Читать книгу Filozofia religii - Группа авторов - Страница 12

POJĘCIE BOGA
Jacek Hołówka
NIEISTOTNOŚĆ NIEISTNIENIA
3. Dowód z subiektywnego prawdopodobieństwa

Оглавление

W każdej swej wersji dowód kosmologiczny opiera się na argumencie, że to, jak wygląda świat, wskazuje, że nie powstał on samoistnie, tylko został stworzony przez ducha twórczego, życzliwego, wszechwiedzącego, wszechmocnego itd. Świat jest zachwycający i kunsztownie skomplikowany. Ma wspaniałe góry i wodospady, bakterie posługujące się wicią napędową (Flagellatae), Koszyczki Wenery żyjące u wybrzeży Japonii, czyli gąbki wyglądające jak rulony krzemowej koronki, które potrafią uwięzić krewetki, by je później zjeść (Euplectella aspergillum). Wreszcie żyje na nim około ośmiu miliardów ludzi, co wielu z nich uważa za kolejny cud natury. Czy taki świat mógł powstać bez inteligentnego Stwórcy? Swinburne uznaje to za nieprawdopodobne. Konstruuje rozumowanie opisujące prawdopodobieństwo istnienia takiego świata, jaki znamy, przez porównanie dwóch hipotez: świat został stworzony przez Boga i świat powstał sam.

Chcę odejść od zapisu zastosowanego przez Swinburne’a, ponieważ jego zapis jest wzorowany na zapisie prawdopodobieństwa względnego, co jest mylące. Swinburne nie zlicza częstości występowania czegokolwiek, tylko porównuje prawdopodobieństwa subiektywne. Zastosuję zatem prostszą formułę, niczego nie tracąc z treści wywodu:

p(e) – prawdopodobieństwo występowania świata, który znamy z doświadczenia;

h – hipoteza, że Bóg istnieje i działa;

k – hipoteza, że działają tylko prawa przyrody;

f – funkcja przekształcająca hipotezy na temat tego, co istnieje, w prawdopodobieństwo występowania obserwowanych zjawisk; f jest nieznane.

Swinburne używa analogicznych symboli po to tylko, by sformułować jedno twierdzenie:

(S) Gdy p1(e) = f(h+k) i p2(e) = f(k), to p1(e) > p2(e).

Można to łatwiej wyrazić słowami. Prawdopodobieństwo, że nasz świat wygląda tak, jak wygląda, jest większe, jeśli istnieje Bóg i istnieją prawa przyrody, niż wtedy, gdy istnieją prawa przyrody, ale Boga nie ma. Swinburne zaczyna od stwierdzenia, że p2(e), czyli teoretyczne prawdopodobieństwo, że świat wygląda tak, jak wygląda, a Bóg nie istnieje, jest całkiem niewielkie. Może jest nawet bliskie zera, bo gdybyśmy mieszkali w zupełnie innej galaktyce, z której nie widać, że Ziemia jest zamieszkana – to uznalibyśmy, że taki świat jak ten tutaj niemal na pewno nie istnieje. To przekonanie jest uzasadnione – uważa Swinburne – przez fakt, że w naszej galaktyce znamy tylko jedną planetę zamieszkaną przez istoty inteligentne. Jeśli jednak istnieje Bóg, o którym wiemy z ksiąg objawionych, że jest Stwórcą świata, to teoretyczne prawdopodobieństwo, że na Ziemi mieszkają ludzie, czyli p1(e), nie jest już tak małe. Inaczej mówiąc, jeśli chcemy wyjaśnić istnienie ludzi na Ziemi, to założenie, że istnieje Bóg, jest lepszym wyjaśnieniem tego faktu niż twierdzenie, że nie wiemy, jakie przyczyny spowodowały powstanie inteligentnych gatunków, albo uważamy, że jest to kosmiczna anomalia.

Wyobraźmy sobie jednak – to już mój przykład – że w jakiejś innej galaktyce planety zamieszkane przez istoty podobne do nas występują całkiem często, i tam znana jest tylko jedna planeta bez mieszkańców. Czy powiemy, że tam jest to dowód na istnienie Anioła Zagłady, ponieważ jest czymś naturalnym, by każdy świat był zaludniony, o czym przekonuje nas tamtejsza statystyka? A jeśli takie wykorzystanie funkcji (S) uznamy za nieprzekonujące w przypadku obcej galaktyki, to dlaczego mamy je uznać za przekonujące w przypadku naszej? Czy nie dlatego, że w przypadku naszej Galaktyki za obowiązujące prawo przyrody przyjmujemy istnienie Stwórcy? Wyjaśnienie naukowe zawsze opiera się na odwołaniu do obowiązujących praw. Zatem dowodzimy tego, co przyjęliśmy w założeniu.

Podsumujmy poglądy Swinburne’a. Jego zdaniem istnienie Boga jest bardziej prawdopodobne niż jego nieistnienie (bo tak sugeruje mu intuicja mówiąca, że świat z ludźmi był raczej stworzony przez Boga, niż powstał w inny sposób). Swinburne przypisuje Bogu wszechobecność (choć nie wiadomo, czy przez nieograniczone rozprzestrzenienie ducha, czy boskiej świadomości), wszechmoc (choć Bóg nie chce stworzyć kamienia, którego nie mógłby podnieść, i to rzekomo wystarczy, by uchylić paradoks wszechmocy), wszechwiedzę (choć nie wiadomo, czy stale stwarza świat swymi myślami, czy obserwuje go bez użycia organów zmysłowych, czy ulega nieustannej werydycznej halucynacji) i tendencję do dopuszczania zła, by dać ludziom szansę na wykorzystanie wolnej woli i wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny. To jest najbardziej rozbudowane i konsekwentne stanowisko teistyczne, z jakim się spotkałem. Choć zapowiadało się obiecująco, w sumie jest mało przekonujące.

Swinburne stosunkowo ostrożnie powołuje się na argument kosmologiczny dla poparcia tezy o istnieniu Boga, i tę powściągliwość u niego cenię. Moim zdaniem niewielką siłę perswazyjną ma zachwyt nad przyrodą, nawet jeśli ogarnia nas oczarowanie, gdy postrzegamy wielkość słonia i wieloryba, niepozorność konika morskiego, donośność ryku lwa, przemyślność budowy bakterii z wicią napędową, kunsztowność ciała Koszyczka Wenery, zdolności rozmnażania się mszyc (jedna samica może w ciągu roku wytworzyć sama i przez swe żeńskie potomstwo 6 miliardów owadów). Przed wiarą w Boga na podstawie takich argumentów może nas jednak powstrzymać wzgląd, że gdyby niektóre z tych zjawisk miały sugerować istnienie Boga, to inne – w szczególności mszyce, szarańcze, częstość zachorowań na raka, częstość występowania upośledzenia umysłowego, trzęsienia ziemi i tsunami – jeszcze mocniej sugerowałyby jego nieistnienie.

Filozofia religii

Подняться наверх