Читать книгу Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu - Мэтт Хейг - Страница 6

I
Upadek
Dzień, w którym umarłem

Оглавление

Pamiętam dzień, kiedy umarł dawny ja.

Zaczęło się od myśli. Coś było nie tak. Taki był początek, zanim na dobre zdałem sobie sprawę, o co chodzi. A sekundę później zrodziło się w mojej głowie dziwne uczucie. Jakaś biologiczna aktywność z tyłu mojej czaszki, trochę ponad szyją. Móżdżek. Pulsujące, intensywne trzepotanie, jakby uwięziony był tam motyl, uczucie mrowienia. Nie byłem jeszcze świadomy dziwnych fizycznych objawów, które mogą wywoływać depresja i lęk. Myślałem, że po prostu umrę. I wtedy moje serce zaczęło przyspieszać. A potem ja przyspieszyłem. Zapadłem się, szybko spadając w klaustrofobiczną i duszącą rzeczywistość. I dopiero po roku z okładem poczuję się znowu chociaż w połowie normalnie.

Do tego momentu nie rozumiałem do końca depresji. Wiedziałem, że mama cierpiała na nią przez pewien czas po moim urodzeniu, a prababcia ze strony ojca popełniła samobójstwo. Choroba więc była obecna w mojej rodzinie, ale nie myślałem o niej za często.

W każdym razie miałem 24 lata. Mieszkałem w Hiszpanii − w jednym z najbardziej spokojnych i pięknych zakątków Ibizy. Był wrzesień. Za dwa tygodnie miałem wrócić do Londynu, do rzeczywistości. Po sześciu latach studenckiego życia i wakacyjnych prac. Dorosłe życie odkładałem w czasie, jak długo się tylko dało, ale wyłaniało się przede mną jak czarna chmura. Chmura, z której za chwilę miał spaść na mnie deszcz.

Najdziwniejszą cechą umysłu jest to, że mogą się w nim dziać bardzo intensywne rzeczy, ale nikt inny nie jest w stanie ich dostrzec. Świat wzrusza ramionami. Możecie wytrzeszczać oczy. Możecie mówić niespójnie. Wasza skóra może się świecić od potu. Ale mieszkańcy tej hiszpańskiej wioski, którzy widywali mnie w owym czasie, nie mieli szans zobaczyć, co czuję. Nie mieli szans dostrzec dziwnego piekła, w którym się znalazłem, ani zrozumieć, czemu śmierć wydawała się takim świetnym pomysłem.


Spędziłem w łóżku trzy dni. Ale nie spałem. Moja dziewczyna, Andrea, w regularnych odstępach czasu podawała mi wodę albo owoce, które ledwo mogłem przełknąć.

Przez otwarte okno wpływało trochę świeżego powietrza, ale w pokoju i tak było gorąco. Pamiętam, że byłem zdumiony, że nadal żyję. Wiem, to brzmi melodramatycznie, ale depresja i panika dają ci do zabawy tylko melodramatyczne myśli. W każdym razie ulga nie przychodziła. Chciałem umrzeć. Nie, to niezupełnie tak. Nie chciałem umrzeć, po prostu nie chciałem żyć. Śmierć mnie przerażała. A śmierć przydarza się tylko ludziom, którzy wcześniej żyli. Wielu ludzi nigdy się nie narodziło. Ja chciałem być jedną z tych osób. Pobożne życzenie – aby nigdy się nie narodzić, aby być jednym z trzystu milionów plemników, które nigdy nie dotarły do celu.

(Jakie to cudowne być normalnym! Wszyscy balansujemy na niewidzialnej cienkiej linie, możemy się poślizgnąć w każdej sekundzie i stanąć oko w oko z egzystencjalnym horrorem, który drzemie w naszym umyśle).

Pokój był praktycznie pusty. Łóżko, biała kołdra, białe ściany. Może wisiał tam jakiś obraz, ale nie jestem pewny. Żadnego nie pamiętam. Przy łóżku leżała książka. Sięgnąłem po nią raz i odłożyłem. Nie mogłem skupić się na dłużej niż sekundę. Nie byłem w stanie w pełni wyrazić tego doświadczenia słowami. Nie umiałem dobrać odpowiednich słów, każde wydawało się trywialne w porównaniu z bólem, którego doświadczałem.

Pamiętam, że martwiłem się o moją młodszą siostrę, Phoebe. Przebywała w Australii. Bałem się, że właśnie ona, najbliższa mi genetycznie, może też się tak czuć. Chciałem z nią porozmawiać, ale nie byłem w stanie. W dzieciństwie, w rodzinnym domu w Nottinghamshire, wymyśliliśmy system komunikacji. Kiedy przychodziła pora snu, pukaliśmy w ścianę między naszymi pokojami. Teraz pukałem w materac, wyobrażając sobie, że może mnie usłyszy z tej odległości.

Puk. Puk. Puk.


Nie miałem w głowie takich określeń jak „depresja” czy „lęk napadowy”. Ze śmiechu wartą naiwnością sądziłem, że to, czego doświadczałem, nikomu wcześniej się nie przytrafiło. Uznałem, że skoro to przeżycie dla mnie jest takie obce, jest obce dla całego gatunku.

– Andrea. Jestem przerażony.

– W porządku. Wszystko będzie w porządku.

– Co się ze mną dzieje?

– Nie wiem, ale wszystko będzie dobrze.

– Nie rozumiem, czemu to się dzieje.

Trzeciego dnia wyszedłem z pokoju, z willi. Żeby się zabić.

Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu

Подняться наверх