Читать книгу Zniknąć - Petra Soukupova - Страница 18

ZNIKNĄŁ
TERAZ
MAMA

Оглавление

Matka mdleje w noclegowni. Wyczerpanie organizmu. Przewożą ją do szpitala, gdzie matka nie potrafi zostać tak długo, jak powinna. Wyrywa sobie wenflony i chce wyjść. Kiedy jej nie pozwalają, chce wyskoczyć przez okno. Z drugiego piętra.


Do nas dzwonią dopiero, kiedy mama leży już w Bohnicach3. Jedziemy do niej pociągiem, tata kupuje kwiatka, a  ja jestem ubrany jak do fotografa. W szpitalu jest ponuro, chociaż na dworze mamy piękny wiosenny dzień, idziemy korytarzem, śmierdzi jak wtedy, kiedy ja byłem w szpitalu, wszystko do mnie wraca, wspomnienia odczuwa się silniej, kiedy dochodzi zapach, czuję, że boli mnie kikut, chociaż wcale tak nie jest. Potem widzimy mamę, jest okropnie chuda, chce mi się beczeć, radość, że ją widzę, i wielka klucha w gardle, że tak wygląda, ale jestem już duży, już nie beczę. Jeśli już, to tylko wtedy, kiedy jestem sam. Stoimy z tatą, głupio nam, potem siadam na brzegu jej łóżka, mama nic nie mówi, oprócz typowych rzeczy, próbuję opowiedzieć jej, co u nas, jak tam w domu, tata ze śmiechem opowiada o moich sportowych porażkach, robi z tego wielkie jaja.

Za pierwszym razem wizyta jest do bani.

Za drugim razem jedzie z nami babcia, a potem zostaje u nas na tydzień. Pierwszy raz od długiego czasu jem wtedy bułczankę4 albo prawdziwą zupę, nie taką z torebki. Tata specjalnie nie zwraca na nas uwagi, my na niego też nie. Bardzo chcę, żeby babcia została, bo z nią wszystko jest takie normalne, nie zabawne, ale po prostu takie, jak ma być, czas mija bez tego wszechobecnego cienia brata, nasze mieszkanie bez babci jest jak naczynie wypełnione syropem, w  którym bardzo ciężko się poruszać. Ale babcia nie może zostać, ma króliki i kury, teraz karmi je sąsiad, przyjedziesz do mnie na wakacje, Kuba. No okej.


Kiedy przyjeżdżamy za czwartym razem i mama wraca z nami, wszystko wygląda lepiej. Mama nie jest już taka chuda i normalnie z nami rozmawia. Może nie mówi aż tyle, co kiedyś, ale tak nie będzie już chyba nigdy.

Wracamy do domu i  niektóre rzeczy wracają do normy. Na przykład to, że mama gotuje i sprząta. Budzi mnie rano do szkoły, na stole śniadanie, dokładnie takie, jak lubię. Ubrania wyprane i równo wyprasowane. Niektóre rzeczy nie są normalne. Dochodzi parę nowych zwyczajów. Mama odprowadza mnie do szkoły. Idziemy razem ulicą, ona trzyma mnie za rękę, uczucie, którego już nie pamiętam, ma małe zimne ręce. Ale zawsze takie miała, ciągle mówiła, mam niedokrwienie rąk i nóg, nawet w lecie nosi ciepłe skarpetki.

Na przejściu dla pieszych mama nagle się zatrzymuje, patrzę tam gdzie ona i widzę tylko grupkę dzieci. A mama mnie trzyma, naprawdę mocno, i wpatruje się w te dzieci, raz nawet jakby się zrywa, jakby chciała pobiec, chociaż to jasne, że nie ma tam brata, ja to widzę, ale dopiero kiedy ta grupka znika za rogiem, możemy iść dalej. Przez całą drogę mama zerka na inne dzieci, na wszystkich ludzi.

Pod szkołą się żegnamy, idę do szatni, potem do klasy na trzecie piętro, patrzę z okna, bo mam pewne podejrzenie, no jasne że tak, mama ciągle stoi w tym samym miejscu i przygląda się wszystkim dzieciom, które idą do szkoły.

Kiedy wychodzę ze szkoły, mama czeka i odprowadza mnie do domu. Trzyma mnie za rękę.

Fakt, że jest mi wstyd, ale w  sumie co, co mnie obchodzą ci idioci ze szkoły, i tak mam ich gdzieś, myślę ze wściekłością. Spierdalajcie.

Mama nie życzy sobie też, żebym wychodził na dwór po południu, do czego się przyzwyczaiłem, kiedy byłem sam z  tatą, chodziłem robić zdjęcia, czasem nawet nie, po prostu sobie chodziłem. Proponuję, żeby poszła ze mną, ale nie może, źle jej to robi, ma zabronione. Więc znowu siedzę w domu. Próbuję jakoś wyjaśnić mamie, że tak nie może być wiecznie, ona w ogóle tego nie rozumie. W dodatku nawet nie chodzi do pracy, tylko gotuje i opiekuje się mną. Jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy wróciłem ze szpitala.

Codziennie piecze jakieś babki albo placki. Nie nadążamy zjeść. Tata przez kilka tygodni nie chodzi do knajpy, siedzi w  domu i ogląda sport. Siedzimy wieczorem na kanapie, tata ogląda golf albo tym podobny kretynizm, jemy jakieś skomplikowane danie, a  mama ciągle coś pichci w kuchni. Potem wolę iść do pokoju, przed uśnięciem słyszę, że mama bez przerwy coś robi w kuchni, zaczęła nawet piec ciasteczka dla swoich byłych koleżanek z pracy, dla sąsiadek z bloku, niegdyś koleżanek. Mogłaby spokojnie otworzyć cukiernię.

A przy tym ciągle za mną chodzi, mam wszystko, czego chcę, wszystko, o  co proszę, dostaję od ręki. Ulubione dania. Może samo to nie byłoby takie złe, cała ta jej uwaga, jednak wkoło nas ciągle jest syrop.


Matka bierze leki. Bez nich nie dałaby rady. Tak samo nie dałaby rady bez pracy. Stara się nie wychodzić, jeśli nie musi, wciąż jest na granicy. Ciągle najbardziej ze wszystkiego na świecie chce iść na pociąg, jeździć po innych miastach i nadal go szukać. Czasami specjalnie wychodzi po Jakuba do szkoły godzinę wcześniej, siedzi na ławce przed dworcem i słucha komunikatów o przyjazdach i odjazdach. Ale potem czuje się gorzej. A potem znów tam idzie.

3

Bohnice – szpital psychiatryczny w Pradze.

4

Bułczanka – rodzaj zapiekanki przygotowywanej z namoczonego w mleku z cukrem białego pieczywa przekładanego startymi jabłkami lub gruszkami i pieczonej w piekarniku.

Zniknąć

Подняться наверх