudne mi się to zdawało, bo przecież powierzchowna jest moja polityczna wiedza, całkowicie amatorska: przeczytam to i owo w jednej czy drugiej gazecie, czasem obejrzę jakąś debatę w telewizorze, posłucham dyskusji w radiu i tyle. Aż tyle. Niestety. Czasu, sił i emocji zajmują mi te zabawy bezmiar. Tysiąc razy perswadowałem sobie: przestań czytać gazety, w ogóle nie kupuj gazet, nie oglądaj kanałów i programów politycznych (co z tego, że tylko wieczorem? Jeszcze by tego brakowało, żebyś od rana do wieczora z rozdziawionym ryjem przed telewizorem siedział!), w ogóle pozbądź się telewizora, czasu masz mało, wzrok ci słabnie, ze słuchem coraz gorzej, skup resztki sił i władz poznawczych na sprawach naprawdę ważnych, wciąż jeszcze masz cały bezlik arcyważnych książek do przeczytania, z prawie wszystkich przeczytanych mało co pamiętasz, na same powroty do kluczowych tekstów nie starczy ci czasu, wróć do słuchania muzyki, przypomnij sobie, jak wielcy – zwłaszcza niemieccy i włoscy – kompozytorzy oczyszczają umysł i uwznioślają duszę.
Przy tym wszystkim daruj sobie i nie szpanuj rzekomą wyższością nad polityką; ci, co swe duchowe głębiny doraźnym płyciznom dzisiejszych polityków przeciwstawiają, tyle samo warci, obie partie po jednych pieniądzach. Nie wywyższaj się, ale wyeliminuj politykę z pola swojego widzenia – z natury swej wąskie minimalnie się poszerzy...
Ciąg dalszy w wersji pełnej