Читать книгу Seria o komisarzu Williamie Wistingu.Ukryty pokój - Jorn Lier Horst - Страница 5

4

Оглавление

Wisting podjechał pod dom na Herman Wildenveys gate i zaparkował możliwie najbliżej drzwi wejściowych. Mortensen zatrzymał się tuż za nim. Komisarz postanowił, że umieści kartony w salonie w piwnicy. I tak nigdy z niego nie korzystał. Ściany były murowane, a całe pomieszczenie miało jedynie dwa wąskie okna, znajdujące się niemal pod sufitem.

Za każdym razem, kiedy wnosił do domu kolejne pudło, spoglądał w głąb ulicy, w stronę domu córki. Nie mógłby udzielić jej żadnej sensownej odpowiedzi, gdyby nagle zjawiła się u niego i zaczęła zadawać pytania.

Mężczyzna, który miał zainstalować alarm, przybył punktualnie. Wisting wybrał prosty alarm antywłamaniowy. Łączenie go z alarmem przeciwpożarowym byłoby zbyt skomplikowane i czasochłonne. Poinstruował montera, że drzwi i okna w salonie w piwnicy mają być zabezpieczone stykami magnetycznymi, a samo pomieszczenie wyposażone w wykrywacz kamer. Panel obsługi miał się znajdować na ścianie tuż za drzwiami. Komisarz nie chciał tabliczki informującej o zainstalowanym alarmie. Natomiast powiadomienia miały być wysyłane bezpośrednio na telefon komórkowy jego i Mortensena oraz do wewnętrznej syreny alarmowej.

Mortensen zaczekał, aż monter skończy pracę. W tym czasie Wisting pojechał do centrali firmy ochroniarskiej po liczarkę do banknotów.

Przeszedł szybkie szkolenie w zakresie obsługi maszyny. Musiał wybrać rodzaj waluty. Liczarka była wyposażona w czujniki rozpoznające nominały, a dzięki promieniowaniu podczerwonemu i ultrafioletowemu automatycznie wykrywała fałszywe banknoty. Jej efektywność wynosiła tysiąc dwieście banknotów na minutę. Wynik liczenia pojawiał się na drukarce, którą należało do niej podłączyć.

W drodze powrotnej komisarz zahaczył o sklep z artykułami i sprzętem biurowym i kupił dziesięć dużych kartonów oraz taśmę do pakowania, o które prosił Mortensen. Gdy wrócił do domu, monter właśnie skończył pracę. Wisting spojrzał na detektory umieszczone po dwóch stronach pokoju.

– Musiałem wybrać kod – powiedział Mortensen. I żeby zademonstrować czynność, wpisał cztery cyfry na panelu obsługi. – 1808. To dzisiaj. 18 sierpnia.

Alarm wydał z siebie krótki dźwięk i błysnął na czerwono. Technik ponownie wpisał kod. Dźwięk ucichł i zapaliła się zielona lampka.

Przysunęli stół z pieniędzmi do ściany. Wisting umieścił liczarkę w rogu stołu, natomiast Mortensen złożył nowe pudła i wyjaśnił, co i jak będą robić.

– Przeliczymy pieniądze i przełożymy je do pustych kartonów. Stare pudła zbadam pod kątem odcisków palców, pieniądze zresztą też, ale musimy dokonać wstępnej selekcji banknotów, które przekażemy do laboratorium Kripos.

Zanim zabrali się do pracy, rozległ się dzwonek do drzwi.

Wisting wyszedł na korytarz i przez szybę zobaczył, że to Line i Amalie.

– Zamknąłeś drzwi na klucz? – zdziwiła się córka.

Wisting zajął się gorliwie Amalie, która rzuciła mu się na szyję. Zwykle nie zamykał drzwi na klucz. Córka i wnuczka wchodziły do niego bez pukania.

– Mortensen i ja jesteśmy zajęci – odparł i zrobił małej karuzelę w powietrzu. Dziewczynka roześmiała się.

– Przygotowałam mrożoną herbatę – powiedziała Line, wyciągając w jego stronę dzbanek. – Przyniosłyśmy ci trochę.

Kostki lodu zabrzęczały o ścianki naczynia, gdy wolną ręką wziął dzbanek.

– Wspaniale – skomentował, nie ruszając się z miejsca.

Zapadła cisza.

– Mały z niej złodziejaszek – odezwała się Line, wskazując głową córkę.

Wisting odstawił dzbanek i spojrzał wnuczce głęboko w oczy.

– Co też mama mówi? – spytał poważnym tonem.

Dwulatka zwykle paplała wesoło i z radością tworzyła nowe słowa. Tymczasem teraz milczała, odwracając wzrok.

– Siedziała w wózku, kiedy byłyśmy w sklepie – wyjaśniła Line. – A gdy wyszłyśmy, okazało się, że zabrała pudełko cukierków.

– I co zrobiłyście?

– Musiałyśmy wrócić do sklepu i oddać słodycze. Stały na statywie obok kasy.

– Głupi sklep – skwitował Wisting i potarł nosem policzek wnuczki, tak że dziewczynka znowu zaczęła się śmiać.

– Nie mów tak – zganiła go Line, wyciągając ręce w stronę córki. – W ten sposób nie zrozumie, że zrobiła coś złego.

Spoważniał i spojrzał wnuczce prosto w oczy.

– Dziadziusiowi jest przykro, kiedy robisz takie rzeczy – powiedział, przekazując dziecko matce. – Ale dwulatce nie tak łatwo ogarnąć, o co chodzi z płaceniem – dodał.

– Amalie rozumie, co jest dobre, a co złe – stwierdziła Line.

Wisting uśmiechnął się. Line była dobrą matką.

– Kiciuś – powiedziała dziewczynka.

– Kiciuś? – powtórzył.

– Mamy w ogrodzie kota – wyjaśniła Line.

– Aha. – Uśmiechnął się.

– Jeśli teraz jesteś zajęty, możemy wpaść wieczorem – zaproponowała.

– Doskonale!

Stał w drzwiach, dopóki nie skręciły w stronę domu, i dopiero wtedy zamknął drzwi na klucz.

Włożyli lateksowe rękawiczki. Wisting usunął zabezpieczenie i otworzył pierwszy karton. Mortensen wyjął kilka banknotów leżących na wierzchu z myślą o ekspertyzie daktyloskopijnej.

– Wyglądają na mało używane – skomentował komisarz i włożył pierwszy plik do liczarki. Banknoty zaszeleściły. Mortensen przyjrzał się przeliczonym dolarom.

– Są z 2001 i 2003 roku – stwierdził, chowając je do pustego pudła. – Najczęściej banknoty są w obiegu przez dziesięć lat. W tym czasie zużywają się tak bardzo, że wracają do mennicy i trafiają na przemiał.

Wisting założył okulary do czytania i przyjrzał się kolejnemu plikowi. Te banknoty również nie były zniszczone.

– Wszystkie pochodzą z 2003 – powiedział.

– To daje nam pewną wskazówkę, jak daleko powinniśmy się cofnąć, szukając odpowiedzi – skwitował technik.

Komisarz wziął następny plik.

– Z 2001 i 2003 – oznajmił. – Nie wydaje mi się, żeby numery serii tworzyły jakiś system. Nie pochodzą z jednej partii. W każdym razie nie są ułożone w porządku numerycznym.

Wsunął do maszyny nowy plik banknotów. Tymczasem Mortensen usiadł z telefonem w ręce i zaczął szukać informacji na temat amerykańskich studolarówek.

– W Stanach mają trochę inny system – wyjaśnił. – Rok 2003 to rok, w którym zaprojektowano wzór banknotu, co oznacza, że serię z 2003 drukowano aż do 2006, kiedy wprowadzono zmiany w projekcie.

– To znaczy, że chociaż na banknocie widnieje rok 2003, banknot może pochodzić z 2006? – spytał Wisting.

– Nie do końca – rzekł Mortensen. – W maju 2005 roku na czele Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych stanęła nowa pani sekretarz. Wtedy stworzono nowy banknot z jej podpisem i zaczęto drukować serię 2003A, dopóki studolarowy banknot nie zyskał nowego wizerunku w 2006.

– Mamy jakieś banknoty 2003A?

Mortensen przetasował plik studolarówek jak talię kart.

– Chwilowo nie – odparł.

Ręczna kontrola znacznie spowolniła liczenie pieniędzy. Dopiero po niespełna czterdziestu pięciu minutach zobaczyli dno pierwszego kartonu. Według danych z wydruku były w nim dwa miliony i czterdzieści osiem tysięcy dolarów w banknotach stu- i pięćdziesięciodolarowych.

– Kurs wynosi nieco ponad osiem koron – powiedział Mortensen i sięgnął po komórkę, żeby się upewnić. – Dokładnie osiem siedemnaście – dodał i przeliczył kwotę na korony norweskie: – Wychodzi szesnaście milionów i siedemdziesiąt tysięcy.

Wisting zakleił taśmą pierwszy karton.

– Żadnych banknotów z serii A – podsumował. – Czyli cofamy się do kwietnia 2005.

Mortensen przytaknął.

– Znajdźmy karton z euro – powiedział i usunął zabezpieczenie z kolejnego pudła.

Ten karton nie był wcześniej otwierany. Wisting poszedł po nóż, żeby przeciąć taśmę.

– Tu są funty – oznajmił. – Brytyjskie banknoty pięćdziesięciofuntowe.

– Kiedy je wyemitowano? – spytał Mortensen i chwycił jeden plik, żeby sprawdzić to samodzielnie.

– W 1994 – odczytał Wisting.

Sięgnął ręką głębiej, żeby wydobyć inny plik, i odkrył, że spomiędzy dwóch banknotów wystaje jakiś przedmiot. Czarny przewód.

Wyłowił go dwoma palcami.

Był to oderwany fragment kabla z mniejszymi przewodami, czerwonym i niebieskim, które wystawały z uszkodzonego końca, oraz z małą metalową wtyczką na drugim końcu.

– Minijack – stwierdził Mortensen. – Do przesyłania sygnałów analogowych.

Wyjął torebkę strunową na dowody rzeczowe. Wisting przyglądał się przez chwilę małej wtyczce, po czym wrzucił ją do torebki.

– Bardzo rozpowszechniona – ciągnął technik, opisując torebkę. – Używana niemal we wszystkich słuchawkach nausznych, dousznych, radiostacjach…

Komisarz przytaknął. Było za wcześnie na wyciąganie wniosków i snucie hipotez, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że chodziło o jakąś tajną operację, podczas której wszystko działo się bardzo szybko i coś poszło nie tak.

Podniósł kolejny plik.

– Tu też jest 1994 – stwierdził. – Na wszystkich banknotach, o ile się nie mylę.

Zmienił ustawienie waluty na liczarce i załadował pierwszy plik. Mortensen przeczytał o funtach brytyjskich na stronie Banku Anglii.

– Wygląda na to, że rok emisji odpowiada wzorowi banknotu. W 2011 ukazał się nowy banknot o nominale pięćdziesięciu funtów. Na wszystkich banknotach wyemitowanych między 1994 a 2011 jest rok 1994.

Po trzech kwadransach doliczyli się stu osiemdziesięciu sześciu tysięcy funtów.

– Trochę ponad milion dziewięćset tysięcy koron norweskich – obliczył technik.

Od kurzu unoszącego się w powietrzu Wistingowi zaschło w gardle. Dzbanek z mrożoną herbatą od Line stał na półce tuż obok drzwi. Kostki lodu dawno się rozpuściły. Poszedł do kuchni, przyniósł dwie szklanki i nalał im herbaty.

– Musimy coś zjeść – stwierdził. – Dzwonię po pizzę.

Czekając na jedzenie, zabrali się do przeglądania kolejnego kartonu. Ten zawierał banknoty euro o różnych nominałach.

– Kiedy właściwie wprowadzono euro? – spytał Wisting i wybrał nową walutę na liczarce.

Mortensen sprawdził w telefonie.

– Banknoty wprowadzono do obiegu w styczniu 2002 – odparł.

– To nam trochę zawęża przedział czasowy – skwitował komisarz. – Pieniądze pochodzą z okresu od stycznia 2002 do kwietnia 2005.

– Ale nadal nie wiemy, kiedy Clausen wszedł w ich posiadanie – zauważył Mortensen. – Wiemy tylko tyle, że to mogło być najwcześniej w 2003, gdy banknot studolarowy trafił do obiegu.

Dalej pracowali w milczeniu. Po półgodzinie usłyszeli, że przed domem zatrzymał się samochód.

– Pizza – rzekł Wisting.

W tej samej chwili liczarka wydała dźwięk, jakiego wcześniej nie słyszał, i zatrzymała się w środku pliku.

– Co się dzieje? – spytał technik.

Komisarz sprawdził.

– Kawałek papieru – powiedział i wyjął go z maszyny. – Musiał leżeć między banknotami.

Kartka była wielkości pudełka zapałek i miała dwie równe i dwie postrzępione krawędzie, jakby została oderwana z rogu większej kartki. Na jednej stronie znajdował się jakiś napis wykonany niebieskim długopisem.

Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Wisting podał kartkę Mortensenowi, zdjął rękawiczki i poszedł otworzyć dostawcy pizzy.

– To wygląda jak numer telefonu – powiedział technik, gdy Wisting wrócił do pokoju.

– Norweski?

– Osiem cyfr, bez numeru kierunkowego – odparł i sprawdził numer. – Zarejestrowany na Gine Jonasen w Oslo.

– Zjedzmy na dworze – zaproponował komisarz.

Mortensen włożył kartkę z numerem do plastikowej torebki i nadał jej numer. Potem aktywowali alarm, zamknęli salon i wyszli na taras po drugiej stronie domu.

Jedli prosto z pudełka, popijając pizzę colą w puszce. Od czasu do czasu dolatywały do nich przytłumione odgłosy miasta. Wisting zatrzymał wzrok na żaglówce wpływającej do zatoki przy Stavernsodden.

– Masz jakiś pomysł, o co może chodzić? – spytał.

– Tajne źródło pieniędzy w obcej walucie. Pieniędzy, dzięki którym władze mogą wykupić się z problemów. Pieniędzy, które trafiają do somalijskich piratów, talibów albo tak zwanego Państwa Islamskiego.

Wisting snuł wcześniej podobne domysły.

– Clausen był ministrem spraw zagranicznych w rządzie Himlego – powiedział. – Sekretarz partii poinformował go o pieniądzach. Himle z pewnością wiedziałby o tym, gdyby zginęły znaczne rezerwy pieniężne. Nie poszliby z tym do prokuratora generalnego, tylko zatroszczyli się, żeby posprzątać po Clausenie.

Mortensen sięgnął po kolejny kawałek pizzy.

– Nie znam się na polityce. Zresztą na pieniądzach też nie.

– Nie jestem pewny, czy odpowiedź znajdziemy w polityce. Chcąc rozwiązać tę sprawę, musimy porozmawiać z ludźmi, którzy go znali.

– Trudno to połączyć z tajnym śledztwem – zauważył Mortensen. – Poza tym we dwóch się z tym nie wyrobimy.

– Mogę włączyć do zespołu ludzi, których potrzebujemy.

– Masz na myśli kogoś konkretnego?

Wisting przytaknął, nie mówiąc nic więcej.

Gdzieś w ogrodzie świerszcz rozpoczął koncert. Dokończyli pizzę w milczeniu.

W końcu komisarz wstał.

– Wracamy do pracy? – spytał.

Mortensen skinął głową i zszedł za nim do salonu w piwnicy.

Wisting liczył pieniądze, natomiast Mortensen skupił się na odciskach linii papilarnych. Rozłożył płasko kartony, każdą powierzchnię pokrył środkiem chemicznym w sprayu i zostawił na kilka minut do wyschnięcia. Następnie położył na nich specjalne płótno i użył żelazka parowego, żeby ujawnić odciski palców.

Każda odbitka linii papilarnych została sfotografowana, zapisana i przygotowana do wprowadzenia do rejestru.

– Są tu stare i nowe odciski – skomentował. – Najnowsze należą prawdopodobnie do sekretarza partii, który znalazł kartony, a te najmniej wyraźne do Clausena. W każdym razie wyglądają na kilku- albo kilkunastoletnie.

Dalej pracowali w milczeniu. Tuż przed dwudziestą drugą zbliżali się do końca. Wisting widział już dno ostatniego kartonu, gdy nagle dostrzegł coś, co wystawało spomiędzy banknotów.

– Klucz – powiedział, sięgając po przedmiot.

Prawdopodobnie był to klucz do zewnętrznego zamka, ponieważ w wielu miejscach metal był skorodowany.

Mortensen wyjął go Wistingowi z rąk.

– To nie jest żaden klucz systemowy – stwierdził. – Nie ma na nim nawet znaku fabrycznego.

– Dorobiony?

Technik przytaknął.

– Nie da się go w żaden sposób namierzyć.

Wyjął nową torebkę strunową, włożył do niej klucz i opisał ją, a następnie położył na stole obok dwóch pozostałych dowodów rzeczowych: kartki z numerem telefonu i fragmentu przewodu zakończonego metalową wtyczką.

Wisting przeliczył resztę pieniędzy. Praca zajęła im prawie sześć godzin. Po podsumowaniu wydruków z liczarki Wisting przepisał liczby do notesu:

5 364 400 dolarów

2 840 800 funtów

3 120 200 euro

W przeliczeniu na korony norweskie – ponad osiemdziesiąt milionów.

Seria o komisarzu Williamie Wistingu.Ukryty pokój

Подняться наверх