Читать книгу Nikt nie widział, nikt nie słyszał... - Małgorzata Warda - Страница 15

6

Оглавление

Ostatni wieczór z Sarą ma kolor czerwonej szminki Marilyn Monroe. Siedzimy w trójkę przed telewizorem, pożeramy paluszki, a przez otwarte na oścież drzwi balkonowe wpada do pokoju powiew wieczornego powietrza i porusza firaną, którą, kiedy byłyśmy w szkole, zawiesiła na oknie pani Kasia. Oczywiście nie zauważamy firany, zauważamy za to, że dom robi się coraz bardziej znajomy i przytulny.

– To jest ten film, w którym na końcu ją zamordują? – marudzi Sara.

Tata rzuca jej rozbawione spojrzenie spod amerykańskiego stetsona. Z puszką piwa i nagim torsem wygląda jak facet z reklamy telewizyjnej.

– Tak, to ten!

Siostra, znudzona, kieruje się na balkon:

– Ach, no to zawołajcie mnie, jak ją będą mordować, dobrze?

Dołączam do niej. Wieczór wciąż jest ciepły, na niebie pojawiły się już pierwsze gwiazdy i duży srebrzysty księżyc. Cała nasza nowa dzielnica wygląda nierealnie, na tle księżyca nawet zastygłe w bezruchu dźwigi wydają się baśniowe.

Sara jest senna, ale chce doczekać do sceny morderstwa. Zamyka oczy i opiera twarz na dłoniach. Delikatny podmuch wiatru porusza pasemkami jej włosów, które wymknęły się z warkoczy. Stoję obok i czuję, jak przepełnia mnie szczęście, tak wielkie, że aż trudne do uniesienia. Wszystko, co czeka nas w Gdyni, wydaje mi się takie niezwykłe: nowe koleżanki, nowe życie, jutro zapiszemy się do biblioteki i może wezmę udział w konkursie czytelniczym, mamy nowych sąsiadów, nowe mieszkanie – całkiem ładne w porównaniu z naszym ostatnim lokum. Zamykam oczy i nabieram głęboko powietrza. Sara mamrocze:

– W mojej klasie są wszystkie tamte dziewczyny od tej głupiej piosenki Sabriny na placu zabaw. A wychowawczyni przekręciła moje nazwisko z Gerson na Garsonka i cała klasa się śmiała… Lenka, jak zasnę, to obudź mnie na morderstwo, dobrze?…

Nikt nie widział, nikt nie słyszał...

Подняться наверх