Читать книгу Posłuszna żona - Kerry Fisher - Страница 4

ROZDZIAŁ 2
LARA

Оглавление

Wśród zebranych rozległ się szmer dezaprobaty – rodzina Farinellich jednomyślnie zmarszczyła brwi – kiedy Maggie weszła do sali boso, ściskając w ręku pojedynczy kwiat słonecznika. Idąc nawą pod ramię ze swoim synem Samem, może nie tańczyła, ale poruszała się niemalże w tanecznych podskokach, jakby rytm Chapel of Love wnikał w jej stopy i zalewał nogi falą radości.

Kiedy Sam, w cylindrze i fraku w rozmiarze chłopięcym, zakołysał lekko do rytmu ramionami, miałam nadzieję, że nikt poza mną nie słyszał komentarza mojego męża Massima: „Jakby cyrk przyjechał”. Nie mogłam się powstrzymać i zerknęłam na Annę, moją teściową, która stała wyprostowana jak struna, w toczku tkwiącym na czubku głowy niczym przyczajony drapieżny orzeł. Na jej twarzy malował się wyraz doskonałej pogardy, jakby musiała koncentrować się na tym, żeby nie krzyknąć: „Niech ktoś wyłączy to rzępolenie!”.

Z trzepotem woalki Anna pochyliła się do przodu i podchwyciła moje spojrzenie. Była zbyt dobrze wychowana, żeby zrobić znaczącą minę, którą mógłby zauważyć ktoś inny, ale wiedziałam, że już się szykuje w blokach startowych, by zacząć porównywać mnie z nową synową. Może nawet tym razem miałam szansę wyjść z tego zwycięsko, po tylu latach wysłuchiwania, że „Caitlin tak pięknie odzyskała figurę po urodzeniu Franceski. No ale ty miałaś cesarkę, to pewnie nie pomogło”. Po czym następowały porady, jak można „zamaskować ten brzuszek” szalem; co jakiś czas znajdowałam na stole w kuchni wycinek z „Daily Mail” w rodzaju: „Schudnij o cały rozmiar w dziesięć dni!”. Wytykano mi także braki w ogrodnictwie, gotowaniu oraz, jak to nazywała Anna, „administrowaniu gospodarstwem domowym”, miałam więc nadzieję, że Maggie nie będzie dysponowała ogromnym zasobem sekretnych umiejętności, którymi mogłaby mnie zawstydzić.

Znałam Annę na tyle, by wiedzieć, że spróbowała wszystkich sposobów, żeby odwieść Nico od ślubu z Maggie. „Dwa lata to o wiele za wcześnie, jesteś jeszcze w żałobie. To nie fair wobec Franceski. Nie potrzebuje nowej matki; potrzebuje ojca, który się na niej skupi. Naprawdę chcesz wychowywać nieślubne dziecko jakiegoś innego mężczyzny?” Prawdopodobnie użyła dokładnie takich słów. Wszystko, co nie pasowało do światopoglądu Anny, należało wyselekcjonować i odstrzelić.

Najwyraźniej jednak nie udało jej się zniechęcić Nico do Maggie. Twarz miał rozpaloną wzruszeniem, jakby nie mógł uwierzyć, że oto pojawiła się ta beztroska istota, by ożywić surowe korytarze domostw Farinellich. Zdumiewające, że Maggie miała trzydzieści pięć lat, tyle samo co ja. Traktowała dorosłość z lekkością, niczym stan, który przybierała, kiedy było to absolutnie konieczne, przerywnik w dobrej zabawie i nietroszczeniu się o jutro. Ze staranną, przyciętą równo do podbródka fryzurą, z perłoworóżowymi paznokciami i w uwielbianych przez Massima sukienkach do kolan wyglądałam na dziesięć lat starszą od niej.

Mimo pomrukiwań Anny, że ich małżeństwo jest „skazane na klęskę”, wcale nie było mi żal Maggie. Zazdrościłam jej. Zazdrościłam im tej płomiennej intensywności nowego uczucia. Optymizmu. Nadziei na przyszłość.

Wyobrażałam sobie, jak Nico się śmieje, kiedy ona śpiewa przy włączonym radiu, jak całuje ją przelotnie w czubek głowy, kiedy ona siada przy stole, jak poprawia jej szalik przed wyjściem do pracy. Poczułam ukłucie nostalgii za czasami, kiedy Massimo wślizgiwał się do mojego gabinetu i zmiatał z biurka wszystkie starannie ułożone papiery, a szczegóły rachunków, których kontrolę przeprowadzałam, wylatywały mi z głowy, wyparte dzikością jego pocałunków. Za „służbowymi” kolacjami, na których byliśmy tak pochłonięci sobą, że odrywaliśmy się od siebie dopiero, kiedy kelnerzy zaczynali sprzątać. Tęskniłam za tą bliskością, tym porozumieniem, które otwierało drzwi do poczucia przynależności, bycia znów częścią rodziny.

Szkoda, że nie wzięłam na ten ślub taty. Massimo miał na sercu tylko jego dobro: nie chciał, żeby tatę zdezorientowały te wszystkie nowe twarze, ale tata wciąż kochał muzykę, a ta piosenka z lat sześćdziesiątych była akurat w jego stylu. Uszczęśliwiał mnie każdy pojawiający się u niego przebłysk kojarzenia. Cudownie byłoby też zobaczyć go znowu w garniturze, eleganckiego i uśmiechniętego, takiego, jaki był kiedyś.

Jacy wszyscy kiedyś byliśmy.

Skupiłam się z powrotem na Nico i Maggie, którzy właśnie składali przysięgę. Patrząc na nich, dostrzegłam spięty wyraz twarzy Franceski. Mimo czarnowidztwa Anny uważałam, że powtórne małżeństwo Nico jest dobre dla jego córki. Moja matka umarła, kiedy byłam malutka, a mój kochany ojciec blaknął teraz jak stara polaroidowa odbitka, więc byłabym w siódmym niebie, mieszkając z ciepłą, wesołą macochą, na którą mogłabym liczyć. Może gdybym miała kogoś, z kim można by porozmawiać o wszystkim, a nie schorowanego tatę, którego musiałam chronić, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.

Zanim jednak zdążyłam się zagłębić dalej w roztrząsanie przeszłości i teraźniejszości, mój siedmioletni syn Sandro dostrzegł pająka czmychającego spod krzesła. Odkąd kilka dni temu zaginęła nasza kotka Misty, Sandro był jeszcze wrażliwszy i bardziej przylepny niż zwykle, a jego blada twarzyczka miała taki wyraz, jakby właśnie przeczytał w samolocie instrukcję ewakuacji i tylko czekał na moment, w którym objawi się niebezpieczeństwo. Był całkowitym przeciwieństwem syna Maggie, Sama, który – chociaż co prawda rzadko go widywałam – wyglądał, jakby tłumienie szelmowskiego chichotu było dla niego codziennym wyzwaniem. Sandro zaczął się wiercić. Szturchnął mnie i pokazał palcem pająka. Schyliłam się i szepnęłam, że to maleńkie stworzonko i nie zrobi mu krzywdy, ale właśnie w tej chwili pająk nagle napotkał na swojej drodze but Beryl, zawrócił i pobiegł prosto w stronę mojego syna. Sandro wrzasnął i wdrapał się na krzesło.

Anna już się odwracała z marsowym obliczem, bez wątpienia gromadząc amunicję do kolejnej przemowy z cyklu: „Lara stara się, jak może, ale zupełnie nie kontroluje tego dziecka”. Massimo przechylił się w bok, sięgając za moimi plecami i próbując złapać Sandra, ale ten zaczął uciekać wzdłuż rzędu pustych krzeseł. Pobiegłam za nim, chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam z sali, ciesząc się, że mam pretekst, żeby zostawić za sobą wszystkie oczekiwania i oskarżenia Farinellich, chociaż nadal czułam potępienie, sączące się spod ozdobnych drzwi, które starałam się zamknąć za nami po cichu. Przytuliłam Sandra, czekając, aż obeschną mu łzy.

– Już dobrze, nie był taki duży.

– Tak naprawdę to nie chodzi mi o pająka, mamo, nie dlatego płaczę. Chcę, żeby Misty wróciła.

– Wszyscy chcemy, kochanie. Nie martw się, niedługo się pojawi.

Miałam nadzieję, że siedmiolatek nie będzie w stanie wyczuć w moim głosie zwątpienia.

Posłuszna żona

Подняться наверх