Читать книгу Karaluchy - Jo Nesbo - Страница 12

11

Оглавление

Kiedy Harry nadszedł aleją prowadzącą do rezydencji ambasadora, służący już czekał w drzwiach. Przeprowadził Harry’ego przez dwa wielkie salony, gustownie urządzone meblami z rattanu i drewna tekowego, do drzwi prowadzących na taras i do ogrodu na tyłach domu. Pyszniły się tu żółte i niebieskie orchidee, a pod wielkimi, rzucającymi cień wierzbami latały motyle, które wyglądały jak wycięte z kolorowego papieru. Żonę ambasadora, Hilde Molnes, znaleźli przy basenie w kształcie klepsydry. Siedziała w wyplatanym fotelu, ubrana w różowy szlafrok. Drink w tym samym kolorze stał przed nią na stoliku, a okulary przeciwsłoneczne zasłaniały pół twarzy.

– Pan musi być sierżantem Hole – odezwała się twardym dialektem z Sunnmøre. – Tonje dzwoniła i uprzedziła mnie, że pan już idzie. Napije się pan czegoś, sierżancie?

– Nie, dziękuję.

– Ależ tak. W tym upale trzeba dużo pić. Proszę myśleć o równowadze płynów, nawet jeśli nie czuje pan pragnienia. Tutaj można się odwodnić tak szybko, że organizm nawet nie zdąży wysłać sygnałów.

Zdjęła okulary, odsłaniając – tak jak Harry sądził po kruczoczarnych włosach i smagłej cerze – piwne oczy. Były pełne życia, lecz odrobinę zaczerwienione. Od płaczu albo południowych drinków, pomyślał. Albo i od jednego, i od drugiego.

Zgadywał, że Hilde Molnes ma około czterdziestu pięciu lat, ale trzymała się dobrze. Lekko wyblakła piękność w średnim wieku z wyższej klasy średniej. Widywał już podobne kobiety.

Usiadł w sąsiednim fotelu, który ułożył się wokół jego ciała, jakby spodziewał się jego przybycia.

– W takim razie poproszę o szklankę wody, pani Molnes.

Wydała polecenie służącemu i kazała mu odejść.

– Czy przekazano pani, że może już pani zobaczyć męża?

– Owszem.

Harry wychwycił ton złości.

– Dopiero teraz mi na to pozwalają. A przecież byłam jego żoną przez dwadzieścia lat.

Piwne oczy mocno pociemniały, a Harry pomyślał, że to chyba rzeczywiście prawda – niektórzy twierdzili, że na wybrzeże Sunnmøre morze wyrzucało wielu rozbitków z Hiszpanii i Portugalii.

– Będę musiał zadać pani kilka pytań.

– Więc proszę pytać teraz, dopóki dżin jeszcze działa.

Założyła nogę na nogę, odsłaniając szczupłą, opaloną i najprawdopodobniej świeżo ogoloną łydkę.

Harry wyjął notes. Wprawdzie nie potrzebował notatek, ale przynajmniej nie będzie musiał patrzeć ambasadorowej w oczy. Takie zachowanie z reguły ułatwiało rozmowę z bliskimi ofiar.

Hilde Molnes powiedziała, że jej mąż wyszedł z domu rano, nie wspominając ani słowem o tym, że może wrócić późno. Ale często coś mu niespodziewanie wypadało. Kiedy minęła dziesiąta, a ona wciąż nie miała od niego żadnych wiadomości, próbowała do niego dzwonić, ale nie odbierał ani telefonu w ambasadzie, ani komórki. Mimo to wcale się nie zaniepokoiła. Po północy zadzwoniła Tonje Wiig z informacją, że męża znaleziono martwego w pokoju w jakimś motelu.

Harry obserwował twarz Hilde Molnes. Mówiła spokojnym tonem, nie dramatyzowała.

Przez telefon Tonje Wiig sprawiała wrażenie, że nie znają jeszcze przyczyny zgonu. Następnego dnia radca ambasady poinformowała Hilde Molnes, że ambasador został zamordowany, lecz instrukcje z Oslo nakazują wszystkim bezwzględnie zachować w tajemnicy przyczynę śmierci. Dotyczyło to również Hilde Molnes, mimo że nie była pracownikiem ambasady, ponieważ obowiązek dochowania tajemnicy można nałożyć na każdego obywatela Norwegii, gdy przemawiają za tym „względy bezpieczeństwa kraju”. Te ostatnie słowa ambasadorowa wymówiła z gorzkim sarkazmem i uniosła szklankę z drinkiem do toastu.

Harry tylko kiwał głową i notował. Spytał, czy jest pewna, że ambasador nie zostawił komórki w domu. Potwierdziła. Wiedziony impulsem zadał pytanie, jaką komórkę miał mąż. Odparła, że nie jest pewna, ale chyba fińską. Nie umiała mu podać nazwiska żadnej osoby, która ewentualnie miałaby motyw, by zamordować ambasadora.

Harry postukał ołówkiem w notes.

– Czy pani mąż lubił dzieci?

– O tak, bardzo – odparła spontanicznie Hilde Molnes, a Harry po raz pierwszy usłyszał drżenie w jej głosie. – Atle był najlepszym ojcem na świecie. Musi pan o tym wiedzieć.

Harry wbił wzrok w notatki. W spojrzeniu Hilde Molnes nic nie zdradzało, by wychwyciła drugie dno w jego pytaniu. Był niemal pewien, że o niczym nie wiedziała. Miał jednak świadomość, że do jego przeklętych obowiązków należy zrobienie następnego kroku i zapytanie wprost, czy wiedziała, że ambasador lubił pornografię dziecięcą.

Przeciągnął ręką po twarzy. Czuł się jak chirurg ze skalpelem w dłoni, niebędący w stanie zrobić pierwszego nacięcia. Niech to szlag trafi, że też nigdy nie może zapanować nad tą swoją miękkością w sytuacjach, kiedy niewinnym osobom trzeba ujawnić szczegóły, o które nie prosiły ani na które nie zasługiwały, by rzucić im nimi w twarz.

Hilde Molnes go uprzedziła.

– Mąż tak lubił dzieci, że zastanawialiśmy się nad adopcją dziewczynki. – Teraz w oczach miała łzy. – Maleńkiej, z rodziny uchodźców z Birmy. Wiem, w ambasadzie bardzo się pilnują, żeby mówić Myanmar i nikogo nie urazić, ale ja jestem dostatecznie stara, żeby się tym nie przejmować.

Zaśmiała się cierpkim śmiechem przez łzy, ale zaraz się opanowała. Harry spojrzał w bok. Czerwony ptaszek wydawał się tkwić nieruchomo przy orchidei, zawisł w powietrzu jak maleńki helikopter.

No to już po wszystkim, zdecydował. Ona o niczym nie wie. A gdyby miało się okazać, że te zdjęcia mają jakieś znaczenie dla sprawy, porozmawia z nią o tym później. Jeśli nie, spróbuje ją oszczędzić.

Spytał, od jak dawna się znali. Bez proszenia opowiedziała, że poznali się, kiedy Atle Molnes jako świeżo upieczony absolwent politologii przyjechał na Boże Narodzenie do domu, do Ørsta. Rodzina Molnesów była bardzo bogata, posiadała dwie fabryki mebli, a młody dziedzic stanowił doskonałą partię dla każdej dziewczyny we wsi, konkurencji więc nie brakowało.

– Ja byłam tylko Hilde Melle, z zagrody Mellegården. Ale byłam najładniejsza – powiedziała z tym samym cierpkim śmiechem. Nagle jednak po jej twarzy przemknął grymas bólu i czym prędzej podniosła szklankę do ust.

Harry nie miał żadnych problemów z wyobrażeniem sobie wdowy jako młodziutkiej piękności. Zwłaszcza że obraz właśnie się zmaterializował w rozsuniętych drzwiach na taras.

– Runa, moja droga, tutaj jesteś! Ten młody człowiek nazywa się Harry Hole, to śledczy z Norwegii, który pomoże odkryć, co spotkało ojca.

Dziewczyna ledwie zawadziła o nich wzrokiem i bez słowa przeszła na przeciwną stronę basenu. Miała ciemną cerę i oczy matki, a Harry ocenił jej wysmukłe ciało w obcisłym kostiumie kąpielowym na mniej więcej siedemnaście lat. Powinien to wiedzieć, przecież informację zamieszczono w raporcie, który dostał przed wyjazdem.

Byłaby idealną pięknością, podobnie jak matka, gdyby nie pewien szczegół, nieujęty przez sporządzającego raport. Kiedy dziewczyna okrążyła basen i zrobiła trzy powolne, pełne gracji kroki na trampolinie, jeszcze zanim złączyła nogi i uniosła się w niebo, Harry poczuł ściskanie w żołądku. Z prawego barku Runy zwisał cienki kikut, który nadawał ciału dziwacznej asymetrii, przywodzącej na myśl samolot z odstrzelonym skrzydłem, wirujący w nierównym salcie. Rozległ się jedynie cichy plusk, kiedy Runa przecięła zieloną taflę wody i zniknęła. Na powierzchnię z szumem wydobyły się banieczki powietrza.

– Runa trenuje skoki do wody – wyjaśniła zupełnie niepotrzebnie Hilde Molnes.

Harry wciąż nie mógł oderwać wzroku od miejsca, w którym zniknęła dziewczyna, kiedy jej postać wyłoniła się przy drabince basenowej po drugiej stronie. Wspięła się po stopniach, widział jej umięśnione plecy, słońce odbijające się w kroplach wody na skórze, lśniące w mokrych czarnych włosach. Kikut zwisał bezwładnie jak złamane skrzydełko kurczaka. Sortié odbyło się równie bezgłośnie jak entré. Dziewczyna bez słowa zniknęła w drzwiach do domu.

– Nie wiedziała, że pan tu jest – powiedziała Hilde Molnes przepraszająco. – Nie lubi, żeby obcy oglądali ją bez protezy. Rozumie pan?

– Rozumiem. Jak ona przyjmuje to, co się stało?

– Trudno stwierdzić. – Hilde Molnes wciąż patrzyła na drzwi, w których zniknęła córka. – Jest w takim wieku, że o niczym mi nie mówi. Nikomu innemu zresztą też, jeśli chodzi o ścisłość. – Podniosła szklankę. – Obawiam się, że Runa to bardzo niezwykła dziewczyna.

Harry wstał, podziękował za informacje i uprzedził, że jeszcze się odezwie. Hilde Molnes przypomniała, że nawet nie tknął wody. Ukłonił się wtedy i zaproponował, że może odłożą to do następnego razu. Uświadomił sobie, że chyba niezręcznie się wyraził, lecz ona mimo wszystko się roześmiała i jeszcze raz na pożegnanie uniosła szklankę.

Kiedy Harry szedł do bramy, na podjazd wjechało czerwone porsche kabriolet. Zanim samochód go minął i zniknął w cieniu przed domem, Harry zdążył jeszcze dostrzec jasne włosy, ciemne okulary Ray Ban i szary garnitur od Armaniego.

Karaluchy

Подняться наверх