Читать книгу Zniknąć - Petra Soukupova - Страница 9

ZNIKNĄŁ
TERAZ
ŁÓŻKO

Оглавление

Nim wracam do szkoły, definitywnie, tak przynajmniej wtedy sądzę, rozwiązuje się kwestia z bratem, to znaczy z jego łóżkiem.

Bo już naprawdę dobrze mi idzie, umiem zrobić wszystko, co potrzeba. Fakt, że kuleję, ale nie ma tragedii, znaczy się, nie boli mnie to ani specjalnie nie ogranicza. Nie mogę biegać, choć już mogę próbować.

Jednak ciągle śpię na dole, na łóżku brata. I  ciągle puszczam Pirata po pokoju, żeby się przeleciał, bo jakby ciągle siedział w klatce, toby się odzwyczaił, nie trenowałby skrzydeł, i jakby kiedyś potrzebował, nie uleci nawet dziesięciu metrów, taki będzie zesztywniały od tej klatki.

No i faktycznie, nieraz Pirat załatwia się w pokoju, tylko zwykle to zauważam i sprzątam. Nawet pilnuję, żeby za bardzo nie siadał na łóżku brata. Bo jemu przeszkadza, a ja nie chcę się kłócić.

Odkąd wróciłem ze szpitala, panuje między nami względny pokój, chociaż wiem, że brat jest wkurzony, że teraz ja mogę wszystko, wystarczy, że powiem mamie i brat już nic mi nie zrobi, jestem przecież mały i chory, poza tym wie, że i tak nic by nie mógł i że teraz to już nie są żarty robić sobie ze mnie żarty, bo mamusia jest w tej kwestii dużo bardziej surowa, niż była. Ale ja też się staram nie podskakiwać, żeby nie miał pretensji, że wszystkimi rządzę.

Jednak do niektórych rzeczy musiał się przyzwyczaić, na przykład, że Pirat lata sobie po pokoju i do tego, że śpię na dole, chociaż już nie ma powodu, myślę, że spokojnie wlazłbym na górę, jeślibym chciał. Ale nie chcę.

Tylko akurat raz nie zauważyłem, że Pirat zesrał się na jego łóżko, i kiedy brat przyszedł położyć się wieczorem, zobaczył to i  zaczął na mnie wrzeszczeć, że co to, to nie, przyszła mama, a on jej to od razu powiedział, mama była taka zakłopotana, że ma rację, ale co robić, a on mówi, żebym z powrotem spał na swoim łóżku na górze i zaczął strasznie nalegać, a mama mnie broniła, że nie, nie musiałem nawet się odzywać, oni chwilę się kłócili, ale brat i tak został na górze, tyle że mama przebrała mu obsraną poduszkę.

Kiedy zasypiam, leżę na plecach ze złożonymi rękami, chyba w szpitalu się tak przyzwyczaiłem, mam parę fotek z tego okresu, mama zaczęła znów trochę fotografować, ale fotografuje głównie mnie, na zdjęciach śpię i wyglądam jak trup, a brat przechyla się w dół i tylko się na mnie gapi, i myślę, że po prostu mnie nienawidzi.

Wisiał tam jak nietoperz chyba z pięć minut, aż zrobiło mi się naprawdę niemiło.

– Co robisz? – pytam, a on, że nic, i dalej wisi.

– Słuchaj, to nie moja wina – powiedziałem.

A on dopiero kiedy zrobił się cały czerwony, bo mu krew spłynęła do głowy, podciągnął się z powrotem na górę.


Tydzień później mama pojechała z  koleżankami na urlop, a ja zostałem w domu sam, to znaczy z bratem, który miał mnie pilnować, ale raczej po prostu zamykał mnie w  domu, zabierał i  chował zapałki, noże, nożyczki i  żyletki, a  ja się cieszyłem, że jestem sam, więc nie musiał mi nawet grozić, co mi takiego zrobi, jeśli naskarżę, że go tu ze mną nie było.

Zorientowałem się też, jak wielką ma siłę, kiedy nagle nie ma tu mamy, która mnie chroni, więc tym bardziej nic nie mówiłem.

I raz wieczorem, kiedy wróciłem z łazienki, zastałem swoją pościel na górze, a on leżał na dolnym łóżku i w ogóle nic nie powiedział, no to ja też nic nie powiedziałem i wspiąłem się na górę. Nie było to takie łatwe, jak mi się zdawało.

Obudziłem się w nocy, było ciemno, zachciało mi się do toalety, sięgnąłem po lampkę, jednak kiedy ją włączyłem, spaliła się żarówka.

Przez chwilę leżałem, myśląc, czy wytrzymam, ale się nie dało, więc zacząłem wołać brata, nic, wołałem chyba ze sto razy, ciągle nic, zawołałem tatę, znowu nic, a  potem naprawdę już nie mogłem wytrzymać, więc próbowałem zejść po ciemku i gdzieś na wysokości drugiego szczebelka nie trafiłem i upadłem, a kiedy próbowałem się czegoś złapać, strąciłem klatkę z Piratem, która jest na stole zaraz przy łóżku.

I tak mi się już chciało do tej ubikacji, że się posikałem.

Brat zaczął się wiercić, zaświecił swoją lampkę, udawał bardzo zaspanego, patrzy na mnie, jak leżę z mokrymi spodniami, a on:

– Co jest? Zeszczałeś się?

Wtedy naprawdę go nienawidziłem, serio, nienawidziłem go najbardziej na świecie.

I myślę, że on widział tę nienawiść w moich oczach. Ale wszystko mi jedno.

– Pomóc ci? – powiedział jeszcze, ale ja w ogóle nie mogłem mówić ze wściekłości, więc się odwrócił i  z  powrotem opatulił kołdrą.

Szybko się pozbierałem, żeby uporządkować klatkę, Pirat był zdenerwowany i trochę skrzeczał, a ja się bałem, że coś sobie złamał. Na szczęście nie złamał.

Potem pokuśtykałem się przebrać.

Słyszałem, jak tata chrapie w sypialni. Mama na pewno by się obudziła. Zaczęło mi być tęskno za mamą, co wydało mi się dziwne, bo ogólnie traktowałem ją wtedy jako coś, co ciągle jest na miejscu, czy tego chcę, czy nie, coś niezmiennego i oczywistego, jej płacz i żal, jej rytuały, coś, co mnie właściwie raczej na swój sposób wkurza.

Wróciłem do pokoju, wspiąłem się na górę, brat zasnął, a ja długo nie mogłem zasnąć.

Po dwóch dniach wróciła mama.

– To ty już śpisz na górze? Nie za ciężko ci?

No i jasne, że mogłem powiedzieć, nie, jest okej, jasne, spoko, i brat na pewno by to docenił, może wówczas moglibyśmy jeszcze ze sobą rozmawiać, może wszystko byłoby wtedy inaczej, ale ja zacząłem skarżyć z całych sił, pomijając w tej tragicznej opowieści tylko to, że się poszczałem. Za to upadek opisałem tak, jakbym spadł co najmniej z jakiejś skały i mało nie umarł.

No więc znowu spałem na dole, a brat dostał straszny ochrzan, słyszałem, jak krzyczy, że nic nie słyszał, powtarzał to tyle razy, że prawie uwierzyłem, ale co z tego? Kiedy przyszedł z kuchni, gdzie rodzice go opieprzali, wyglądał, jakby płakał, i popatrzył na mnie okropnie źle. No i był koniec przymierza.


Ojciec jak zwykle poszedł z kolegami do klubu, jak w każdy czwartek grali w karty, wypił pięć piw i trzy kielonki śliwowicy, wrócił o jedenastej, rozebrał się, w spiżarce łyknął sobie jeszcze domowej śliwowicy, całkiem inny smak, kto ich tam wie, co leją w knajpie, i poszedł spać. Zdecydowanie nie słyszał Jakuba, żadnego upadku ani wrzasków papugi. Wie, że usłyszy za to dużo wyrzutów, tym bardziej próbuje być surowy wobec Martina.

Matka i tak potem strasznie opieprza ojca. Idź w cholerę z tym chlaniem. Ojciec się broni, to nie kwestia alkoholu. Kto wie, jak było, może Kuba przesadza. Matka patrzy na niego tak, że ojciec woli już się nie odzywać. No co takiego, po prostu był z kolegami na piwie. Na pewno nie jest tak, że pije jakoś dużo. Matka potem leży w łóżku i myśli – jeśli pije tyle, że nie jest w stanie się obudzić, kiedy coś się dzieje, to znaczy, że nie może go zostawiać samego z dziećmi. Wyrzuca to sobie, nie powinna była wyjeżdżać. Dlaczego ojciec pije, o tym na razie się nie rozmawia, a on sam woli o tym nawet nie myśleć.

Zniknąć

Подняться наверх