Читать книгу Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu - Мэтт Хейг - Страница 19
I
Upadek
Moje objawy
ОглавлениеParę innych rzeczy, których wtedy doświadczyłem:
W lustrze widziałem obcą osobę.
Mrowienie, prawie bolesne w okolicy ramion, dłoni, w klatce piersiowej, gardle i na karku.
Niezdolność do myślenia o przyszłości. (I tak miałem jej nie dożyć).
Obawa przed szaleństwem, wykluczeniem, zamknięciem w wyściełanym pokoju w kaftanie bezpieczeństwa.
Hipochondria.
Lęk separacyjny.
Agorafobia.
Bezustanne ogromne przerażenie.
Wyczerpanie psychiczne.
Wyczerpanie fizyczne.
Świadomość bycia bezużytecznym.
Napięcie w klatce piersiowej i sporadyczny ból.
Wrażenie, że spadam, chociaż stałem bez ruchu.
Bóle kończyn.
Sporadyczna niemożność wypowiedzi.
Zagubienie.
Duszności.
Nieustający smutek.
Więcej fantazji seksualnych. (Strach przed śmiercią był równoważony myślami o seksie).
Poczucie odrealnienia, jakbym był z innej rzeczywistości.
Pragnienie bycia kimś innym.
Utrata apetytu (schudłem prawie 13 kilogramów w ciągu sześciu miesięcy).
Wewnętrzne roztrzęsienie (nazywałem to trzepotaniem duszy).
Odczucie, że zaraz wpadnę w panikę.
Odczucie, że oddycham za rzadkim powietrzem.
Bezsenność.
Stała potrzeba poszukiwania oznak nadchodzącej śmierci czy szaleństwa.
Odnajdywanie takich oznak i przekonanie, że są prawdziwe.
Potrzeba szybkiego chodzenia.
Dziwne uczucie déjà vu i pamiętanie wydarzeń, które nie miały miejsca. W każdym razie mnie się nie przydarzyły.
Ciemność przed oczami.
Chęć odcięcia się od koszmarnych wizji, których doświadczałem, gdy zamykałem oczy.
Pragnienie wyjścia na chwilę z siebie. Na tydzień, dzień, godzinę. Cholera, chociaż na sekundę.
Wszystkie te odczucia były dla mnie tak dziwne, że wydawało mi się, że jestem jedyną osobą w historii wszechświata, która ich doświadczyła (to były czasy sprzed Wikipedii). Oczywiście miliony osób w tym samym czasie czuło się podobnie jak ja. Często mimowolnie wyobrażałem sobie mój umysł jako wielką ponurą maszynę, coś rodem ze steampunkowych komiksów, z przewodami, pedałami, podnośnikami i hydrauliką, emitującą iskry, parę i hałas.
Połączenie lęku i depresji jest jak łączenie kokainy z alkoholem. Przyspiesza wszystkie doznania. Jeśli doświadczasz tylko depresji, twój umysł zanurza się w bagnie, traci impet. Gdy dodasz do tego lęki, bagno nadal pozostaje bagnem, ale z czyhającymi na ciebie wirami. Potwory z mętnej wody poruszają się szybko jak genetycznie zmodyfikowane aligatory. Musisz ciągle uważać. Musisz uważać, żeby nie ugrzęznąć, musisz utrzymać się na powierzchni, próbując oddychać powietrzem, którym z łatwością oddychają ludzie na brzegu.
Ani na sekundę nie przestajesz odczuwać strachu. To nie przesada. Błagasz o choćby jedną chwilę, sekundę, w której nie będziesz czuć się przerażony, ale ta chwila nigdy nie nadchodzi. Choroba, której doświadczasz, nie jest chorobą jednej części ciała, czymś, o czym możesz nie myśleć. Jeśli masz problemy z plecami, możesz powiedzieć „ból pleców mnie dobija” i jakoś oddzielić się od niego. Ból to coś innego. Atakuje, denerwuje i wżera się w ciebie, ale nie jest tobą.
Natomiast przy depresji i lęku ból nie jest czymś, o czym myślisz, ponieważ on sam jest myślą. Nie jesteś swoimi plecami, ale myślami już tak.
Gdy bolą cię plecy, ból może się wzmagać w pozycji siedzącej. Gdy boli cię umysł, myśli wzmagają ten ból. W pierwszym wypadku możesz po prostu wstać. W drugim masz poczucie, że nic nie możesz zrobić. To często jednak nie jest prawdą.