Читать книгу Afekt - Remigiusz Mróz - Страница 13

Rozdział 1
Made in China
10
Wrzeciono, Bielany

Оглавление

Oryński z oddali obserwował i relacjonował Chyłce, jak Aśka wychodzi z wozu Służby Ochrony Państwa, zdawkowo żegna się z jednym z funkcjonariuszy, a potem rusza w kierunku wejścia do budynku.

Jedyny wniosek, jaki się nasuwał, był dość logiczny.

– Niech ją chuj – rzuciła przez zęby Chyłka.

– Lepiej uważaj – odparł Kordian. – Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

– Nie cytuj mi kodeksu. I miałam na myśli Aśkannę.

Kordian wymienił się krótkim spojrzeniem z siedzącą obok Zawadą. Aplikantka wyglądała, jakby nie do końca wiedziała, o czym rozmawia dwoje prawników.

– A zresztą bez różnicy – przyznała Joanna. – Bo ani chybi działają razem. I wedle wszelkiego prawdopodobieństwa to Milena Hauer stoi za tym wszystkim.

Oryński uderzył lekko w zagłówek.

– Z pewnością miałaby odpowiednią motywację – zauważył.

– I narzędzia. Wiedziała, że Asianna była na tamtej imprezie na Mazurach i jest świadkiem, który może rzucić podejrzenie na kogokolwiek – powiedziała ciężko Chyłka. – Uderzenie w brata Halskiego byłoby z jej punktu widzenia idealne, bo poparcie jej kontrkandydata spadłoby do takiego poziomu, że nie musiałaby się nim dłużej przejmować. A jednocześnie atak nie został przypuszczony na samego Kazimierza, więc nikt nie naraziłby się na zarzut o ustawianie wyborów.

Kordian patrzył na niewysoki blok, zastanawiając się nad tym, czy jego eksdziewczyna byłaby skłonna zgodzić się na coś takiego.

– Ale co Aśka by z tego miała? – zapytał.

Usłyszał, jak Chyłka gwizdnęła pod nosem.

– Wybieraj. Kasa, wpływy, może jakaś posadka w administracji prezydenckiej. Jest aż za dużo możliwości.

– Ale bez dowodów…

– Do niczego jej niepotrzebne – ucięła od razu Joanna. – Zależy im tylko na tym, żebyśmy sami wytoczyli pozew. Media podchwycą sprawę, szybko się rozejdzie. Nawet bez konkretów na następny dzień Halski wyląduje na okładce „Super Expressu” z czarnym paskiem w okolicach oczu.

– To co robimy?

– Trzymaj się pierwotnych rozkazów, Zordon. Zrób Aśkannie z dupy jesień średniowiecza i przekonaj ją, że cała ta ich intryga jest tak tandetna, że nawet Chiny by się nie przyznały do jej wyprodukowania.

Zawada prychnęła cicho.

– A ty?

– A ja jeszcze raz spróbuję przekonać Halskiego. Jeśli dostanie potwierdzenie, że to Milena Hauer za tym stoi, może zmieni zdanie. Do roboty.

Oryński i Iga w jednym czasie otworzyli drzwi i wyszli na zewnątrz. Rzeczywiście nie było co tracić czasu – im szybciej zasieją wątpliwości w Aśce, tym lepiej.

Kordian z trudem przypomniał sobie, pod którym numerem mieszkała. Znalazł się tutaj tylko dwukrotnie – raz w nocy, by popełnić jeden ze swoich największych błędów, i drugi, kiedy zjawił się, by go naprawić.

Asia otworzyła drzwi niechętnie i przez moment wydawało się, że nie zgodzi się na niezapowiedziane odwiedziny. Ostatecznie wpuściła jednak prawników do mieszkania i kazała im poczekać w salonie. Wcześniej zamknęła drzwi do wszystkich innych pokoi, jakby miała coś do ukrycia.

Minęło kilka minut, zanim do nich dołączyła, a Kordian przypuszczał, że w tym czasie wykonała telefon do kogoś z otoczenia prezydent, kto poradził jej, żeby czym prędzej odprawiła prawników z KMK.

I z pewnością właśnie do tego by doszło, gdyby nie fakt, że wciąż ufała Oryńskiemu. Pamiętała, że zawsze mogła na nim polegać, że nigdy jej nie okłamał i właściwie jedyną rzeczą, którą mogła zapisać mu na niekorzyść, był ten wyskok przed sześciu laty.

Tym trudniej było Kordianowi zrobić to, po co tutaj przyszedł.

– Nie zajmiemy ci dużo czasu – powiedział. – I jeśli chcesz, możemy pogadać w cztery oczy.

Aśka zerknęła na Zawadę, a ta uśmiechnęła się uspokajająco i pokiwała głową.

– Nie trzeba.

– W takim razie od razu przejdę do rzeczy – odparł Oryński i pochylił się w fotelu. – Domyślam się, że Artur Żelazny solennie zapewnił cię o tym, że sprawa jest do wygrania, prawda?

– To między mną a nim.

– Niezupełnie. I nie wiesz, z kim masz do czynienia.

– Ale ty tak? – spytała z powątpiewaniem.

– Pracowałem dla niego o kilka lat za długo. I w tym czasie nieraz przekonałem się, że gość nie ma ani trochę empatii, wszystkich innych traktuje jak pionki, a…

– Ale to ja do niego przyszłam, Kordian.

Oryński spojrzał na rozmówczynię z powątpiewaniem. Gdyby nie zauważył samochodu z kancelarii prezydenta przed blokiem, w tym momencie musiałby się nagimnastykować, by cokolwiek ugrać.

Teraz jednak nie było już takiej konieczności.

– A kto ci go polecił? – spytał.

– Znajoma.

– Tak? – rzucił i pokręcił głową. – A nie przypadkiem ktoś od Mileny Hauer?

Aśka nagle zmarszczyła czoło i spojrzała na Igę, jakby to ona miała wytłumaczyć jej, co to ma znaczyć.

– Żelazny to świetny wybór, ale nie z twojego punktu widzenia. Nie ma motywacji, żeby wygrać dla ciebie sprawę, tylko żeby ciągać po sądach KMK i walczyć z nimi… z nami wszelkimi możliwymi narzędziami.

– O czym ty mówisz?

– O tym, że jeden z szefów KMK doprowadził do upadku mojej starej kancelarii. Żelazny szuka zemsty, a Milena Hauer doskonale o tym wiedziała.

Kordian poczuł na sobie pytające spojrzenie Zawady i przypuszczał, że po opuszczeniu mieszkania będzie musiał choć oględnie wytłumaczyć jej, ile w tym prawdy.

Teraz, kiedy wszystko powoli układało się w spójną całość, był przekonany, że to ktoś od prezydent wysłał Arturowi ten anonim. Wszystko to miało sprawić, że pójdą na noże.

– Wiem doskonale, że to ona za tym wszystkim stoi – dodał Oryński. – Zgłosiła się do ciebie, a raczej ktoś zrobił to w jej imieniu, żebyś wystąpiła przeciwko Mirkowi Halskiemu. Powód jest prosty: rzucić cień podejrzeń na jego brata i narobić tyle smrodu, żeby nie dało się go wywietrzyć przed wyborami.

Czekał na jakąkolwiek reakcję, ale Aśka wydawała się dalej tak samo skołowana, jak na początku. Czyżby dała się przechytrzyć? Nie, była rozgarniętą osobą, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaką rolę odgrywa.

– Asia… – ciągnął. – Ci ludzie urządzą ci prawdziwe piekło. Rozprawy będą ciągnęły się latami, cała twoja przeszłość zostanie prześwietlona, fakty poprzekręcane, każdy najmniejszy grzeszek rozdęty do…

– Cały czas używasz strony biernej – przerwała mu. – Jakbyś miał nie brać w tym aktywnego udziału. Ale to ty będziesz za tym stał. Ty będziesz chciał mnie dyskredytować, ośmieszać i oczerniać.

Kordian nabrał głęboko tchu.

– Między innymi na tym polega moja praca – przyznał. – Ale nie będę sam. Kancelaria napuści na ciebie wszystkie bulteriery, które ma. Za bardzo zależy im na Halskich.

Piechodzka podniosła się, przeszła po pokoju i w końcu stanęła przy oknie. Przez chwilę trwała ze spuszczoną głową, a kiedy się odwróciła, na jej twarzy dało się dostrzec grymas bólu.

– Będziesz tego żałowała do końca życia – dodał Oryński. – I wspominała to jako najgorszą decyzję, jaką kiedykolwiek podjęłaś. Zaczniesz postrzegać wszystko przez pryzmat tego jednego zdarzenia, a swoje życie podzielisz na okres przed tą sprawą sądową i po niej.

Aśka oparła się plecami o okno i odchyliła głowę.

– I w imię czego? Wdzięczności ze strony prezydent i jakiejś zapłaty?

Utkwiła w nim nieruchomy wzrok, nadal nie odpowiadając. Kordian zaś zaczął się zastanawiać, czy nie wybrał zbyt delikatnej strategii. Miał wytoczyć najcięższe działa, zamiast tego starał się odwołać do jej racjonalności.

– Ile ci zapłacili? – spytał wprost.

– Nic.

– Pewnie – odparł pod nosem. – Lepiej zastanów się, czy niszczenie tego wszystkiego, co teraz masz, jest tego warte.

Westchnęła cicho, a potem podeszła do jednej z szafek przy telewizorze. Przez moment czegoś szukała, odwrócona tyłem do prawników.

– Masz jeszcze szansę, żeby się wycofać – nie poddawał się Kordian. – I nie odejdziesz z niczym. Halski nie jest w stanie zaproponować ci wiele, ale jeśli go przycisnę, może zgodzić się na więcej niż pierwotnie.

Aśka odwróciła się i podeszła do stołu, trzymając w ręce białą kopertę A4.

– Muszę tylko wiedzieć, co ci obiecali – dodał Oryński.

– To – odparła Piechodzka i położyła na stole kopertę.

Kordian sięgnął po nią niepewnie, a potem otworzył i zajrzał do środka. Wyjął z niej kilka zdjęć, które szybko rozłożył na blacie.

Wystarczyło, że zerknął na pierwsze z nich, a serce mu zamarło. Widniały na nim zarówno Kinga, jak i Asia. Miały z pewnością nie więcej niż piętnaście lat, a między nimi stał starszy mężczyzna.

Mirek Halski obejmował je w talii, mocno przyciskając do siebie. Wesołość na twarzach dziewczyn była ewidentnie wymuszona, a on z całą pewnością był mocno wstawiony. Twarz miał zaczerwienioną, oczy mu się błyszczały.

Na kolejnym zdjęciu całował Aśkę w szyję, a rękę trzymał na jej piersi.

– Jedyną osobą, która cokolwiek mi obiecała, był Artur Żelazny – rzuciła twardo Piechodzka. – A jego obietnica dotyczyła tego, że prawda wyjdzie na jaw.

Kordian miał wrażenie, że uderzenie znikąd w tej chwili wylądowało prosto między jego oczami. Siedział w osłupieniu, patrząc na zdjęcia i nie rozumiejąc do końca, co się właśnie wydarzyło.

Idze jakimś cudem udało się zachować na tyle trzeźwy umysł, by wyciągnąć komórkę, a potem uwiecznić fotografie leżące na stole.

– Nie powinnam wam tego pokazywać – dodała Asia. – Ani tym bardziej mówić wam, że to Mirek był osobą, która ściągnęła mnie i Kingę na tę imprezę.

– Ściągnęła? – odezwała się Zawada. – W jakim sensie?

Piechodzka nagle jakby się ocknęła. Zamrugała gwałtownie, potrząsnęła głową i popatrzyła na dwójkę prawników w sposób, który nie pozostawiał wątpliwości, że nic więcej im nie wyjawi.

Zerknęła przelotnie na Oryńskiego, a potem wbiła wzrok w Igę.

– Możesz nas na moment zostawić? – zapytała.

Zawada nie zwlekała. Podniosła się od razu i ruszyła w kierunku drzwi, zakładając zapewne, że przy odrobinie szczęścia Kordianowi może udać się wyciągnąć z Aśki coś jeszcze.

Oryński nie mógł jednak pozbierać myśli. Powoli docierała do niego świadomość, że Halski kłamał. Nie tylko był na tej imprezie, ale też znał obydwie dziewczyny. I jeśli zdjęcia mogły o czymkolwiek świadczyć, to całkiem nieźle.

Kurwa mać, naprawdę bronili pedofila?

Chyłka tego nie udźwignie, skwitował w duchu. Na sali sądowej nie będzie w stanie zaatakować ofiar ani tym bardziej stanąć w obronie oprawcy.

Po chwili Zawada wyszła na korytarz i rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Kordian spojrzał przelotnie na Aśkę, niepewny, czego powinien się spodziewać.

– Muszę powiedzieć ci coś jeszcze – odezwała się. – I nie będzie to dla mnie łatwe. Dla ciebie też nie.

Oryński machinalnie sięgnął do kieszeni marynarki po blister tabletek. Łyknął jedną, nawet do końca sobie tego nie uświadamiając.

Co chciała mu powiedzieć? Miał jakiś związek z tym wszystkim i nie był tego świadomy? Znał obydwie dziewczyny, nie mógł więc wykluczyć, że w jakiś pośredni sposób został zamieszany.

– Powinieneś wiedzieć, że ostatecznie nie wyszłam wtedy za mąż – powiedziała cicho Asia. – Po tym, co się stało między nami…

Urwała, a Kordian nie bardzo wiedział, jak zareagować.

– Powiedziałam mojemu partnerowi o wszystkim. To on zerwał zaręczyny, a ja… chyba poczułam pewną ulgę.

Oryński zaklął w duchu, wciąż się nie odzywając. Właściwie nie było dobrego sposobu, by skomentować taką deklarację.

– Czułam, że to nie to – ciągnęła. – I uświadomiłam sobie, że chcę wyjść za niego tylko dlatego, że wszyscy wokół tego oczekują.

Kordian przyglądał jej się z coraz większą rezerwą, obawiając się tego, co zaraz usłyszy.

– Nie chodziło o ciebie – dodała szybko, jakby rozczytała jego reakcję. – Nie zrozum mnie źle, zawsze bardzo ciepło cię wspominałam, ale to wszystko. Nie byłeś jakąś wielką miłością mojego życia.

– Uff…

Na twarzy Aśki pojawiła się blada wesołość, która przypominała śmiech przez łzy.

– Nie takiej reakcji się spodziewałam, ale w porządku – odparła.

– Po prostu nie chciałbym ci komplikować życia bardziej, niż to zrobiłem.

Westchnęła, nie odrywając wzroku od jego oczu.

– Obawiam się, że to zrobiłeś, Kordian – powiedziała. – Bo dziewięć miesięcy po naszym spotkaniu na porodówce w Szpitalu Bielańskim przyszło na świat moje dziecko.

– Co?

– Nasze dziecko.

Czas dla Oryńskiego zdawał się zatrzymać. Świat nagle przestał przypominać miejsce, które znał, a otaczająca go rzeczywistość była jak wyimaginowana.

– Masz sześcioletniego syna, Kordian – dodała Aśka.

Afekt

Подняться наверх