Читать книгу Filozofia religii - Группа авторов - Страница 4

POJĘCIE BOGA
Marcin Tkaczyk
OD POJĘĆ DO ISTNIENIA
1. Hoc ipsum quod dico

Оглавление

Teizm jest podejrzewany o to, że najważniejszy z jego specyficznych terminów, nazwa „Bóg”, nie ma żadnego zastanego przedmiotu odniesienia. Jest to podejrzenie, że Bóg jest tylko bohaterem literackim, to znaczy, istnieje wyłącznie w świecie przedstawionym opowieści zwanej teizmem. Wobec tego nazwa „Bóg” jest w podstawowym sensie nazwą pustą. Może się wydawać, że terminy „nazwa pusta” i „nazwa jednostkowa” są zrozumiałe natychmiast i to nawet w oparciu o potoczną intuicję językową. Nic bardziej mylnego. Już w tych pojęciach kryją się pułapki, które zostaną spotęgowane przez wprowadzenie do rozważań dość wyjątkowej nazwy „Bóg”.

Kto przeszedł nawet najbardziej elementarny kurs logiki, pamięta, że nazwa jest to symbol, który nadaje się do roli podmiotu w zdaniu i z którym związany jest sposób rozumienia zwany pojęciem. Pojęcie jest znaczeniem nazwy. Nazwa (i pojęcie) charakteryzują się tym, że symbolizują pewien zbiór przedmiotów, zwany zakresem (denotacją) nazwy (pojęcia). Elementy tego zbioru nazywają się desygnatami nazwy (pojęcia) i są przez tę nazwę oznaczane. Znaczenie jest relacją pragmatyczną, ponieważ łączy nazwę z jej użytkownikiem. Oznaczanie jest relacją semantyczną, ponieważ łączy nazwę z jej przedmiotem odniesienia.

Każda nazwa ma dokładnie jeden zakres, który jest podzbiorem uniwersum dyskursu. Zależnie od rozmiarów tego zakresu nazwy dzielą się na ogólne, jednostkowe i puste. Nazwa ogólna ma więcej niż jeden desygnat, nazwa jednostkowa ma dokładnie jeden desygnat, a nazwa pusta nie ma desygnatów. Wśród przykładów nazw ogólnych można wymienić nazwę „człowiek”, wśród przykładów nazw jednostkowych nazwę „najwyższy szczyt Tatr”, a wśród przykładów nazw pustych nazwy „król szwajcarski” i „człowiek mający siedem metrów wzrostu”. Z nazwą i pojęciem związana jest jeszcze treść. Jest to przedmiot abstrakcyjny, mianowicie zespół cech charakterystycznych dla desygnatów nazwy. Na treść nazwy „król Polski” składają się takie cechy, jak bycie władcą Polski, głową państwa, posiadanie religijnej legitymacji dla swoich rządów itp. Można wyobrazić sobie treść nazwy jako uniform zakładany przez przedmioty, które mają wystąpić jako desygnaty tej nazwy. Treść jest wyznaczona przez znaczenie i od niego zależna. W szczególności nazwa może mieć treść, nie mając desygnatów (Ajdukiewicz 1959, s. 14–17).

W ramach zakreślonych przez przywołane elementarne dystynkcje zdanie „nazwa «Bóg» jest jednostkowa” jest równoważne ze zdaniem „istnieje dokładnie jeden Bóg”, a zdanie „nazwa «Bóg» jest pusta” jest równoważne ze zdaniem „Bóg nie istnieje”. Nie znaczy natomiast, że nie istnieje pojęcie Boga ani że nie ma ono dobrze sprecyzowanej treści. Nazwa „król szwajcarski” jest pusta, ale pojęcie króla szwajcarskiego istnieje i jest z logicznego punktu widzenia bez zarzutu, wyznacza też dobrze określoną treść.

Prosta semiotyka jest wszakże prosta tylko na pierwszy rzut oka. Nawet przywołany szkolny tekst Ajdukiewicza wśród przykładów nazw jednostkowych podaje nazwę „Kopernik”. Tymczasem Kopernik umarł. Nie jest więc jasne, czy nazwa „Kopernik” powinna być traktowana jako jednostkowa, czy jako pusta. Jeżeli nazwa „Kopernik” byłaby uznana za jednostkową na tej podstawie, że źródła mówią o Koperniku, to powstaje pytanie, czy nazwa „Andrzej Kmicic” również jest jednostkowa. Istnieją przecież teksty, które mówią o Kmicicu. To spostrzeżenie ma dużą wagę dla rozpatrywanego problemu. Jeśli bowiem nazwa „Kopernik” jest jednostkowa, a nie pusta, ponieważ ktoś kiedyś widział Kopernika, to oponentowi powinno wystarczyć, jeżeli teista mógłby wskazać nawet tylko jedną osobę zdolną do stwierdzenia istnienia Boga.

Jak widać, problem nazwy „Bóg” wiąże się, bez wątpienia, nieuchronnie i wielorako z problemem istnienia Boga, ale jest, jak się wydaje, jeszcze głębszy, bardziej skomplikowany, a przede wszystkim bardziej podstawowy. Chodzi bowiem przede wszystkim o wyzwanie rzucane teiście, by objaśnił w sposób wolny od błędu koła, o czym mówi, kiedy używa nazwy „Bóg”. Mówiąc o wyzwaniu, nie chcę przesądzać, że teista spotyka się z wrogością. To wyzwanie może być rzucone przez zainteresowanego i życzliwego oponenta ateistę lub agnostyka, ale może je sobie rzucić sam teista.

Nawet prosty przykład nazwy „Kopernik” pokazuje, że nazwy mają desygnaty lub nie w zależności nie tylko od znaczenia tych nazw, ale również w zależności od znaczenia nazwy „istnienie”. Dwóch matematyków, z których jeden jest platonikiem, a drugi finitystą–nominalistą, może zgadzać się, że istnieje nieskończenie wiele liczb naturalnych. Jednocześnie pierwszy z nich będzie twierdził, że liczby istnieją, a drugi temu zaprzeczy. Ajdukiewicz zauważył, że problem istnienia desygnatów nazw bywa traktowany jako równoległy do problemu warunków prawdziwości zdań. Z pewnym uproszczeniem można powiedzieć, że zdanie podpadające pod schemat „a istnieje”, w którym litera „a” reprezentuje nazwę, systematycznie zmienia sens w zależności od tego, jakie są dozwolone warunki uznania tego zdania za prawdę. Jeżeli za prawdziwe wolno uznawać wyłącznie zdania bezpośrednio oparte na doświadczeniu, to w grę wchodzi pojęcie istnienia w świecie postrzegalnych przedmiotów fizycznych. Jeżeli za prawdziwe wolno uznawać twierdzenia pewnej teorii, to pojawi się pojęcie istnienia w uniwersum tej teorii (coś na kształt zobowiązania ontologicznego). Jeżeli za prawdziwe wolno uznawać konsekwencje zdań należących do pewnego dzieła literackiego, to mamy do czynienia z pojęciem istnienia w świecie przedstawionym tego dzieła. Sam Ajdukiewicz wątpił w sprawność tak budowanego języka (Ajdukiewicz 1965, s. 145–152). Odwoływał się natomiast do innego rozróżnienia: „Powtarzamy raz jeszcze, iż autor sam nie posługuje się wyrazem «przedmiot» tak, by mógł odróżniać «przedmioty rzeczywiste» i «przedmioty intencjonalne». Autor posługuje się natomiast terminem «pojęcie przedmiotu» w taki sposób, że odróżnia «pojęcie przedmiotu rzeczywistego» od «pojęcia przedmiotu intencjonalnego»” (Ajdukiewicz 1965, s. 150).

Posługując się przypomnianą terminologią, można sformułować rozpatrywany problem w następujący sposób: czy pojęcie Boga jest pojęciem przedmiotu rzeczywistego (zastanego), czy tylko pojęciem przedmiotu intencjonalnego, przedmiotu przedstawienia. Kiedy oponent teisty twierdzi, że nazwa „Bóg” jest pusta, ma prawdopodobnie na myśli tę drugą możliwość.

Nie jest to wszakże oczywiste. Pod pytaniem o to, czy nazwa „Bóg” jest jednostkowa, czy pusta, może kryć się inny problem. Może chodzić o to, czy nazwa „Bóg” nie jest nazwą pozorną lub nazwą analitycznie pustą. W pierwszym przypadku z napisem „Bóg” nie wiązałoby się żadne znaczenie, a w drugim wypadku znaczenie z nim związane zasadniczo wykluczałoby jakąkolwiek egzemplifikację. Mogłoby tak być, gdyby znaczenie nazwy „Bóg” wymagało przypisania jej desygnatowi cech sprzecznych. Typowym przykładem nazwy analitycznie pustej jest „kwadratowe koło”. Odkąd David Hume zaapelował o palenie wszelkich prac z metafizyki i teologii, wielu filozofów głosiło, że pytania i odpowiedzi związane z Bogiem są pozorne i pozbawione sensu. Przegląd takich ważnych tekstów można znaleźć w antologii zredagowanej przez Bohdana Chwedeńczuka (1997), a całościowy wykład tej tezy w jego monografii (Chwedeńczuk 2000). Uważam, że ta teza została skutecznie obalona. Więcej przy tym było w niej założeń niż konkluzji (Tkaczyk 2002). Instruktywny wykład spójności teizmu daje Richard Swinburne (1995). Dlatego nie zajmuję się tym poglądem, aczkolwiek pobocznie jeszcze o nim wspomnę.

Formułując tezę, że nazwa „Bóg” jest jednostkowa, i broniąc tej tezy, przyjmuję za ustalone, że nazwa „Bóg” nie jest pozorna, tj. ma znaczenie i określa pewną treść, bronię natomiast tezy, że ponadto odnosi się ona do jakiegoś obiektu zastanego, a nie tylko do obiektu skonstruowanego w ramach znaczenia, tj. obiektu danego przez pojęcie Boga. Rozumiem więc spór o to, czy nazwa „Bóg” jest jednostkowa, czy pusta, jako analogiczny do fikcyjnego sporu, czy Bóg jest bardziej podobny do bohatera literackiego, czy też, powiedzmy, do postaci historycznej. Na przykład Andrzej Kmicic z Potopu Henryka Sienkiewicza jest bohaterem literackim (nawet jeśli inspirowanym przez jakiś pierwowzór) i jedyny desygnat nazwy „Andrzej Kmicic” istnieje w uniwersum konstruktów danych przez tekst powieści. Natomiast Janusz Radziwiłł, który występuje w tej samej powieści, jest też postacią historyczną w tym sensie, że można sensownie pytać, czy został przez Sienkiewicza przedstawiony w sposób wierny, rzetelny, czy też jego obraz jest zafałszowany. Gdyby też Potop nie powstał lub zostałby unicestwiony, nie byłoby jego bohaterów, ale opisane w nim postacie historyczne istniałyby swoim niezależnym od tekstu istnieniem. Twierdzenie, że nazwa „Bóg” jest pusta, rozumiem więc tak, że Bóg jest pod istotnymi tutaj względami bardziej podobny do Andrzeja Kmicica, a twierdzenie, że nazwa „Bóg” jest jednostkowa, rozumiem tak, że jest bardziej podobny do Janusza Radziwiłła.

Rozważany problem bywa też precyzowany za pomocą pojęć wiedzy (znajomości) bezpośredniej i wiedzy przez opis (deskrypcję). Józef Maria Bocheński sformułował problem istnienia desygnatu nazwy „Bóg” w nieco łagodniejszym brzmieniu jako problem składni logicznej nazwy „Bóg”. Według Bocheńskiego nazwa „Bóg” może być bądź imieniem własnym, bądź skrótem deskrypcji określonej. Nazwa jest imieniem własnym tylko wtedy, gdy została nadana przedmiotowi ostensywnie (dejktycznie), bez pośrednictwa pojęcia. Bolesław Chrobry miał na imię Bolesław, ponieważ jego rodzice wybrali dla niego to imię, kiedy się urodził. Prawdopodobnie trzymali go wtedy na rękach i nie mieli wątpliwości ani w odniesieniu do jego istnienia, ani tożsamości. Deskrypcja określona jest to termin o schemacie „jedyny taki x, że A”, w którym x jest zmienną indywidualną, zaś A jest wyrażeniem. Deskrypcja jest złożoną nazwą jednostkową wtedy i tylko wtedy, gdy istnieje dokładnie jeden przedmiot spełniający wyrażenie A. Nazwa „Bolesław Chrobry” jest skrótem deskrypcji, jeśli wprowadzono ją do języka za pomocą definicji: Bolesław Chrobry jest to jedyny taki x, że x jest następcą Mieszka I. Według Bocheńskiego nazwa „Bóg” jest imieniem własnym „wyłącznie, gdy używający tego wyrażenia ma bezpośrednie doświadczenie Boga” (Bocheński 1995, s. 71). Dla człowieka, który nie ma takiego doświadczenia, nazwa „Bóg” jest skrótem deskrypcji: „dla takiego człowieka Bóg jest mianowicie przedmiotem, który posiada takie a takie cechy, np. jest tym, który wyprowadził Izraela z Egiptu” (Bocheński 1995, s. 71).

Z jednej strony sposób, w jaki Bocheński formułuje rozpatrywany tutaj problem, jest bardziej właściwy. Spór o to, czy nazwa „Bóg” jest imieniem własnym, czy skrótem deskrypcji, jest bowiem bardziej wolny od związków z właściwym zagadnieniem istnienia Boga. Z drugiej strony nie wydaje się, żeby możliwe było sprowadzenie rozpatrywanego problemu do składni logicznej, jak to czyni Bocheński. On sam zresztą przyznaje: „aby więc wiedzieć, czy «Bóg» jest imieniem czy deskrypcją w mowie danego człowieka, musimy znać jego położenie epistemiczne, zakres jego wiedzy” (Bocheński 1995, s. 71). Problem desygnatu nazwy „Bóg” jest więc w znacznie większym stopniu kwestią semantyczną i pragmatyczną, a nawet równolegle ontologiczną i epistemiczną, niż składniową.

Bocheński najprawdopodobniej świadomie nawiązuje do rozróżnienia bezpośredniej znajomości (knowledge by acquaintance) i wiedzy przez opis (knowledge by description), wprowadzonego przez Bertranda Russella (np. 1995, s. 54–62). Russell pisze, że „bezpośrednio znamy to, co uświadamiamy sobie wprost, bez pośrednictwa jakichś wnioskowań czy pewnej znajomości prawd” (Russell 1995, s. 54). Wiedzę przez opis mamy, „gdy wiemy, że istnieje przedmiot odpowiadający opisowi określonemu, choć żadnego takiego przedmiotu nie znamy bezpośrednio” (Russell 1995, s. 60). Jako przykład bezpośredniej znajomości Russell podaje znajomość danych zmysłowych (ale już nie przedmiotów fizycznych), a jako przykład wiedzy przez opis wiedzę, że istniał człowiek w żelaznej masce (oraz wiedzę o istnieniu przedmiotów fizycznych).

Russell podkreślał przy tym, że bezpośrednia znajomość rzeczy jest warunkiem wystarczającym, ale nie koniecznym, wiedzy o istnieniu tej rzeczy. Twierdzenie, że nie można wiedzieć, że istnieje coś, czego nie zna się bezpośrednio, a nawet coś, czego nikt nie zna bezpośrednio, Russell nazywa „ewidentnym fałszem”. Pisze: „nie ma powodu, dla którego nie miałbym wiedzieć o istnieniu czegoś, czego nikt nie zna bezpośrednio” (Russell 1995, s. 51–52).

Wobec tego nie można uznać pytania, czy nazwa „Bóg” jest jednostkowa, czy pusta, za dokładnie równoważne z pytaniem, czy istnieje bezpośrednia znajomość Boga, czy tylko wiedza o nim przez opis. Raczej chodzi o pytanie, czy Bóg istnieje tylko jako przedmiot deskrypcji, czy też niezależnie od deskrypcji.

Dlatego wydaje mi się, że zagadnienie nazwy „Bóg” jest dość głęboko analogiczne do problemu konstruktywizmu w filozofii matematyki. Zgodnie z tezą konstruktywizmu przedmioty matematyki są konstruktami, to jest wytworami aktów konstrukcji. Termin „konstrukcja”, który jest stosowany zarówno w odniesieniu do czynności, jak i do jej wytworu, jest używany przenośnie. Nawiązuje do konstruowania artefaktów z fizycznych obiektów, np. do budowy domu z cegieł przez wykonywanie określonych czynności. Konstrukcja w matematyce jest abstrakcyjna i wyidealizowana, ale zachowuje dostateczne podobieństwo do swojego fizycznego pierwowzoru. Prostymi przykładami konstrukcji są znane ze szkolnej matematyki konstrukcje klasyczne, które polegają na przekształcaniu jednych obiektów geometrycznych w inne za pomocą cyrkla i liniału. Na przykład, mając daną linię prostą i punkt, należy skonstruować linię prostą prostopadłą do danej linii i przechodzącą przez dany punkt. Zdaniem twórców dziewiętnastowiecznego konstruktywizmu z Leopoldem Kroneckerem na czele, matematyka była zawsze odruchowo konstruktywistyczna. Dopiero w XIX wieku, kiedy unifikowano matematykę klasyczną, przedostały się do niej założenia platońskie i obiekty matematyczne zaczęto traktować jako zastane (Fletcher 1998, s. 51–52).

Aby uzmysłowić sobie głębię zmian, które zaszły w matematyce, wystarczy przeczytać kilka dowodów sporządzonych przez dawniejszych matematyków. Kiedy współczesny klasyczny matematyk twierdzi, że przez dany punkt przechodzi nieskończenie wiele prostych, konstruktywista, szczerze zdziwiony, pyta, gdzie one są.

Niektóre wersje konstruktywizmu sięgają logiki. W logice konstruktywnej wartość logiczna, to jest prawda lub fałsz, każdego zdania jest uznawana za wewnętrznie i nierozerwalnie związaną z uzasadnieniem tego zdania. Często prawda jest wręcz identyfikowana z uzasadnieniem, a fałsz z obaleniem. Nie chodzi przy tym o jakiekolwiek uzasadnienie i obalenie, ale tylko o takie, któremu konstruktywista udzielił swoistej homologacji. Najczęściej jest to dowód lub wręcz szczególny typ dowodu. W logice intuicjonistycznej, która jest najważniejszym przejawem konstruktywizmu w logice, w ogóle nie są formułowane warunki prawdziwości typu: koniunkcja wyrażeń A, B jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, gdy obydwa te wyrażenia, B, są prawdziwe. Zamiast tego obowiązują warunki typu: dowód koniunkcji wyrażeń A, B składa się z dowodu wyrażenia A i dowodu wyrażenia B, dowód wyrażenia nie-A składa się z dowodu, że wyrażenie A nigdy nie będzie mogło zostać udowodnione, na przykład z dowodu, że z założenia A można wyprowadzić wyrażenie sprzeczne (Heyting 1966, s. 98–101).

Przy takich założeniach nie obowiązuje m.in. zasada wyłączonego środka (tertium non datur), która głosi, że każde wyrażenie bądź samo jest prawdziwe, bądź ma prawdziwą negację. Są bowiem wyrażenia, których nie można ani definitywnie potwierdzić, ani definitywnie obalić. Znanym przykładem są zdania o niepoznawalnych minionych stanach rzeczy, np. „liczba ździebeł trawy na dziedzińcu głównym KUL w dniu 24 marca 2010 roku o godzinie 15 była parzysta”. Zwolennik logiki klasycznej zgadza się, że nie wiadomo, czy to zdanie, czy jego zaprzeczenie jest prawdziwe, ale w rzeczywistości jedno z tych dwóch zdań jest prawdziwe. Konstruktywista nie godzi się natomiast na dopowiedzenie „ale w rzeczywistości…”, lecz stawia kropkę po konstatacji „nie wiadomo…”.

Ta nieco przydługa dygresja matematyczna jest mi potrzebna do następującego stwierdzenia: sądzę, że pozytywne rozwiązanie problemu desygnatu nazwy „Bóg” – a mam nadzieję takie rozwiązanie wskazać – może polegać na wskazaniu pewnej pełności czy też kompletności Boga. Byłaby to cecha, której nie tłumaczy istnienie samych deskrypcji, których Bóg miałby być konstruktem. Podobnie jak konstrukcyjna koncepcja przedmiotu matematyki nie tłumaczy, zdaniem zwolenników logiki konstruktywnej, zasady wyłączonego środka. Nie tyle więc doskonałość lub wielkość, jak chcą zwolennicy słynnego dowodu Anzelma, ale pewna kompletność Boga mogłaby, jak sądzę, posłużyć za rozwiązanie dyskutowanego problemu.

Filozofia religii

Подняться наверх