Читать книгу Afekt - Remigiusz Mróz - Страница 14

Rozdział 2
Manifestum non eget probatione
1
Kancelaria KMK, The Warsaw Hub

Оглавление

Chyłka odłożyła smartfon na biurko i zamarła. Jakość zdjęć, które właśnie przesłała jej Iga Zawada, nie była najlepsza – ale w zupełności wystarczająca, bo dostrzec to, co najważniejsze.

Joanna podniosła się niepewnie, jakby obawiała się, że nie ustoi na nogach. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie zakończyła połączenia ze swoją aplikantką. Na powrót podniosła telefon.

– Dostała pani? – spytała Iga.

Chyłka nie odpowiedziała.

– Piechodzka twierdzi, że to Mirek ściągnął ją i jej przyjaciółkę na tę imprezę – dodała Zawada.

– Coś jeszcze?

– Na razie nie. Kordian rozmawia z nią teraz w cztery oczy, sama o to poprosiła. Może uda mu się wyciągnąć z niej więcej.

Chyłka czuła, jak nierówny ma oddech. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę znalazła się w tej sytuacji.

– Dajcie znać, jak tylko dowiecie się czegoś więcej – rzuciła.

– A pani?

Przez przeszklone ściany Joanna wbiła wzrok w wejście do gabinetu Pawła Messera, partnera zarządzającego.

– A ja muszę zrobić porządek.

Rozłączyła się i od razu ruszyła przed siebie. Emocje szybko w niej wzbierały i zdawała sobie sprawę, że nie utrzyma ich długo na wodzy. Poszła szybko do biura Messera, a potem bez pukania pociągnęła za klamkę.

Zamknięte. Załomotała do drzwi, ale szybko stało się jasne, że Pawła nie ma w kancelarii. Chyłka zaklęła i weszła do drugiego gabinetu, znajdującego się tuż obok.

Kosmowski z niedowierzaniem spojrzał na prawniczkę, która nagle wtargnęła do jego małego królestwa.

– Halski kłamie – rzuciła Joanna.

Daniel siedział za biurkiem z nogą założoną na nogę, rozmawiając z kimś przez telefon. Przeprosił rozmówcę, zapewnił, że zaraz „kolnie z powrotem”, a potem skupił całą uwagę na Chyłce.

– Nie tylko był na imprezie na Mazurach, ale najwyraźniej to on zaciągnął tam te nastolatki.

– Skąd wiesz?

– Stąd, że widziałam zdjęcia.

Szybko streściła mu to, co przed momentem przekazała jej Iga Zawada. Kosmowski potrzebował chwili, by to przetrawić – a może po prostu zastanawiał się, w jaki sposób zareagować, by nie antagonizować stojącej przed nim prawniczki.

Podniósł się, a potem wyciągnął z niewielkiej chłodziarki butelkę tequili Cazadores Reposado. Postawił ją na stoliku przy oknie i umieścił obok dwa małe kieliszki.

– To jest twój, kurwa, komentarz? – syknęła Chyłka.

– Może doceń, że…

– Docenię tylko deklarację, że w tej sytuacji Halski będzie musiał szukać sobie nowego obrońcy.

Daniel polał do obydwu kieliszków, a potem usiadł przy stole. Chyłka szybko znalazła się obok i opróżniła swoją porcję.

Ciepło alkoholu rozlewającego się po gardle i żołądku sprawiło, że zakręciło jej się w głowie. Od razu uzupełniła swój kieliszek i ponownie go opróżniła.

– Wylajtuj, usiądź, nalej sobie jeszcze i zastanów się…

– Nie mam nad czym.

– Te foty to nie dowód, że Mirek spał z tą… Jak jej tam?

– Kingą – odparła pod nosem Joanna. – Ale jak może pamiętasz, zarzekał się, że jej nie zna. I że nie był nigdy na żadnej imprezie u Szajnera.

Chyłka czuła, że wraz z coraz szybszym biciem serca będzie potrzebowała więcej tequili.

– FYI, to nadal nie jest dowód jego winy – odezwał się Daniel.

– Nie? A czego więcej potrzebujesz?

– Choćby jakiegoś komentarza od Halskiego. Może potrafi to wszystko wytłumaczyć i…

– Gówno mnie obchodzą jego tłumaczenia.

Kosmowski napił się i polał obojgu.

– Daj tę sprawę komuś innemu – dodała Joanna. – Ja nie będę bronić skurwysyna, który gwałci małoletnie dziewczyny.

– Wyczilujesz się trochę?

– Nie, kurwa twoja mać.

Zerknęła na butelkę, a potem na kieliszek. Wbrew sobie ponownie go opróżniła i otarła usta wierzchem dłoni.

Tym razem Daniel nie dolał. Zamiast tego poluzował krawat, odchylił się i przez moment wodził wzrokiem po suficie.

– Pamiętam, co zawsze mówiłaś w Żelaznym & McVayu.

– Znaczy?

– Że nie obchodzi cię, czy klient jest winny. Że masz głęboko w dupie, czy zrobił to, o co jest oskarżany.

Na twarzy Joanny pojawił się grymas, którego Kosmowski nie potrafił rozczytać.

– Wytłumacz mi – ciągnął Daniel – jak to jest, że możesz bronić gościa, który zaszlachtował całą rodzinę w swoim domu, ale nie kogoś, kto mógł przespać się z jakąś gówniarą?

Chyłka utkwiła nieruchomy wzrok w jego oczach.

– Morderstwo kończy sprawę – odparła. – Gwałt na dziecku wprost przeciwnie.

– Nie łapię.

– Ofiara zabójcy przestaje istnieć, a więc nie cierpi, Kosmowski. Ofiara gwałciciela zostaje pozbawiona niewinności, zbrukana, zniszczona na całe życie. Umiera, ale nadal musi żyć, rozumiesz?

– Listen…

– Pedofil zasługuje tylko na to, by gnić w więzieniu i by testować na nim niebezpieczne leki. Nie na to, by go bronić w sądzie.

Daniel nalał jej i sobie.

– Chyba nie w państwie prawa, co? – odparł. – Tutaj każdy ma prawo do obrony i sprawiedliwego procesu.

– Nie w moich oczach.

– Na szczęście to nie ty decydujesz – powiedział spokojnie. – Bo naprawdę trudno brać coś takiego na logikę. Dla mnie gwałciciel to taki sam skurwiel jak zabójca. W jednym i drugim jest tyle samo zła. Ale ktoś musi ich bronić, nie?

Chyłka nie miała zamiaru dyskutować na temat relatywizmu swoich ocen, a w szczególności nie z Kosmowskim.

– Nie przekonam cię, ale nie muszę – dodał Daniel. – Bo poprowadzisz tego kejsa do końca.

– Nie sądzę.

Imienny partner uniósł kieliszek i zanim się napił, posłał Joannie znad niego krótkie spojrzenie, jakby w duchu wznosił toast.

– Dostałaś duży signing fee, Chyłka – oznajmił. – Wszystko po to, żebyś mogła zachować ten swój lokal przy Argentyńskiej i spłacić część zobowiązań. Ale nie zapominaj, że reszta wypłaty jest uzależniona od kejpiajów, które…

– Od czego, do chuja wafla?

– KPI. Key performance indicator.

Joanna miała ochotę wyjść.

– To procentowy miernik twojej efektywności w kancy – dodał Kosmowski. – I w tej chwili twój aprejsal w dużej mierze zależy od tego, jak zakończy się sprawa z Halskim.

– Po jakiemu ty, kurwa, do mnie mówisz?

Daniel podniósł się i podszedł do biurka. Obrócił do siebie laptopa, a potem przez chwilę coś sprawdzał.

– Zbliża się czas ocen okresowych – oznajmił. – A ty masz beznadziejne churn rate i CAC, nie wspominając już o…

– Że co?

– Odsetek utraconych klientów i koszt pozyskania nowych. Nie wspominając już o twojej ECP, efektywności czasu pracy – dokończył Kosmowski i obrócił się do Joanny. – Jesteś na tragicznym poziomie, Chyłka.

– Bo od kiedy tu jestem, nie dostałam żadnej dobrej sprawy, ty parszywy…

– Nie załatwiłaś też swoich starych klientów z Żelaznego & McVaya – uciął Daniel. – I powiem wprost: jak tak dalej pójdzie, nie tylko ci podziękujemy, ale też twój KPI będzie tak niski, że zgodnie z postanowieniami naszego dealu będziesz zmuszona zwrócić większość premii.

Joanna miała ochotę złapać butelkę za szyjkę i rozbić ją na durnym łbie Kosmowskiego. Wiedział doskonale, jakie sprawy dostawała – od początku zarzucali ją samą drobnicą, z której nawet największy magik nic by nie wyczarował. Właściwie miała wrażenie, że robią to wszystko tylko po to, żeby jej statystyki spadły do poziomu, przy którym będą mieli pełne prawo się z nią pożegnać.

– Bez nas nie spłacisz zobowiązań wobec wierzycieli Żelaznego & McVaya – dodał Kosmowski. – Nawet gdybyś sprzedała mieszkanie, auto i co tam jeszcze masz, plus jakimś cudem udałoby ci się zaciągnąć duży kredyt, nie dałabyś rady. W dodatku wylądowałabyś pod mostem.

Bynajmniej nie musiał przypominać jej, jak bardzo jest uzależniona od KMK. Wyraźnie jednak przynosiło mu to sporo satysfakcji.

– Masz dociągnąć kejs Halskiego do końca. I wygrać ten pierdolony proces – dodał Kosmowski. – To nie jest request, Chyłka. I niech cię nie zmyli, że trzymałem dla ciebie tequilę. Wiedziałem, że kiedyś będę musiał cię spacyfikować. I teraz nadszedł ten moment.

– Żebym ja cię, kurwa, nie spacyfikowała.

Usiadł za biurkiem, a potem wskazał wzrokiem drzwi. Joanna nie zwlekała – im dłużej by tu została, tym bardziej pogorszyłaby swoją sytuację. Wyszła z gabinetu, nie fatygując się o to, by zamknąć za sobą drzwi, a potem wyjęła telefon i zadzwoniła do Oryńskiego.

Nie odbierał, więc wybrała numer Zawady.

– Raportuj.

– Nie mam czego. Kordian siedzi w mieszkaniu z Piechodzką.

– Dalej?

– Mam zapukać?

– Nie – odparła szybko Chyłka, wpadając do swojego gabinetu po torebkę. – Może udało mu się rozwiązać jej język.

Iga przez moment milczała.

– A zna pani ten żart: co robi oskarżony w tłusty czwartek?

– Je pączki z adwokatem.

– No tak, stare. A ten: przychodzi klient do prawnika i…

Zanim Iga zdążyła dojść do puenty, połączenie zostało zakończone. Chyłka zjechała windą na parter i ruszyła w stronę budynku, który odwiedziła dziś rano. Dotarłszy do sztabu wyborczego Halskiego, dowiedziała się, że Mirek niedawno wyszedł, bo za pół godziny ma odbyć się konferencja prasowa jego brata na Polu Mokotowskim.

Chyłka natychmiast zamówiła ubera i pojechała na miejsce. Kierowca początkowo próbował ją zagadnąć, ale po kilku burkliwych odpowiedziach musiał uznać, że najbezpieczniej będzie dotrzeć na miejsce w milczeniu.

Kamery i dziennikarze ustawili się przed fontanną opodal pomnika Lotników, a jedna z członkiń sztabu właśnie poprawiała Halskiemu makijaż. Joanna rozejrzała się w poszukiwaniu Mirka i kiedy tylko go dostrzegła, ruszyła szybkim krokiem w jego stronę.

Dostrzegł ją już z oddali i miał na tyle rozumu, by zawczasu odsunąć się od przedstawicieli mediów.

Chyłka dopadła go przy placu zabaw.

– Co się dzieje? – rzucił Halski.

Prawniczka zatrzymała się przed nim i z trudem opanowała potrzebę, by przywalić mu z liścia.

– To się dzieje, skurwysynu, że mnie okłamałeś.

– Co?

– Byłeś na imprezie na Mazurach. I nie tylko znałeś Kingę, ale też ją obmacywałeś. Jej koleżankę też.

– O czym ty…

– Są zdjęcia, na których widać cię z nimi, fiucie.

Mirek potarł czoło i spojrzał kontrolnie w kierunku dziennikarzy. Wszyscy byli skupieni na jego bracie, ten jednak wyraźnie szukał go wzrokiem.

– Jebał cię pies – dodała Joanna. – Mimo że byłby to dla niego mezalians.

– Nie cytuj…

– Parafrazuję. I gdyby to zależało ode mnie, już szukałbyś nowego obrońcy.

Patrzyła w jego oczy z niemalejącą chęcią, by mu przyłożyć. Nie, właściwie jeszcze bardziej chciałaby po prostu stanąć przed tymi wszystkimi kamerami i oznajmić, czego najprawdopodobniej dopuścił się ten człowiek.

– To przecież niemożliwe… – odparł Mirek.

– Co? – rzuciła ostro Joanna. – Że ktoś zrobił ci tam zdjęcia? Jednak, kurwa, możliwe, bo sama je widziałam.

– Ale mnie tam nie było.

Chyłka uniosła wzrok i rozłożyła ręce.

– I nigdy nie miałem styczności z tymi…

– Odśwież sobie pamięć – ucięła prawniczka i wyświetliła mu zdjęcia na swoim telefonie.

Halski przez moment przyglądał im się z niedowierzaniem. Powiększał obraz, zbliżał komórkę, mrużył oczy, aż w końcu pokręcił głową i oddał smartfon Chyłce.

– Dobrze wiesz, że takie zdjęcie można spreparować – zauważył. – Tak samo jak zeznania.

Joanna trwała w absolutnym bezruchu, słysząc dźwięk fleszy dochodzących od strony fontanny.

– To nie jest żaden dowód na…

– Jest – przerwała mu.

– Ale nie niepodważalny.

– Wystarczający, żebym ja uwierzyła w ich wersję – rzuciła Chyłka. – A skoro tak, to tym łatwiej będzie przyjąć ją sądowi.

Halski zmarszczył czoło, przyglądając jej się tak, jakby widział ją po raz pierwszy. Spodziewała się, że usłyszy litanię żalów na temat tego, jak bardzo to nieprofesjonalne ze strony obrońcy i jak dalece zawiódł się na kimś, kogo postrzegał jako profesjonalnego prawnika.

Zamiast tego Mirek w milczeniu skinął ręką na jednego ze sztabowców i przywołał go do siebie. Młody chłopak podał mu czarną torbę naramienną, a Halski przez moment w niej grzebał.

– Jeśli szukasz jakichś resztek godności, to tracisz czas.

– Szukam czegoś, co pozwoli ci spojrzeć na to z innej perspektywy.

– Niby jakiej?

– Mojej – odparł Mirek i wyciągnął z torby kilka kartek. – Nigdy nie spotkałem tych dziewczyn. Nie było mnie tam, rozumiesz?

Nie dając jej szansy na odpowiedź, podał Joannie dokument, który wyciągnął z torby.

– Co to ma być? – spytała Chyłka, przesuwając wzrokiem po tekście.

– Popytałem trochę i udało mi się dowiedzieć, kiedy konkretnie odbywała się ta impreza. Zacząłem więc ustalać, co ja sam wtedy robiłem, i okazało się, że…

– Masz alibi? – dokończyła za niego z niedowierzaniem.

Pokiwał głową w milczeniu.

– I to nie byle jakie – powiedział. – Od samego ówczesnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, a dziś wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

W krótkim piśmie rzeczony polityk potwierdzał, że w interesującym ich czasie, prawie dwadzieścia lat temu, spędził cały weekend z Mirosławem Halskim.

– I tak po prostu to pamięta? – spytała Chyłka. – Po takim czasie?

– Wbrew pozorom o to nietrudno, bo ta data to rocznica jego poznania się z żoną – odparł bez emocji Mirek. – Co roku spędzają ten dzień w innym miejscu, a szczęśliwie dla mnie, kiedy odbywała się tamta impreza na Mazurach, ja byłem z nimi w Zakopanem.

Joanna jeszcze raz spojrzała na trzymaną przez siebie kartkę. Gdyby nie widniał na niej podpis kogoś tak ważnego, jak wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, podałaby wiarygodność autora w wątpliwość. Trudno było jednak przyjąć, że tak prominentny polityk skłamałby na piśmie tylko po to, by chronić kumpla.

– Nie mogłem być w dwóch miejscach jednocześnie, prawda? – dodał Halski.

– Muszę to potwierdzić.

– Spójrz na pozostałe dokumenty. Udało mi się znaleźć kilka osób, które były wtedy u Szajnera, i mogą poświadczyć, że daty się zgadzają.

Chyłka szybko przekonała się, że miał rację.

– Do tego dołączyły dobrowolne zapewnienie, że nie widziały mnie na tamtej imprezie – dorzucił Halski i zbliżył się o krok do Joanny. – Czego więcej potrzebujesz, żeby zrozumieć, że ktoś mnie wrabia?

Afekt

Подняться наверх