Читать книгу Seria o komisarzu Williamie Wistingu.Ukryty pokój - Jorn Lier Horst - Страница 9

8

Оглавление

Edel Holt mieszkała na Hausmanns gate, skąd można było dotrzeć pieszo zarówno na Youngstorget, do Ministerstwa Zdrowia, jak i do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie pracowała dla Bernharda Clausena.

Line nie bardzo wiedziała, jak zagaić rozmowę, gdy zadzwoniła z prośbą o spotkanie. Przedstawiła się jako niezależna dziennikarka i wyjaśniła, że chce napisać artykuł o Bernhardzie Clausenie. Holt okazała się otwarta i serdeczna. Stwierdziła, że śmierć jej szefa przyszła nagle i niespodziewanie, i zaprosiła Line do swojego domu jeszcze tego samego dnia.

Edel Holt była niska, miała okrągłą twarz o łagodnych drobnych rysach. Z oczu ukrytych za okularami biło ciepło.

Zaprowadziła Line do salonu, do stołu przy oknie, skąd rozciągał się widok na Akerselva. Na stole stały filiżanki i mały półmisek z herbatnikami.

– Zaparzyłam herbatę – powiedziała. – Chyba że woli pani kawę?

– Chętnie napiję się herbaty – podziękowała Line.

Gospodyni zniknęła, by po chwili wrócić z dzbankiem naparu.

– Podobno pani znała go najlepiej – zaczęła Line.

– Pracowałam z nim aż do czasu, gdy partia przegrała wybory i rząd podał się do dymisji w 2009 roku – wyjaśniła. – Już wtedy byłam w wieku emerytalnym. Szczerze mówiąc, trudno mi się było przestawić na to, że wszystko trzeba zapisywać w komputerze.

Line zerknęła na siwą kobietę siedzącą naprzeciwko niej. Była o dziesięć lat starsza od Clausena.

– Od tamtej pory nie utrzymywaliście kontaktu?

– Byłam profesjonalnym zapleczem Clausena, stwarzałam mu odpowiednie warunki do prowadzenia działalności politycznej. Gdy odszedł z polityki, nasza znajomość umarła śmiercią naturalną.

– Na czym polegała pani praca?

– Przede wszystkim na prowadzeniu jego kalendarza, organizowaniu spotkań i uroczystości, przesiewaniu przychodzących zapytań i przesyłaniu ich dalej do różnych miejsc w kraju i za granicą, gdzie Clausen aktualnie przebywał. Chodziło głównie o wynajdywanie praktycznych rozwiązań i usuwanie małych i dużych problemów życia codziennego.

– Na przykład jakich?

– Na przykład kiedy pilnie potrzebował czystej koszuli albo ciemnego krawata lub kiedy jadąc na spotkanie, utknął w korku. To mogło mieć poważne konsekwencje. Trzeba było o tym zawiadomić pozostałych uczestników spotkania, niektórzy z nich mogli mieć zarezerwowane bilety na samolot, na który teraz by nie zdążyli, i tak dalej. To do mnie należało ogarnięcie całej sytuacji, tak żeby Clausen mógł pomyśleć: „Jestem spóźniony, ale reszta się ułoży”.

– Dużo o sobie wiedzieliście?

Holt skinęła głową.

– Uczestniczyłam w jego życiu przez dwadzieścia osiem lat. Nigdy nie traktował mnie jak przypadkowo zatrudnionej osoby, którą łatwo można zastąpić inną. Okazywaliśmy sobie szacunek.

Uśmiechnęła się, po czym kontynuowała:

– Zdarzało się, że mówiłam do niego: „Uważam, że powinieneś pójść do domu i przespać się z tym” albo coś jeszcze mniej dyplomatycznego. Przyjmował to ze stoickim spokojem.

– To znaczy, że wasze stosunki można określić jako zażyłe?

– Chyba tak.

Line starała się pociągnąć dalej wątek ich bliskiej relacji i skierować rozmowę na temat okoliczności, które nie były szeroko znane, ale nic z tego nie wyszło.

– Oczywiście w rozmowach ze mną nie poruszał żadnych spraw dotyczących wewnętrznego funkcjonowania rządu – wyjaśniła Holt. – Nie czułam potrzeby, by cokolwiek o tym wiedzieć, ale poznałam go i wiedziałam, jakie są jego potrzeby. Troszczyłam się o to, żeby miał ciszę i spokój, kiedy tego potrzebował.

– To znaczy, że w pewnym sensie stała się pani jego opiekunką?

– Opiekunką?

Starsza pani zamyśliła się.

– Wydaje mi się, że chodziło nie tyle o opiekę, ile raczej o stworzenie mu odpowiednich warunków do tego, by mógł jak najlepiej i jak najwydajniej pracować. Na przykład, kiedy leciał na tydzień do Nowego Jorku i miał wracać przez Brukselę, rezerwowałam mu w kalendarzu jeden dzień na to, by mógł zregenerować siły. Wszyscy lepiej pracujemy, kiedy jesteśmy wypoczęci. To czysto profesjonalna ocena.

Zbliżyła filiżankę do ust, jakby chciała dać sygnał, że ten temat uważa za wyczerpany.

Line prowadziła rozmowę dalej, tak jak to zwykle robiła, zbierając materiał do obszernego artykułu. Rozmawiały o współpracy z premierem Himlem i o wizytach zagranicznych przywódców państw. O chorobie żony i o wypadku, w którym zginął syn Clausena.

– Gdy Lisa zachorowała, rozważał sprzedaż domku letniskowego – powiedziała Holt. – Wystarczyłoby na pokrycie wydatków związanych z eksperymentalną terapią za granicą, ale to by oznaczało pominięcie kolejki norweskich pacjentów czekających na leczenie, czyli kupowanie sobie przywilejów. Poza tym nie było pewności, że kuracja się powiedzie. W najgorszym razie mogła jedynie przedłużyć jej cierpienie.

Line zanotowała jej słowa. To był interesujący wątek i jeśli rzeczywiście miała przedstawić portret zmarłego polityka, mogła z powodzeniem wykorzystać go w swoim artykule.

– Czułam się szczęśliwa, mogąc z nim pracować – podsumowała kobieta siedząca po drugiej stronie stołu. – To był człowiek z zasadami, silny i trzeźwo myślący. Zawsze przyjaźnie nastawiony, zawsze gotowy do pomocy.

– Zawsze taki sam? – spytała Line.

Holt napiła się herbaty i jeszcze chwilę siedziała nieruchomo, nie przełykając, jakby nabrała jej za dużo do ust.

– Trzy razy wydał mi się inny niż zwykle – odezwała się w końcu. – Zdekoncentrowany i bezradny. Pierwszy raz, kiedy Lisa zachorowała i zmarła. Wtedy stał się ponury. Zamknął się w sobie. W swojej wewnętrznej kryjówce, jeśli rozumie pani, co mam na myśli. Zaczął chodzić na długie spacery, często późnym wieczorem lub nocą. To samo działo się, kiedy stracił syna. Rodzina była dla niego ważna i kiedy zmarły dwie najbliższe mu osoby, żona i syn, zupełnie się załamał. Ustąpił z funkcji ministra zdrowia i na jakiś czas wycofał się z polityki, ale po wyborach wrócił i został ministrem spraw zagranicznych.

– A trzeci raz, kiedy nie był sobą?

– To się zdarzyło między śmiercią żony a wypadkiem syna.

– Jaki był powód?

Holt potrząsnęła głową.

– Nie mam pojęcia, co wyzwoliło taką reakcję. Nic takiego się nie stało. W każdym razie ja nic o tym nie wiem. Uznałam, że to były późne następstwa utraty żony, ale ta zmiana w jego zachowaniu zaszła niemal z dnia na dzień.

– Pamięta pani, kiedy to było?

– W 2003 roku, sześć miesięcy po śmierci Lisy.

Line zaciekawiła się. Poczuła, że trafiła na coś ważnego.

– Czy dałoby się ustalić dokładniejszą datę? – spytała. – Czy są gdzieś terminarze z tamtego okresu?

– Zachowałam kalendarze, które sama prowadziłam – odparła starsza pani. – Ale nie wiem, jak miałabym dojść do tego, kiedy dokładnie to się stało. A poza tym to nic nie da. Bernhard niczego nam już nie wyjaśni.

Seria o komisarzu Williamie Wistingu.Ukryty pokój

Подняться наверх