Читать книгу Zemsta Nilu - Wilbur Smith - Страница 11
ОглавлениеWieczorem Taita stanął obok Tansid na małym, spowitym półmrokiem tarasie przed swoją komnatą i patrzył na stos pogrzebowy w ogrodzie świątyni, na którym płonęły zwłoki Kaszyapa. Przepełniał go głęboki żal, że nie poznał starca wcześniej. Ich spotkanie było bardzo krótkie, a mimo to czuł łączącą ich więź duchową.
Cichy głos wyrwał go z zadumy. Czarownik się odwrócił i ujrzał Samanę, która podeszła niemal bezszelestnie.
— Kaszyap też wiedział o istniejącej między wami więzi. — Samana stanęła przy boku Taity. — Ty także jesteś sługą Prawdy. Właśnie dlatego wezwał cię tak pilnie. Sam by się do ciebie udał, gdyby ciało było w stanie zanieść go tak daleko. W czasie cielesnej wymiany, której byłeś świadkiem, swojej ostatniej wielkiej ofiary złożonej Prawdzie, Kaszyap przekazał mi to, co mam ci teraz powierzyć. Zanim to uczynię, mam poddać próbie twoją wiarę. Powiedz mi, Taito z Gallali, w co wierzysz?
Taita milczał przez chwilę, a potem odparł:
— Wierzę, że świat jest polem bitwy dwóch mocarnych zastępów. Pierwszy jest zastępem bogów Prawdy. Drugi to zastęp demonów Kłamstwa.
— Jaką rolę my, słabi śmiertelnicy, możemy odegrać w tych kosmicznych zmaganiach? — spytała Samana.
— Możemy poświęcić się Prawdzie lub pozwolić, by pochłonęło nas Kłamstwo.
— Jeśli wybierzemy słuszną ścieżkę Prawdy, jak możemy się oprzeć ciemnej mocy Kłamstwa?
— Wspinając się na Wieczną Górę dopóty, dopóki nie ujrzymy wyraźnie oblicza Prawdy. A gdy to osiągniemy, zostaniemy przyjęci do szeregów Dobrych Nieśmiertelnych, bojowników Prawdy.
— Czy takie jest przeznaczenie wszystkich ludzi?
— O nie! Tylko bardzo nieliczni, najzacniejsi z nich dostąpią tej łaski.
— Czy u kresu czasów Prawda zatriumfuje nad Kłamstwem?
— Nie! Kłamstwo przetrwa, lecz przetrwa też Prawda. Losy bitwy są zmienne, ale jest ona wieczna.
— Czy Prawda nie jest Bogiem?
— Bez względu na to, jak go nazwiemy… Ra, Ahura Maasda, Wisznu, Zeus lub innym imieniem, które wydaje się komuś najświętsze… Bóg jest Bogiem, jednym jedynym. — W taki sposób Taita przedstawił swoje wyznanie wiary.
— Widzę po twojej aurze, że w twych słowach nie było ani śladu Kłamstwa — oznajmiła cicho Samana, klękając przed Taitą. — Dusza Kaszyapa we mnie wie teraz, że zaiste jesteś sługą Prawdy. Możemy bez przeszkód podjąć nasze wyzwanie.
— Objaśnij mi, na czym ono polega, Samano.
— W tych strasznych czasach szala znów przechyliła się na korzyść Kłamstwa. Wyrosła nowa groźna siła, zagrażająca całemu ludzkiemu plemieniu, lecz najbardziej Egiptowi, twojej ojczyźnie. Zostałeś wezwany po to, by uzyskać oręż do walki z tą straszliwą potęgą. Otworzę ci Oko Wewnętrzne, byś ujrzał wyraźnie drogę, którą musisz podążyć. — Samana wstała i objęła Maga, a potem mówiła dalej: — Czasu jest niewiele. Zaczniemy jutro o świcie. Przedtem jednak muszę wybrać pomocnika.
— Spośród kogo? — zapytał Taita.
— Twoja apsara, Tansid, już mi wcześniej pomagała. Wie, co jest potrzebne.
— Więc wybierz ją — zgodził się Taita.
Samana skinęła głową i wyciągnęła rękę do Tansid. Kobiety uściskały się, a potem spojrzały na Taitę.
— Ty musisz wybrać swojego pomocnika — oznajmiła Samana.
— Powiedz, jaki powinien być.
— Musi mieć siłę i pewność, a także współczucie dla ciebie. A ty musisz mu ufać.
Taita odpowiedział od razu:
— Meren!
— Naturalnie — rzekła Samana.