Читать книгу Dziennik - Jerzy Pilch - Страница 30

10 lutego 2010

Оглавление

O Barnesie mogę powiedzieć tak, jak on mówi o Montaigne’u: jego stronice o śmierci, a też o Panu Bogu, są erudycyjne, wyrafinowane, ironiczne. Nie tyle czytam, ile w koło kartkuję ten autobiograficzny esej o tym, że z jednej strony nie ma się czego bać, z drugiej nie warto o niczym innym myśleć. Mam słabość do tego – sądząc z fotografii – trochę do Franka Rosseta podobnego, ciekawego, choć nieco, a nawet podwójnie pechowego pisarza. Pech pierwszy, niezawiniony, polega na tym, że przyszło mu tworzyć w epoce niezłej plejady brytyjskich prozaików i nieco jest w cieniu Amisa, McEwana czy Rushdiego. Pech drugi, zawiniony, polega na tym, że postanowił napisać książkę o Flaubercie i na dodatek uczynił to, i na jeszcze większy dodatek uczynił to znakomicie – tak jest, napisał doskonałą książkę o Flaubercie i stało się to, co musiało się stać: Flaubert go pożarł. Niektórzy geniusze mają smocze cechy: pożerają swych egzegetów. W tym wypadku było to pożarcie z kopytami; z kimkolwiek o Barnesie by się gadało, każdy, nawet ten, co doskonale wie, każdy każdziutki musi się odruchowo upewnić, czy to ten od Papugi Flauberta. Tak, ten. Inne tytuły Barnesa rozpoznawalne są słabiej; został panem od Flauberta. Niezręcznie to – zwłaszcza komuś, kto uważa listy autora Pani Bovary za najwyższy wykład sztuki pisarskiej, a Bouvarda i Pécucheta za najgenialniejsze szaleństwo w dziejach epiki – otóż niezręcznie to powiedzieć, ale Barnes zasługuje na więcej.

Oczywiście Flaubert na kartach Nie ma się czego bać obecny jest i duchem, i słowem. „W Paryżu, w jadłodajni Magny luźna grupa pisarzy: Flaubert, Turgieniew, Edmont de Goncourt, Daudet i Zola – omawiała wiadomą sprawę spokojnie i w przyjaznej atmosferze. Wszyscy byli ateistami albo poważnymi agnostykami, bali się śmierci, ale nie unikali tematu. «Ludzie tacy jak my – pisał Flaubert – powinni wyznawać religię rozpaczy. Trzeba stawić czoło swemu przeznaczeniu, innymi słowy być obojętnym jak ono. Mówiąc: Tak po prostu jest! Tak po prostu jest! I spoglądając w głąb czarnego dołu u swoich stóp, zachowuje się spokój»”.

Dziennik

Подняться наверх