Читать книгу Dziennik - Jerzy Pilch - Страница 31

10 lutego 2010

Оглавление

W młodości odwiedzałem mojego przyjaciela i mistrza Kornela Filipowicza. Powiedzieć, że traktował żółtodzioba po partnersku, to nic nie powiedzieć. Siadałem po przeciwnej stronie olbrzymiego zagraconego biurka, Kornel częstował rozpuszczalną nescą, zapalał papierosa, najpierw powściągliwie zwierzał się z jakichś swoich problemów warsztatowych, potem podnosił głowę i pytał: A ty? Piszesz coś? Co piszesz? – Opowiadanie – ledwo artykułowałem, udławiony dumą, że klasyk ze mną jak pisarz z pisarzem gwarzy. – Opowiadanie – powtarzał. – Wieleż będzie miało stron? – Dwanaście – odpowiadałem. Kornel zamyślał się i po chwili mówił: – Piękny rozmiar.

Otóż Nie ma się czego bać Juliana Barnesa ma rozmiar nie tyle piękny, ile taki jak Pan Bóg przykazał: trzysta stron z niewielkim hakiem. Piękny rozmiar – bez mała sześćset – jak na powieść, ma się rozumieć, ma inna jego książka Arthur & George. Nie czytałem, choć wiarygodne zachwyty o tym dziele – na przykład piórem Marcina Króla – zostały sformułowane. Nie czytałem, odkładam na później, odkładam, szczerze mówiąc, na czarną, a nawet najczarniejszą godzinę. Odkładam na specjalne, latem wykonane, przeznaczone na grube, a nawet bardzo grube tomy – regały. Tak jest: na wieczność je obstalowałem. Tak jak gromadzę zapasy gauloise’ów – gromadzę zapasy grubych, a nawet bardzo grubych książek. Sposób może nie na wieczność, ale na prolongatę ostatniego oddechu. Grube książki są twoimi Szeherezadami, olimpiadami, mundialami, twoimi podróżami, twoją wodą życia.

Tylko grube książki są w twoim zasięgu – w kosmos nie polecisz, w olimpiadzie już nie weźmiesz udziału, na mundial nie pojedziesz, w podróż dookoła świata nie ruszysz, nawet do Wenecji ci się już nie chce, masy rozmaitych rzeczy już nie dasz rady zrobić, ale nadzieję na przeczytanie grubej książki możesz mieć zawsze; choćbyś był nie wiadomo jak przyciśnięty do muru, zawsze możesz wziąć do ręki Historię Chin albo Annę Kareninę, albo wszystkie trzy tomy Millennium, albo Arthura & George’a i zawsze możesz mieć złudzenie, że przed końcem – dobrniesz do końca.

Dziennik

Подняться наверх