Читать книгу Zniknąć - Petra Soukupova - Страница 3

ZNIKNĄŁ
TERAZ

Оглавление

Mamy sierpień, ale rano jest zimno, a w powietrzu pachnie już jesienią.

Nasze miasto to placek, wszystko wkoło też, dopiero dalej góry, które widać, tylko kiedy jest całkiem jasno, w zimie skrzą się na biało na odległość, chociaż u nas nie ma ani śladu śniegu.

Dzisiaj na pewno je widać. Wiem to od razu, jak się tylko obudzę, w pokoju jest chłodno, bo całą noc miałem otwarte okno. Zaczynam się uśmiechać. Mam wrażenie, że nawet pogoda mi sprzyja. Czuję, że dzisiaj wydarzy się coś wielkiego.

Wstaję dziesięć po siódmej, na śniadanie kakao i chleb z marmoladą, truskawkową, ale kupną, oni siedzą przy stole, każde zajęte sobą, on czyta, ona myśli, nietrudno zgadnąć o czym.

Potem powoli się ubieram, dzisiaj mogę celebrować każdą rzecz, jeszcze zasuwam obie torby i plecak, wszystko spakowane co najmniej od przedwczoraj. Ostatni raz przelatuję wzrokiem po pokoju, nie ma tu już niczego, co chciałbym zabrać, ale potem rzucam okiem na półkę brata, której normalnie bym nie ruszył, i biorę scyzoryk, co kiedyś dostał od taty, zawsze mu go zazdrościłem, ale nie miałem odwagi tknąć, no to teraz sobie wezmę. Na pewno się przyda.

Jest strasznie zakurzony, całe lata nikt go nie ruszał.

Wezmę, niech zwierzątko ma kolegę.

Później jedziemy autobusem na dworzec, on niesie mi jedną torbę, chciał wziąć też drugą, ale ja nie chciałem, niosę sam, plecak też, trochę ciężko, prawie że kuśtykam, po prostu strasznie duże obciążenie, nie jestem przyzwyczajony.

Przechodzimy przez halę na peron pierwszy, wrzucamy torby do pociągu, a potem stoimy wszyscy troje, słonko świeci i nikt nie wie, co powiedzieć, no to tata robi wykład, jak mam się zachowywać, mama, jak na siebie uważać, a jeszcze potem ona próbuje się nie rozpłakać, dobrze to znam, oboje trochę się wstydzimy, jednak w żaden sposób nie zbliża nas to do siebie, po prostu taki głupi moment.

Znowu ją zapewniam, że będę dzwonił, pisał i jak najczęściej przyjeżdżał do domu, chociaż wiem, że wcale nie, ona się uspokaja i już znowu jestem dla niej przezroczysty, wiem, myśli o kolejnym zdjęciu.

Muszę wsiadać, obejmuję ją i buziak, jemu podaję rękę, może przez jedną setną sekundy patrzymy sobie w oczy, a może i nie, wsiadam, otwieram okno w przejściu i patrzymy na siebie jeszcze z pięć długich minut, nim pociąg ruszy, chwilę sobie machamy, znikają, wchodzę do przedziału, gdzie leżą moje rzeczy, siedzę sam, specjalnie chciałem jechać wcześniejszym pociągiem, żeby było pusto, i jest.

Siedzę i wyglądam z okna, mijam ładne krajobrazy i czuję się cudownie, strasznie mocne uczucie, aż mi się ryczeć chce, ale z tego zachwytu, nie ze smutku czy strachu.


Pociąg jedzie przez Pragę do Pilzna, gdzie za kilka dni zaczynam szkołę. Mam piętnaście lat i  się cieszę. Siedzę w  ciasnym przedziale i nie obchodzi mnie nic prócz tego, co za oknem.

Zniknąć

Подняться наверх